Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2017

2392

Obraz
EDIT: Moja suszarka ma czujnik wilgotności, dzięki któremu skraca lub wydłuża cykl. Co przy dobrze odwirowanym praniu działa też na rachunki. Ostatnie suszenie skróciła o 45 minut. Suszarka przybyła wczoraj. Czy macie świadomość faktu, że co do zasady sprzęt dostarczany jest bez wniesienia? Zderzyłam się z tym idiotyzmem boleśnie, ponieważ do mieszkania dawno nie kupowałam żadnego AGD, a w domu mi nie zależało - i tak wszystko stoi na parterze. Wszystko... prócz suszarki, którą zapragnęłam mieć na piętrze, co było genialnym posunięciem, ale o tym później. Proces kupowania. Najpierw nieprzyjemnie starłam się ze sklepem dla idiotów. Chciałam nieoprocentowane raty, mieli wybraną przeze mnie suszarkę. Dowiedziałam się, że nie ma opcji, żeby wnieśli na piętro, nawet odpłatnie, ponieważ sprzęty przywozi pojedynczy kurier. I zostawia przed domem lub blokiem. Jeśli masz 70 lat, mieszkasz na czwartym bez windy i potrzebujesz nowej pralki - dalej kupuj w Media Markt. Metodą polskiej kom

2391

Ostatnio wyraźnie potrzebuję jakichś istotnych podniet, żeby coś większego napisać. I właśnie komuś się udało, choć tym razem wcale nie chodzi o politykę, z którą jest mi bardzo nie po drodze, a co za tym idzie - obserwuję u siebie koszmarne zniechęcenie i blokadę na bodźce. Natrafiłam przed chwilą na dość stary, bo pochodzący z listopada 2015 roku artykuł, zamieszczony w kategorii "Listy do redakcji". Nie urodziłam się dzisiaj i wiem, że takie teksty pisane są przez copywriterów, co nie znaczy jednak, że nie reprezentują czyichś poglądów. Zapraszam więc do lektury - zobaczmy, czy tylko mnie czapka odskoczyła od głowy. Na początek szumny tytuł:  Prawda o pokoleniu lat 90. "Mam 40 lat i przeraża mnie to co widzę. Millenialsi są złymi pracownikami i rodzicami". Po pierwsze - gdy ktoś pisze, że zna całą prawdę o jakimś zjawisku, to zwykle jest to prawda tischnerowska, czyli gówno prawda. Po drugie - określenie millenialsi, zgodnie z definicją, obejmuje dwudziestol

2390

W komentarzach pod poprzednią notką wypłynął bardzo istotny temat. Na tyle istotny, że postanowiłam nie odpowiadać na komentarz, tylko poświęcić sprawie osobny post. Myślę bowiem, że wiele osób boryka się z tym problemem, radząc sobie lepiej lub gorzej i z pewnością warto dać znać, że nikt nie jest w takiej sytuacji osamotniony. H. napisała: notka o Cześku pomogła mi trochę pozbierać się i skleić choć kawałeczek rozbitego serca po śmierci mojej pierwszej, ukochanej kotki w grudniu. no i teraz pytanie: czy ta strata przestanie kiedyś boleć? przestanę kiedyś sobie wyrzucać, że ją uśpiłam, że ją de facto zabiłam? (nie było szans. chłoniak, postępujący w zastraszającym tempie. w ostatnim dniu ważyła 2 kg). przestanę myśląc o niej czuć ten straszny lód w sercu? a może - jak przestanę, to zapomnę, więc jeszcze gorzej? czuję się totalnie ambiwalentnie; tęsknię i nie chcę tęsknić, a jak nie tęsknię - to zapominam? to był wyjątkowy kot. i nie zmienia tego fakt, że pewnie każdy tak myśli o s

2389

Morgan jest już u nas blisko miesiąc, więc pora na jakieś podsumowania. Powoli oswaja się ze świadomością, że tu jest dom. Jeszcze niechętnie wychodzi do ogrodu, za to niezwykle chętnie wraca. Jako jedyny z naszych psów nie wpada do chałupy niczym wściekła fretka - bez względu na to, czy drzwi między wiatrołapem a holem są zamknięte, czy nie. Wchodzi, siada i czeka na wytarcie łapek. Tak, siada już zupełnie pewnie, nawet się zastanawiam, czy czasem nie był tego nauczony, gdziekolwiek przebywał. Natomiast odnoszę wrażenie, że boi się dotykania tylnych nóg. Owszem, pozwala nam na to, ale nie tak, jak Lesio czy Hania, które podnoszą pupy w wystawiają kończyny. Kuli się i kładzie po sobie uszka, a zadku nie podnosi z podłogi. Całuje mnie też w czasie wykonywania tych czynności intensywnie - i również w tym przypadku nie jestem pewna, czy z radości, czy z prośbą, żebym go nie skrzywdziła. Nader prędko pojął, do której szafeczki należy się udać po smakołyki i czyni to z lubością. Po wyta

2388

Obraz
"Tygodnik Powszechny", którego jesteśmy prenumeratorami (a straszne z nas wybredziochy, więc brawa dla "Tygodnika"), w jednym numerze potrafi napisać: i I o co chodzi? Że format zwiększają z numeru na numer?! Ludzkości! Zanim kogoś skrytykujesz, upewnij się, że sama nie wystawiasz się na pośmiewisko. W "Tygodniku" ktoś zawiódł i głupio wyszło. W PAP też zawiódł, ale przynajmniej nie podali komunikatu, że "Tygodnik Powszechny" idiotycznie się reklamuje. To mi przeszkadza. Ach, te problemy pierwszego świata!