1415

Miałam pomysł na notkę lekką, łatwą i przyjemną, ale właśnie przeczytałam sobie artykuł w gazecie i naszła mnie inna refleksja. Wobec powyższego tę lekką to może wieczorem. Albo jutro. To zależy, na jakim etapie chcenia będę.
W związku z powyższym niniejszym nadaję tagi: #zadługienieczytam, aczkolwiek #przydatne, #zastanawiające i #frustrujące.

Tymczasem wracam do artykułu. Mówi on o przegraniu przez pocztę przetargu na doręczanie tzw. sądówek na rzecz skumulowanych sił Grupy PGP i InPostu. I nie, żebym miała jakiś sentyment do byłego pracodawcy, ale obudziła się we mnie zawodowa (i zwyczajna, ludzka) ciekawość, co to będzie. Albowiem rzecz jest koszmarnie skomplikowana i to nie przez przepisy pocztowe, ale kodeksy postępowań (cywilny, karny, administracyjny i jeszcze, jakby było mało, Ordynację podatkową). Przy okazji więc macie właśnie szansę się dowiedzieć, jak to wszystko wygląda od podwórka. Bo od frontu klienta szlag trafia, tylko prawdopodobnie na niewłaściwy czynnik. Choć nie będę o tym oczywiście dyskutować.

Mianowicie idzie mi o dwie rzeczy, czyli o doręczanie i liczenie awizacji. Bo sprawa jest kurewnie skomplikowana, a zjadłam na tym zęby, wyszczerbiwszy uprzednio solidnie, więc myślę, że mogę się wypowiedzieć. Co prawda artykuł w prasie, jak to w prasie, jest bardzo niedokładny i brakuje w nim podstawowych informacji, ale postapię jak statystyczny czytelnik, czyli dokonam uogólnienia. Bo szczegółów brak. Zakładam więc, że PGP z InPostem przejmą wszelkie tzw. "sądówki".

Pierwszy problem (i cień drugiego) opisuje się już na poziomie prasowym. A mianowicie: jaki będzie odbiór społeczny przekazywania tak ważnych przesyłek do kiosku Ruchu (lub też i sklepu rybnego). Drugim problemem jest ów cień, czyli zapewnienie bezpieczeństwa obrotu pocztowego przez osoby całkowicie przypadkowe, w aspekcie faktu traktowania jako prawidłowo doręczonych przesyłek sądowych, nieodebranych po dwukrotnej awizacji. A muszę Wam powiedzieć, że tzw. bezpieczeństwo poczta traktuje niezwykle poważnie. Naprawdę. No, chyba że pracowałam w jakichś wybitnych miejscach, na marginesie świata. Trzeci problem to różnice w doręczaniu przesyłek w odrębnych postępowaniach, a czwarty: awizacje.

I
Co do odbioru społecznego trudno mi się wypowiadać. Prawdopodobnie najtrudniej będzie się do takiej rzeczywistości przyzwyczaić osobom starszym, które nie będą mogły zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Jak świat światem obsługiwał ich listonosz i pani w okienku; dla takich ludzi są to osoby zaufania społecznego. Bo urzędnik to kiedyś był KTOŚ. A w niektórych miejscach w kraju nadal jest. Bardzo zresztą słusznie, byle sam nie postrzegał swojej wartości poprzez stanowisko i pamiętał, że jego rolą jest służenie, a nie wymądrzanie się i pycha. A nie daj Boże lekceważenie.

II
Sądówka - bywa - decyduje o ludzkich losach. Mówiąc uczenie - powoduje powstawanie skutków prawnych. Poczta, wprowadzając taką przesyłkę do obiegu, brała całkowitą odpowiedzialność za jej losy. Jeśli została zagubiona, doręczona niewłaściwie, niezgodnie z przepisami lub, dajmy na to, zwrócona do nadawcy (czyli sądu) w niewłaściwym czasie, to całe postępowanie brało w łeb. To oczywiście mogło być utrudnieniem dla stron procesowych, ale także często bywało uchyloną furtką. Rzetelni prawnicy bowiem mają zwyczaj sprawdzania w pierwszej kolejności, czy nie zaszły jakiekolwiek uchybienia formalne, na podstawie których można klientowi uratować tyłek. Wystarczył jeden dzień zalegania w placówce za krótko, by móc unieważnić tok postępowania i wdrożyć je od poczatku. Dzięki temu niejedna osoba uniknęła przykrych konsekwencji, ponieważ - nie czarujmy się - w sądach też pracują ludzie, ergo działa prawo Murphy'ego, czyli jak coś ma się spieprzyć, to się spieprzy. Całkiem niedawno ofiarą czynnika ludzkiego w sądzie padła Korporacyjna, której na boku wyjaśniałam, jak to wszystko działa i co może zrobić w świetle obowiązujących przepisów. Bowiem do zmian w kodeksach ustawodawca się nie spieszy, gdyż nie ma powodu. To nie są nośne tematy.

Placówki pocztowe (i inne jednostki organizacyjne na trasie przewozu) bywają strzeżone. Chronią również przesyłki w specjalny sposób, albowiem - obok wartości pieniężnych - są one najwyższą wartością. Pewnie tego nie wiecie, ale nawet wszelkie HIPOTETYCZNE naruszenia bezpieczeństwa przesyłek zgłaszane są z urzędu na policję. Również przesyłek tzw. zwykłych (czyli niepoleconych, nieśledzonych). Szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy na poczcie usiłują się zaczepić ludzie bardzo młodzi, nieskalani ciężką, fizyczną pracą, jaką jest robota listonosza. Oni, bywa, biorą torbę z listami, idą w rejon i wymiękają po dwóch godzinach. Jak są dobrze wychowani, to odnoszą resztę listów do urzędu i mówią adieu. Jak trochę gorzej - dzwonią i informują, gdzie ją zostawiają. Jeśli mają rzecz w dupie - po prostu wyrzucają do pierwszego napotkanego śmietnika torbę z całą zawartością i znikają bez wieści.
Oczywiście takim osobom sądówek się nie daje. Nie na poczcie. Ale kto da siebie uciąć rękę, że nie w PGP lub InPoście? Jak ktoś ma zbędną rękę, to śmiało.
A co z zabezpieczeniem listów awizowanych? Treść kusi, więc znajdą się i tacy, którzy będą te przesyłki chyłkiem otwierali. Chcielibyście? Bo ja nie. O innych sprawach nawet nie wspominam, szkoda czasu.

III
Clou programu - doręczenia. Żeby nie rozwijać nadmiernie tematu, zajmę się tylko postępowaniem cywilnym i karnym, pozostałe Wam daruję. Zasadniczo przesyłki sądowe nie są oznaczane w jakiś szczególny sposób, który mógłby pomóc listonoszowi w ich właściwym doręczeniu. Zawsze uważałam, że ktoś wreszcie powinien wpaść na pomysł, by to ujednolicić, ponieważ nie ma ŻADNYCH przesłanek, żeby każda przesyłka chodziła inaczej. Ale to musi zrobić sejm, ujednolicając wszystkie kodeksy postępowań w dziale "doręczenia". Póki co - jest jak jest.
Czyli tak: listonosz może rozpoznać, jak ma doręczyć sądówkę, po trzech informacjach:
1. pieczątce blankietowej sądu,
2. sygnaturze akt,
3. rodzaju potwierdzenia odbioru, przytwierdzonego do przesyłki (są różne, nawet w wersji białej!).
Musi brać pod uwagę wszystkie trzy czynniki, bo bywają mylące.

Lekką ręką, czyli miękkim chujem (sprawdzam, czy czytacie), naliczyłam w postępowaniach cywilnych: sąd najwyższy, sądy okręgowe, rejonowe, grodzkie, administracyjne i komorników. W karnych: sąd najwyższy, sądy okręgowe, rejonowe, grodzkie, specjalne (np. wojskowe) plus prokuraturę krajową, prokutratury okręgowe, rejonowe, wojskowe i jeszcze do kompletu policję. Czyli rozumiemy, że oznaczenie sądu samo w sobie nic nie wnosi.

W treści pieczatki blankietowej jest już troszkę łatwiej, bo pojawiają się tam wydziały, czyli np. cywilny, gospodarczy, pracy itp. lub też wydział karny i izba karna. Za tym idą sygnatury akt. I tak w postepowaniu cywilnym mamy ich co najmniej osiem, wydziały gospodarcze posługują się przynajmniej jedenastoma, sądy rejestrowe używają na moje oko trzech, wydziały pracy plus ubezpieczeń społecznych minimum dziewięciu, wydziały rodzinne i nieletnich siedmiu. Wydziały karne to kolejnych sześć, sądy apelacyjne cywine trzy i karne trzy, pracy i ubezpieczeń spolecznych sześć. Różnych. Wykuj na pamięć i pamiętaj, że czas, czas, czas.

Jak już, listonoszu, wykapujesz, co masz w ręce, to teraz pamiętaj, że masz doręczanie właściwe, zastępcze (w obu przypadkach dla cywilnych inaczej, dla karnych inaczej, a innych nie omawiamy przecież) oraz zawiadomień do skrytek pocztowych (i musisz wiedzieć, kiedy możesz to zrobić, bo w cywilnym tak, ale tylko w dwóch przypadkach, które Wam daruję, a w karnym nigdy nie), no i masz jeszcze złote zasady typu: doręczenie następuje pod adresem wskazanym na przesyłce do rąk osoby fizycznej będącej organem danej osoby prawnej (wiecie, o co chodzi, nie?) lub jednostki organizacyjnej nieposiadającej osobowości prawnej, lub też osobie fizycznej upoważnionej przez ten organ (np. pełnomocnikowi, upoważnionemu pracownikowi). Każdy to przecież rozróżnia. I do tego odstępstwa, czyli obowiązek dosyłania przesyłek adresowanych do osoby prawnej pod wskazany adres i doręczanie ich likwidatorowi lub syndykowi masy upadłościowej na jego adres. (Likwidatorzy masy upadłościowej i syndycy to mój ulubiony gatunek).

Potem idą zasady postępownia w przypadkach, gdy: adresta nie ma chwilowo, umarł, wyprowadził się lub jest nieznany (co oczywiście wiesz, bo jestes agentem CIA), adrestat odmawia przyjęcia przesyłki, nie może lub nie chce jej pokwitować. Nie muszę pisać, że różne? Wierzę, że nie chcecie poznać zasad, dotyczących liczenia dni awizowania. Bo są, zaskoczę Was, RÓŻNE. Dla każdego postępowania.

Podsumowując: dobry człowieku, zanim zjebiesz swojego listonosza (sprawdzam, czy czytacie), pomyśl, że to jest tylko WYCINEK jego pracy. Mały. On to musi mieć w jednym palcu. Bo czas, czas, czas. A, przypuszczalnie, nie jest akurat prawnikiem, boby go tu nie było. W dodatku ma przecież pierdyliard innych przesyłek, druki bezadresowe (czyli ulotki), listy, które ktoś nadał w formie paczek (mogą ważyć do dwóch kilogramów jeden i są zapakowane w pudełka), powtórne awizacje. A pierdolona poczta każe listonoszom... sprzedawać. Wszystko. Bo inaczej nie daje im premii, w zawrotnych sumach np. 80 zł, o które też walczą, bo zarabiają naprawdę mało.

Budzi się we mnie wątpliwość, jak sobie z tym poradzą świeżuchy na rynku. Bo żaden organ sądowy nie kwapi się z informacjami. Mowy nie ma. A raz jeszcze przypominam to zgrabne sformułowanie: powstawanie skutków prawnych. DLA NAS.
I wierzcie mi lub nie, ale problemy miewają nawet pracownicy z wieloletnim stażem. Bo nie są maszynami.

Skoro obiecałam, że daruję Wam informacje na temat liczenia terminów awizacji, to dotrzymam słowa. Tuszę, iż nikt nie wniesie o rozwinięcie tematu po tym, co już przeczytał. Tym, którzy zasnęli - śpiewam kołysankę. Jeśli ktoś się załapał na stan przedzawalowy - przepraszam.

I dlatego mam wątpliwości, co do sprawnego działania tego systemu. Ja, były pocztowiec z kilkunastoletnim doświadczeniem. Bo są jeszcze inne aspekty, które sobie darujemy, naprawdę. I tak dowaliłam do pieca. Ale niepokoję się. Bo do mnie sądy ciągle wysyłają korespondencję na adres, pod którym nie zamieszkuję. Mimo że złożyłam w tej sprawie stosowne pismo i mam meldunek czasowy.

To co mam się martwić sama. A macie!

Komentarze

  1. Żem się sfrustrowała, idę z psem na spacer i przemyśle temat. Mnie wkurrz, jak listonosz moje polecone teściowej do podpisu podsuwa. A najczesciej są to mandaty za ciężką nóżkę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli mieszkacie razem, to może. Jeśli teściowa mieszka gdzieś indziej (nawet nr mieszkania), to możesz to załatwić od strzału.

      Usuń
  2. Umarłam po przeczytaniu czwartego akapitu, bo właśnie jestem świeżutko po lekturze "49 idzie pod młotek" Pynchona. Tam to jest dopiero pocztowa intryga, toczka w toczkę, jak w powyższym akapicie, tyle, że nie w rybnym, ale za filarem pod autostradą ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam ten artykuł i uznałam, że jest to przedwczesny żart primaaprilisowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczta złożyła sprzeciw. Lecz wspomnisz me słowa - to nic nie da. Zgaduj zgadula, kto poniesie skutki.

      Usuń
    2. Wiem, że nic nie da. Już i tak było jak dla mnie dziwnie - że uważa się za dostarczoną przesyłkę, którą awizowano 2 razy. A jak odbiorca był na wakacjach? Albo w szpitalu, albo na Marsa wyjechał? I nie mógł odebrać, a teraz nie wie o toczącym się w sądzie postępowaniu?
      A teraz moje przesyłki ma mieć p. Gienia z rybnego...

      Usuń
    3. Albo będą krążyć po osiedlu w licznych odsłonach...

      Usuń
    4. Ostatnio tłumaczyłam Panu ze Spółdzielni, który był łaskaw odciąć mnie od gazu, że zostawianie w drzwiach mieszkania trzydziestego upomnienia o konieczności przeprowadzenia kontroli instalacji gazowej nie mogło przynieść spodziewanego rezultatu, jeśli w rzeczonym mieszkaniu, akuracik, nikt nie mieszkał.
      Co śmieszniejsze: jak już udało mi się ustalić, że dodzwonić się pod wskazany na jednym z dziestu upomnień numer nie sposób, bo firma zmieniła numery wszystkim pracownikom; jak już udało mi się odwiedzić pana Ździsia ze spółdzielni i wyjaśnić mu powyższe, jak już udało mi się pozyskać właściwy numer i umówić z Panem Gazowym na przegląd instalacji, jak już tę instalację Gazowy przejrzał (nie poprzestając na instalacji, o nie, on mi przejrzał także szufladę ze sztućcami, szafę z garnkami oraz pamiętające króla Ćwieczka klunkry zbunkrowane na okapie (no co, przesz nikt tam nie zagląda... poza Gazowym, jak się okazuje), z trudem własną piersią obroniłam przed przeglądem lodówkę), jak już odkręcił kurek i poszedł w siną dal pozostawiając mnie gotującą wyszukane obiadki na tymże, o! wtedy to sobie spółdzielnia przypomniała, że adres do korespondencji to oni gdzieś mają właściwy. I wtedy postanowili wysłać na wieś informację, że ten gaz, że ten przegląd, że instalacja i że jak nie to odłączą. Wzbudzając oczywistą konfuzję.

      Usuń
    5. Podesłać wzór druku, żeby wysyłali paniusi wszystkie informacje MAILAMI?! Takie, widzisz, narzędzie szatana!

      Usuń
  4. InPost mnie wkurza ,bo nie mogłam odnaleźć placówki, i dzwonią domofonem o 9 rano żeby wrzucic coś do skrzynki.To jakby mieli jeszcze przychodzić o tej porze po podpis? Zagryzłabym!


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... To m.in. wyjaśniałam Korporacyjnej. A jak mają się dostać do skrzynki skoro jej nie udostępniacie? I teraz uważaj... niezgodnie z prawem? Niespodzianka, co?

      Usuń
    2. No,udostępniamy,a jakże, tylko dlaczego zawsze palce listonosza trafia na przycisk z moim nazwiskiem! nawet jak poczty dla mnie nie ma?!

      Usuń
    3. Albo wie, że jesteś w domu i otworzysz, czyli zapewniasz skutek, albo dzwoni na wszystkie dzwonki. Jakoś się do tej skrzynki musi dostać.

      Usuń
    4. Jak nie otwieram naciska na inne:)))))
      Mój wypada pośrodku listy,może im tak wygodnie cisnąć w środek:)))

      Usuń
    5. Myślę, że wie już, że jesteś w domu :)

      Usuń
  5. Nie zasnęłam, ba, czuję niedosyt. Tylko jeszcze nie wiem, w jakim zakresie, bo mi się stan potencjalny wydaje być kolejnym, zwyczajowym absurdem tego kraju. Ot, kocham cię, Polsko, ciśnie się na usta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooo... Jesteś zboczooooonaaaa! Nadajesz się na stałą czytelniczkę :)))
      Jeśli wymyślisz, jakie informacje są Ci jeszcze potrzebne, służę uprzejmie.

      Usuń
  6. Mam kontakt stały z InPostem - cześć poczty przynoszą. Ostatnio odkręcałam karne odsetki od faktur, ponieważ list szedł 2,5 tygodnia od wysłania. Następnym razem pan się tak śpieszył, ze rzucił mi na stół listy dla całej ulicy i pognał dalej silnie zamyślony. Zapewne nadganiał te wcześniejsze 2 tygodnie...
    Asiu przerażenie mnie ogarnęło, jak przeczytałam - oczywiście całość - i mam nadzieję, że nikt nie będzie pałał chęcią poinformowania mnie o czymkolwiek dla mnie ważnym... tak sobie popiskuję w kątku...

    OdpowiedzUsuń
  7. pocieszę Cię, grodzkie zlikwidowali. ale powiem Ci wcale nie w sekrecie, że kiedy się dowiedziałam o tej rewolucji, to mnie dreszcz przeszedł i za każdym razem gdy o tym myślę, wraca. myślę jeszcze o tych ludziach, którzy za 5 złotych załatwią wpis na zwrotce że nie mieszkają pod wskazanym adresem itp. i te masy nieważnych orzeczeń mi się tłuką po głowie, jakby do tej pory było za łatwo! a muszę przyznać, że poczta polska od kilku lat bardzo poprawiła standard obsługi sądów, obsuwy zdarzają się naprawdę sporadycznie.
    nawiązując do uwagi o braku informacji pragnę powiedzieć, że nas też nikt zawodowo nie poinfomował o zmianie usługodawcy, a dowiedziałam się, bo nagle pod koniec roku w związku z oddaniem frankownicy (?) zostało w kasie dużo kasy do szybkiego wydania. oczywiście ministerstwo jest optymistycznie nastawione. oni są optymistycznie nastawieni do każdego własnego wymysłu, tylko nie bardzo rozumieją tych, których powinni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, frankownica to się nazywa. I nie pocieszasz mnie. Nie dość, że nie odwiedzasz, to jeszcze nie pocieszasz.
      Martuuha wieszczy, że Twój milczący stupor to dziecięta. Azaliż?

      Usuń
  8. Tam zaraz. Jak się zajrzy do rybnego w celu odebrania, przy okazji nabędzie się rybkę nieokazyjną, czyli świeżą i wyjdzie na zdrowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że się czytało w dzieciństwie usmarkanym tomy o Pollyannie!

      Usuń

Prześlij komentarz