2006

Mam w pracy koleżankę, którą uwielbiam. Jest wieku przedemerytalnym, Ślązaczka z dziada pradziada, z ogromnym dystansem do siebie, a poczucie humoru ma takie, że po jej opowieściach (gwarą) robimy w gacie. No i dziś doprowadziła mnie do takiego stanu, że o mało się nie udusiłam.

Opowiadała, jak zaraz po szkole musiała coś tam kupić, czasy były kryzysowe, jeden sklep specjalistyczny - w Katowicach. Ona mieszkała wtedy w Siemianowicach Śląskich. Pojechała i już w podróży DO poczuła, że ją w brzuchu kręci. Twarda - postanowiła wytrzymać. Zrobiła zakupy, spakowała i dawaj na tramwaj, bo ją w brzuchu kręciło coraz bardziej. W drodze na przystanek pomyślała, że nie wytrzyma, więc postanowiła wejść na dworzec do toalety publicznej. Ale kiedy miała tam skręcić, zauważyła, że do przystanku zbliża się jej tramwaj. Ze środkami komunikacji, jak ze wszystkim w tych czasach, było kiepsko, więc zacisnęła pośladki i wskoczyła do tramwaju.
- Dziołcha! Ty sie wyobraź ta scena. Ja stoja w ty banie, dupa zaciskom, w środku mi kręci, poty na czole. Aż mi słabo. Ale jada twardo. Myśla sie: szczimom.

Dojechała do Siemianowic, a było już naprawdę źle, więc zamiast najkrótszą drogą do domu, poleciała przez ogródki działkowe z myślą, że może nikogo nie będzie i przykucnie gdzieś pod krzaczkiem. Drobiła, drobiła, tyłek zaciskała. Znalazła miejsce. Już miała gacie ściągnąć, a tu jakiś chłop idzie. Nie będzie kucała przy chłopie! Pot z czoła otarła i gazem do domu.
Wpada, leci na drugie, wali do drzwi. W domu babcia - staruszka. Zanim się pozbierała i doczłapała do przedpokoju, moja koleżanka o mało nie pękła. Gdy tylko usłyszała trzaśnięcie zamka, łapnęła za klamkę, pchneła gwałtownie dzrwi, przewróciła babcię, chwyciła klucz ze ściany i biegiem na półpiętro, bo mieszkali w familokach i mieli kible na zewnątrz. Dopadła ostatkiem sił, schyliła się, żeby włożyć klucz do zamka...
... i się zesrała.

Co tu robić? Weszła do ubikacji, ściągnęła z siebie rajstopy, majtki, zwinęła w kulkę - takie było ciśnienie, że nawet po spódnicy poszło. Ściągnęła więc wszystko i czeka pod drzwiami, żeby czasem sąsiad nie szedł i jej nie zobaczył. Wyczaiła moment i biegiem do domu. Wpada, a tam babcia już się pozbierała z podłogi, stoi w przedpokoju przerażona i krzyczy:
- Dziecko! Co się stało?!!!
Na to ona w bek:
- Babciu, ja się posrałam w gacie...
Nastał moment absolutnej ciszy, a potem babcia ryknęła śmiechem. Śmiała się tak, że się zataczała, trzymała za brzuch i musiała usiąść na podłodze. A tam dalej się śmiała i śmiała, tak się śmiała...
... że się posikała.

Chwilę później do domu wróciła mama i zastała w przedpokoju siedzącą na podłodze i ryczącą posikaną babcię oraz moją koleżankę, niekompletnie odzianą, ze śladami kupy. Również słaniającą się ze śmiechu. Oraz potężny smród.
- Co się tutaj dzieje?! - krzyknęła, bo się przestraszyła.
Na co babcia spoważniała w ułamku sekundy, pozbierała się z podłogi, strzepnęła spódnicę i odrzekła z dumą:
- Nie bydymy sie robić gańba!
I poszła do siebie.


I pal tu, człowieku, spokojnie.

Komentarze

  1. :D:D:D wszyscy palacze zdążyli do toalety? ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedną musiałyśmy ciągnąć na stanowisko pracy, bo dziwnie dyszała i miała drgawki. Moja opowieść jest zdecydowanie gorsza od oryginału.

      Usuń
  2. Na wszelki wypadek odstawiłam już na wstępie herbatę. Dobrze zrobiłam.
    Amelia

    OdpowiedzUsuń
  3. Może opowieść gorsza od oryginału, ale dołożyłom jeszcze osobistą wyobraźnię i skwiczałom się na głos. Też kiedyś wracałom nach hauze od koleżanki, która mnie poczęstowała bigosem, zaciskąjąc co sił, bo bigos był tłusty i okrutny poślizg mając pchał się ochoczo na zewnątrz. I gdybym musiało jeszcze dymać z kluczem do kibelka, to rezultat byłby taki sam. Z wyjątkiem babci.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ryk zbiorowy (ja plus małżon) niósł się po dzielni:)
    a jeszcze gwarą - uwielbiam - tato mój z Rudy Śląskiej:) babcia z Bobrownik, dziadek z Bytomia:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. początek wieczoru płakałam bo smutna wiadomość przyszła
    teraz płaczę ze śmiechu .... mżon na mnie patrzy i mówi
    kto zrozumie kobiety ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radość, że udało mi się podnieść Cię na duchu.

      Usuń
  6. Wisienka na torcie... :) po Ani...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że jesteś pilna. Brawo! :))))))

      Usuń
    2. Pyszna historia, az zal, ze nie mozna jej wysluchac w oryginalnej gwarze...
      My tez, pewnego razu posikalysmy sie z moja Mama w gacie, na ulicy, bo zobaczyla emeryta w szaliku w lipcu na ulicy, zrobila komentarz, ze potem sama nie wytrzymala i luuu w galoty przy ludziach. Na szczescie u nas malo luda chodzi po ulicy, wszyscy w autach, to i wielu swiadkow nie bylo. Teresa

      Usuń
    3. Piękne - tak się posikać ze śmiechu! Toć to ze dwa miesiące życia więcej :)

      Usuń

Prześlij komentarz