2099
Termina jakoweś wreszcie ukazują się. Remont wchodzi 11 lipca. Zaś po ustaleniu na wstępie, ile ów potrwa, przeprowadzka szykuje się. I oby wreszcie nastąpiła, bo się pozabijamy. Taka, mianowicie, sytuacja.
Żyjemy jak dzicy, na pudłach. Wszędzie są. A pomiędzy nimi - kurz i koty. Wszystko w komplecie bardzo z tego stanu rzeczy zadowolone. Kurz, bo lubi się posnuć, a koty, bo zasieki jakby dla nich stworzone. Ja już małpiego rozumu przez to wszystko dostaję, a przy tym mam podkręcony wysiłek pracowniczy na wszystkich polach. I, jakby tego było mało, koncern się zapowiedział do mnie w piątek. Zza oceanu. Ani chybi nic do roboty nie mają, psiekrwie.
Nie, nie koncert, nie.
A trochę szkoda.
Przy tym samochody oba popsuły się trochę, aż w rozpaczy zapewniłam właścicieli warsztatu, że i tak będziemy do nich przyjeżdżali, bo już mi ostatnią skórkę od suchego chleba dla konia z ust wyrwali. Boję się pojechać do weterynarza. Człowiek taki długi język ma, zupełnie niepotrzebnie, szparę między zębami do tego i ten język mu wylata.
Teraz wszyscy chcą się na nas odegrać na odchodnym.
Broker zaczął ze mną rozmowę od 1100. A wie doskonale, że ja usługą finansową brzydzę się głęboko.
Dziecko do Anglii na trzy miesiące wyjeżdża, z całym tym burdelem nas zostawiając.
Receptę jej wykupiłam - znowu stówa pękła.
Ubezpieczenie jej wykupiłam (a brzydzę się, jw.), kolejne dwie stówy.
Przegląd zrobić musi.
Niech mi ktoś za wóz przeprowadzkowy chociaż zapłaci, nie bądźcie świnie.
Resztki z zamrażalnika wyjadamy.
No i Tepsa się na nas wypięła, internetów nie pociągnie. Wyraźnie będę musiała słać do Was listy na papierze czerpanym. Z makulatury czerpanym. Tylko tłustym paluchami nie zaciaprajcie, bo jeszcze i śniadanie się w niego zawinie, i nos wytrze, i na koniec w piecu spali, gdy nadejdą mrozy.
Więc z szacunkiem poproszę do słowa pisanego, z szacunkiem.
Zwariuję.
Żyjemy jak dzicy, na pudłach. Wszędzie są. A pomiędzy nimi - kurz i koty. Wszystko w komplecie bardzo z tego stanu rzeczy zadowolone. Kurz, bo lubi się posnuć, a koty, bo zasieki jakby dla nich stworzone. Ja już małpiego rozumu przez to wszystko dostaję, a przy tym mam podkręcony wysiłek pracowniczy na wszystkich polach. I, jakby tego było mało, koncern się zapowiedział do mnie w piątek. Zza oceanu. Ani chybi nic do roboty nie mają, psiekrwie.
Nie, nie koncert, nie.
A trochę szkoda.
Przy tym samochody oba popsuły się trochę, aż w rozpaczy zapewniłam właścicieli warsztatu, że i tak będziemy do nich przyjeżdżali, bo już mi ostatnią skórkę od suchego chleba dla konia z ust wyrwali. Boję się pojechać do weterynarza. Człowiek taki długi język ma, zupełnie niepotrzebnie, szparę między zębami do tego i ten język mu wylata.
Teraz wszyscy chcą się na nas odegrać na odchodnym.
Broker zaczął ze mną rozmowę od 1100. A wie doskonale, że ja usługą finansową brzydzę się głęboko.
Dziecko do Anglii na trzy miesiące wyjeżdża, z całym tym burdelem nas zostawiając.
Receptę jej wykupiłam - znowu stówa pękła.
Ubezpieczenie jej wykupiłam (a brzydzę się, jw.), kolejne dwie stówy.
Przegląd zrobić musi.
Niech mi ktoś za wóz przeprowadzkowy chociaż zapłaci, nie bądźcie świnie.
Resztki z zamrażalnika wyjadamy.
No i Tepsa się na nas wypięła, internetów nie pociągnie. Wyraźnie będę musiała słać do Was listy na papierze czerpanym. Z makulatury czerpanym. Tylko tłustym paluchami nie zaciaprajcie, bo jeszcze i śniadanie się w niego zawinie, i nos wytrze, i na koniec w piecu spali, gdy nadejdą mrozy.
Więc z szacunkiem poproszę do słowa pisanego, z szacunkiem.
Zwariuję.
Asiu, komitet stypendialny zawiążemy jak trzeba , a Ty nie wariuj nam do ostatka, nie wariuj! Ściskam!
OdpowiedzUsuńCzynię Cię osobą odpowiedzialną!
Usuń(I zachichotała mściwie).
Dasz radę! Listy na papierze czerpanym wysyłaj gołębiem pocztowym i styknie ;)
OdpowiedzUsuńA potem blog otworzę i Ty pierwsza będziesz, żeby mi wyrzucać!!!
UsuńEee tam, przecież wariatka nie może zwariowac, prawda?
OdpowiedzUsuńŁącze się w bólu, bo też mi nie chcą internetu pociągnąć i od sierpnia po przeprowadzce będę łapać w centrum darmowe Wi-Fi chyba;)
Kciuki by wszystko dało się jakoś ogarnąć!
A wiesz, że sporo w tym racji?
UsuńJak zjeżdżam do domu ze studiów, też nie mam internetu. Niepodłączony bo po co, skoro mama boi się komputera? A od sąsiadów nie dolatuje (ciekawostka przyrodnicza, nawiasem mówiąc. Tak to przez ścianę słuchać, jak sobie pan sąsiad w nosie dłubie, ale jak wifi trzeba podłączyć, to ściany pancerne i sie nie da, o). Ratuje mnie wtedy Aero, tyle że uciążliwe jest to rozłączanie co godzinę.
OdpowiedzUsuńAero niestety u nas się nie sprawdzi, bo Prezes z domu pracuje i musi mieć porządny. To ja się nie martwię, bo on pracę kocha bardziej niż mnie :)
UsuńWszystko da się przeżyć, ale internet musi być;) Może ktoś inny będzie bardziej do współpracy chętny skoro tepsa się wypina??
OdpowiedzUsuńkciuki trzymam nieustająco!!
Właśnie. Bez wody nawet można, w końcu po co się tyle myć, ale bez internetów?!
UsuńBędzie co wspominać, bo to się kiedyś wreszcie skończy wspaniałą przeprowadzką. Ja tam listy lubię papierowe. Zacząć Ci drukować cały internet? ;)
OdpowiedzUsuńTylko pamiętaj, że ja kontrolerskie oko mam i jak nie wydrukujesz całego, to na pewno zauważę!
UsuńJuż Ci współczuje, remontu...
OdpowiedzUsuńEeee, nie jest tak źle. Ja mam od tego najlepszą firmę świata.
UsuńA w razie braku papieru czerpanego to doślę, gdyż albowiem papiernia w Dusznikach Zdrój go produkuje. A ode mnie do Dusznik to rzut beretem. ;)
OdpowiedzUsuńDużo będziesz niebawem jeździła...
UsuńA o internecie mobilnym słyszeli?
OdpowiedzUsuńAle że w pociągu?
Usuń;)
Rozglądnij się po sąsiedzkich elewacjach - na pewno ktoś tam ma antenę od lokalnego dostawcy. w końcu to 21 wiek. można nie mieć bieżącej wody, ale internet pod strzechą być musi :)
OdpowiedzUsuńJest, radiowy. Gardzimy, bo meteopata.
Usuń