Po imprezie
Świeżo po czterdziestce syna pewnej naszej wspólnej znajomej na K (nie piszę, że chodzi o Krynię, bo po co miałaby się przyznawać, że ma czterdziestoletniego syna) jesteśmy wszyscy bardzo zadowoleni. Organizacja przyjęcia niespodzianki zajęła nam sporo czasu i energii, ale – zaprawdę powiadam wam – było warto. Jubilat wyglądał na wielce usatysfakcjonowanego. W miarę upływu alkoholu satysfakcja rosła. Była knajpka tylko dla nas, przyjęcie pierogowe (tak! I wszystkim się podobało), prezentacja multimedialna i muzyka live. Wyjątkowo dobra muzyka, zaznaczam. A cała organizacja to opowieść na osobną notkę. W życiu się tyle nie nakłamałam, co przez ostatni miesiąc! Nawet nie podejrzewałam, że potrafię. Wyrzuty sumienia, jeśli jakieś były, zniknęły za dotknięciem czarodziejskiej różczki na widok podrygującego jubilata. Lekko rozklochmalonego – dodam. Winszuję sobie więcej takich chwil w życiu. Oby.