Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2017

2435

Matka zaprotezowana. Oczywiście nie obyło się bez zgniecenia mózgów, bo wyekstrahowanie nas na niewielkiej przestrzeni grozi śmiercią lub kalectwem wszystkich widzów oraz i również przypadkowych przechodniów. Więc sklep z zaopatrzeniem medycznym. Renia - właścicielka, matka, ja, personel i klienci, którzy skutkiem zbiegu nieszczęśliwych okoliczności znaleźli się w polu rażenia. Przymierzalnia, czyli pomieszczenie o powierzchni nikczemnej, listopad w rozkwicie, a więc wiele okryć wierzchnich. Torebek. Matek, mnie i Reń. Narada wojenna, co robimy: protezujemy stałą czy tymczasową? Kupujemy stanik czy korzystamy z własnego? Proteza. Renia (rozpaczliwie, gapiąc się matce w odziany cycek): Przygotowałam dla pani protezy w oparciu o to, co powiedziała mi córka. I to do dupy jest. Łoterloo : Ale chwilunia. Było podać rozmiar, to podałam. Nie moja wina, że producent strzela ślepakami. Matka (miętoląc z zainteresowaniem protezę tymczasową): Ta jest wielkości mojej głowy. Łoterloo : No

2434

Jestem zmęczona. Jestem tak zmęczona, jak chyba nigdy w życiu nie byłam zmęczona. Od mojego zmęczenia nie da się odpocząć i to jest właściwie najsmutniejsze. Ten rok źle się dla nas zaczął i choć próbowaliśmy go trochę polepszyć ślubem, który sam w sobie był bardzo fajnym wydarzeniem, szczególnie gdy uwzględnić imprezę po, to jednak życie mnie dopadło, bo od niego nie ma ucieczki. Do wyjazdu Zuzi, który rozumiem i z którym się godzę, choć smutno mi bez niej i tęsknię, dołączyła choroba mamy i kłopoty w pracy. Przeżywam obecnie absolutną kumulację, która mnie wykańcza psychicznie. I fizycznie też, bo uporczywy stres generuje różne dolegliwości, więc kiedy przestały mnie po kilku miesiącach boleć plecy, to zaczęły stopy. Czuję się jak zniewolona Japonka, boli mnie każda kostunia, a o tę w stopie - jak wiadomo - nietrudno. Próbowałam się nawalić dla odstresowania, ale już nie działa. Udręcza mnie również do granic permanentny brak snu. Zapomniałam już zupełnie, jak to jest przespać

2433

Obraz
Całe szczęście, że na fejsbuku wyskakują wspominki. Dzięki nim odkryłam, że mamy dzis urodziny i poleciałam szybko sprawdzić, od czegóż to się zaczęło. Od Karolka. 17 listopada 2006 roku napisałam pierwszy post na blogu i brzmiał on następująco: Donoszę uprzejmie, że objawienia w naszej podstawowej komórce społecznej mają charakter nagły, niespodziewany i spadają na nas w chwilach stabilizacji. Jak można przypuszczać w okresach tych następuje względne odprężenie, utrata czujności i niczym nieuzasadnione zadowolenie, a cechy te bezsprzecznie sprzyjają występowaniu objawień. Dla niezachowania chronologii pierwsze wystąpi objawienie ostatnie: Karolek. Karolek jest wynikiem posiadania stałego łącza internetowego. Objawił się w związku z korzystaniem z najpopularniejszego w naszej ojczyźnie serwisu aukcyjnego. Zaistniał w wyniku proponowania przez ów serwis tzw. opcji „Kup teraz” i pozornie wydawać by się mógł aukcją życia, albowiem nie zapłaciliśmy za niego ani grosza, a w dodatku

2432

Obraz
Mamy tutaj taką zabawę, nazywa się "podkręcanie psychopaty". Tzn. Prezes zawsze wznosi oczy ku niebu i mówi: "Znowu podkręcasz psychopatę?". Psychopata wygląda tak: No więc bierze się jednego psychopatę i zamiziuje. Obraca się psychopatę na kanapie w różne strony, klepie się go po pupie, sprawdza, czy nogi zimne, wałkuje i łaskocze po brzuchu. Psychopata się broni, wierzga i warczy. Kiedy dźwięki osiągają specyficzne staccato, należy znienacka pomiziać psychopatę w uchu. A gdyby się tego spodziewał, to w pachwinie. Psychopata jest absolutnym mistrzem debaty, Lesiek przy nim po prostu wymięka. Jęczy. Rzęzi. Warczy. Charczy. Kaszle. Kicha i pluje. Pomiziany znienacka w pachwinie zastyga i przestaje oddychać. Uwaga dla podkręcających: nie przesadzać, bo się udusi. Bawię się tak codziennie i nigdy nie mam dosyć. Polecam.

2431

Zgrzały mi się zwoje. Czasem zapisuję się do różnych grup na Facebooku. Sprawdzam, czy to wnosi coś do mojego życia - jeśli nie, rezygnuję. Zapisywałam się też do lokalnych grup związanych z informowaniem o utrudnieniach na drogach, bo wiadomość o korku pomaga go ominąć, a korek działa mi na nerwy. Wolę przejechać kilka kilometrów więcej, byle jechać. Dość szybko ogarniam topografię terenu, mam skłonność do eksperymentowania, szukam alternatyw. Ale tego typu grupy to również nieustanne informacje o kontrolach trzeźwości i prędkości. Moim zdaniem tych kontroli jest o wiele za mało. Dane dotyczące wypadków śmiertelnych są przerażające. Ludzie są bezmyślni, nie mają narządu odpowiedzialnego za refleksję. Nie, nie chciałabym nikomu wmawiać, że od przeszło ćwierci wieku nigdy nie "depnęłam" na ograniczeniu - one rzeczywiście bywają irracjonalne. Ale staram się. Wiem, jak wygląda człowiek po wypadku drogowym. Wiem, jak wygląda człowiek, którego uratowano z płonącego samochodu.

2430

Obraz
O 7:05 9 listopada 23 lata temu trafiłam oczko (dowód: zdjęcie pierwsze). Od tej chwili nieustannie utwierdzam się w przekonaniu, że całkowicie nieprzypadkowo moja śliczna córeczka otrzymała w szpitalu taki właśnie numerek. Napisałam do niej dziś o 7:05, że wtedy, w zimnym listopadzie 1994 roku, płakałam ze szczęścia, zachwytu i trochę z żalu, że już nigdy nie będziemy tak blisko. I dziś płakałam - z tego samego powodu. Niektóre rzeczy na niebie i ziemi są całkowicie niezmienne. Na zdjęciu numer dwa widnieje ta sama osoba, studentka college'u, która już odkryła, że warto się uczyć. A więc - zdobywszy wykształcenie w kraju - robi to w obcym języku, na ochotnika i za swoje, ciężką pracą zarobione pieniądze (od mamusi nie chce). Kocham ją jak nikogo na świecie i jestem z niej nieznośnie wprost dumna. Oto największe moje osiągnięcie i największe szczęście. Wszystkiego najlepszego, kwiatuszku.

2429

No to mamy szczęśliwy finał - udało mi sie pozyskać numer konta bankowego, na które można zawsze (nie tylko w ramach mojej skromnej akcji) przelewać środki dla naszych dużych dzieci. Ba! Mało tego! Na to konto można również przekazać swój 1% podatku, o czym pozwolę sobie przypomnieć Wam w okresie rozliczeniowym. Jak zapewne podejrzewacie, ośrodek jest Organizacją Pożytku Publicznego, w związku z czym - hulaj dusza, piekła nie ma. W kuluarach toczy się nadal współpraca (nasza z ośrodkiem). Zakończyłam dziś zbieranie pieniędzy i popołudniu przeleję je dzieciakom. Uznałyśmy bowiem z panią kierownik Jolą, że ona sama najlepiej zagospodaruje to, czego nie zdążyłam wydać. A mówimy o kwocie niebagatelnej, bo ponad 4000 złotych! Oprócz tego wciąż jeszcze zbieram nagrody rzeczowe. Część mam w domu, część już do mnie gna i w końcu część się zapowiedziała. Gdy już zbiorę wszystko, kopnę się do Chorzowa, by przekazać dobro we właściwe ręce. Pomagam też ośrodkowi, odkrywając przed nim tajniki zak