Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2007

Przerażające przeżycia w trakcie zbycia, czyli notka ortograficzna

Nie mogę się oprzeć potrzebie podzielenia się z Wami moimi wczorajszymi doświadczeniami albowiem wydają mi się one absolutnie wyjątkowe. Może wcale nie będziecie tak uważali i dojdziecie do wniosku, że jestem chowana pod kloszemi i życia nie znam, niemniej mnie samą przygoda ta wbiła w grunt i pozostawiła tam na dłuższy czas. Otóż… postanowiliśmy sprzedać samochód . Sama czynność nie jest zbytnio oryginalna ani emocjonująca, robiłam to już parokrotnie i myślą przewodnią, która przyświeca mi w takich sytuacjach jest jednynie: zakończyć to jak najszybciej. Oczywiście nie każdym kosztem, w końcu mamy tu klasyczny konflikt interesów: kupujący chce kupić jak najtaniej, ja chcę sprzedać jak najdrożej, on kupuje starego, rozlatującego się trupa, ja sprzedają cud techniki jak spod igły. Ale że nie lubię tego robić, to jestem skłonna do ustępstw. No to Szef obfotografował ten nasz dziesięcioletni cud techniki i zamieścił ogłoszenie na allegro w niedzielę, wyceniając go w sposób przyzwoity i umi

Parkujesz? – Zdrapujesz!

Akcja doczekała się własnego bloga, którego linkuję po prawej stronie i w imieniu organizatorów serdecznie zapraszam do czytania. Będziecie się mogli z niego dowiedzieć o postępach akcji, o nowych pomysłach, o radościach i bolączkach organizatorów. Tak tylko nadmieniam, że jakby kto miał wolne parę złotych, to akcja jest potrzebowska. Nakład naklejek rozszedł się na pniu, a za wyprodukowanie następnych trzeba zapłacić, niestety (ech, życie!). Gdyby ktoś chciał się dołożyć, to i na stronie, i na blogu akcji znajdzie ścieżkę do konta bankowego fundacji. To co? Rzucamy palenie? Słodyczy jedzenie? Zgubne rozrywki? I zrzucamy się na naklejki?

Odcinek szósty, czyli: jak nie zdechnąć z gorąca

Obraz
Akurat potrzebny temat, bo za oknem pogoda jakby ciut nie dopisuje. W pracy mówimy na to: barowa i grupowo żądamy wyjść do baru, bez względu na koszty. Przełożeni sugerują bar mleczny i to w tempie ekspresowym. Cóż… nie można mieć wszystkiego. Więc w Egipcie pogoda – jak wiadomo. Każdy turysta od momentu podniesienia powiek zaczyna kombinować, co dziś zrobi celem niewyzionięcia ducha natychmiast, w tej chwili i już. Jeśli turysta wykupi sobie hotel z aquaparkiem i w dodatku fuksem się do niego dostanie (buchacha!), to może skorzystać z uroków tego przybytku, które stanowią: zjeżdżalnie baseniki a nawet prysznice (zadziwiające stylistyką – spodziewałabym się raczej wielbłąda!) Jeśli turysta: a/ nie wykupił sobie hotelu z aquaparkiem, b/ wykupił, ale się nie załapał i go zakwaterowali 10 km dalej, więc nie korzysta, c/ w nosie ma aquaparki, to sobie może wyskoczyć nad morze. Nad morzem standard plażowania jest zupełnie inny niż w Polsce. Każdy (grupa maksimum trzyosobowa) ma swój parasol

Uwaga na marginesie

Poprzednią notkę dokończyłam, jakby kto nie zauważył. Dam sobie chwilowo spokój z tym Egiptem, ale zdjęcia mam przygotowane, to, jakby co, mogę jeszcze coś wrzucić. Tymczasem idę się położyć na łóżku pod moim nowym oknem, obłożę się papierzyskami i trochę popracuję. Bo niedługo muszę się zebrać i jechać do rodziców. Albowiem odkryliśmy nową knajpkę i zamierzamy zrobić zwiad w celu rozpoznawczym. Powiedzcie ładnie: SMACZNEGO!

Okno

Obraz
Kiedyś, dawno, dawno temu (tak gdzieś wczoraj rano) mieliśmy miłą sypialenkę w kolorze eksperymentalnym z twórczym nieporządkiem. Potem uparliśmy się na dodatkowe okno, więc przygotowaliśmy pokój poprzez oczyszczenie z mebli, dodatków oraz zafoliowanie Dziś rano pojawili się dwaj niebezpieczni mężczyźni i narysowali nam nowe okno A potem szybko zdarli kolor i walnęli 10 razy młotem, żebyśmy nie mieli szansy się rozmyślić Pod spodem, jak się okazało, była dziura. W dziurze były deski. I kupa śmiecia, roboczo nazwana ociepleniem A pod ociepleniem było niebo Od nieba panowie postanowili nas oddzielić oknem No i PYK! Okienko na swoim miejscu Potem pan jeszcze musiał wszystko wykończyć od zewnątrz. Ale zmęczył się, więc zrobił sobie przerwę na papieroska No i proszę bardzo, oto efekt końcowy Ostatecznie okazało się, że zgodnie z prawem Murphy’ego nasz stolarz Rysio właśnie jest na urlopie. W dodatku do połowy sierpnia. A więc jeszcze przez trzy tygodnie tak to będzie wyglądało. A potem, mam

A teraz z zupełnie innej beczki

Przygotowałam już sobie wczoraj zdjęcia, bo miało być o tych zjeżdżalniach, basenach i plażach, ale wpadła do mnie z wizytą pani pracująca w jednej z naszych jednostek i nastroiła mnie na przemyślenia. Pani rok temu miała zdiagnozowany nowotwór i od roku czeka na operację – nie w sensie braku wolnych terminów, tylko z powodu powagi schorzenia. Od roku już blisko bierze chemię, naświetlania, leki – żeby zmiejszyć zmianę, która w chwili obecnej nie nadaje się do operacji ze względu na zagrożenie życia. Obserwuję zmiany w jej osobowości, to – jak wpłynęła na nią choroba. Zawsze była niebywale irytującą osobą, taką, której nie można przerwać potoku wymowy, nikogo nie słuchała i na nic nie zważała. Spokorniała. Przycichła. Słucha i uśmiecha się spokojnie. Jest zupełnie innym człowiekiem. Jednocześnie uznała, że będzie walczyła, że się nie podda. Jest pogodna, spokojna i jednocześnie zawzięta w swoich postanowieniach. Nabrałam do niej wielkiego szacunku, którego wcześniej nie żywiłam. Rozmaw

Odcinek piąty, czyli podwodne życie ssaków

Od razu mówię, że zdjęć nie będzie, bo nie udało nam się kupić aparatu do zdjęć podwodnych. Pamiątkę mamy jedynie w postaci filmu, którego nie zdążyliśmy jeszcze sami obejrzeć. Może dziś. Do obiadu zarządzę. Już na samym początku pobytu mózgi nam się gotowały, więc ochoczo przystaliśmy na plażową propozycję Khaleda, związaną z rejsem pt. „Cztery wyspy” (za jedyne 75 baksów na troje). Mieliśmy nadzieję, że na pełnym morzu (Czerwonym oczywiście) będzie ciut chłodniej i nie pomyliliśmy się. Niemniej aż do startu nie mieliśmy pewności, czy na pewno popłyniemy, ponieważ w Egipcie wszystkie transakcje odbywają się na gębę i jakby cuś, to szukaj sobie wiatru w polu. Tym razem okazało się jednak, że plażowy Khaled nie robił z gęby cholewy, otrzymaliśmy płetwy, maski, fajki i zostaliśmy zaokrętowani na bosaka. Pierwszy przystanek po godzinie rejsu na Rajskiej Wyspie. Cholera zresztą wie, dlaczego nazywają ją Rajska – kupa piachu w kolorze żółtym (ale nie tam taki miękki, delikatny piaseczek, ni

Odcinek czwarty – roślinność

Obraz
Egipt, jak wiadomo, znajduje się w Afryce. W Afryce, jak wiadomo, jest w cholerę gorąco i nie pada. A co, myślałyście, że nie ma roślinek, a? Figa! A teraz, moje drogie, wyjaśnienia, skąd biorą się roślinki. Otóż biorą się one ze smrodu. W egipskich hotelach istnieje cała rzesza mężczyzn zatrudnionych w celu nawożenia* i podlewania codziennego za pomocą szlaucha całej roślinności. To jest bardzo fajna fucha, facet się snuje godzinami lejąc wodę, niczym wyjęty żywcem z pewnej polskiej komedii. Zapach jest, że się tak wyrażę: alternatywny. Ale rośnie. Jak wściekłe. Jak zechcą, to nawet na środku plaży, o: * krówska kupa z przeproszeniem PS Kto już się znudził? Proszę o oddawanie głosów, to się przerzucimy na tematy lokalne.

Odcinek trzeci – fascynująca potrzeba uszczęśliwiania bliźnich

Obraz
Egipcjanie mają zadziwiającą potrzebę obdarzenia czymś każdego napotkanego bliźniego. Najchętniej odpłatnie, oczywiście. Jeśli nadzieja na wciśnięcie bliźniemu o białej skórze (białe skórzane portfele, hehe) czegokolwiekabądzia jest nikła, statystyczny Egipcjanin natychmiast postanawia umilić mu życie serdeczną rozmową. Dialogi są absolutnie standardowe i zaczynają się zawsze tak samo: - Łer kam ju from? - Poland. - Oooo! Jak si masz?! - Dziękuję, dobrze. A potem następuje seria maniakalnych prezentacji wszystkiego, co nie jest na stałe przytwierdzone do podłoża (za szybko nie ucieka), ale to przecież też nie problem, bo jak chcesz, Polaku, to sprzedamy ci własną matkę, grobowiec faraona i karabin dziadka. Wariacje dialogu z „łerkamjufrom” też się zdarzają i bywają zaskakujące: - Łer kam ju from? - Poland. - Oooo! Jak si masz?! - Dziękuję, dobrze. - Bardzo dobrze, zajebiście??? Pffff…* - Łer kam ju from? - Poland. - Oooo! Jak si masz?! - Dziękuję, dobrze. - Mucha rucha karalucha!!! - A

Odcinek drugi – sprzeczności

Obraz
Egipt jest zdecydowanie krajem sprzeczności, a może raczej kompletnej dwubiegunowości. Bo w Egipcie bywa zwykle tak: Choć czasem (w nielicznych przypadkach) bywa tak: To, co widzą w Egipcie turyści, wygląda tak: A realia wyglądają tak: I muszę wam powiedzieć, że to są wyjątkowo pozytywne realia, bo nad Nilem (zaledwie 4% powierzchni kraju). Nie chcielibyście widzieć pozostałych. Zresztą jakoś tak nie mogłam na bezczela fotografować tej biedy, ale słowo wam daję: ogromne śmietnisko, na nim zwierzęta, dzieci, mężczyźni palący miliony skrętów, zakutane kobiety i 45 stopni Celsjusza. Jednocześnie hotele proponują całkiem przyzwoity (z punktu widzenia Europejczyka) standard + zdobienia w stylu „pokażę wam przepych, aż wam tyłek odpadnie” – w moim odczuciu nie do końca przekonujący. Temperatura zgoła inna niż w Polsce i, wierzcie mi, nawet w świetle ostatnich upałów. Tam po prostu wstaje dzień i ŁUP! słońce jest w zenicie, daje czadu aż do wieczora i nagle około 20.00 ŁUP! noc. Na początku

Odcinek pierwszy, czyli: jak zostać Maryją Dziewicą

Na wstępie oczywiście nie napiszę, że (mimo posiadania hiperdokładnej mapy) zgubiliśmy drogę na lotnisko. Ale nic to – wszak wszystkie drogi prowadzą ponoć do Rzymu, a w samochodzie miałam balast w postaci obojga Rodziców, którzy nieustannie urozmaicali mi to zagubienie się poprzez spory różne oraz wymianę zdań na aktualne tematy. Nie nadmienię także, że ich wersje zwykle różnią się dość znacznie. Tak więc nudno nie było, a ja – osoba wielce przewidująca – posiadałam spory zapas czasu. Oczywiście wtajemniczeni wiedzą, że to wyłącznie z powodu tzw. rajzefibra – i tak nie mogłam już usiedzieć na tyłku. Nie napiszę również, że nowy terminal Pyrzowice otwarły w dzień po naszym wyjeździe, więc tłok był nieludzki, a kwestia okienek biur podróży wydających bilety – rozwiązana w najidiotyczniejszy z możliwych sposobów. Napiszę natomiast: Drogie Panie, nigdy, przenigdy nie róbcie żadnych zakupów na strefie wolnocłowej w Polsce, bo chyba nigdzie na świecie nie jest tak drogo do cholery!!! Absolu

Jestem

Bardzo Was przepraszam, że się nie odzywam, ale pochorowałam się po prostu fatalnie. Wczoraj cały dzień spędziłam w toalecie i jestem ledwie żywa. Stać mnie na to, żeby położyć się na kanapie i spędzić tam dzień. Obiecuję, że zrobię Wam serial ze zdjęciami i opowiem wszystko, ale zacznę chyba najwcześniej jutro, bo dziś nie mam na to siły. Nawet nie mogę pojechać do drugiej-mamy… Za to wszystkim, którzy jadą oraz gospodarzom życzę dobrej zabawy. Papa.

Nerwówka i absolutny szczyt

Obraz
Żeby było weselej, Pan Dachowy, po dwutygodniowej przerwie, dostał szwungu. Więc widok z okienka mamy następujący: Kufry spakowane. Dopilnowane. Niektórzy nawet wybitnie się zaangażowali w swojej pracy strzegącego: Czyli, że co? Jedziemy??? O MATKO!!!