Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2007

No to lecimy

Moi Drodzy i Kochani. Pewnie już wam grdyka lata, bo ja obiecuję, że napiszę, że ważne, że srutu tutu i się nie odzywam. Postanowiłam odezwać się więc, mimo że strona, do której chcę was odesłać jeszcze niegotowa. Podejrzewam, że Marcin właśnie tam dłubie ;o) A przynajmniej tak wygląda. Używam już pełnego imienia, bo może nie wszyscy tacy dociekliwi, jak pacia, ale za chwilę rzecz stanie się oficjalna, a i Krynia dała mi swoje błogosławieństwo. Jak zauważyliście, akurat ostatnio wpadł nam temacik o niepełnosprawności i właśnie – zupełnie przypadkiem – wywoła lawinę. Jutro w Gazecie Wyborczej (tylko nie wiem czy ogólnopolskiej, czy lokalnej, ale znajdziecie sobie, wierzę w was) ukaże się artykuł na temat nowej akcji, dotyczącej niedostosowania świata dla niepełnosprawnych. Konkretnie – akcji, którą rozkręca Kryniowa rodzina pt.: PARKUJESZ – ZDRAPUJESZ . Akcja polega na przyklejaniu nalepek o tej treści na szyby samochodów, które BEZPRAWNIE!!! zajmują miejsca dla niepełnosprawnych. Pomy

Chcą mnie wykończyć

Obraz
Miłość Inspekcji mnie zabija. Wiedziałam, że tak będzie. Przygotowałam się. „Na ryby… W każdziuteńki letni dzień…” Gdyby nie Starsi Panowie, zastrzeliłabym się. Poza wszystkim ludzie zaczęli się mnie bać. Ci, co do tej pory się nie bali. Oni tego nie rozumieją. Ale dzięki temu omijają mój pokój. Pewnie się wystraszyli, że to zaraźliwe. PS Wiecie o tym, że język polski umarł wraz ze Starszymi Panami? Starsi Panowie, Starsi Panowie, Starsi Panowie dwaj, już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciagle maj… Tra la la PSPS I chciałam wam jeszcze powiedzieć, że niedawno przyszła do mnie Inspekcja w postaci 1 przedstawiciela, gnana wewnętrzną potrzebą przejścia ze mną na TY. Zaraz po tej karkołomnej podróży, przedstawiciej Inspekcji TY się rozsiadł i zalał mnie potokiem przeprosin. Za Inspekcję i do dupy przeprowadzaną kontrolę. A na pożegnanie powiedział, że przyjdzie znów we wrześniu. Powiedziałam, żeby przyszedł w lipcu. Bo ja jestem wtedy na urlopie. Jakoś nie chce. Dziwne. PPS

Wena dziś została w domu

A oprócz tego koszmarnie wprost bolą mnie dziś oczy. Widzę jak kret, czyli nic nie widzę. Co może być usprawiedliwieniem dla tego, co piszę. Pójdę i sobie zakroplę oczy albowiem odnoszę wrażenie, że znowu mam wylew. Zaraz wracam. … … … No dobra. Zakropliłam oczy (nic się nie zmieniło), a zrobiłam to w kuchni, gdzie doszłam do wniosku, że natychmiast muszę się napić kawy. Sięgając do lodówki w celach mlecznych doszłam do wniosku, że wreszcie ktoś zrobił zakupy i w pojemniku śpi snem sprawiedliwego mieszanka krakowska. Więc doszłam do wniosku, że natychmiast muszę. Pięć minut chyba zajęło mi wybieranie smaku galaretki. No. To zrobiłam w końcu tę kawę, pożarłam mieszankę, wdałam się w zgubną dyskusję z sekretarkami na temat pediucure’u (o matko, jaki mi pani śliczny zrobiła) i jestem. Nic się nie zmieniło, weny nadal nie ma. Właściwie to zastanawiam się czy nie przyfasolić z grubej rury, bo odbyłyśmy dziś z Krynią wielce ciekawą dyskusję na temat wrażliwości społecznej w narodzie polskim.

Oto człowiek ma problem

Obraz
Mój ostatni życiowy problem, to: jak poradzić sobie z pakowaniem do wyjazdu. Jak zapewne dostrzegacie, od pewnego czasu nie udzielam zbyt wiele uwagi różnym kwestiom, skupiając się wyłącznie na urlopie. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko fakt, że ostatnie wczasy, które pamiętam, odbyły się chyba z 5 lat temu, co w moim mniemaniu usprawiedliwia głód wypoczynku. Nabylim sprzęt w postaci walizek na kółkach z wyciąganymi raczkami (zrobię zdjęcie i wam pokażę, jaki piękny). Już się cieszę, jaka to będę pańciunia na lotnisku z tym eleganckim bagażem w kwiatki, przy którym nie zamierzam się zzipać. Ale, ale… Otóż sen z powiek spędza mi pakowanie – nie sama czynność oczywiście (bo co to za problem cztery kiecki i dwa stroje kąpielowe wrzucić w torbę), tylko zawartość walizki kontra jej waga. Bo ciuchy ciuchami, ale trzeba niestety zabrać ze sobą tony kosmetyków presłonecznych, antysłonecznych, postsłonecznych i innych. No i meritum, proszę szanownych państwa. Książki. Ja nie mogę jechać bez

No i znowu ruskie

Ruskie apiać przyszli, nie do wiary, chyba coś do nas czują. Mam na ten temat własną teorię, którą już ruskim przedstawiłam. Otóż uważam, że oni nas ciągle trzepią, bo w takiej firmie, jak nasza, to wszystko jest w porządku. Od ręki dostają taką dokumentację, jakiej sobie zażyczą, usterkują jakieś zabawne sprawy dotyczące np. niezachowania doby pracowniczej (często na wniosek i wyraźną prośbę tzw. poszkodowanego, ale co im zrobisz?), a przegięć żadnych specjalnych nie ma. Pełna kultura: pokój dostają na czas kontroli, wszyscy koło nich skaczą, sekretarki latają kawkę parząc i ciasteczka donosząc – żyć, nie umierać. A u takiego prywaciarza, to może by ich kijem pognali i psami poszczuli? Więc nie omieszkałam im tego powiedzieć. Powiedziałam też, że powinni mieć świadomość, że mamy ich już serdecznie dość, powyżej uszu i błe. No bo naturalnie spotkaliśmy się na korytarzu. Nasz stały pan inspektor i jakaś początkująca. Gość, jak mnie zobaczył, to tylko zawrócił na pięcie i oznajmił, że on

Rozrywki ludu polskiego

Obraz
Niektórzy lubią zażyć nieco samotności w jakimś cichym, niedostępnym miejscu. Może być to samotność we dwoje. We dwoje przedzielone ścianką. Ale zawsze można udawać, że się nic na ten temat nie wie. W tym samym czasie inni – tacy, co to wolą kulturę fizyczną i sport – mają misję. I nie zważają na to, że misja ta wywieść ich może na manowce*. * Zaraz po zrobieniu tego zdjęcia okienko się przechyliło, bo mu przeważyło i Zocha spadła mi prosto w twarz. Przed kompletną masakrą uratowała niezwykła wprost (zauważalna jednak u kociarzy) zdolność adaptacji w postaci błyskawicznego uniku (w pozycji leżącej na pleckach!!!)

Czasem trochę się denerwuję, choć i tak nic zrobić nie mogę

Zwykle na co dzień przyświeca mi następujący cytat: „Boże, daj mi siłę do zaakceptowania rzeczy, których nie mogę zmienić, odwagę do zmiany rzeczy, których nie mogę zaakceptować i mądrość, bym odróżniała jedno od drugiego”*. Zazwyczaj. Czasem jednak natrafiam na rzeczy, które mnie denerwują, mimo że nic nie mogę zrobić, by je zmienić. Tzn. – może i bym mogła, ale naprawdę to mi się nie opłaci, a w dodatku prawdopodobnie nie opłaci się również osobie, w obronie której chciałabym wystąpić. Nie chodzi bynajmniej o głód na świecie czy wojny. Mam jakieś, kołaczące w tyle głowy, resztki rozsądku i wiem, że niektórych rzeczy to się po prostu nie da. Męczą mnie zwykle sprawy potoczne, które mnie w jakimś sensie dotyczą. Dziś np. męczy mnie kontrola PIP, a konkretnie zakres materiału, który ma zostać do niej przygotowany. W ekspresowym tempie. Na poniedziałek. Chamstwo urzędnika państwowego przerosło moje najśmielsze oczekiwania, kiedy dowiedziałam się, że żąda planu urlopów. Uwaga, skala: pona

Uwaga, niespodzianka

Mama jest już w domu. Mówiłam, że taśmociąg? Jest szczęśliwa, że może sobie obiadek ugotować i posiedzieć na balkonie. Koza, panie, mówiłam – koza…

Dyskusje z Archiwum X

Osoby: kierownik Rachunkowości Zarządczej wycieruszek Miejsce akcji: przestrzeń telekomunikacyjna Czas akcji: 11.00 Wprowadzenie: otrzymaliśmy pismo z centrali, że jest nam za dobrze i zabierają nam 15 etatów wraz z funduszem wynagrodzeń. wycieruszek : Kochany, mam prośbę w związku z tym paszkwilem z centrali. Jak już będziesz wiedział, komu zabierasz te 15 etatów, to daj mi znać. Potrzebuję nowy plan zatrudnienia do raportu, a zawsze robię to sama, bo mam uzasadnione obawy, że jednostki mnie na tym kiwają. kierownik RZ (nieco histerycznie): Taaaa…, ale ja już wiem, skąd to ściagnę. wycieruszek : No skąd, skąd? kierownik RZ : Z zarządu. Chuj tam, możemy pracować w 15 osób. A jak nam ściągną kolejne 15, to was osobiście odstrzelę i na koniec popełnię malownicze harakiri, gdzyż wszyscy tu jesteśmy zbędni jak jeden mąż. wycieruszek : Odnoszę wrażenie, że to pismo jakby ciut cię zestresowało. kierownik RZ : Ależ skąd.

Porażający optymizm

Pacjent, przez zabiegiem, który miała wykonany Mama, dostaje do podpisu zgodę na operację, w której wypisane są ewentualne działania niepożądane. Skalę problemu przedstawiam poniżej: wylew podspojówkowy, zapalenie oka, plamki w polu widzenia, uczucie dyskomfortu w oku, ból oka, wzrost ciśnienia wewnatrzgałkowego, odłączenie ciała szklistego, zapalenie wnętrza gałki ocznej, zadrażnienie oka, zaćma, uczucie ciała obcego w oku, zaburzenia widzenia, zapalenie powiek, włóknienie podsiatkówkowe, przekrwienie oka, zamazane widzenie, zmniejszenie ostrości wzroku, suchość oka, zapalenie ciała szklistego, uczucie dyskomfortu, zmętnienie torby tylnej soczewki, wysięki siatkówkowe, reakcja w miejscu wstrzyknięcia, nasilone łzawienie, świąd oka, zapalenie spojówek, makulopatia, odwarstwienie nabłonka barwnikowego siatkówki, zwyrodnienie siatkówki, zapalenie tęczówki i ciała rzęskowego, punktowe zapalenie rogówki, keratopatia, miejscowe ścieczenie rogówki, fałdy rogówki, zaburzenia siatkówki, zaburz

Już po

Wszystko w porządku. Ale muszę biec dalej, więc obiecuję napisać dziś wieczorem albo, jeśli nie będę miała siły – jutro rano. Ściskam. Dzięki za słowa otuchy,

Nie bardzo wiem, co pisać

Poza tym czuję się, jakbym była studentką. Mam klasyczny nastrój sesyjny, tzn. żołądek fika koziołki. Albo mi się waga zepsuła, albo stres mnie po prostu pożera. I nie mówcie, że mam jeść, bo jem, naprawdę. Obstawiam, że to jednak awaria, ale dobrze, bo we właściwą stronę. Czekam na telefon od Mamy, żeby mi powiedziała, gdzie ją położyli. Wszystkie plany, tak skrzętnie wyliczone co do minuty, legły w gruzach z powodu jednej niestympatycznej osoby. Więc zareagowałam klasycznie, czyli uciekam z pracy. Jutro mnie nie będzie, będę sobie za to sterczała pod salą Mamy, bo nie można pod blokiem operacyjnym. Tam nawet nie można wysiąść z windy. Zastanawiam się nad lekturą do czytania w czasie oczekiwania. Coś muszę mieć, bo oszaleję, ale jednocześnie jestem teraz wyjątkowo nieusamodzielnionym czytelnikiem i nie stać mnie na żaden wysiłek intelektualny. Może wezmę jakąś Musierowicz, tylko sobie obłożę papierem, żeby ludzie nie widzieli. No chyba że wezmę Neila Gaimana (udało mi się wreszcie zdo

Zespół dnia drugiego

Odcinam dziś kupony od wczorajszego szaleństwa. Bezalkoholowego. Nagle czuję wszystkie mięśnie, zwłaszcza w nogach. I nie wiem, co się dzieje, może to spadek ciśnienia, ale mam śpiączkę funkcjonalną. Pewnie nie powinnam się chwalić, że dopada mnie to w pracy, ale mam nadzieję, że nie jestem odosobnionym przypadkiem. I to wcale nie jest zależne od ilości materiału do przerobienia czy od tzw. przestoju. Dodatkowo czeka mnie wyjątkowo obciążony tydzień. Dziś muszę wypuścić się z Potomstwem w miasto, na co wybitnie nie mam ochoty. Potomstwo w czwartek ma zakończenie roku szkolnego, a w piątek finalną imprezę w postaci dyskoteki, na której się nie tańczy, tylko lata i wrzeszczy, ale obowiązkowo należy wrzeszczeć w stroju możliwie najbardziej wyjściowym. Na tę okoliczność Potomstwo wyłudziło grubszy fundusz od swojego twórcy (połowicznego), co należy traktować jako okoliczność łagodzącą, bo łazić muszę, ale za to bezpłatnie. Następnie mamy zakończenie roku wraz z wynikami egzaminu końcowego

Mam czyste sumienie, czyli: wstyd się ludziom na oczy pokazać

Nie wiem, co mi się dzisiaj stało. Wpadłam w szał realizacji postanowienia sprzed wielu miesięcy (minimum pół roku) i… zrobiłam porządek w książkach! Mało tego! Samodzielnie wykonałam katalog w postaci arkusza Excel, gdzie mamy autora, tytuł, wydawcę, liczbę tomów i szafkę, w której książka się znajduje. Półki nie numerowałam, wychodząc z założenia, że jakoś się znajdzie. Założenie było błędne, kiedy postanowiłam postawić Krawczuka koło Krawczuka w trójce i nie mogłam go znaleźć. Szef pojawił się około pozycji 147. i został zaprzęgnięty. Dostał lekką pracę, tzw. umysłową i siedzącą. Ja robiłam za fizola, który się schyla, klęka, włazi na krzesło, psika psikaczem do czyszczenia półek, dyktuje i odkłada. Jednocześnie przydzieliłam sobie rolę kierownika, bo decydowałam co – gdzie. W okolicach pozycji 250. Szef powiedział, że moje poczynania są tendencyjne i zapytał, ile trzeba dać, żeby jakaś jego książka znalazła się w szafie numer 3. Po dotkliwym pobiciu milczał do pozycji 324. Już przy

Matka jest tylko jedna

- Mamusiu… – jęczę do telefonu. - Mmm…? Zapomniałaś czegoś? - Nie. Dzwonię do ciebie, bo nikt mnie nie rozumie! - A co sobie kupiłaś? – pyta wiedziona nieomylnym instynktem Rodzicielka. - Szafkę na torebki. A on mówi, że ja mam ekstrawaganckie podejście do meblowania mieszkania! - Nie zna się. Wszyscy wiedzą, że szafka na torebki jest absolutnie niezbędna! - Dzięki, kochana. Wiedziałam, że można na ciebie liczyć. - Proszę uprzejmie. Opowiadaj ze szczegółami, już się rozsiadam. Gdzie kupiłaś? - W Ikei. - O, cholera! - Co cholera? - Szkoda, że nie powiedziałaś, że jedziesz! - A co, potrzebujesz coś? - Jasne. Patelnię. Półkę do kuchni… - A tata o tym wie? - Coś ty, on mnie nie rozumie! - Hehe. - Hehe. - To przyjadę po ciebie jutro i cię zawiozę. - Coś ty, przy okazji skoczymy. I co z tą szafką? - Jest boska. Idealnie w kolorze mebli w sypialni. I jest taka niska, że pięknie mi weszła pod skos. - Pod okno dałaś? - No. Mówię ci, rewelacja. Dwie wielkie szuflady, chodzą jednym paluszkiem. Do

W końcu dorwałam się do rozmów z Tatą

Protoplasta, syn oficera Wojska Polskiego, nie wdaje się z durną babą*, w dodatku dyskomfortowo młodszą od siebie**, w dodatku w jego mniemaniu mającą grzecznie wysłuchać i się zastosować*** do poleceń, w żadne dłuższe dyskursy. Zostałam przeczołgana, upomniana z wpisem do akt osobowych, zorganizowana i ogólnie doprowadzona do pionu. Grafik został profesjonalnie rozrysowany, wiadomo kto Mamę odwozi, kto przywozi, kto odwiedza i w jakich porach****. Przy okazji nie omieszkał bezlitośnie wypomnieć mi kilku niedociągnięć mojego organizmu, a następnie zapytał: - Moja droga, czy ty nas jutro nawiedzasz? - Nawiedzam, mój drogi, w dodatku z całą rodziną. Z wnuczką włącznie. - A to bardzo dobrze, biedne dziecko. - Kto że niby biedne dziecko? - Twoje dziecko. - Z jakiegoż to powodu owe dziecko biednym jest? - Bo ty jesteś jego matką! I uciskasz, a więc jest elementem uciskanym. A o jakiej porze nawiedzacie, chciałbym wiedzieć, gdyż muszę mieć pewność, o której schować się pod biurko. - A figę c

Jestem kompletnie przetrącona

Robię jakieś dziwne rzeczy, które do niczego nie przystają. Nie bardzo umiem się skupić, Nie bardzo stać mnie na jakikolwiek wysiłek. Wczoraj nie potrafiłam wyjść na I piętro do koleżanki, żeby jej o tym wszystkim powiedzieć. Dobrze, że jest normalna – niewiele myśląc zeszła do mnie na dół. No i oczywiście krzyczała, że nie mogę tak na wszystko patrzeć, że nie mogę zakładać najgorszego, że czarnowidztwo nie jest tym, co teraz powinnam uprawiać. Ale to nie tak. Jestem po prostu dorosła, muszę zakładać wszystkie ewentualności. Nie stać mnie na hurraoptymizm, bo szanse są pięćdziesięcioprocentowe: uda się albo nie. Nie mogę i nie chcę czekać na sytuację, że się nie uda i to mnie zaskoczy. Gdyby się nie udało, trzeba będzie zmienić całe nasze życie. Złapałam się wczoraj na tym, że zaczynam planować zamieszkanie z rodzicami, bo nie wyobrażam sobie sytuacji, w której Mama obija się po mieszkaniu o sprzęty – sama i przerażona. Ona już nie nabędzie żadnych nowych umiejętności, to nie to samo,

Co jest człowiekowi potrzebne

Obraz
Mam sypialnię na poddaszu, co generuje okienko dachowe. Jak sobie stanę w tym okienku i popatrzę w lewo, to mam tak: I tak sobie myślę, że bardzo bym chciała teraz nie być w pracy. I bardzo bym chciała nie jechać po pracy do fryzjera. I bardzo bym chciała uciec do własnego domu, do własnej sypialni i tak sobie stać w tym okienku. I tak sobie patrzeć na lasek. A najbardziej bym chciała amputować sobie mózg. Bo wtedy nad niczym nie musiałbym się zastanawiać. Wyobraźnię bym miała amputowaną i nic bym sobie nie wyobrażała. Ale ponieważ to się wiąże z zejściem całego organizmu (jak sądzę), to pewnie mi się nie uda. Więc będę sobie wyobrażała, co by było gdyby. I pewnie sobie popłaczę i obraz mi się zamaże.

Równowaga

Muszę się Wam przyznać, że po zakończeniu historii Krysi przez głowę przemknęła mi myśl, że coś się chyba wydarzy, bo drudzy odfajkowani, Krynia odfajkowana, a u mnie podejrzana cisza. Odepchnęłam ją od siebie, żeby nie kusić losu. Przed chwilą dzwoniła do mnie Mama. W przyszłym tygodniu ma operację – konieczną, bo grozi jej utrata wzroku. I trzeba ją zrobić natychmiast. No to mamy 1:1:1. Jak sądzicie, czy ta passa wreszcie się skończy?

Muszę, inaczej się uduszę

To jest jakby ciąg dalszy do poprzedniej notki. MEN sobie wykoncypował, żeby zrezygnować z koedukacji w szkołach. Bo to pozwoli na podkręcenie potencjału płci. Ja nie będę przytaczała żadnych argumentów, bo szkoda mojego cennego czasu (choć pewnie mogłaby powstać wielce interesująca notka), powiem tylko, że to mnie przeraża. Przeczytałam bowiem dodatkowo wypowiedź byłego ministra edukacji (nazwiska nie pomnę), który się wypowiedział, że to głupie jest, bo jak jest w gminie jedno gimnazjum, to co, dla dziewczynek mają nowe wybudować? I widzicie? Od razu się zakłada, że jak ktoś ma chodzić do szkoły, to chłopcy. Mnie to przeraża, bo nie od dziś wiadomo, że czego jak czego, ale równouprawnienia to w tym kraju nie ma. Być tu Żydem, Murzynem, niepełnosprawnym albo kobietą to po prostu SYF.

Osobną notkę poświęcam, czyli: Roman, przestań pieprzyć!

„Poniedziałek, 8.25, Radio ZET. Monika Olejnik skończyła właśnie rozmowę z wicepremierem, ministrem edukacji Romanem Giertychem. Prowadzący poranną audycję Marek Starybrat i Jarek Budnik zaczynają żartować na antenie: – Dostojewski, wyjdź z klasy! - Jaka jest ulubiona powieść Romana Giertycha? – „Tytus, Romek i A’Tomek”! - A jak się nazywają uczniowie, którzy wybierają etykę według LPR-u? – Heretycy! - Dobrze, że już skończyli, bo dłużej bym nie wytrzymał. Roman, przestań pieprzyć! – mówi Marek Starybrat. Jeszcze przed południem prezes Radia ZET Robert Kozyra wysyła przeprosiny do wicepremiera Giertycha. List z Radia ZET jest też wysłany do Klubu Parlamentarnego LPR. Jednak młodzi posłowie Ligi nie zamierzają odpuścić. O 14 zwołują konferencję prasową. – To znieważenie urzędnika państwowego wykonującego swoją pracę – mówi rzecznik LPR Krzysztof Bosak. – Chcemy, aby KRRiT skorzystała ze swoich ustawowych uprawnień i za tę wypowiedź nałożyła karę na Radio ZET. Wskazana byłaby symboliczna

Nowy dzień

Humor mi dopisuje, jak rzadko kiedy. Budzik zadzwonił, a ja wyskoczyłam z łóżka rześka i żwawa, naładowana energią i radosna, bez śladu zniechęcenia do pracy (a ja wstaję o 5.30!). Słońce świeci! A wieczorem w lasku koło domu objawiła się kukułka! I jak ślicznie! Życie jest piękne!!! Oj, dziewczyny, mówię wam: jak pięknie jest żyć!!! Jestem zdania, że dobry, stary Pan Bóg zawsze potrafi nas pouczyć. Żebyśmy nie zajmowali się głupstwami, znaleźli dystans, cieszyli się z biedronki, wróbelka i nawet z tego, że ogórek nie śpiewa. Wszystkie trudności pokonamy, one są po to, żebysmy wiedzieli, jakie nieprawdopodobne piękno staje sie naszym udziałem. Żebyśmy zyskali pewność, że życie jest jednorazowego użytku, traktowali je jako łaskę, a nie jako coś oczywistego, co się nam należy, bo tak. Czuję się dziś jak wczesną wiosną, kiedy przeżywam zachwyt nad budzącym się życiem, nad pękającymi pąkami, słonecznymi porankami. Dziś właśnie zyskałam pewność, że wreszcie wiem, dlaczego Wielkanoc jest wio

Cuda trwają

KRYSIA JEST Z D R O W A ! ! !

A było tak

W PIĄTEK zawaliło mnie robotą i zanim się ocknęłam, była 14.30. A ze słonecznego ogrodu pod górami docierały do mnie tęskne i ponaglające smsy instrukcyjne, związane z natychmiastowym porzucaniem zajęć wszelkich i przybywaniem. O 14.45 nie wytrzymałam, walnęłam papierzyska w szufladę i oznajmiłam kierownictwu, że nie zniosę pracy ani chwili dłużej, co rzeczone potraktowało z godną podziwu pobłażliwościa i pomachało mi na pożegnanie. Jeszcze tylko szybki obiad, graty i w drogę. Na miejscu czekała na nas kwicząca z radości i rzucająca się na szyje silna, zwarta grupa, pozbawiona tatusia, który pilnie pobierał nauki w byłym mieście wojewódzkim oraz Kacperka, który oddawał się różnym szaleństwom na zielonej szkole. Odkleiliśmy od siebie domowników, a potem po kolei wszystkie zwierzęta i już mogliśmy cieszyć się swoją obecnością, pogodą, trawą w ogrodzie, która wbrew zapowiedziom miała 2 cm wysokości, herbatkami i gadaniem, gadanie, gadaniem bez końca. Naturalnie najintensywniej gadającymi

Zamiast szczegółów

Magdusiu – za nocne Polaków rozmowy (zawsze w kuchni, choć w mojej nie ma gdzie usiąść) i za te wszystkie mądre rzeczy, które mi mówisz; Marku – za to, że godnie znosisz najeźdźców i za to miłe, cięte poczucie humoru; Michasiu – za pouczające wycieczki po drogach waszego miasta; Zuziu – za to, że zawsze biegniesz, żeby dać mi całusa; Kajtusiu – za uśmiech i dające do myślenia komentarze; Kamilku – za pomoc małych rączek, nieocenionych w trudnych dla dorosłych sytuacjach i za spojrzenia z okolic łokcia; Adrianku – za wodę w kubeczku i wymruczane na pożegnanie w okolice brzucha „Kocham. Pa”; Krysieńko – za to, że grzeszysz, obyś to robiła jak najczęściej; Mamo Krysi – za to, że tak dzielnie dotrzymywałaś nam towarzystwa, choć od słuchania takich wariatek może zwiędnąć ucho; Niezastąpiony – za twardy charakter i za to, że mimo wszystko nie pokazałeś nam drzwi; Mamusiu – za twoją duszę pełną niespodzianek, samozaparcie i psotny charakter; Szefie – za to, że zawsze stawiasz moje dobro nad s

Rozwiewam złudne nadzieje

Oczywiście, jak zawsze w takich sytuacjach, zapierniczam od rana jak wściekła. Opamiętałam się właśnie przed 13. Jest to nieco irytujące i przestrzega, że nie wolno planować lenistwa, bo się zemści i nie sprawdzi. Miałam dziś okazję załatwiać jedną sprawę na zewnątrz, więc donoszę uprzejmie, że upał jak cholera, miasto lekko wyludnione, a niedobitki snują się sennie. Wczorajszy dialog między mną a Szefem: - Moja droga, jedna rzecz mnie martwi. - Jakaż? - Otóż jak się robi taki upał, to ja wysiadam. - I co w związku z tym? - Bo ty wtedy nabierasz wigoru, podskakujesz i zagrzewasz mnie do walki. Normalnie cię roznosi. - Bo ja jestem dziecko słońca, a ty jesteś kret. Ale nie martw się, ja ci pokażę świat w świetle. Uszczęśliwię cię na siłę. Cieszysz się? Dobrze to odzwierciedla upadki i wzloty naszego związku. Ja rzeczywiście świetnie znoszę wysokie temperatury, pocę się w granicach rozsądku, słońce mnie uszczęśliwia. Nie znoszę tylko zaduchu, ale to chyba standard. Lubię ten południowy r

Poczytalność

- Jak sądzisz, czy jestem poczytalna? - Nie jesteś. - Jestem! Mam już ponad 11 000 odwiedzin. Bardzo poważna poczytalność!

Sennie jakoś

Wczoraj o 22.00 dostałam jakiegoś szału i stwierdziłam, że od kilku miesięcy nie jadłam lodów, więc muszę natychmiast i już. Rzuciłam się w stronę zamrażalnika, z którego wygrzebałam zamarznięte na kość resztki śmietankowych. Polałam je obficie pomarańczową czekoladą, pożarłam mimo stanu niespożywalnego i mnie zemdliło. A potem poszłam spać. Wstałam rano zła jak osa, prawie wlazłam w kocie rzygi malowniczo wkomponowane w chodnik w sypialni, zlazłam na dół karkołomnie pokonując 3 futrzaki, które wrzeszcząc, że zaraz padną z głodu właziły mi pod nogi, pokłóciłam się z Szefem 8 razy o różne bzdury typu: - worki są za małe i nie wchodzą na kuwetę, więc nie będę kuwet sprzątała, bo mówiłam jeszcze w sklepie, że trzeba kupić większe i jak tak dalej pójdzie, to wyprowadzę się do mamy; - nie będę latała po kantorach i szukała dolarów w drobnych, bo przecież wie, że ja się boję chodzić z pieniędzmi, a jak mnie będzie zmuszał, to wyprowadzę się do mamy; - od dwóch tygodni nie oddał mi pożyczoneg

W odpowiedzi na rozterki drugiej-mamy

Obraz
Tak, dzieci miewają pomysły genialne. Odkrywcze. Zaskakujące. Ab-so-lut-nie-nie-do-prze-wi-dze-nia. Nawet jedynacy, naprawdę. Jestem higieniczny jak mamusia. Nigdy nie spuszczaj oka z dzieci. Zwłaszcza, gdy wystepują w grupach. Czasem wystarczy, że występują w pojedynkę, ale są twórcze. Nie mogłam się oprzeć zamieszczeniu tych zdjęć. Notkę napiszę później.

Okropnie mnie ta Krynia złości

No bo ona mi codziennie opowiada różne smakowite historyjki. To są takie opowieści, że człowiekowi palce same drgają w potrzebie uderzenia w klawiaturę. Ale to są rzeczy prywatne, Krysine i nie wolno mi absolutnie ich wykorzystywać – za to co mam radochy słuchając, to moje! Krynia jest przepełniona tymi historiami po dziurki w nosie, a równocześnie stale narzeka, że tego bloga to ona nie ma o czym pisać. Ludzie! A ja jej słucham np. 5 godzin pod rząd i nie nudzę się nawet przez ułamek sekundy, rozmowa jest wartka jak górski potok. Kryniu! Napisz opowiadanie o drzewkach przed domem. Ja przyjadę, zrobię zdjęcia i zilustrujesz, żeby się ludzkość mogła przekonać naocznie. Błagam cię, napisz tę historię o parkiecie i wazonie – aż dziw, że podczas jej wysłuchiwania nie posikałam ci fotela! Napisz o Asi, jaka jest fajna i jak sobie dzielnie radzi. Jak się mądrze troszczy i o ciebie. I taka jest ta nasza Krynia – wulkan ;o) Namówiłyśmy się z drugą-mamą w kącie, o czym już zapewne wiecie, no i

Pierwszy etap za nami

Krynia jest już po zabiegu. Kiedy dzwoniłam, spała. I dobrze, niech sobie odpocznie trochę, kochana. Ma ostatnio aż nazbyt wiele emocji w życiu. Materiał poszedł do badania do kliniki w Ligocie, tam, gdzie leżał drugi-tata. To znaczy, że najprawdopodobniej wszystkiego dowiemy się szybciej niż standardowo. A potem już tylko luz, blues i planujemy te szaleństwa na lato, o których wspominałam na Krysiowym blogu. Polecam skoczyć tam na chwilkę i pozostawić odcisk dłoni na piasku w postaci kilku ciepłych słów.

Aktualności

Po rozmowie z Uroczą Damą donoszę uprzejmie, że: - w ramach sprawdzania funkcjonowania jednostek, Urocza Dama poleciała sobie zrobić USG całej Krystyny, z którego (tego USG) wynika niezbicie, że posiada (Krystyna) wszystkie narządy wewnętrzne (i ma na to dowód w postaci świstka z pieczątkami), w dodatku przecudnej urody, wyjątkowo kształtne i niezmienione uciążliwościami życia, na które się, jak wiemy, nie skarży przecież; - w ramach konsultacji paramedycznych Urocza Dama została pokrzyczana przez znajomą panią doktor na okoliczność czekania na zabieg, wobec tego, uzbrojona we właściwe emocje, przycisnęła pana doktora marsem na czole, a ten mógł tylko wyjąkać, że przekłada jej zabieg. Na dziś; - chudnie nam Krysia jak opętana, co jest źródłem moich niepokojów, bo lepiej być grubym i spokojnym niż chudym i oszalałym. W dodatku martwię się, że sobie zaszkodzi, więc wszyscy marsz T U i bezlitośnie zmuszać ją do spożywania. A od 18.30 proszę dużo i intensywnie myśleć pozytywnie w kierunku

Fenomeny

Jestem osobą, która łatwo nawiązuje kontakty, ludzie mnie zapamiętują, wymieniamy się uprzejmościami i drobnymi uwagami na temat życia. Niezmiernie jednak rzadko zawieram przyjaźnie, trudno mi zaufać komuś, niezbyt potrafię myśleć, że mogę na kogoś liczyć w każdej sytuacji. Jeśli się dobrze zastanowić, to właściwie do niedawna miałam tylko dwie tak bliskie osoby: Szefa, który prócz bycia moim mężczyzną na dobre i złe, jest również przyjacielem, towarzyszem rozmyślań, intelektualnych uniesień i zwyczajności oraz K. – drugą byłą niedoszłą żonę mojego pierwszego byłego męża (tak, wiem, to skomplikowane i zabawne, a w dodatku mało prawdopodobne), wyjątkową dziewczynę, na którą mogę zawsze i wszędzie liczyć jak na Zawiszę, taką, co to rozumie bez słów, nie krytykuje, ale wspiera, a w potrzebie nie zadaje zbędnych pytań. Oprócz tego mam dużo koleżanek i kolegów, bliższych i dalszych. Mam znajomych i inne mało definiowalne kontakty. Ale przyjaciół, jak na lekarstwo. Nigdy jednak nie doświadcz

Cotkowi nie można odmówić czujności

Rzeczywiście nie mam siły pisać, bo coś się stało. Zresztą wszyscy zapewne spodziewają się, o kim będzie. Krysia czuje, że jest Wam winna wyjaśnienie, ale nie może się zebrać, by o tym pisać, w związku z tym przywiązała mnie do kaloryfera w swoim pokoju, a sama przechadzała się w odległości metra poza zasięgiem moich rąk dzierżąc różne pyszne potrawy tak długo, aż rzężąc obiecałam, że się za to wezmę. No to się niby wzięłam, ale nie mam zupełnie koncepcji, jak to napisać. Chciałam, żeby mimo wszystko było lekko w miarę i choć trochę przyjemnie. Przez 20 km od Krysinego domu układałam sobie różne zgrabne modele tej notki i wszystko psu na budę. Krysia ma czerniaka. Powiedziałam to wreszcie, może dalej już jakoś samo pójdzie. Jestem wściekła. Zła. Zbuntowana. Obrażona. Mam żal. Czuję gniew i pretensję. W ciągu doby od uzyskania informacji Krysia przeszła etap apatii, załamania i chyba buntu. Nadal jest zachwycająca i dowcipna. Ale jakby zamglona. 11 czerwca ma zabieg. Potem materiał pow