Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2016

2321

Piesek Leszek uczestniczył w kolacji. Co prawda odrobinę mentalnie, bo nie dopuszczono go do stołu, ale jednak fakt jest faktem. Bacznie obserwował każdy kęs wędrujący pomiędzy talerzykiem a ustami ludzi. Był odrobinę zawiedziony - w końcu ostatnio jadł aż godzinę wcześniej i było rzeczą absolutnie oczywistą, że za chwilę zemdleje z głodu. Tymczasem ludzie zdawali się w ogóle tego nie zauważać! W pewnej chwili piesek Leszek dostrzegł, że na talerzu pozostała jedna kromka, którą nikt nie był zainteresowany. Pociągnął nosem i skonstatował, że mamy do czynienia z bułeczką, masłem i dżemem wiśniowym. Zasępił się srodze, jego brwi podskoczyły w niemej pretensji, a mars zmarszczył szlachetne czoło. Co robić?! Ludzie byli tak okrutni, że mogli nie zauważyć konającego z głodu psa! Przy tym, o czym piesek Leszek wiedział najlepiej, charakteryzował ich również całkowity brak rozsądku: potrafili wylać resztkę zupy! Wyrzucić do śmieci kawałek ziemniaka! A raz - o, Boże! - raz widział, jak pozb

2320

Obraz
Kiedy rozpoczęła się nawałnica, postanowiłam skontrolować, jaką zwierzynę mamy w domu. - Edek śpi na drapaku - powiedział Prezes. Pies był oczywisty. - A gdzie reszta? - zapytałam. - Wygląda na to, że na survivalu. Godzinę później, gdy deszcz już ustawał, otwarłam drzwi wejściowe. Na progu siedziała Zofia, zaledwie leciutko wilgotna, za to z miną wielce zniesmaczoną, że się tak ociągałam. Najwyraźniej przeczekała ulewę w garażu, bo wcześniej sprawdzałam czy nie wraca do domu, ale nie byłam aż taka lekkomyślna, żeby plątać się po ogrodzie w ulewie. Pod drzwiami jej wtedy nie było. - A gdzie Karolek? - martwiłam się. - Myślisz, że ten deszcze gdzieś go złapał? Zaziębi się. - Nic nie poradzimy - zasępił się Prezes. Stojący między nami z zadartą główką Karolek minę miał również zaniepokojoną. Ale aż parowało z niego przekonanie, że przebywanie Karolka na takim deszczu byłoby wysoce niestosowne, a nawet niebezpieczne. Co prawda nie do końca wiedział, o jaki deszcz chodzi, poniewa

2319

Obraz
Leśniewski chodzi do szkoły. Właściwie szkoła przychodzi do Leśniewskiego, a konkretnie to przyjeżdża na motocyklu. Z kamerą na kasku. Owszem, Lesiek był chętny, żeby ją zjeść. Wycena psa opiewa na inteligencję, co było podejrzewane. Współpraca również na wysokim poziomie. No i w końcu... - Jaki... hmmm... aktywny piesek. Ano aktywny. Prawda jest taka, że nie trafił do właściwego domu, bo nikt z nim na kilometrowe spacery chodził nie będzie, o jeździe na rowerze nie wspominając. Mogę gada wlec za samochodem. Musi mu starczyć ogród, ale coraz intensywniej pracuję nad przygarnięciem drugiego młodego pieska, co powinno obu stworzyć jakąś pożądaną perspektywę. Znajduję co jakiś czas atrakcyjne propozycje. O, na przykład taką: Suczka, natychmiast ochrzczona przeze mnie Pajączkiem, waży zaledwie 3 kg! Uważam, że rozwala system*. Oczywiście Prezes zrobił mi przydługawy wykład, że psy nie są już przewidziane, ponieważ Leśniewski skutecznie go zniechęcił. Pragnę podsumować, że jest t

2318

Pomyślałam sobie, że zachęcę trochę tych z Was, którzy jeszcze nie kupili najnowszego Macierzyństwa bez Photoshopa . Bo wiecie... Mikołajek czeka. Ponieważ nie mam chwilowo pomysłu marketingowego, który rozwali system, postanowiłam podzielić się z Wami rozdziałem mojego autorstwa. Pamiętajcie, że wszystkie pozostałe są lepsze niż mój. MOJE ŻYCIE — PASMO OLŚNIEŃ Nie będę oryginalna. Ja tu*  teksty redaguję, więc znacznie wcześniej niż czytelnicy wiem, co się pisze. W bólu ze współautorkami się łączę, bo mi bardzo łatwo. Otóż, uwaga!, całe życie byłam potwornie zakompleksiona i nienawidziłam swojego ciała. Rzec by można — rozdwojenie jaźni: z jednej strony ja, z drugiej ono, niby razem, a osobno. Obecnie opowieści o przejawach tego zjawiska, z naciskiem na ówczesne przemyślenia i emocje, „robią” imprezy. Widownia płacze ze szczęścia, gdy roztaczam przed nią wizje szarpiących mną uczuć. Chyba zajmę się tym zawodowo, zwłaszcza że stand-up ma się w naszym kraju coraz lepiej.

2317

Obraz
Co to tam teraz nam leciało? Nie pamiętam. Ale ponieważ zrobiłam specjalnie dla Was zdjecia, to przodem roślinność. Zacznijmy od najwyższego drzewa na Placu Defilad, które zainteresowało mnie z uwagi na przyrost tegosezonowy. Jak tak dalej pójdzie, w przyszłym roku skoczy o 1,5 metra. Nawieźlimy se okrywowych i tujów też sześć, bo nam Wojtuś podarował. Póki co, nie znalazły jeszcze dla siebie lokalizacji, więc ustawiły się w szpaler i można kroczyć mimo. Jest to bez sensu, ale pociesznie wygląda. Matka Dzika podarowała nam ostatnio akcję baby, czy jak to się tam cholerstwo nazywa. W ogóle jest śmiesznie, bo my dwa dni gadamy, żeby wybrać miejsce na jakąś sadzonkę. A moglibyśmy przecież rzucać i gdzie spadnie, tam rośnie. Po prostu lubimy komplikacje. Z akacją też tak było. Sprawa oparła się nieomal o miarkę krawiecką. Ale jest ładnie. Na drugim planie po lewej wierzba, której Leśniewski JESZCZE nie zdemolował. Tu natomiast był głóg. Z naciskiem na "był".

2316

Aby obciąć pazury trzem kotom potrzeba: krzesełka,  jednego człowieka,  nożyczek do kocich paznokci,  pięciu minut  i dziewięciu chrupków. Aby obciąć pazury jednemu psu potrzeba: zestawu mebli, które odetną mu drogę ucieczki,  minimum dwóch dorosłych osób,  nożyczek do psich paznokci,  dwudziestu minut harówy, że pot oczy zalewa  i pół paczki przysmaków. Wykończy mnie ten dureń. Mowy nie ma, żebym z nim jeździła przycinać pazury do weterynarza. To jest wojna!

2315

Obraz
Wasz ukochany pieseczek robi tak: Ponieważ dziś jedziemy na urodziny Dzika, będzie sobie, biedaczysko, leżał na kaflach. Bo łóżko na parterze załatwił ze szczętem.

2314

Obraz
Mówcie mi Miss Chytrości. Mateńka moja jedyna wydaliła się na wczasy nadbałtyckie, zostawiwszy Ojca słomianym wdowcem. Ma karę, bo nie chce jechać. Mateńka namówiła się więc cichaczem z jego osobistą bratową i, zdaniem Ojca, all day long obsmarowują obu braci, a swoich mężów*. Jeden nie może zaprotestować, bo nie żyje, a drugi nie może zaprotestować, bo ewentualnymi odbiorczyniami protestów są jedynie córka i wnuczka, czyli całkowity brak targetu. Zawziąwszy się na Ojca, podrzucam mu podstępnie obiadki, chociaż pyskuje, wmawiając światu, że niczego nie potrzebuje. Mam jednak wciąż świeżą ranę duszy po ostatnim matczynym sanatorium, gdy Ojciec odmawiał uczestnictwa w posiłkach, a następnie wydalił z siebie na widok Matki następujący komunikat: - Nawet mi obiadu nie ugotowała! Oooooo, tak nie będzie. Dziś zaopatrzyłam się wręcz w klucze do ich mieszkania i postanowiłam podrzucić placek po węgiersku wbrew woli Ojca, a nawet podczas jego nieprzytomności oraz ewentualnej nieobecności.

2313

Powróciłam z dalekiej podróży, w którą udałam się bez komputerka. Muszę Wam wyznać, że nawet przywykłam do tego braku i wczoraj, po przywiezieniu (właściwie nowego, z uwagi na liczbę wymienionych części) sprzętu, jakoś mnie nie ciagnęło do interakcji. Ale nie ma to tamto - czas wracać do normalności. Państwo było aż nadto cierpliwe. MagdaM uprzejmie mnie wyręczyła w liczeniu głosów, ale rzeczywiście jeden rzut oka wystarczy, by pojąć, że nieomal wszyscy jesteście hienami pragnącymi żerować na obsmarowywaniu niewinnych ludzi. Przy tym wcale Wam się nie dziwię, też kocham tam bywać, bo to mi udrażnia kanaliki łzowe. Podsumowując: wynik mnie nie zaskoczył. Teściowie tkwią obecnie w okresie rekonwalescencji po operacjach w obrębie jamy brzusznej. Tak, oboje. Gdy usłyszałam, że Mama będzie operowana w poniedziałek po naszym wyjeździe, skóra ścierpła mi na tyłku. Bo jakże to tak? Oboje?! Rzeczywiście ich stan zdrowia spędza mi sen z powiek, nie mogę powiedzieć. Ale porzućmy te dywagacje

2312

Tak, wiem. Ale w domu nie mam komputera (nadal!), a w pracy nie nadążam ładować. Jeszcze czasem podrzucam coś na fejsa, bo to mi w miarę sprawnie idzie z telefonu. Jednak na dłuższe teksty z tym pośrednictwem nie ma co liczyć, gdyż ja się urodziłam w latach siedemdziesiątych i nie będę dziubdziolić. W każdym razie, kto jeszcze tego nie zrobił, se zalajkuje fanpejcza, to mu coś tam skapnie (np. zdjęcie Karola). Komputer miał być dzisiaj i to już drugi termin. A pani w serwisie była bardzo zdziwiona, gdy zadzwoniłam. Trzeci termin w środę. Tymczasem zabrałam się za "Księgi Jakubowe". Wyobraźcie sobie, że oglądam filmy z napisami na telefonie, to nie będzie trzeba niczego dodawać. Determinacja level hard. Poza tym żyjemy, a pies idzie do szkoły w środę. Mam zapaść finansową, gromadźcie cebulę. Zrobiłam dla Was zdjęcia roślinności. Wciąż nie podliczyłam głosów. Pisząc usiłuję zjeść obiad, a jest prawie 19... Więc sorry, ale resorry. Zmykam. Wykażcie jeszcze odrobinę cie

2311

Obraz
Nie, nie siedzę w miejscu szczęśliwego odosobnienia w związku z zabójstwem psa imieniem Lesio. Ma się znakomicie i idzie do szkoły. Po prostu nadal nie mam komputera. Jak widać na załączonym obrazku, wyciągnęłam z czeluści jakiegoś starego rzęcha, który nie ma nawet baterii, ergo: jest niemobilny*. Coś tam przeglądam na fejsie czy też stary Teatr Telewizji, ale pisać mi się nie chce, bo nie nawykłam do tej klawiatury i szlag mnie trafia, gdy kolejny raz włączają mi się funkcje ze skrótów klawiszowych, co to ich wcale włączyć nie chciałam. A w fabryce armageddon. Mam jednak nadzieję, że zmierzamy ku szczęśliwemu zakończeniu tej kłopotliwej historii**, więc teścik dla Państwa. Czy Państwo woli najpierw notkę o: a. strajku pielęgniarek, b. wizycie u teściów, c. codzienności i roślinności (mam zdjęcia). Odpowiedzi proszę udzielać w komentarzach. Można wybrać jedną opcję. Ta, na którą zagłosuje najwięcej osób, pójdzie jako pierwsza, a reszta w kolejności. * Pomijając całko