Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2012

1012

Obraz
Dzieci są niewiarygodne. Obojętne w jakim są wieku, bez litości sprawdzają granice, do których mogą się posunąć.  Kiedy są małe, sprawdzają na przykład, jak późno mogą położyć się spać. - Dziku – przemawiam czule do Wojciecha Maksymiliana – przestań skakać jak wściekła pchła. Pora spać. Dzik ma to w głebokim poważaniu. Śmieje się, jak opętany, gramoli się na moje kolana, rozkłada ręce i bezwładnie wali się na łóżko. A następnie podaje mi bosą stopę, ponieważ uważa pociąganie za nią za znakomitą zabawę. - Dziki dziku – powtarzam – opanuj się, już czas na sen. Dzik ma to w głebokim poważaniu. Umęczona pracą na trzech etatach plus opieką nad opętanym dzieckiem matka dzika wyprowadza się z równowagi. Zgrabnym ruchem pacyfikuje potwora, zatyka mu otwór gębowy butelką z mlekiem i usiłuje zaprowadzić go do krainy snu. Nie z dzikiem jednak te numery. Widzę, że 15-godzinna aktywność na najwyższych obrotach sprawia, że matka dzika jest bliska sprzedaniu go na allegro. - Spokoj

1011

Obraz
Jak się tutaj mieszka, można być pewnym, że samotność i zaniedbanie człowieka nie dotknie. Zawsze ktoś jest w pobliżu, ktoś miękki, ciepły, zainteresowany i opiekuńczy. Zwłaszcza w stosunku do szynki. A czasem w stosunku do innych produktów spożywczych.  Bo trzeba być zaradnym. Nie wiadomo, kiedy przyjdą ciężkie czasy. Szanowne Państwo, na zdjęciach Edward i jego serdeczna przyjaciółka Lavazza.

1010

Obraz
Pytanie na dziś: ile kotów można upchnąć w jednym pudełku?

1009

Notka dedykowana Macierzyństwu bez lukru. Osoby o słabych nerwach proszę o odwrócenie wzoku od monitora. Chrześniak mój, Wojciech Maksymilian, jak wielu chłopców w różnym wieku, uwielbia wietrzyć nabiał. Ponieważ po matce chrzestnej jest dzieckiem inteligentnym, szybko wykapował, że zmiana pieluchy to idealny moment na błyskawiczną ucieczkę z gołym tyłkiem.  Matka Wojciecha Maksymiliana opowiada: - Ranek. Kupa, rozumiesz. Ja wiem, co będzie. Więc myk go zgrabnie na plecki, łaps za rzep na pampersie i… już czuję, że wszystkie mięśnie ma w gotowości. Pociągam za rzep, a ten, jak nie wyskoczy! I wszystko zaczyna dziać się w błyskawicznym tempie… Młody spieprza z obesranym tyłkiem, zostawiając za sobą ślad, jak ślimak. W tym samym czasie kupa – pięknie wypracowana, zwarta, o gładkim obrysie – wypruwa z całą mocą w moim kierunku! Przelatuje mi przez spodnie, przez ręce, wybitnym odbiciem startuje w górę i… wali w stół, a następnie malowniczo osuwa się po jego nodze. Wszystk

1008

Obraz
Przed Państwem… TADAAAM! narzędzie zbrodni. Niniejszym otwieram sezon produkcji pigwówki. Można zacząć się podlizywać. Najbardziej kreatywne wystąpienia mogą zostać docenione.

1007

Obraz
Kto mowił, że chcieć miec w domu prosiaczka to jakieś dziwactwo?

1006

Wielka Sobota – dzień przygotowań, czyli: końcowe odliczanie. Notka w formie luźnych przemyślen i skojarzeń - Jakąż udręką może stać się ulubienie śliwek kalifornijskich dla osoby, która nie ma żadnych problemów z perystaltyką jelit… – skonstatowała prezesowa, faszerując schab. – Ostatnie wyczyny kuchenne z użyciem kaliornijskich nie skończyły się dla mnie zbyt dobrze. Co pomyślawszy, zachowała się jak osoba dojrzała i wcisnęła w otwór gębowy wyłącznie jedną, osieroconą śliweczkę. - Wolicie marchewkę na słodko czy z prażonym słonecznikiem i czosnkiem? – zadane w eter pytanie dosięgło adresatów. - Ze słonecznikiem! – wrzasnęła Złośliwa @ (dawniej Potomstwo), nim wybrzmiał znak zapytania. - Mmmmmm! Zachęcasz mnie. – odpowiedział Prezes, niezauważenie wpływając do kuchni, gdzie moje miejsce. – Ze słonecznikiem. Przynajmniej nie muszę robić dwóch surówek z marchewki. W ramach życzeń prezesowa otrzymuje MMS z gifem w postaci wyłupiastego kurczaka, wyskakującego z ko

1005

Od kiedy (czyli od pierwszego) zostałam project managerem (sic!), nieustannie nurzam się w skrajnościach odczuwania własnej sytuacji. Z jednej strony jestem zachwycona: nie pracuję w korporacji, nikt mnie nie gnębi dla idei i nie wydaje debilnych poleceń, wszystko, co robię, służy czemuś konkretnemu, a wymaganie jest tylko jedno – mam być skuteczna. Z drugiej strony: wieloletnie nawyki nie dają się łatwo wykorzenić, a ja nawykłam do robienia bardzo wielu rzeczy w bardzo krótkim czasie i czuję się dziwacznie. No i nie mam styczności z ludźmi, co jest wadą i zaletą w jednym. Znając siebie wiem, że długo pewnie nie wytrzymam, bo lubię ruch i wyzwania. Ale póki co – kulturalnie wypoczywam. Choć przyznam się, że już wczoraj poprosiłam o więcej pracy, bo coś mi mało. Ech, życie. Zawsze dobrze, gdzie nas nie ma.

1004

Ostatnie urodziny przed zmianą cyferki z przodu. Oczywiście uczucia ambiwalentne. Jeszcze i już.

1003

Powróciłam. Było atrakcyjnie, o czym w kilku odsłonach. Odsłona pierwsza Teść (zezując na prezesową):Teraz w modzie są kobiety bardziej przy kości. (do Teściowej) No jedz, jedz, Terenia. Odsłona druga Udaliśmy się przy okazji z wizytą do kuzynki Prezesa oraz jej rodziny. Mąż kuzynki jest muzykiem. Chałturzy na weselach. Mąż kuzynki : Na początku nie mogłem tego strawić. Teraz uważam, że to niezwykle atrakcyjna robota. Bo widzicie… na ten przykład tropem węża zmierza ku nam (zespołowi – przyp. autorki) gość weselny. - Panowie. Panowie! A wy mi tu zagracie? - Oczywiście. A co pan szanowny życzy? - Toboły! - Sokoły? - Toboły!!! - Jakie toboły??? - No co? Nie znacie??? To tak leci: to boły piękne dni…. Odsłona trzecia W stronę TAM jechałam solo. W stronę TU z Prezesem. Znacznie atrakcyjniej jest podróżować we dwoje. Tomasz Knapik : Zwolnij. Za 800 m możliwy patrol policji. prezesowa : Może Cię zaatakować patrol policji przebrany za grzybiarzy.