Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2007

Rozleniwiłam się przez to wolne

Och tak, tak, jestem wam coś winna. Choćby wytłumaczenia. Ale tak naprawdę, nie mam nic na swoją obronę – zwyczajnie tak się rozlazłam i rozleniwiłam, że nic mi sie robić nie chciało – nawet odpalać komputera. Dobrze mi było z rodziną w domu i tyle. Jasne, wiecie przecież, prawda? No byłyśmy u drugich, byłyśmy. Od pierwszej chwili podróż była niezwykle udana, bo pogoda zadbała o nas wyjątkowo. Tzn. o pasażera, bo kierowcy słońce w oczy. Jechałyśmy sobie z Krynią okrężnymi drogami, przez lasy i pola, gadałyśmy do upadłego niespiesznie, aż się drudzy zniecierpliwili i upomnieli nas telefonicznie, że się czajnik spalił. I już nie było wymówek, więc wyskoczyłyśmy na główną trasę, odważnie pokonałyśmy korki i zaparkowałyśmy, blokując bramę. A potem to już były same przyjemności. Ściskanie drugich, dzieci drugich, zwierząt drugich i nawet mamy drugich, która pędem przybyła. Posiłki wydawano z podziwu godną regularnością. I nawet był wyszynk. Choć dla niektórych niedostępny. Salony… powiadam

Zabawne Zbiegi Zdarzeń – rulez!

Passa zbiegów okoliczności nadal trwa i wciąż świetnie się z tym bawię. Muszę wyznać, że na początku grudnia zmartwiłam się trochę dowiedziawszy się, że moi lokatorzy* się wyprowadzają. Pomyślałam o kolejnych poszukiwaniach najemców, o tym, że człowiek nigdy nie wie, na kogo trafi, że chciałabym mieć spokój… Ale cóż. Nie ma co narzekać, sprawa przesądzona. Przed śwętami dałam ogłoszenie i czekałam sobie spokojnie na odpowiedzi. Koniec watku. Tymczasem wczoraj wypadło nam spotkanie klasowe, na które punktualnie przybyły tylko dwie osoby. Ja i T. Spędziliśmy we dwoje około pół godziny, a że nie widzieliśmy się 17 lat (BOŻE!!!!!!!!!!!!!!! – teraz sobie to uświadomiłam….), opowiadaliśmy sobie spokojnie, co się z nami działo przez ten czas. - No i tak właśnie wylądowałem z powrotem na łonie rodziny – T. sfinalizował swoją dłuższą wypowiedź o nieudanych związkach – Mieszkam z mamą i siostrami. Niedługo oszaleję. Szukam czegoś za wszelką cenę. No… może nie za wszelką. - Do kupienia czy do wyn

Nie wytrzymałam

Muszę się z wami podzielić moimi małymi radościami. Otóż, jak wiadomo, dostałam pod choinkę panią do kłócenia się. Teraz mogę się kłócić, ile tylko zechcę i nikomu to nie przeszkadza. Dziś przetestowałam to pierwszy raz. Jadę sobie trasą, którą doskonale znam i pani mówi do mnie: - Za 50 metrów skręć w lewo. A ja doskonale wiem, że to jest głupia droga. Więc mówię do pani pieszczotliwie: - Wal się na ryj, kretynko. Wiem lepiej. I co? I ona w ogóle nie oponuje. Tylko zgadza się ze mną bez słowa, skanuje i szuka nowej drogi. Tylko dla mnie. I tak sobie możemy dwadzieścia razy. Dojeżdżamy do celu i ja się zwracam do niej w te słowa: - I co? Wyszło na moje, nie? I ona znów nie oponuje. Cudownie. Uwielbiam takie rozwiązania. Powinni jej jeszcze zaprogramować tekst: - Jasne. Jesteś przecież genialna. No i troszkę szkoda, że to jest pani, a nie pan Hołowczyc. Ale cóż…  nie można mieć wszystkiego. I tak jest super. A w ogóle to strasznie fajnie jest mieć koty, wiecie? Przychodzę sobie do łóżka

Płyną sobie święta

Aż wstyd się przyznać, ale spędzamy te święta wyjątkowo rodzinnie i okropnie drobnomieszczańsko. Właściwie to jemy (za dużo) i oglądamy TV. Ale za to razem. Obecnie uznaliśmy, że cierpimy na przesyt oglądactwa i rozeszliśmy się każdy do innego pomieszczania i komputerka. Co oni tam robią, nie mam pojęcia, ja natomiast zabawiam się prezentem, który znalazłam w tym roku pod choinką, o którym cichutko marzyłam już od dawna i na który moje dzieciątko zarobiło ciężką pracą dodatkową. Nie trzymam was w niepewności – dostałam GPS, a więc wszędzie teraz trafię, włączając w to własną ubikację. Sprzęt ma piękną opcję – prowadź do domu. Obojętnie, gdzie się człowiek znajduje. I to powoduje, że myślę o nim ciepło. I pewnie nawet nadam mu jakieś imię. To tylko kwestia czasu. Koniec błądzenia. Koniec pytania i dzwonienia z trasy, że nie mam pojęcia, gdzie się obecnie znajduję. HA! Zamierzam go przetestować na wszystkie sposoby w najbliższym czasie. A o 20.00 „Pada Shrek”. Więc znowu zgromadzimy się

Boże Narodzenie

Obraz
Drodzy i Kochani! Nauczona licznymi doświadczeniami tego roku, spieszę, by złożyć Wam życzenia z głębi serca. Abyście zawsze wiedzieli, co jest NAPRAWDĘ ważne. Abyście umieli śmiać się z tego, co chce zaprzątnąć Waszą uwagę, a nie jest tego warte. Abyście zawsze potrafili odnaleźć Miłość. Abyście pamiętali, że wszystko wokół jest ulotne i nietrwałe, więc to – co ważne – trzeba pielęgnować i chronić. I cieszyć się każdą chwilą. I niczego nie żałować. Życzę Wam, byście mogli być dumni, że jesteście dobrymi ludźmi. I potrafili cieszyć się każdym drobiazgiem, a zrezygnować z Rzeczy Wielkich, które zwykle nas nie spotykają (choć ja uważam, że to, co mnie spotyka, jest WIELKIE i nie zamierzam rezygnować z takiego oglądu rzeczy). Żebyście potrafili zauważać to, co wokół Was jest dobre. Życzę Wam Spokoju. Zdrowia. Uśmiechu. I wielkiej, wielkiej miłości. Bo z resztą sami dacie sobie świetnie radę. Dziękuję Wam za cały miniony rok. Uśmiecham się na myśl, ile jeszcze przed nami fascynujących chwi

Idą święta – fotoreportaż

Obraz
Karolek wyczuwa napięcie z powodu wielkiej znajomości rzeczy sedna. Atmosfera świąt składa się bowiem z różnych pysznych zapachów i smaków. Na przykład z… suszonych jabłuszek. A co tu mamy pysznego? Mmmm… Jabłuszka! Moje ulubione! Gdzieś tu musi być wejście… Jeszcze trochę i przecisnę się przez tę dziurę! Ach, święta, święta… Lubię!

Dyskusje z Archiwum X

Osoby : prezesowa Adaś Miejsce akcji : sala konferencyjna zakładu dla obłąkanych Czas akcji : wigilia zakładowa Adaś i prezesowa zderzają się plecami w ferworze składania sobie życzeń wzajemnych przez ludzkość, obracają się i z błyskiem w oku… prezesowa : Adasiu! Adaś : O nie! Na pewno nie! Życzę ci wszystkiego najlepszego i nie dopuszczam cię do głosu! Ty potem gadasz i gadasz, a ja zapominam języka w gębie i stoję jak ten kołek! Masz, łam się opłatkiem!

Dysputy grubych bab

Osoby : prezesowa koleżanka prezesowej (obie przy kości) Miesce akcji : zakład dla obłąkanych Czas akcji : zagubione w przestrzeni czasowej przed świętami koleżanka prezesowej : I tak sobie myślę, moja droga, że coś z tym (tu wskazuje na oponę) trzeba będzie zrobić. prezesowa : Mam dokładnie te same wrażenia co do siebie. koleżanka prezesowej : Bo ja tak wracam codziennie do domu, zziajana i głodna jak dziki wieprz i rzucam się na żarcie. prezesowa (potakuje ze zrozumieniem) koleżanka prezesowej : I tak się opcham, a potem jeszcze dołożę pół tabliczki czekolady. prezesowa (odkrywa punkty wspólne) koleżanka prezesowej : I ja oczywiście mogłabym zjeść rybę duszoną w folii z warzywami, ale… prezesowa : Ale takie kluseczki na przykład. koleżanka prezesowej : Właśnie. Z sosikiem. prezesowa : Albo kopytka. koleżanka prezesowej : No. Ze skwareczkami. prezesowa : Albo inne mączne, na przykład lazania. koleżanka prezesowej : Mniam. Z takim milusim farszem. prezesowa : Albo… koleżanka prezesow

Szczęśliwe zbiegi okoliczności

Wczorajszy dzień zakończyłam we własnym łóżku, smakowicie pochłaniając lekturę i rozważając, jak to się czasem plecie, że wszystko układa się po naszej myśli. Opowiadam po kolei. Opuściłam pracodawcę punktualnie i to jest duży plus. Nikt mnie nie zastawił na parkingu, więc mogłam odjechać w siną dal bez zdenerwowania, że ktoś gdzieś czeka, a ja utknę w korkach. Przemieściłam się do centrum handlowego (miejsce parkingowe jakby na mnie czekało – teraz, w okresie przedświątecznego szału!), gdzie miałam nadzieję zastać dwa miłe talerzyki deserowe, z których jeden miał stać się zwieńczeniem prezentu dla mojej Mamusi, a drugi – prezentem własnym dla moi. Były! Czekały! Nabyłam pędem i nie stłukłam, mimo wizyty w Empiku, gdzie cichaczem wepchnęłam do torby trzeci tom Pilipiuka (kończę drugi), który właśnie był, mimo że gdzie indziej go nie ma. Bez większych przeszkód przemieściłam się do centrum miasta, w którym zamieszkuję i udałam się spacerkiem do banku, by dokonać operacji finansowej oraz

Notka drastyczna – tylko dla ludzi o stalowych nerwach

Zimowe poranki… Tjaaa… Ja się, Proszę Szanownych Czytelników, urodziłam na wiosnę. Wobec powyższego muszę w mieszkaniu zajmować miejsca szczególnie nasłonecznione, a stosownie podlewana rozkwitam i ogólnie się rozkręcam. Natomiast zimą… Zimą nieustannie odtwarzam ten sam poranny scenariusz. 5.30 – budzik w telefonie słodko tłumaczy, że trzeba wstać, przede mną nowy dzień pracy, pasmo sukcesów 5.30 i 2 sekundy – walę dziada bez litości, na ile tylko stać zaspane ramię; 10 minut drzemki 5.40 – budzik w telefonie słodko tłumaczy, że trzeba wstać, przede mną nowy dzień pracy, pasmo sukcesów 5.40 i 2 sekundy – walę dziada bez litości, na ile tylko stać zaspane ramię; 10 minut drzemki 5.40 i 10 sekund – nachodzi mnie refleksja, że pracodawca może mi nie wybaczyć – porzucam ją 5.50 – budzik w telefonie słodko tłumaczy, że trzeba wstać, przede mną nowy dzień pracy, pasmo sukcesów 5.50 i 2 sekundy – spazmy 5.50 i 20 sekund – usiłuję utrzymać górną część ciała w pionie 5.50 i 45 sekund – wściekł

Wahania konwencyjne

Nie ukrywam, że odkąd prowadzę bloga, mieszane uczucia towarzyszą mi nieustannie. Jedno z tych uczuć to wahanie dotyczące konwencji. Taką mam już konstrukcję psychiczną, że liczne decyzje podejmuję w ułamku sekundy, nie przemyślawszy ich przesadnie uprzednio (ale ja szybko myślę!). To się nazywa postępowanie instynktowne. Mężczyznom daję pole do popisu: to takie babskie… Kobietom daję pole do popisu: rzadko się mylę. Kiedy pozwalam się popchnąć do działania tym wewnetrznym dzwonkom i światełkom (do wyboru), zwykle dobrze na tym wychodzę. (Piszę „zwykle”, żeby poprzez „zawsze” nie rozjuszać pragmatycznych Czytelników). A więc nie mędrca szkiełko i oko? Uciekać od przewagi kultury nad naturą? Bazować na tym, że drzewiej to ludzie wiedzieli, a dziś wiedzą jedynie nieliczni, którzy nie dali się zwieść elekrtyfikacji miast i wsi? Poddaję pod rozwagę. Ale: ad rem (znowu te przeklęte dywagacje)! Otóż i z blogiem tak było. Podjęłam decyzję i zrealizowałam ją. Nie zastanawiałam się naówczas, do

Niech nie wie twoja ręka prawa, co robi ręka lewa

Dziś będzie o dobroczynności. Temat wywołał zakład dla obłakanych, a właściwie dyrekcja. Albowiem zarządzono zbiórkę wśród pracowników. Dobrowolną - zaznaczam, anonimową – mam nadzieję. Zrzucamy się czasami na różne rzeczy, a tym razem na pomoc pewnemu stowarzyszeniu, które pełni opiekę dzienną nad dziećmi. Albowiem, jak powszechnie wiadomo, Archiwum X jest biedniutkie i jeśli chce wysyłać w delegacje zagraniczne swoich szefów (Chiny, Japonia i takie tam), to działalność dobroczynna jest prawie niemożliwa i polega wyłącznie na duszeniu pracowników. Nie miałabym nic przeciwko temu, choć przyznać muszę, że mam pewną własną wizję dobroczynności, gdyby nie fakt, że Pismo mówi, jak w tytule. Natomiast wierchowka zakładu dla obłąkanych robi z tego szopkę, co kłóci się z jakąkolwiek wizją, a nawet ze zwykłą ludzką przyzwoitością. Dajmyż. Dzieci są potrzebujące. Zrzućmyż się (nic mi nie wiadomo o tym, żeby dyrekcja się zrzuciła). I przekażmy to owemu stowarzyszeniu. Z pokorą i po cichu. Zwłasz

A tymczasem w siedzibie Stadła…

… jakoś nikomu specjalnie nie udziela się nastrój świateczny. Mnie konkretnie się nie udziela, bo w tym roku szczęśliwie udało mi się wcześniej nabyć wszystkie prezenty. Jest to sytuacja wysoce pozytywna, zważając zwłaszcza na Seniora, którego (jak wiadomo) trudno jest obdarować. Ostatnimi czasy jednakowoż całkiem przyzwoicie mi to wychodzi, co można zrzucić na karb: - łagodnienia Protoplasty z wiekiem, - mojego dojrzewania z wiekiem, do wyboru. No i prezenty kupione, wciąż chodzę do pracy, więc w nosie mam sprzątanie. Jak przyjdzie 22 grudnia, to się będę martwiła. Ale chyba też nie za bardzo, bo się obdzieli ludzkość obowiązkami po równo i jakoś poleci. Okien w domu 7, w tym dwa dachowe, które należą niestety do mnie. Ale co tam, przetrwamy. Nie wiem czy dostanę wściekłej sprzataczki i wymyję szafki wewnatrz. Oraz lodówkę. Wewnątrz. I też się tym nie przejmuję specjalnie. Jak dostanę, to zrobię. Albo kogoś uszczęśliwię. Tymczasem muszę zadzwonić do Protoplastów i ich zmartwić, albowi

Jest projekt ustawy obniżającej emerytury kobiet – ciąg dalszy naszych rozważań

Kobiety mają dziś średnio o 35 proc. mniejszą emeryturę od mężczyzn. Rząd – jak wynika z projektu ustawy, który widziała „Gazeta” – chce tę różnicę powiększyć o kolejne 15 proc. – Dojdzie do katastrofy, kobiety będą żyć w biedzie – alarmuje Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową Rewolucyjny – jeśli chodzi o sposób liczenie emerytur dla milionów Polaków – projekt podpisała właśnie minister pracy Jolanta Fedak. Zacznie obowiązywać za niecałe 13 miesięcy. Wtedy bowiem Polacy oprócz jak dziś emerytur z ZUS będą dostawać również świadczenia z kilkunastu otwartych funduszy emerytalnych ( OFE ). Pani minister – jak czytamy w projekcie ustawy o emeryturach z OFE – podzieliła emerytów według płci i tym samym zastosowała różne przeliczniki emerytur dla kobiet i mężczyzn. A to dla kobiet dramat: w porównaniu z mężczyznami będą dostawać grosze. Jak to możliwe? Minister Fedak uznała, że skoro kobiety żyją od mężczyzn średnio o pięć lat dłużej, to dłużej trzeba im też emerytury wypłacać. Sprawiedliw

Pekao: Fuzja wypaliła, są ofiary

Zamieszanie po fuzji Pekao i BPH. Pracownicy wcielonych przez Pekao oddziałów narzekają na kłopoty z obsługą klientów. Klienci – na brak informacji o swoich pieniądzach. Niektórym przeniesiono do nowego banku tylko część oszczędności lub kredytów. Niespełna dwa tygodnie temu szefowie Pekao ogłaszali na konferencji prasowej sukces wielkiej fuzji z BPH . W ciągu zaledwie kilkudziesięciu godzin pierwszego grudniowego weekendu udało się zmienić szyldy na 285 przejętych placówkach i rozdzielić bazy danych o klientach. Blisko 1,3 mln z nich, razem z oszczędnościami i kredytami, przeszło do Pekao. W okrojonym BPH zostało 650 tys. Aby uniknąć problemów znanych z innych wielkich fuzji (przy połączeniu Banku Handlowego z Citibankiem przez kilka dni nie działały bankomaty i karty płatnicze, a klienci nie mieli dostępu do pieniędzy), odłożono na później przeniesienie informacji o klientach do systemu informatycznego Pekao. Na razie klienci będą obsługiwani przez dotychczasowy system informatyczny

Być ojcem

Mam dobrą wiadomość. Być ojcem jest bardzo łatwo Wystarczy tylko spełnić kilka warunków. Te warunki nie są skomplikowane, każdy może sobie z nimi poradzić. Trzeba chcieć Po pierwsze, trzeba po prostu chcieć nim być. Być ojcem, czyli dorosłym facetem. Mieć już za sobą zabawę. Niektórzy mają ją za sobą w wieku 20, inni 40 lat. A inni nigdy. Ale żeby mieć dziecko, trzeba o tym myśleć z minimalną choćby przyjemnością. Jak nie, to lepiej po prostu nie mieć. Pozornie mała rzecz, ale kluczowa. Bo jeżeli się nie chce Jeżeli się nie chce, to wtedy wizja dziecka sprowadza się powoli do obrazu czegoś, co się na przykład do ubrania przyczepiło. Przyczepiło i nie można tego usunąć. I tak jest przyczepione, że ani strzepnąć, ani uprać. Jest stale, 24 godziny na dobę, dzień po dniu, całe już życie. Coś się do mnie przyczepiło – tak, niestety, traktuje dzieci wielu ojców, którym zdarzyły się one nie dlatego, że chcieli, ale dlatego, że się zdarzyły. Najczęściej, bo mieli wpadkę, albo dlatego, że kobie

Nadrabiam zaległości czytelnicze

Niestety tak to już jest, że nie zawsze nadążam z czytaniem tego, co bym chciała wtedy, gdy bym chciała. Staram się odkładać to, czego przeczytać nie zdążyłam i wracać do tego w weekendy. Niestety i to mi czasem nie wychodzi, ale nie narzekam. Ogólnie rzecz biorąc mówię w tej chwili o prasie, ale nie o kolorowej, ponieważ ta jest zupełnie poza moim zainteresowaniem. Mam nawyk przeglądania dziennika, czytaj: Wyborczej, pewnie dlatego, że się do niej przyzwyczaiłam i nie chce mi się przestawiać na inny. Niestety zakład dla obłąkanych tnie koszty, więc i prenumeratę służbową. Zastanawiam się nad prenumeratą teczkową tego dziennika, bo pamiętam, że w teczkowej gazeta kosztowała złotówkę. W sumie to taniej o całe 50 groszy niż w sprzedaży egzemplarzowej lub prenumeracie jakiejkolwiek innej. Sprawdzę to w poniedziałek. Powracając do merituum. Przeczytałam dziś „Duży Format” z poniedziałku i dziennik z wczoraj. Moją uwagę przykuły 3 pozycje: - w DF o byciu ojcem, - w dzienniku o fuzji BPH i P

A wczora z wieczora

WWczorajszy wieczór z pewną Krystyną. Bardzo entuzjastyczna uczennica. Aparat wyrwała mi z ręki, gdy tylko pokazałam jej, jak się go włącza. A potem nie chciała oddać, bo miała parcie na rejestrowanie rzeczywistości. Nogi musiałam kobiecinie podciąć, żeby zmusić ją do pobierania dalszych nauk. Żeby nie było, że nie ostrzegałam: nie chodźcie nago! Najnowszy narybek wśród paparazzich ruszył w teren. Maksio stał się posiadaczem licznych podobizn psiego tyłka, ogona i tylnej łapy oraz miejsc, w których jeszcze przed sekundą przebywał. Wdzięcznym tematem zdjęć została Zuzia, która nie raczyła poświęcić nawet kawalusiątka wąsa kociej uwagi nowej pasji swojej właścicielki i ani drgnęła. Kuchnia też się nie ruszała. No i w końcu ja. Nie ośmieliłam się. Tymczasem zdjęć na blogu jeszcze nie będzie, z powodu zakończenia nauki na etapie zrzucania z aparatu na dysk, ponieważ uczennica się zbiesiła. Mnóstwo czasu poświęciłyśmy także na obsmarowywanie tyłka pewnej mamie. Po raz 1568 Krystyna żądała r

Wcześniejsze emerytury

Obiecałam, że powrócę do tematu wcześniejszych emerytur dla mężczyzn. Oto, co sądzi o tym prof. Magdalena Środa i z czym zasadniczo się zgadzam. To jak, porozmawiamy? A po co nam równouprawnienie? Felieton z cyklu „Środa w środę” Mężczyźni ruszyli do boju o wcześniejsze emerytury. I słusznie, wszak nie może być tak, by w egalitarnym społeczeństwie byli równi i równiejsi. Jeśli kobiety mają przywilej wcześniejszego odpoczynku, to dlaczego nie mężczyźni? Konstytucja gwarantuje równość obywateli i obiecuje zniesienie dyskryminacji. Trzeba z tego korzystać, trzeba wysuwać słuszne roszczenia i domagać się ich zaspokojenia. Bo w końcu żyjemy w demokracji. Tylko dlaczego nie robią tego kobiety? I dlaczego nasze społeczeństwo obywatelskie nie jest społeczeństwem obywatelek? „Diagnoza społeczna” prof. Janusza Czapińskiego pokazuje, że, niezależnie od wieku i zawodu, „w grupach o równych kompetencjach, obowiązkach i stanowiskach różnica w dochodach między kobietami a mężczyznami nie tylko zanik

Rozmówki rodzinne

Nie myślcie sobie, że tacy jesteśmy kurturarni. Osoby : Prezes prezesowa Potomstwo Miejsce akcji : salon Czas akcji : 21.oo Potomstwo (leżąc na kanapie pod kocykiem): Muszę puścić bąka. prezesowa : Fuj. Idź do łazienki. Prezes : Albo w ogóle wyjdź z domu. Potomstwo (do Prezesa z oburzeniem): A ty to możesz pierdzieć w samochodzie??? Prezes : W swoim samochodzie! prezesowa (mimochodem): W moim, dla ścisłości… Prezes : Pffffff… Potomstwo : HA! I co? Zatkało kakało???

Notka ćwiczebna

Obraz
Muszę, jakby nie było, popróbować coś tu zrobić. Weszłam do skafandry i tam jest bardzo dużo brzydkich wyrazów na temat. Przeraziło mnie, bo skafandra nie może wstawić zdjęć. To obróciłam się na pięcie i będę walczyć. Jak wojna, to wojna! Nie ustąpimy, póki nie zwyciężymy. HA!!! Chyba mi się udało! Teraz muszę tylko pamiętać, żeby wykasować połowę kodu HTML, który wcześniej musiałam wpisywać…

O ja cię sunę…

Nikt mnie nie uprzedził!!! Wchodzę sobie dziś rano na mojego bloga, który jest wszakże naszym wspólnym dobrem, ale w końcu ja tu płacę czynsz i patrzę: jak spałam, ktoś mi przemeblował*! Normalnie szafa stała tu, a teraz jest tam; biurko stało pod oknem, a terez przy drzwiach; fotel miałam na środku i ktoś go za drzwi wystawił! To ja wyszłam, bo pomyślałam, że pomyliłam piętra. Potem doszłam do wniosku, że jednak nie pomyliłam, to weszłam jeszcze raz z nadzieją, że mi się śniło, uszczypnęłam się 20 razy w tyłek i okazało się, że – niestety, niestety – oto realia. I co ja teraz zrobię, biedny miś? Siadłam w szafie, piszę na podłodze i obłęd mam w oczach. Tak, wiem, może to lepsze rozwiązanie, ale żeby tak zaraz bez ostrzeżenie? W nocy? Jak normalne ludzie śpią??? I ile czasu mi zajmie znalezienie wszystkich drobiazgów, które są Absolutnie Niezbędne do pisania bloga? No ile? Hę???!!! * informacja dla tych, którzy nie wiedzą, o co chodzi, bo nie prowadzą bloga na blogu: wszystko w edycji

Mam mieszane uczucia

Oto tytuł, który mogłabym stosować codziennie. Zrobię prasówkę i od razu mam. Mam też oczywiście sporo uczuć o innym zabarwieniu, ale ten artykuł w Gazecie Wyborczej wybitnie mna potrząsnął i to na różnych poziomach. „ Sąd przyznał emeryturę 60-letniemu mężczyźnie Mężczyźni masowo żądają od ZUS prawa do wcześniejszej emerytury na tych samych zasadach co kobiety. Wczoraj pierwszy z nich wygrał przed sądem Łódzki sąd przyznał 61-letniemu Marianowi Rojakowi prawo do wcześniejszej emerytury, choć teoretycznie przysługuje ona tylko kobietom. Ustawa o emeryturach i rentach z 1998 r. gwarantuje każdej Polce emeryturę po ukończeniu 55 lat i po 30 latach pracy. Mężczyźni – poza wyjątkami (praca w szczególnych warunkach lub o szczególnym charakterze) – muszą pracować do 65 lat. Zwycięstwo Mariana Rojaka to konsekwencja orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że obowiązujące przepisy dyskryminują mężczyzn. - Jestem szczęśliwy, bo wywalczyłem coś także dla innych panów – cieszył się wcz

W weekend byłam nieobecna

Czy ktoś zauważył? Jeśli tak, oto notka dla spostrzegawczych. Zepsuło się. Tak wiem, to pomyłka jakaś jest. Zepsuło się i to tragicznie, boleśnie i na niewiadomo jak długo. Najpierw zepsuło się wszędzie. Trzasło, prasło i wysiadło w całym domu. Potem przyszedł Prezes. Podumał, pokiwał głową i udał się do sąsiada, który (jak wiadomo) jest dawcą. Wrócił po jakimś czasie, zupełnie trzeźwy i oznajmił, że negocjacje zakończyły się pomyślnie i będzie. Następnie przystapił do działań mających na celu będzie. I rzeczywiście, po jakimś czasie było. Na laptopie służbowym Prezesa. W tym momencie nastąpiło zdecydowane weto cześci damskiej mieszkańców. Wobec powyższego Prezes udał się na kolejne negocjacje. Wrócił niebawem, nadal trzeźwy i oznajmił, że negocjacje zakończyły się pomyślnie i będzie. Następnie przystapił do działań mających na celu będzie. I rzeczywiście, po jakimś czasie było. Na komputerze Potomstwa. Wszelkie próby, których celem miałoby się stać będzie na komputerze, z którego korz

Fajnie mieć rodziców

Mikołaj i Mikołajka zawitali wczoraj późnym popołudniem. Mikołajka niepokojąco przypominająca Walkirię, odziana w czerwienie, w mikołajkowej czapeczce z długaśnymi, białymi warkoczami. Śmiechu było co niemiara. W torbach różne miłe przedmioty, wydarte Państwu Mikołajostwu spod serca. W tym naturalnie rodzinna wiśnióweczka. Dyskusje, jak zwykle, były burzliwe i trwały do późnych godzin wieczornych. Wiśnióweczka też wyskoczyła na stół. Już w przedpokoju Mikołaj odwrócił się do mnie, pogłaskał mnie po buzi i powiedział: - Tak lubię tu do Ciebie przyjeżdżać, córeczko. Dyskusje z Tobą z roku na rok stają się coraz bardziej porywające. Och, ach i smark.

Jestem zmęczona i zła

Dyrekcja nas zmusza do różnych dziwnych czynności. Zabieram pracę innym, a moja leży odłogiem. Sprzedałam dziś pół Archiwum X. Wszyscy się z nas śmieją. Co za gówno w tym zakładzie dla obłakanych. A jak mnie nie było, to dyrekcja kolędowała i dała każdemu po czekoladowym mikołajku. I jest strasznie z siebie dumna, jaki to zsocjalizowany. Nienawidzę sukinsyna.

Gotowanie to wyzwanie

Ogólnie to ja nawet lubię gotować. Ba! Więcej: umiem. Liczne przykłady ustne i pisemne to potwierdzają. Niestety zwykle w takich śmiałych teoriach tkwi „ale”. Więc… ale: - w tygodniu zwyczajnie nie mam czasu, bo jak wracam do domu, to grupa mi wyje z głodu i żąda posiłku jak najszybciej, bo musi wyjść; - po całym dniu pracy siada mi natchnienie oraz wyobraźnia; - u mnie się nie toleruje zbytniej powtarzalności; - właśnie mi zabrakło jakiegoś produktu; - zdania na temat „co się komu chce” są podzielone (zwykle na trzy); - i inne. Podstawowym kryterium staje się czas przygotowania, ergo: niekłopotliwość i niewyrafinowanie. O pieczeniu mięs mowy nie ma. O godzinie na przygotowanie posiłku mowy nie ma. Wczoraj był ryż, więc o ryżu mowy nie ma. Potomstwo chce bez mięsa, a Prezes wręcz przeciwnie, o czymś wspólnym mowy nie ma. Koty też preferują posiłki mięsne, bo się załapują na przygotowania, ale o kierowaniu się kocim widzimisię mowy nie ma. Ja preferuję bezmięsne i niekoniecznie na słodk

Ryba

W moim obecnym miejscu siedzenia jednym z pracowników była Ryba. Dziś rano komisyjnie stwierdzono, że Ryba nie chce już z nami pracować. Okazała to bardzo dobitnie, pływając brzuchem do góry i wykazując daleko posuniętą obojetność na bodźce. Ryba odpłynęła do Wiecznego Oceanu z pełnymi honorami. Machałam jej siatką do wyławiania Ryb. Koleżanki w rozpaczy zlikwidowały akwarium. Bytność Innej Ryby wciąż pozostaje pod znakiem zapytania. PS Pomór jakowyś. W marketingu Ryba też odmówiła współpracy. Po Archiwum X krąży rybia śmierć*. * ciekawe czy rybia śmierć wygląda analogicznie jak pratchettowska chomikowo – mysia?

Dialogi miłosne

Szef wyjechał w delegację. Mamy umowę, że dzwoni do mnie, kiedy dotrze na miejsce, żebym się nie martwiła, czy go śniegi w górach nie przywaliły. Osoby : Prezes (dawny Szef) pani prezesowa (ukłon w stronę Skierki) Czas akcji : 19.30 Miejsce akcji : przestrzeń telekomunikacyjna Telefon dzwoni, jak opętany. Lecę do przedpokoju i zaczynam kopać w wielkiej torbie. Telefon cały czas dzwoni. Kopię coraz bardziej nerwowo. Telefon przestaje dzwonić. Przypominam sobie, że mam go w kieszeni kurtki. Wyjmuję i oddzwaniam. Prezes (tonem obrażonym): Słucham. pani prezesowa : Dzwoniłeś, kochanie. Prezes (tonem megaobrażonym): Nie czekałaś na mój telefon! pani prezesowa : Ależ czekałam. Po prostu nie dobiegłam. Prezes : Dziwię się. Jak ja wyjeżdżam, to telefon powinnnaś nosić stale przy sobie. On się staje najważniejszym sprzętem w domu. Przemyślę następne połączenie! pani prezesowa (oraz uchodzące powietrze): Pfffff…

W sypialni

Obraz
- Co to jest??? - Kto to tutaj przyniósł??? - Może ty? - Jaaaa??? Ale o co chodzi? - Cały czas tu spałem! - Biec… biec w tamtą stronę natychmiast! Konkurs dla czytelników: kto, kiedy i w jaki sposób dostarczył „TO” do sypialni.

Znalazłam, wpisuję

Na kolejne (nie licząc) urodziny, rapsod* z elementami humoru, jakże niezbędnymi w tej rozpaczliwej sytuacji. * dla maści wszelkiej dowcipnisiów, którzy w szkolnej ławie jeden zaledwie rapsod na oczęta swe myśleniem nieskalane widzieli („Bema pamięci żałobny rapsod”), autorka skromnego tego utworku definicję gatunku przytacza, informując niniejszym, że bynajmniej nie o żadne epitafium jej chodziło: RAPSOD – (z gr. „rhapsoidós” od „rháptein” – szyć, wymyślać, knuć + „oidé” – pieśń, poemat) fragment większego poematu epickiego lub samodzielny utwór poetycki o charakterze podniosłym, patetycznym, sławiący znanego bohatera lub opiewający ważne dziejowe wydarzenie. Zacny Seniorze, nadeszła chwila, byśmy Ci mogli życie umilać chwaląc, prócz męstwa, wszelkie zalety z zalet niezwykle barwnej palety. Pozwól, Nasz Drogi, niechaj Twe dziatki niosą za Ciebie Twe niedostatki. Pozwól, gdy słońce, gdy księżyc świeci, by wsparły zgodnie Cię Twoje dzieci. Zasiądź wygodnie, godnie, pogodnie, gdy uwieraj