Posty

Wyświetlanie postów z 2015

2175

Co robi zdrowa kobieta z weterynarzem? . . . . . . . . . Otóż zdrowa kobieta z weterynarzem, wśród piskliwych okrzyków, wymienia się na WhatsAppie zdjęciami butów. Albowiem weterynarz, jak niegdyś Kopernik, okazał się jednak być kobietą. I zobaczył w swym gabinecie Łoterloo w obuwiu marki Irregular Choice, na którą to okoliczność Karolka spotkało dłuższe oczekiwanie na badania. Trwało ono do chwili, gdy weterynarz odzyskał przytomność, utraconą uprzednio w wyniku szoku spowodowanego bezpośrednią stycznością z pięknem absolutnym. To jest wydarzenie na miarę wejścia w kontakt z dziełami Michała Anioła, dajmy na to. W oryginale. Zatem ujrzawszy Łoterloo, weterynarz zapałał dziką żądzą. I nie ustał, póki jej nie zaspokoił. A gdy to się stało, natychmiast musiał podzielić się informacją z Tą, Która Wprowadza w Tajemniczy Świat Królestwa Obuwniczego (w skrócie: TeSKO) A potem się nam przypomniało, że przecież w szafie mam więcej irregularków, które koniecznie należy obejrzeć, w

2174

Kupa mięci, mięci kupa. Na wypadek, gdyby znów wpadł jakiś pisofob i nacierał argumentem, jak to jego ulubiona partia chroni przyrodę ojczystą (tak, to już było). Otóż wniesiono właśnie projekt ustawy Prawo Łowieckie, który wyrzuca do kosza wszystkie postulaty naukowców, obywateli i organizacji społecznych. Ponieważ to projekt poselski, nie będzie poddawany konsultacjom społecznym. Jesteśmy świadkami tworzenia prawa jak za komuny: zero argumentów merytorycznych, ważne że zadowoli garstkę oficjeli. I ich wiernych bałwochwalców. A projekt można znaleźć tu (klik, klik) - żeby nie było zarzutów, że informacja zmanipulowana, link do strony sejmowej.

2173

Obraz
W ubiegłym roku udało mi się ładnie Wam pożyczyć ( proszę, TU ). Istotnym punktem była informacja, że abonament może zostać przedłużony w kolejne Boże Narodzenie. Otóż, wyobraźcie sobie, po niewielkim namyśle doszłam do wniosku, że jesteście dokładnie tak samo fajni, jak rok temu. Co tam! Nawet jeszcze fajniejsi - w końcu wytrzymaliście ze mną następne 365 dni! Zatem... przedłużam Wam abonamet!!! Czerpcie pełnymi garściami! Very Merry, Najmilsi!

2172

Obraz
O człowieku, który uratował święta. Tak, był pan i naprawił nam zmywarkę. Trudno opisać, co czuję. *** Łoterloo : A co ty tam tak chrupiesz zawzięcie? Prezes : Rureczki* o nazwie "Ta już na pewno będzie ostatnia". *** Łoterloo (odkrywając, że na parapecie koło wyjścia nie ma fajek): Bosz, jakie życie jest ciężkie. Zuzanna : Och, masz takie ciężkie życie, faktycznie. Musisz wyjść w różowej piżamie w sówki na własny ganek przed własnym, nowym domem, żeby zajarać. Po prostu tragedia. *** Zapomniałam Wam donieść, że odkryliśmy wreszcie pizzerię na telefon koło domu. (Nadal nie wiemy czy tu są taksówki). Odkryliśmy nie tylko teoretycznie. Punktem odniesienia jest Edek. Stwierdzenie, że następnego dnia nic nie jadłam, pozostaje jedynie formalnością. *** W przeglądzie tygodnia musi znaleźć się również ilustracja zagłębia mgieł, o którym już zdaje sie wspominałam. Jak to, co to jest? To jest dom sąsiadów. Chyba oczywiste. Nasz płot, nasze tuje, nasz są

2171

To się, kurwa, w głowie nie mieści!  (klik)

2170

Makowce upieczone. Zawijańce z jabłkami dochodzą. Zostały serniki i lukrowanie pierniczków. Luzik. Bardzo dobrze pracuje mi się w nowej kuchni, szczególnie dziś, gdy kupiliśmy dwa garnki i one służą jako podstawka pod laptop, który emituje filmy o wymowie nieświątecznej. Poza tym w otwartej kuchni nie czuję się wykluczona społecznie. I gdyby nie zepsuta zmywarka, wszystko byłoby po prostu idealne. Na szczęście pan naprawiacz dzwonił, że wpadnie jutro w południe, więc jest nadzieja, że ocali święta. Po prostu uwielbiam, gdy w cichym domu pachnie choinką i pieczonym właśnie ciastem. Gdybym nie była taką chujową panią domu, to piekłabym ciasta częściej. A już choinkę to mogłabym mieć na okrągło, szczególnie taką, jak w tym roku. Spełniła moje marzenia i całe szczęście, że Prezes nie pozwolił mi kupić większej, bo za cholerę nie weszłaby do hallu, musiałby ją urąbać od dołu, na którą to okoliczność mielibyśmy zbiorową histerię. Jego, że musi zostać operatorem siekiery lub piły (choć ma

2169

Obraz
Ostatnio przez fejsa przewinęła się taka grafika: Dziś zastanawiałyśmy się z Zuzią, jak Prezes to wytrzymuje. Bo my jesteśmy spokrewnione. I dość burzliwe. Zwłaszcza w relacjach między sobą. Więc tu gadamy, tu przepychamy się o głos, za chwilę krzyczymy na siebie, pięć sekund później ryczymy ze śmiechu, czekaj, ja pierwsza, ja ci opowiem, hahaha, ale mnie wnerwiasz, cicho bądź, cicho, wytrzymać się z tobą nie da, to z tobą się nie da, ja jestem u siebie, ja też jestem u siebie, ale czekaj, coś ci opowiem, hahahahahaha, a u mnie jeszcze śmieszniej itd. Na okrągło. No, chyba że się nas od siebie izoluje albo izolujemy się z własnej woli. Będąc w parze gadamy ciagle i produkujemy masę emocji. Przy tym szalenie istotne jest, kto pierwszy wysyczy "bezzzzz ssssenssssu"* lub, ewentualnie, "chyba twoja matka"**. Zasadniczo można by to przekuć w energię elektryczną, nie? Przynajmniej byłby jakiś pożytek. Jest więc tajemnicą, jak on to znosi. Istnieje przypuszczeni

2168

Obraz
Było cudnie. Mnóstwo pozytywnej energii, kilka tysięcy serdecznych, otwartych, uśmiechniętych osób. Wszyscy mili, kulturalni, pomocni. Nie spodziewałam się takich tłumów! Proszę, jaka byłam wyszykowana! Kiedy przyjechaliśmy, ludzi było zaledwie kilka setek. I nagle zaczęli nadchodzić. Ze wszystkich stron! Szli od pomnika Marszałka, z jednej i drugiej strony ul. Jagiellońskiej, od Białego Domu, mniejszymi i większymi ulicami. Pojedynczo, parami, w grupach - z dziećmi, na wózkach inwalidzkich, z pieskami. Mnóstwo osób starszych, często w bardzo podeszłym wieku. - Uważaj, żebyś się nie potknął, tato - powiedziała trochę starsza ode mnie pani. Odwróciłam się robiąc przejście, za mną stał uśmiechnięty staruszek, dobrze po osiemdziesiątce. Ludzie życzliwie ustępowali mu z drogi, ktoś podtrzymał pod ramię, żeby mógł sobie przejść do samego centrum wydarzeń. Spotkaliśmy moich kolegów z podstawówki, naszą panią weterynarz z poprzedniej lokalizacji, kolegę Prezesa z pracy. A to wszystko

2167

Pozwolę sobie na zgrabną parafrazę. Otóż, Moi Drodzy i Kochani: JEŚLI WIĘKSZOŚĆ PARLAMENTARNA PODNIESIE RĘKĘ NA WYPRACOWANY W TRUDZIE I ZNOJU PRZEZ OBYWATELI TRÓJPODZIAŁ WŁADZY W POLSCE, TO JEJ - TEJ WIĘKSZOŚCI - OBYWATELE TĘ RĘKĘ UTNĄ. Zachęcam serdecznie do wzięcia udziału w proteście. Tym razem nie tylko w stolicy, ale też lokalnie. W naszym przypadku są to Katowice i my idziemy. W celu pozyskania stosownych informacji, należy udać się TU i TU . Ponad podziałami, ponad preferencjami politycznymi, zainteresowaniami, wzrostem, zarostem, wagą, przewagą - dla Polski. I w końcu dla nas samych, żeby się nam dobrze żyło. Bo na przystanku "państwo totalitarne" nasz pociąg już stał. Nie chcemy, żeby znów się tam zatrzymał. Ani nawet, żeby tamtędy przejeżdżał. I nie mówcie, że sobota przed świętami. TRZEBA NATYCHMIAST ŻYĆ. JEST PÓŹNIEJ NIŻ SIĘ WYDAJE!

2166

Obraz
W sprawie kretów. Ja ciągle narzekam na krety, a oczywiście nie ma opcji, żebym skrzywdziła stworzenie boże, co było do okazania na przykładzie myszy. Czy co ona tam za gatunek reprezentowała. Też ryje, dziury zostawia, ale kotu marki Zofia z ryja wydarłam. Bo jakże to tak? No więc narzekam i wszyscy, WSZYSCY pocieszają identycznie: ŻEBYŚ WIEDZIAŁA, ILE U MNIE JEST! Really? Really?! REALLY, QUERVA?!! Jedyną osobą, która zachowała resztki godności, był mój szwagier Marek, co to był głasknął: - Pamiętaj, że krety ryją tylko w dobrej ziemi. No, super. Ale zaraz się poprawił: - Żebyś wiedziała, ile u mnie jest! W każdym razie jako jedyny znalazł stuprocentowo skuteczne rozwiązanie. - Zalej betonem i rozwiń sztuczna trawę. Hej ho, hej ho, do pracy by się szło... A, nie - przyniosłam dziś cztery wiadra węgla do pieca (Prezes przed wyjazdem w delegację kazał mi nosić jedno dziennie, bo tak trzeba, a potem wyszło na jaw, że sam się nie stosuje i pojechał grać w plan

2165

Obraz
- Gdzie ty jesteś, dziecko? - No, właśnie. Chciałam to omówić. Pojechałam do Rossmanna do Tychów, bo w Chełmku był już zamknięty. A że pożyczyłam sobie GPSa od Prezesa, to wcisnęłam "prowadź do domu". I wiesz, gdzie się ocknęłam? W Katowicach!!! - Nie zmienił adresu, a to gupek! Czyli rozumiem, że jesteś obecnie w jakiejś dupie? - Skąd, jestem koło domu. W dupie już byłam. *** - Zuziu, proszę tu przyjść natychmiast, musimy omówić pewną poważną sprawę! - Co się stało? - Komputer w GPSie podaje średnią prędkość 84 km/h. A maksymalną: 1335. I ja się chcę dowiedzieć, dokąd ty tak zapierdalasz?!! *** - Mamoooo, w Londynie najfajniejsze są M&M'sy, wiesz? - A jest jeszcze coś fajnego? - Tak. Mikołaj w autobusie.

2164

Obraz
Czwartek, 9 grudnia Chyba się porzygam. Szef : A co ty w ogóle robisz? Łoterloo : Mapuję procesy. Szef : Co robisz?!! Łoterloo : Razem z P. mapuję procesy do tej nowej książki. Szef : O, Boże! Ty to robisz?! To cudownie! Rób, rób!!! Wszyscy szczęśliwi. Wróciłam właśnie do domu, żeby zredagować rozdział do książki. A co? Nie mówiłam, że do procesów doczepiony jest tekst? I się porzygała. Państwo audytorstwo zrobiło się po spotkaniu ze mną jakieś nerwowe. A podkreślam, że było to spotkanie kwadransowe, bo ja nie mam czasu na półtoragodzinne pitu-pitu. Z wrażenia chcieli mi wprowadzić do działu procedurę, ale poradziłam, żeby się kopnęli w głowę. Update Wyszłam przed dom i nic nie było widać, ale słychać owszem. Packę. Packę przesuwającą się po tynku. Znaczy prace trwają. I dziecko wróciło z Lądka Zdroju. A, nie! Z Londynu.

2163

Pamiętacie, jak niedawno przychodził tu taki mały, śmieszny człowieczek i dowodził, że oto nadejdzie era PiSu, a nasza kraina zamieni się w miodem i mlekiem płynącą? Na pierwszy rzut poszły w ruch argumenty o lasach państwowych . No to teraz można zobaczyć, co PiS robi z Puszczą Białowieską . Oto dowód na potwierdzenie teorii, że te świry zniszczą wszystko, co na ich drodze. Zabiją, zadepczą, zaorzą. I wyleją beton.

2162

Wtorek, 8 grudnia. Rusztowania u sąsiadów nadal stoją. Na rusztowaniach jakiś człowiek, ale nie widać kto, bo jest ciemno. Nie widać też czy grasuje z werwą. W ogóle nic nie widać. Oprócz wielkiej kuli ze światełek choinkowych, którą powiesili, żeby nas wkurwić. Pod drzwiami tarasowymi znowu rezyduje Karol sąsiadów i Zofię doprowadza to do białej gorączki. Dziesięć minut temu powiedziała wszystko, co sądzi o tej sytuacji. Bardzo głośno, dobitnie i na pewno ordynarnie. Wnoszę po dużej liczbie spółgłosek syczących. Grasujemy po sklepach i kupujemy bombki. Czujemy się jak partyzanci, bo zachciało nam się choinki przyozdobionej na niebiesko i teraz dochodzimy do wniosku, że to chyba jakiś niemodny albo zakazany kolor. Niebieski czubek wyrwaliśmy w niedzielę pewnej korpulentnej niewieście. Dla niepoznaki odzialiśmy się do tego czynu młodzieżowo i naciągnęliśmy na twarze kaptury. W pracy kolega przyszedł i zaczął się łasić, żebym mu zrobiła mapowanie procesu. A ja mam akurat audyt, w

2161

Chyba zaczną prowadzić taki pamiętnik. 7 grudnia. Sąsiedzi rozpoczęli remont domu. W sęsię, że tynki*. o_O A więc istnieje ktoś, kto wierzy w prognozy pogody! * Tak, pan z packą napieprza po rusztowaniu w całkowitych ciemnościach o 18:00.

2160

System szybkiego reagowania w fabrycznych windach działa bez zarzutu. W ramach przepychanek windowych zdarza się, że ktoś wciśnie niechcący alarm i dziś byłam to ja. Dupo. W międzyczasie winda dojechała do kolejnego przystanku, a że przepychanki nadal trwały, pani automatyczna wygłosiła do nas orędzie: - Winda nie może ruszyć. Proszę odsunąć się od drzwi. Naród prysnął w różne strony, a z głośniczka dobiegł chichocik oraz uprzejme pytanie: - Czy wszyscy już się odsunęli? - Wszyscy! - Dziarsko zameldowałam. - Zatem miłego dnia - odpowiedział głośniczek i pojechaliśmy dalej bez przeszkód. Ci z klaustrofobią mogą w fabryce czuć się bezpiecznie.

2159

Obraz
Prezes : Co to jest? Łoterloo : Pamiętaj, że wścibstwo wiedzie ku nieszczęściu. Prezes : Niepokoi mnie kształt tego pudełeczka. Czy dostrzegłem skrócik IC?! Łoterloo : Prostą, prostą drogą. Prostą i strzelistą. Jak autostrada. Prezes : A więc znowu to zrobiłaś. Łoterloo : Nie wydaje ci się, że śmierdzi kupą? Koniecznie sprawdź kuwetę NOW. Prezes : Przyznaj się, ile masz już par tych irregularków? Łoterloo : Nie wiem. Prezes : Kręcisz. Zeznawaj mi tu zaraz. Łoterloo : Ja wiem? Z dziesięć... Prezes : Dziesięć?!!! Łoterloo : ...może piętnaście. Kto by tam liczył, gdy życie takie krótkie. Prezes : Sprawdzę tę kuwetę.

2158

Postanowiliśmy zemścić się na kotach. Niechże sobie nie myślą, że wszystko im wolno (szczególnie Zofia). Jak postanowiliśmy - tak zostało uczynione. Podłość ludzka nie zna granic. Żadnej możliwości ucieczki przed zamykaniem w kontenerku. Uników i zwodów. Okopywania się w garderobie i pod łóżkiem. Żadnych histerii w samochodzie. Wycia. Rzucania się na ziemię. Łkania. Naciągania na wymioty. Zapierania się pazurami w przejściu. Omdleń. Dostawania gorączki i zrzucania futra. Pocenia się stóp. Tacy jesteśmy podstępni! Weterynarz ze szczepionkami przyjechał do domu.

2157

Łoterloo : Rzucam cię. Prezes : Ale tak na zawsze?! Łoterloo : Idę spać do gościnnego. Wnerwia mnie, że tam jest taki niezwiązany zapach. Prezes : Z czym niezwiązany? Łoterloo : Z nami niezwiązany. Prezes : A gdzie ja będę spał? Łoterloo : W sypialni. Prezes : Ale jak? Tak SAM w sypialni?! Łoterloo : To śpij se, gdzie chcesz, tylko pamiętaj, że w gościnnym łóżko jest o 20 cm węższe. Prezes : Ale tak sam w sypialni?! Będę tam leżał i myślał, że ty jesteś nie wiadomo gdzie?!!! Łoterloo : Wiadomo. 5 metrów od ciebie. Prezes : Nie będę spał sam w sypialni! Łoterloo : To nie śpij. Prezes : A jak ja tam nie zasnę? Łoterloo : Gdzie nie zaśniesz? Prezes : W gościnnym. Łoterloo : To nie śpij. Prezes : Nie będę spał sam w sypialni!!! Niech mi ktoś przypomni, co mną kierowało, kiedy związałam się z tym człowiekiem.

2156

Obraz
Normalnie w tym szaleństwie bym przegapiła, że blożek obchodzi dziś urodziny. Dziewiąte, jakby kto nie wiedział. Chciałabym popełnić na tę okoliczność jakieś wiekopomne dzieło, ale nie-mam-kurwa-czasu. Na pocieszenie odwołam się jedynie do dzisiejszego wydarzenia, które niezmiernie mnie rozbawiło (i bawi nadal). Albowiem dowiedziałam się, że mam uśmiech jak Mona Lisa, co wprawiło bruzdę w radosny dygot, produkując serię przeróbek słynnego malowidła, z których najulubieńszą zamieściłam już dziś na fejsbuczku. Zatem tu: druga w kolejności. No i niech się święci pierwszy maja! Miłość i pokój (a chętnie nieco więcej przestrzeni).

2155

- Czy mogę cię prosić, abyś coś zrobił z tą dyskoteką? - zapytałam kolegę z technicznego, wskazując na migoczącą jarzeniówkę w korytarzu przed moim pokojem. - Mam od tego ataki padaczki. - Mógłbym - przystał życzliwie. - Ale nie w tej chwili, ponieważ to nie jest takie ważne, bo nie dzieje się stale. - Nie? - zapytałam zaintrygowana. - Nie - odpowiedział, a potem podszedł do ściany i nacisnął wyłącznik. - O, widzisz? Przestało. Faktycznie. Grunt to znaleźć jak najmniej energochłonne rozwiązanie.

2154

Piątek. Trzynastego. Zostałam dłużej w pracy, ponieważ postanowiłam zakończyć jeden temat, żeby nie rozpoczynać od niego kolejnego tygodnia. Nawet przyzwoicie mi poszło, więc - zadowolona - wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę domu. Właśnie wjechałam do Katowic, gdy zadzwoniła Zuzia. - Mamo, facet rozbił mi auto. Mam wzywać policję? - Wzywać - odpowiedziałam. - Gdzie? Na szczęście to moje dziecko, więc nie odpowiedziała, że z prawej strony. - Pod Silesią. Zamiast jechać prosto, wrzuciłam kierunkowskaz i odbiłam w prawo. - Zaraz będę. Faktycznie - auto zmasakrowane, gość wymusił pierwszeństwo z podporządkowanej i załadował jej, jadącej na wprost drogą z pierwszeństwem, centralnie w drzwi. Zdążyłam przed policją, a i na funkcjonariuszy długo nie czekaliśmy. Oczywiście okazało się, że miałam nosa, bo Zuzia później mi powiedziała, że facet i jego żona od razu wyskoczyli z pretensjami, że miała włączony kierunkowskaz i chciała skręcać w prawo, tylko się rozmyśliła. Jakby to

2153

Teatrzyk Zielona Chatka ma zaszczyt przedstawić... Występują : Prezes Łoterloo Karolek Niezręczna Cisza Łoterloo : Co zrobisz, jak Karolek rozchoruje się i umrze? Prezes : A co się będę przejmował czymś, co wydarzy się za 25 lat?! Niezręczna Cisza - zapada. Prezes (2 sekundy później, rzucając się na podłogę obok Karolka): Nie zrobisz mi tego, Karolku!!! Karolek - durnieje, bo nie wie, o co chodzi, ale jest dość zadowolony ze wzbudzonego nagle zainteresowania. 10 minut później. Łoterloo : Coś się porobiło z czasem, bo kiedyś mówiłeś, że to będzie za 40 lat. Karolek - nadal jest zadowolony. Kurtyna.

2152

Obraz
Od dziś Zuzanna może kandydować do Sejmu i Parlamentu Europejskiego. Dopadłam ją w ciemnym przedpokoju. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, CÓREŃKO.

2151

Zasadziliśmy orzech. Jeśli, oczywiście, rozumiecie, o co mi chodzi. Orzech na razie jest malutki, ale głęboko wierzę, że urośnie wielki i będzie mi szumiał, cały czas mając coś do powiedzenia. Widzę go z okna sypialni, więc rzucam okiem, gdy tylko tam jestem. Nawet wtedy, kiedy akurat ciemno. Chodzi o to, żeby wiedział, że się nim interesuję. Nawet teraz. Orzech ma bowiem wiele wspólnego z miękkim, jasnym kocykiem we wzorek z odciśniętych, brązowych, kocich łapek. W końcu nie można mieć do nikogo pretensji, że zabrał ze sobą mienie, z którym przybył. W fabryce tyle roboty, że - jak w kawale - zaczynam biegać w kółko z pustymi taczkami, bo nie mam kiedy ładować. Rozpaczliwie potrzebuję więcej pracowników, ale nie żyję złudzeniami. Przysposobiłam sobie uśmiechniętą młodą damę z zupełnie innej części budynku, a ona ochoczo włącza się w niesienie kaganka oświaty. Gdzieś w środku głowy modlę się, żeby mi ktoś tej dziewczyny nie odebrał, bo koniec. W efekcie nie mam zbyt wiele czasu na

2150

Obraz
- CHYBA NIE POWINIENEM TEGO ROBIĆ... Zza pleców Śmierci dobiegł tłumiony chichocik. I stukanie kopytem. Kiedy Śmierć się obrócił, Pimpuś z uwagą patrzył w niebo. Z uwagą i napięciem. Najwyraźniej nie słyszał niczego. Śmierć wzruszył ramionami, pochylił się i przykładając kościstą dłoń do kaptura, dodał konfidencjonalnym szeptem: - KAŻDY MA PRAWO DO MAŁEJ SŁABOŚCI. Para lazurowych oczu przyglądała mu się z zaciekawieniem. Jedno było trochę bardziej zielone - na pamiątkę. Gdzieś tam, w zupełnie innej czasoprzestrzeni, ciepła dłoń wciąż jeszcze gładziła miękkie futerko, ale Czesiu skądś wiedział, że do następnego spotkania trzeba będzie trochę poczekać. - Miau? - NIE PRAKTYKUJEMY. ALE WŁAŚCIWIE... BIERZ. Delikatny nosek wsunął się pod jasny kocyk we wzorek z odciśniętych, brązowych, kocich łapek. Miękka tkanina przesunęła się po łebku i wylądowała na plecach. - Miau. - TO IDZIEMY. - Miau? - DA SOBIE RADĘ. I poszli. Podobno wyglądali zabawnie: wielki koń, kostyczny Śmierć i m

2149

Dobrzy, Kochani Ludzie! Dziękuję Wam. Za czytanie, za dobre słowo, za to, że o nas myślicie, trzymacie kciuki. Bardzo nam to potrzebne. Z Czesiem jest źle. Przestał jeść, a jest taki chudziutki i osłabiony, że kości mu sterczą na wszystkie strony. Siedzi na środku hallu, rozgorączkowany, kiwa się bezwolnie. Gdy go ujrzałam po powrocie z pracy, pękło mi serce. Przypomniałam sobie Tusieńkę, której nie chciałam wypuścić, bo nie potrafiłam wyobrazić sobie życia bez niej. I tak trzymałam ją z całej siły. - Zjedz chrupeczka - mówiłam i podawałam jej do pyszczka, a ona, bezsilna już zupełnie, jadła. I patrzyła na mnie z miłością, a ja trzymałam ją coraz mocniej. Aż do chwili, gdy zrozumiałam, jaka to podłość. I pozwoliłam jej odejść. Widok jej maleńkiego, wychudzonego, osłabionego ciałka na stole w lecznicy nie opuścił mnie do dziś. Wierzę, że gdzieś na mnie czeka. Tam się spotkamy. Dziś w Cześku zobaczyłam moją Tusieńkę. Kruchą, niemal przezroczystą, żyjącą siłą woli. I coś we mnie p

2148

Obraz
Antybiotyk. Steryd. Witaminy. Sodu chlorek. Lek przeciwzapalny. Osłona wątroby. Preparat niwelujący szczawiany z karmy. Glukoza. Probiotyk. Przy jednym się zgubiłam, nie wiem, co to jest. Nie przepadam za robieniem kotom zastrzyków i kroplówek, ale robię, bo co? Czesiek nie jest fanem, jakoś znosi. Zaczął wczoraj wstawać. Trochę je. Siku. Kupa. Ufff... Przytulił się do Edka, Edek umył mu głowę. Wyszedł na wycieraczkę przed dom, poharatał pazurkami, przysiadł, żeby obwąchać świat. Słabiusieńki. Nerki ma mocno powiększone. Brzuch łysy po USG. Łapa po utaczaniu krwi. Małomówny. Zawsze wiemy, kiedy coś mu dolega, bo milknie. Normalnie pyszczek się zamyka - wymowny taki, obgadajmy to. Przytula się do nas, do kotów. Głaszczemy, miziamy, nosimy, otulamy kocykiem, pozwalamy na wszystko, cokolwiek zechce. Zanosimy do łóżka, żeby z nami spał, ale nie. Przenosi się do swojego koszyczka albo przykrywa kocykiem na kanapie. Przed chwileczką dzwoniła pani doktor. Mamy chyba niewiarygo

2147

Czesław jest bardzo chory. Prawdopodobnie to niechlubny ciąg dalszy poprzedniej infekcji z przytupem. Tym razem wysiadły nerki i stawy. Przesyłanie dobrej energii jest nie od rzeczy. Mnie także, bo jestem całkiem przyzwoicie opuchnięta od beczenia.

2146

Miałam napisać coś zupełnie innego, ale trudno było się oprzeć. Koleżanka mi podrzuciła, a prawie już zapomniałam o tym filmiku. Nie - żebym żywiła jakieś ciepłe uczucia do Giertycha, bo jest wręcz przeciwnie. Szczególnie z powodu gimnazjów i pomysłu dotyczącego Brzechwy. Oraz kilku innych. Ale trzeba przyznać, że po mistrzowsku i z humorem obnażył pisowskie kłamstwa. Które poddaję pod rozwagę wszystkim głoszącym, ile to dobrego zrobił dla kraju rząd PiS w czasie zaledwie 16. miesięcy. Nie wierzcie. Sprawdźcie, jak głosowali. Te informacje są dostępne w Internecie. Dobrej zabawy życzę.

2145

Obraz
My tu sobie pitu-pitu, a dziecko rośnie. Ja jestem matką chrzestną, to mam zobowiązania, do których należy m.in. popisywanie się. Więc proszę bardzo. Wcześniaczek. Lat cztery z hakiem. Aniołeczek, nie? A figę! Diabeł wcielony, dziecko szatana. Uwielbia łamigłówki intelektualne, sadzi takie teksty, że mdlejemy, czyni rozpierduchę bez litości oraz jest podejrzewany o wstępną umiejętność czytania, czym doprowadza nas do zastygania w szlachetnej pozie żony Lota. Poza tym ma się ochotę zamordować go rozgrzanym do czerwoności prętem. - Czy ty się może będziesz kąpał, szatanie? - Zapytuję w trakcie wizyty weekendowej. - Będę - odpowiada radośnie i dumnie, wprawiając własną matkę w osłupienie, ponieważ zwyczajowo wrzeszczy: "Nie! Chcę cuchnąć!!!". - Znakomicie. Prysznic na dole czy wanna na pięterku? - Wanna na pięterku! - Jakieś kosmetyki do tego celu pan posiada? - Nie wziąłem. Chcę żel. Tylko żeby był męski! - W takim razie bądź uprzejmy wyłudzi

2144

A imię jej (21) czterdzieści i cztery! Jest propeler w narodzie. Ja tu sobie spokojnie siedzę, aż nagle patrzę, a Wy natłukliście ponad 700 000 wejść! W dodatku przez rok i 9 miesięcy! Nie nadanżam za Wami, ludzie. Czasem to sobie myślę, że gdybym jakoś regularnie pisywała lub też i chytała się chodliwych tematów, tobyśta mi tu miliony wydeptali! Nie wiem czy jestem w stanie udźwignąć taką odpowiedzialność. Ja - blogerka niszowa*. Z sukcesów: po trzech miesiącach od przeprowadzki udało mi się wreszcie przerejestrować samochody i dołączyliśmy niniejszym do grona najgorszych kierowców w Polsce. Dziecko powiada, że wstyd się z tymi tablicami gdzieś pokazać. Ja to się cieszę - rozumiem, że nie będzie pożyczała. Jak pożycza, to oddaje z opróżnionym bakiem, co wyrównuje górą śmieci wewnątrz. Nie wiem doprawdy, gdzie to się wychowało. - Czy ty też miałaś w tym wieku takie śmietnisko w pokoju? - pyta Prezes, stojąc w drzwiach nory nieobecnej Zuzanny. - Bo ja nie miałem. - Czy ty, znając

2143

Straciwszy rachubę, kto z nami jeszcze mieszka, a kto już się wyprowadził, martwię się na zapas o zdrowie, życie i samopoczucie Zofii, gdy ta tymczasem słodko śpi w moim własnym łóżku, śniąc o kotlecie wielkości boiska do piłki nożnej. - Kici, kici, kici, Zosieńko - wołam stojąc w drzwiach wejściowych. Ostatnio widziałam Zośkę raźno maszerującą ku latyfundiom sąsiadów. W pomarańczowej obróżce, bo różową już zdążyła zgubić. Pewnie znowu się wciskała w jakąś dziurę. - Kici, kici, kici - powtarzam, mocniej opatulając się bluzą, bo biegun. - Miau - mówi ktoś przy mojej nodze. - Tak, Edusiu, jesteś bardzo grzeczny, że przychodzisz, gdy matka woła, ale szukamy Zosi - wzdycham zamykając drzwi. - Zieeeeew - przekazuje mi czarno-biały krokodyl, siedzący w kuchni przy miskach. I teraz, Kochani, mamy nowy problem. Zupełnie nie wiemy, ile mamy kotów. To ma się również w drugą stronę, bo kociniec sąsiadów zagląda nader chętnie.

2142

Nie zagłosuję przeciwko. Dość. Nie chcę już wybierać pomiędzy faszyzującą prawicą a... faszyzującą prawicą w rękawiczkach. Nie dam się straszyć, żeby zagłosować na PO, bo inaczej wygra PiS. Dość mam wciąż tych samych gąb od lat przyspawanych do koryta. To, jak będzie, zależy tylko od nas. Idź na wybory. Nie wykręcaj się wyjazdem, pogodą, opieką nad dziećmi i bolawą nóżką. Idź i oddaj głos ZA. Jeśli każdy z nas, którzy od lat mówimy i myślimy o zmianach, odda głos ZA, to te zmiany nastąpią. Pamiętaj - aby uzyskać efekt, MUSISZ wyjść ze strefy komfortu. Nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka. W tym roku mamy na kogo zagłosować. Nie dajmy sobie odebrać tej szansy. To mówiłam ja.

2141

Matka w gipsie*. Wszakże dawno nie było rannych w rodzinie... * Tak. Tak, owszem. Wywaliła się.

2140

Obraz
Szczęście wygląda tak: Wcześniej odbywało dziką, opętańczą galopadę po ogrodzie. Z Karolem, który dał się wkręcić. Wygląda to przekomicznie, zwłaszcza że obaj gnają z uniesionymi kitami. Ano... są u siebie i dobrze im z tym.

2139

Pewnie ostatni taki piękny weekend w tym roku. Koty mało się nie rozpadną ze szczęścia - drzwi na taras otwarte, wejściowe otwarte, można łazić wte i wewte do wypęku. Korzystają więc ochoczo, wyprawiając się do sąsiadów oraz eksplorując najdalsze rejony ogrodu. Prezes też korzysta: zasadził 22 tuje, ustalił z sąsiadem, gdzie jest dostawca, który przywiezie do domu krzaki ok. 1,2 m za 9 marnych złociszów sztuka. Weźmiemy ze 30, to będą ostatnie w tym sezonie. Wygląda na to, że jednak poprzedni właściciele trochę przeholowali z ilością lub po prostu chcieli je sadzić jedna przy drugiej. U nas metrowe odstępy - niech tam mają miejsce na rozrastanie się. Czekamy na gości. Na górze pościelone, dom posprzątany. Piorę jak szalona, bo wciąż nie mogę się wygrzebać spod góry brudnych łachów made by Zuzanna. Leci trzecia pralka, a zawartość dwóch poprzednich wygląda, jakby miała wyschnąć w słońcu przed zakończeniem kolejnego cyklu. Obudziłam się dziś o 5, nie wiedzieć czemu. Zeszłam na dół

2138

Obraz
Jadę sobie onegdaj spokojnie do fabryki, gdyż zrezygnowałam z prucia [1] autostradą, a tu... Na szczęście na drodze ograniczenie do czterdziestu, bo mnie zatchło [2]. O mało żem jakiejś przyszłości narodu nie rozjechała, co się tamtędy przemykała z tornistrem. - Oj - rzekłam sama do siebie ze swadą - nie spoczniemy nim dojdziemy. Jako rzekłam, tak uczyniłam. Dochodzenie zabrało trochę czasu, gdyż uporczywie nie chciano mi udostępnić miejsca do parkowania. Ale od czegóż lisi spryt! Wszak obok Biedra, więc się człowiek upchnął na miejsce postojowe z oznaczeniem "Parking wyłącznie dla klientów Biedronki i to do 30 minut, a jak nie ogarniasz zakupów w pół godziny, to cię odholujemy. Ciulu". Upchłam się, a następnie zbiegłam w kierunku całkowicie wprost przeciwnym, choć strach odrobinę, bo a nuż ciulu [3]. Posiadłszy zdjęcia, rzuciłam się do internetów i proszę. Ogród niewiniątek ! (Taaaaa, niewiniątek... no, może poza tą interakcją międzyrasową, ale i tak przypusz

2137

Obraz
Taka sytuacja. Czary mary, diabeł stary i... TADAAAAAM! Taka sytuacja. Oj, będzie się działo!

2136

Nie wiem czy Wam kiedyś mówiłam, ale nadano mi w fabryce ksywę. Brzmi ona: Matka Joanna od nauki . Co, oczywiście, szalenie mnie śmieszy*. * Zwłaszcza w sytuacjach pozafabrycznych. Już dawno uznałam, że to nawet wygodne. Jadę na spotkanie, dzwonię, że jestem, przedstawiam się: Dzień dobry, tu Matka Joanna od nauki. Satysfakcja gwarantowana.

2135

Obraz
Na życzenie Zacofanego w lekturze (kokiet taki) miała być cebulowa. Jednakże w aspekcie zaistniałych wydarzeń, musimy ją przesunąć na inny dzień. Gdyż Dzieje Się. Otóż przyjechalim z fabryk do domu i rzucilim się do prac różnorakich. Koty - do jedzenia i włóczenia się po ogrodzie. Zuzanna - do bezwstydnego gnicia. Prezes - jak to prawdziwy mężczyzna, do garów. Ja - jako ta wątła kobietka (nieomal kobieciątko), do przygotowania dużego gabarytu, gdyż pojutrze wywóz. Kursuję sobie spokojnie (dysząc, słaniając się i powłócząc nogami) pomiędzy wiatą a bramą, aż tu nagle Zocha koło mnie przebiega lisim truchcikiem i, imaginujcie sobie, mówi PI. Ej. Zocha robi różne zaskakujące rzeczy, ale - jako żywo - nie mówi PI. Nie myśląc wiele (oraz z chęcią) porzuciłam targany balast i nuże za Zochą, która celowała prościutko w drzwi wejściowe. Udało mi się przydybać ją zanim zabunkrowała się na zawsze w jakiejś dziurze. Patrzę, a tu z Zochy wystaje obcy. - Zocho - przemówiłam więc czule do czte

2134

Obraz
Fascynuje mnie to. Ewentualnie nie oglądajcie. Najpierw wstałam ja. Chwilę później wstało słońce. Owszem, gdyby kto pytał - wisiałam z okna. Na tym mrozie. Ale było mi smutno na myśl, że w kadrze znajdą się ciapki z szyby. Koty chodzo. Koty lejo sie z innymi kotami. Znaczy... Czesiek nie wychodzi, Edek fuka i spiernicza aż się kurzy, Zocha spiernicza aż się kurzy i wrzeszczy na całe gardło, że ratunku, gdyż jest molestowaną, a Karol oddziałuje całom siłom i godnościom osobistom, na jakom go stać. Trzeba przyznać, że dość skutecznie. Tu mianowicie mamy spotkanie dwóch Karolów. Państwo zwróci uwagę na rudą parówę bez uszu. Tak, wygrał w konkursie paczania. W pewnej chwili Karol sąsiedzki zauważył chmurkę na niebie, więc odszedł pogwizdując, ponieważ znalazł się tam całkowicie przypadkowo i niezamierzenie. Ot, wzion, przechodził i ups. Brak uszu oraz stan skupienia i zawartość kota w kocie okazały się przejściowe. A Zośki nie stresuje kosiarka. Gdyż w końcu skoszone,

2133

Obraz
Sposób na niedzielne przedpołudnie. (Zanim pójdę do kuchni, gdzie moje miejsce).

2132

Obraz
Odczuwam jakąś nieomal atawistyczną przyjemność z patrzenia na ogień i słuchania go. Wiem, że to dziecinne, ale potrafię dorzucić do kominka pół kilo papieru, żeby przyglądać się buzującym płomieniom. Piec nadal chodzi w trybie letnim - ot, żeby podgrzać wodę. Tymczasem słynni siewcy sierści (polecam przyjrzenie się obiciu kanapy), czyli lokalne SS, również zalegają naprzeciw kominka w ramach imitowania skór z dzików. Gdzie pójdą jak pada. Jak to - gdzie reszta? I tak cud, że na kanapie mieszczą się aż dwa koty.

2131

Ja dla nich zdjęcia z dedykacjami pstrykam, a une jeszcze wybrzydzajo! Włączo se dźwięk, bo Karol ma im coś do powiedzenia.

2130

Obraz

2129

Obraz

2128

Prezes dokonuje ostatnich poprawek w zuzinej norze. Docierają do mnie strzępy dyskusji. Prezes (prawdopodobnie o kimś, kto na ekranie): Ale kicha, jest beznadziejny. Zuzanna : Wiesz, że to nie jest program pt. "Skomentuj to"?

2127

Pozostawione w damskim gronie - nie licząc kotów - postanowiłyśmy się nażreć. Na tę okoliczność rozpaliłyśmy grill, zakupiłyśmy pstrągi, sporządziłyśmy sałatkę i otwarłyśmy wino. Znaczy wszystko ja zrobiłam, a ona przyjdzie na gotowe, gdyż dzieci to zakała i wrzód na zdrowym organizmie, jak wiadomo*. Pstrąg się piecze, sałatka oczekuje, a wino wprost przeciwnie. Pstrąga robi się następująco: Bierze się pozbawioną flaków padlinę, obsypuje pieprzem cytrynowym i zostawia w zlewie, przykrywając szczelnie deskami do krojenia, bo koty już się zgromadziły. Kiedy "przejdzie", trochę się soli (lub nie), do środka wkłada pokrojony w plasterki czosnek, kawałeczki masła i posiekaną natkę (której nie miałam, więc nie włożyłam). Bierze się boczek, kroi w cienkie plastry i owija nimi pstrągi. A potem zamyka w łódeczki z folii aluminiowej. Jeśli ktoś ma, bo ja jeszcze nie, to wkłada takiego gotowca w specjalne grillowe trzymaczki do ryb. I na grilla z nimi. Po przepis na sałatkę leci s

2126

Przyjechała moja ulubiona teściowa. Od poniedziałku biegaliśmy jak szaleni poszukując łóżka, montując łóżko, kupując stoliczki nocne, wieszaki, wieszaczki, półeczki, ustawiając światła, sprzątając, szykując pościel, poduszki, kocyki - żeby jej było wygodnie. I jest. Uśmiechnięta, serdeczna, zachwycona domem, zadowolona, że nas widzi. Bardzo ją lubię. Przywiozła suszone grzybki i pigwóweczkę. Obiecała, że zostanie cały tydzień. Palimy w kominku, pijemy wino, opowiadamy, śmiejemy się, cieszymy swoją obecnością. Jest ciepło i dobrze. I Zuzia wraca! Wyrusza za pół godziny, o czwartej nad ranem ma prom. Tak bardzo nie mogę się doczekać, że jak nie wiem co. Prawdopodobnie jutro o tej porze będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie - we własnym, ślicznym domu, otoczona bliskimi, z moją małą córeczką na wyciągnięcie ręki i bandą leniwych, futrzanych worów na wysokogatunkową kocią karmę, porozkładanych po wszystkich meblach. A przy tym - WEEKEND! Och, mówię Wam - życie jest takie faj

2125

Veni, vidi, grill zdobyty. A już zaczęłam myśleć, że to niemożliwe. Mamy kolejne rośliny. I kolejne półki na książki. Chyba upchnęłam wszystkie książki! (Chwilowo). Krawcowa nareszcie wykończyła m firanki (5,99 za 1 mb). Zasłony w toku. Istnieje możliwość, że w poniedziałek zobaczę jak wyglądam wychodząc z domu. Do tej pory tylko to sobie wyobrażałam, bo nie miałam gdzie się przejrzeć. (#EliminacjaWiszącychSmarków). Zofia nieustannie w blokach startowych. Jej ucieczki stają się nieomal mityczne. Zastanawiam się czy napisać post o uchodźcach, czyli włączyć się w trend. Nie wiem czemu, ale istnieją rzeczy, o których nikt nie pisze. Hm. A w ogóle to idę zajarać i dobranoc się z Państwem.

2124

Ballada o gupim kocie. Pierwszy gupi kot jest czarny, stuningowany na biało. Leżę sobie spokojnie w łóżku, godzina nieomal 22, film oglądam. Wchodzi Prezes. - Wyobraź sobie - mówi - że już miałem iść na górę, a tu patrzę, na tarasie Niuniuś* się pałęta i przez okno tarasowe zagląda, Gapi się i gapi, nos na szybie oparty. - Niuniuś chce u nas zamieszkać, zauważyłam to. Czy Karolek się wpienił? - No właśnie nie. Też mnie to zaciekawiło, więc podszedłem do okna, patrzę, patrzę... a to wcale nie Niuniuś! - Jakiś nowy kot zochopodobny?! - Taaaa... O, zobacz, właśnie przyszedł. Na takie dictum do pokoju wkracza Zofia, wielce z siebie zadowolona, i ładuje się z brudnymi nogami w moją nową, białą pościel. Po czym sugestywnie wskazuje, że mam ja pomiziać po brzuszku, gdyż zdobyła nową sprawność. Kiedy i komu zbiegła, którymi drzwiami, gdzie była - nie wiadomo. Gupi kot. Drugi gupi kot jest rudy. Spaceruje sobie po trawie krokiem statecznym i niespiesznym. Godnie oraz nienachalnie.

2123

Zamieszkały z nami: - tuje sztuk 16*, - jałowce płożące sztuk 6, - pigwy sztuk 4 - oraz rododendron. Prezes odnalazł swoje powołanie. Jest nim ogrodnictwo. Pobił również rekord koszenia, który wynosi 1:1, czyli 1 działka w 1 godzinę. Szok. Faktem jest, że wyglądał potem jak szmata. Tymczasem strona obywatel.gov.pl donosi, że w Urzędzie Miasta oczekuje na mnie nowy dowód. Zatem nie damy mu tęsknić zbyt długo i skorzystamy z dobrodziejstwa pracy urzędowej w poniedziałki do 17. Następnie tour de instytucje, ciekawe, o czym zapomnę. I dlaczego tak drogo w sądach. Przyjmujemy też kolejnych gości, również z noclegiem. Wizja odwiedzenia najbliższego sklepu IKEA celem nabycia dużego łóżka gościnnego staje się coraz bardziej realna. Oraz i także materaca. Dziecko przybywa 11 września nocą. Nie mogę się doczekać. Koty pragną biec w dal. Figę. W ogóle to mam tak strasznie dużo pracy, że chyba umrę. W razie czego o pogrzebie zawiadomi się PT Czytelników w osobnym poście. * Potrz

2122

O Tacie na wesoło. - Wybrałem się do centrum... - Znowu łazisz po mieście z zamiarem wypierdzielenia się? Może tym razem na twarz? - Cicho! Wybrałem się do sklepu z laskami. - Co dolega obecnej? - Czuje się samotna. Elegancki mężczyzna w moim wieku powinien mieć jakąś laskę z klasą. - Matka odpowiada temu opisowi. - Ale problem, by się na niej wesprzeć, z uwagi na rwę kulszową i ślepotę. - Coś w tym jest. Kupiłeś? - Zamówiłem, na stanie nie mieli. - Czyli jakaś wyuzdana! - Metalowa. - Cała metalowa?! - Słuchaj no, ja się zawsze szczycę, że jesteś inteligentna po mnie, ale dostrzegam braki, naprawdę. Normalnie WSZYSTKIE zalety mamy z Zuzią po nim. (Jedynie cierpliwość po Mamie, ona tylko wznosi oczy ku niebu słuchając tych farmazonów). Z laskami w ogóle jest zabawa. - Słuchajcie - oznajmiam w fabryce. - Sprawa wygląda tak, że potrzebuję probówki. Z zatyczką. Po czym, obficie gestykulując oraz okazując artefakty, informuję świat, że w lasce Taty jest dziurka, w dziu

2121

Rodzice byli - pojechali. Prezes ich przywiózł i zawiózł. Patrzę na tego mojego tatusia i nie wiem, kiedy to się stało. Dziadziuś. Po ostatnim wypadku nie rozstaje się z laską. Powolutku chodzi. Przed schodami się zastanawia. Poszłam kawę zrobić, mama w tym czasie poleciała z Prezesem ogród teoretycznie urządzać, to siadł sobie w salonie w fotelu i podśpiewywał (ułan z zamiłowania). Trochę mi zeszło. Wracam z kawą na tacy, a on szczęśliwe oczy na mnie podnosi i... - Patrz - mówi. - Wszystkie koty do mnie przyszły. A Karolek na stole się położył i pogadaliśmy. Ano, dobry człowiek, to przyszły. Taki kruchy się zrobił. Ciasta mu dałam. Chcesz ogóreczków? Chcę. A grzybków? Też. Grzybków zawsze - lubi. Koniaczku się napijesz? No, pewnie! Opowiada, opowiada - złotousty. Głowa jak wiadro, stareńka, a tyle w niej wiedzy, że niejednego profesora, specjalistę w jakiejś dziedzinie by zawstydził. Dobrze ci tutaj na tarasie? Dobrze - piękny widok na łąki. A co byś jeszcze chciał, tatusiu? Ki

2120

- Kochanie, poznałaś następnego sąsiada? - Tak. Dał mi brzoskwinie. Popatrz, jakie piękne. - A ty wzięłaś? - No, pewnie. - Wzięłaś zamiast powiedzieć, że już masz męża? - Kiedy właśnie nie mam.

2119

Obraz
Filmy o dzikiej naturze kręcimy w kuchni. Bo wiecie, człowiek wstanie rankiem w niedzielę, przeciągnie się, oczęta przetrze, a świat nie czeka, tylko... dzieje się. - Normalnie myszołów wpierdziela mysz mi tu - wymruczał Prezes, czając się z telefonem za lodówką. - To nie jest mysz - odparłam, wyglądając partyzancko zza blatu i kontemplując wirujące piórka. - A to nie jest myszołów. Po czym zgodnie rzuciliśmy się do internetów. No, jacieżpierdzielę, sokół. Olśniewający. Taką mamy wiochę. A sokół wygląda tak.

2118

Obraz
Dzisiejszą notkę sponsoruje piętnaście lat pożycia. Normalnie prawie jak Mój Boże... Kiedyś byłam taka piękna i młoda! I goła. Włosów siwych nie miałam ani cellulitu. Ani doświadczenia. I tak łatwo mnie było zranić. A teraz?! Teraz jestem stara i gruba. Na większość rzeczy mam wyjebane. Wytrzymałam 15 lat z jednym facetem i to w tym samym lokalu. Chyba się nawet pobierzemy. Dziecko mi się udało wychować na dobrego, wrażliwego, mądrego człowieka. Jestem ironiczna, sarkastyczna, zaradna i cholernie inteligentna. Umiem zrobić takie rzeczy, że normalnie nie ogarniam. Nie boję się wyzwań - uwielbiam je, bo potem mam satysfakcję, że wszyscy mogą mi naskoczyć. Mieszkam sobie w zielonym domku, a w jego papierach widnieje moje nazwisko. Jeśli chcę, przysposabiam dowolne zwierzę i umiem być za nie odpowiedzialna. O, kurde! Teraz jest lepiej!!! No to wszystkiego dobrego z okazji piętnastolecia dla nas, progenitury, protoplastów, wychowanków wszelakiej maści i konstrukc

2117

Obraz
A u Zuzi 22 stopnie. Owszem, Celsjusza. Wraca wcześniej niż zamierzała. Bardzo się cieszę. Tak mi jej tu brakuje, że jak jasna cholera. Dzielenie różnych przyjemności z własną córką jest bezkonkurencyjne. I Zośka się ucieszy, zwłaszcza że nie będzie się już musiała wspinać po drabinie na zuziowe łóżko. Obecnie Zośka jeszcze nie załapała, który jest jej pokój. Pilota do bramy dziecku trzeba kupić. Szafę poskładać. Biurko. Resztę ogarnie sama. A tymczasem trwa orka na ugorze. Orka z Olką. Olki nie usuwam, bo Olka się potem piekli, że została wycięta z rodziny. Raz wycięłam, to wiem i mi wystarczy. Więc Państwo paczy, jak się bawi elyta. W robocie. Nawiasem mówiąc - co ta Olka taka chuda?! Do domu nie wpuszczę, cholerajasnapsiakrew!

2116

Teraz jest właśnie ta chwila, gdy - jeśli do tej pory miałam jakiekolwiek wątpliwości - upewniłam się, że podjęłam najlepszą decyzję w życiu. W domu wciąż ciepło, choć pewnie i tak nie ma porównania z atmosferą blokowisk, a ja na tarasie, usadzona na leżaczku, w jakiejś bawełnianej szmatce, z kieliszkiem białego, musującego wina i wifi w zasięgu jabłuszka. Temperatura idealna, wieś powoli usypia, gdzieś w oddali poszczekuje pies, wokół mnie jak szalone grają świerszcze, migają pojedyncze latarnie, bo w końcu moja wieś to jednak miasto. Zrozumiałam nawet, że literackie określenie "kobierzec traw" nie jest w żaden sposób naciągane. Jeszcze półtorej godziny temu zanurzałam bose stopy w niczym innym, jak właśnie kobiercu, który okrywa cały mój ogród. Ponieważ  nie mam ani ogródka, ani trawnika, tylko rozległą łąkę - która tętni życiem mimo niewiarygodnych temperatur, przycichając jedynie w omdlewającym upale i budząc się wraz z zachodzącym słońcem - nie znam, co to żółte, suche