Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2015

2136

Nie wiem czy Wam kiedyś mówiłam, ale nadano mi w fabryce ksywę. Brzmi ona: Matka Joanna od nauki . Co, oczywiście, szalenie mnie śmieszy*. * Zwłaszcza w sytuacjach pozafabrycznych. Już dawno uznałam, że to nawet wygodne. Jadę na spotkanie, dzwonię, że jestem, przedstawiam się: Dzień dobry, tu Matka Joanna od nauki. Satysfakcja gwarantowana.

2135

Obraz
Na życzenie Zacofanego w lekturze (kokiet taki) miała być cebulowa. Jednakże w aspekcie zaistniałych wydarzeń, musimy ją przesunąć na inny dzień. Gdyż Dzieje Się. Otóż przyjechalim z fabryk do domu i rzucilim się do prac różnorakich. Koty - do jedzenia i włóczenia się po ogrodzie. Zuzanna - do bezwstydnego gnicia. Prezes - jak to prawdziwy mężczyzna, do garów. Ja - jako ta wątła kobietka (nieomal kobieciątko), do przygotowania dużego gabarytu, gdyż pojutrze wywóz. Kursuję sobie spokojnie (dysząc, słaniając się i powłócząc nogami) pomiędzy wiatą a bramą, aż tu nagle Zocha koło mnie przebiega lisim truchcikiem i, imaginujcie sobie, mówi PI. Ej. Zocha robi różne zaskakujące rzeczy, ale - jako żywo - nie mówi PI. Nie myśląc wiele (oraz z chęcią) porzuciłam targany balast i nuże za Zochą, która celowała prościutko w drzwi wejściowe. Udało mi się przydybać ją zanim zabunkrowała się na zawsze w jakiejś dziurze. Patrzę, a tu z Zochy wystaje obcy. - Zocho - przemówiłam więc czule do czte

2134

Obraz
Fascynuje mnie to. Ewentualnie nie oglądajcie. Najpierw wstałam ja. Chwilę później wstało słońce. Owszem, gdyby kto pytał - wisiałam z okna. Na tym mrozie. Ale było mi smutno na myśl, że w kadrze znajdą się ciapki z szyby. Koty chodzo. Koty lejo sie z innymi kotami. Znaczy... Czesiek nie wychodzi, Edek fuka i spiernicza aż się kurzy, Zocha spiernicza aż się kurzy i wrzeszczy na całe gardło, że ratunku, gdyż jest molestowaną, a Karol oddziałuje całom siłom i godnościom osobistom, na jakom go stać. Trzeba przyznać, że dość skutecznie. Tu mianowicie mamy spotkanie dwóch Karolów. Państwo zwróci uwagę na rudą parówę bez uszu. Tak, wygrał w konkursie paczania. W pewnej chwili Karol sąsiedzki zauważył chmurkę na niebie, więc odszedł pogwizdując, ponieważ znalazł się tam całkowicie przypadkowo i niezamierzenie. Ot, wzion, przechodził i ups. Brak uszu oraz stan skupienia i zawartość kota w kocie okazały się przejściowe. A Zośki nie stresuje kosiarka. Gdyż w końcu skoszone,

2133

Obraz
Sposób na niedzielne przedpołudnie. (Zanim pójdę do kuchni, gdzie moje miejsce).

2132

Obraz
Odczuwam jakąś nieomal atawistyczną przyjemność z patrzenia na ogień i słuchania go. Wiem, że to dziecinne, ale potrafię dorzucić do kominka pół kilo papieru, żeby przyglądać się buzującym płomieniom. Piec nadal chodzi w trybie letnim - ot, żeby podgrzać wodę. Tymczasem słynni siewcy sierści (polecam przyjrzenie się obiciu kanapy), czyli lokalne SS, również zalegają naprzeciw kominka w ramach imitowania skór z dzików. Gdzie pójdą jak pada. Jak to - gdzie reszta? I tak cud, że na kanapie mieszczą się aż dwa koty.

2131

Ja dla nich zdjęcia z dedykacjami pstrykam, a une jeszcze wybrzydzajo! Włączo se dźwięk, bo Karol ma im coś do powiedzenia.

2130

Obraz

2129

Obraz

2128

Prezes dokonuje ostatnich poprawek w zuzinej norze. Docierają do mnie strzępy dyskusji. Prezes (prawdopodobnie o kimś, kto na ekranie): Ale kicha, jest beznadziejny. Zuzanna : Wiesz, że to nie jest program pt. "Skomentuj to"?

2127

Pozostawione w damskim gronie - nie licząc kotów - postanowiłyśmy się nażreć. Na tę okoliczność rozpaliłyśmy grill, zakupiłyśmy pstrągi, sporządziłyśmy sałatkę i otwarłyśmy wino. Znaczy wszystko ja zrobiłam, a ona przyjdzie na gotowe, gdyż dzieci to zakała i wrzód na zdrowym organizmie, jak wiadomo*. Pstrąg się piecze, sałatka oczekuje, a wino wprost przeciwnie. Pstrąga robi się następująco: Bierze się pozbawioną flaków padlinę, obsypuje pieprzem cytrynowym i zostawia w zlewie, przykrywając szczelnie deskami do krojenia, bo koty już się zgromadziły. Kiedy "przejdzie", trochę się soli (lub nie), do środka wkłada pokrojony w plasterki czosnek, kawałeczki masła i posiekaną natkę (której nie miałam, więc nie włożyłam). Bierze się boczek, kroi w cienkie plastry i owija nimi pstrągi. A potem zamyka w łódeczki z folii aluminiowej. Jeśli ktoś ma, bo ja jeszcze nie, to wkłada takiego gotowca w specjalne grillowe trzymaczki do ryb. I na grilla z nimi. Po przepis na sałatkę leci s

2126

Przyjechała moja ulubiona teściowa. Od poniedziałku biegaliśmy jak szaleni poszukując łóżka, montując łóżko, kupując stoliczki nocne, wieszaki, wieszaczki, półeczki, ustawiając światła, sprzątając, szykując pościel, poduszki, kocyki - żeby jej było wygodnie. I jest. Uśmiechnięta, serdeczna, zachwycona domem, zadowolona, że nas widzi. Bardzo ją lubię. Przywiozła suszone grzybki i pigwóweczkę. Obiecała, że zostanie cały tydzień. Palimy w kominku, pijemy wino, opowiadamy, śmiejemy się, cieszymy swoją obecnością. Jest ciepło i dobrze. I Zuzia wraca! Wyrusza za pół godziny, o czwartej nad ranem ma prom. Tak bardzo nie mogę się doczekać, że jak nie wiem co. Prawdopodobnie jutro o tej porze będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie - we własnym, ślicznym domu, otoczona bliskimi, z moją małą córeczką na wyciągnięcie ręki i bandą leniwych, futrzanych worów na wysokogatunkową kocią karmę, porozkładanych po wszystkich meblach. A przy tym - WEEKEND! Och, mówię Wam - życie jest takie faj

2125

Veni, vidi, grill zdobyty. A już zaczęłam myśleć, że to niemożliwe. Mamy kolejne rośliny. I kolejne półki na książki. Chyba upchnęłam wszystkie książki! (Chwilowo). Krawcowa nareszcie wykończyła m firanki (5,99 za 1 mb). Zasłony w toku. Istnieje możliwość, że w poniedziałek zobaczę jak wyglądam wychodząc z domu. Do tej pory tylko to sobie wyobrażałam, bo nie miałam gdzie się przejrzeć. (#EliminacjaWiszącychSmarków). Zofia nieustannie w blokach startowych. Jej ucieczki stają się nieomal mityczne. Zastanawiam się czy napisać post o uchodźcach, czyli włączyć się w trend. Nie wiem czemu, ale istnieją rzeczy, o których nikt nie pisze. Hm. A w ogóle to idę zajarać i dobranoc się z Państwem.

2124

Ballada o gupim kocie. Pierwszy gupi kot jest czarny, stuningowany na biało. Leżę sobie spokojnie w łóżku, godzina nieomal 22, film oglądam. Wchodzi Prezes. - Wyobraź sobie - mówi - że już miałem iść na górę, a tu patrzę, na tarasie Niuniuś* się pałęta i przez okno tarasowe zagląda, Gapi się i gapi, nos na szybie oparty. - Niuniuś chce u nas zamieszkać, zauważyłam to. Czy Karolek się wpienił? - No właśnie nie. Też mnie to zaciekawiło, więc podszedłem do okna, patrzę, patrzę... a to wcale nie Niuniuś! - Jakiś nowy kot zochopodobny?! - Taaaa... O, zobacz, właśnie przyszedł. Na takie dictum do pokoju wkracza Zofia, wielce z siebie zadowolona, i ładuje się z brudnymi nogami w moją nową, białą pościel. Po czym sugestywnie wskazuje, że mam ja pomiziać po brzuszku, gdyż zdobyła nową sprawność. Kiedy i komu zbiegła, którymi drzwiami, gdzie była - nie wiadomo. Gupi kot. Drugi gupi kot jest rudy. Spaceruje sobie po trawie krokiem statecznym i niespiesznym. Godnie oraz nienachalnie.