Posty

Wyświetlanie postów z 2016

2381

Życie ma to do siebie, że nie zawsze układa się po naszej myśli. Ba! Czasem drastycznie nie układa się po naszej myśli. My natomiast mamy to do siebie, że uważamy, jakoby wymyślony przez nas scenariusz był najlepszym z możliwych. Jedynym wręcz. Bullshit. Kiedy jako dwudziestotrzylatka zostałam sama z dzieckiem, rozbabranymi studiami i bez źródła utrzymania, wydawało mi się, że to absolutny koniec - świat się zawalił, nie dam sobie rady, zginę, sczeznę, a wraz ze mną szalejąca naówczas, dwuletnia Zuzanna. Dziś mam 43 lata, Zuzanna 22 i nadal żyjemy. Kiedy miałam 25 lat, wypowiedziano mi bez zbędnej zwłoki najem mieszkania. Zostałam sama z maleńkim brzdącem, bez dachu nad głową i alimentów, najniższą krajową raz w miesiącu i przerażeniem między uszami. Wydawało mi się więc, że oto nadszedł absolutny koniec świata, który kolejny raz uprzejmie się zawalił, a ja nie dam sobie rady, zginę, sczeznę, a wraz ze mną czteroletnia Zuzanna. Nastąpiła niebywała mobilizacja: mama znalazła dla

2380

Obraz
Proponuję połówkowy odbiór przemeblowania. Tak wygląda obecnie część wypoczynkowa salonu: Jak widzicie, brakuje górnego rzędu półek, czyli nadstawek, które mamy zamiar nabyć jutro, jeśli IKEA się zatowaruje. Prezes chce jeszcze źródła światła na nadstawkach, mnie nie zależy, więc się zgadzam. Zamierzam wymienić zasłony na kolorystycznie zbieżne z kanapą. I koniec remontu. Ścieżka zdrowia dla psów została, oczywiście, przewidziana. Brakuje nam lampy nad kanapą. Szukam. Podobno mężczyźni zawsze narzekają, że kobiety nie wiedzą, czego chcą lub nie umieją wybrać. Prezes narzeka (potwierdzając teorię, że trawa u sąsiada zawsze bardziej zielona), że ja zawsze i niezwykle precyzyjnie wiem, czego chcę oraz dostaję wścieku, jeśli nie mogę tego kupić. Czego chcę*? Chcę lampę podłogową o kształcie łuku, chromowaną i nieszczotkowaną, o wysokości ok 2 m, rozpiętości maksymalnie 1,90 m, z kloszem typu bow lub, jeszcze lepiej super bow o średnicy nie mniejszej niż 40 cm. I, owszem,

2379

Obraz
Drodzy i mniej drodzy! Wydawało mi się zawsze oczywiste, że każdy, kto poświęcił trochę czasu na lekturę tego bloga, zdaje sobie sprawę, że nie piszę go po to, żeby się komukolwiek podlizywać. Ponieważ blogerom często zadaje się pytanie dlaczego piszą (lub dlaczego zaczęli pisać), też w końcu zadałam sobie takie pytanie i doszłam do wniosku, że utrwalam w ten sposób skrawki rzeczywistości - ergo: piszę tak naprawdę dla siebie. A od kiedy fejs zaproponował nam usługę w postaci możliwości przeglądania wspomnień z danej daty, to już po prostu jest bajka. Wracam do danego dnia sprzed roku czy lat kilku i mam wiele radochy. Nie prowadzę bloga komercyjnego ani tematycznego, nie mam ambicji narąbać se poczytalności czy tutaj zarabiać. W związku z czym mogę sobie, co chcę. Zwykle chcę dość lekko, bo lubię moje pozbawione ambicji, proste i nudne życie. Jest naprawdę dobre. Czasem świat powiedzie mnie w felieton społeczny (czy coś w tym guście), ale nie za często. Zasadniczo lubię intera

2378

To, co się dzieje, jest przerażające. Widzieliście, jak ZOMO pacyfikuje ludzi na ulicach? Analogia do grudnia sprzed 35 lat jest aż nazbyt oczywista.

2377

Obraz
Moja mamusia. Wygrałaby absolutnie KAŻDY konkurs, do którego by przystąpiła. Dzwoni do mnie w czwartek, że złamała jej się miotła, kup mi miotłę. Dobrze, mamo. Tylko żeby sztyl miała dla normalnych ludzi, a nie do pasa. Dobrze, mamo. Nie musi być dzisiaj. Dobrze, mamo. Ale wiesz... najbardziej to ja bym chciała miotłę fryzjerską. Dobrze mamo. Wiesz, gdzie taką kupić? Nie mam pojęcia. Ja też nie mam pojęcia. Nie martw się, mamo, poszukam, znajdę, będziesz miała, co tam chcesz. Ja się nie pytam matki, po co jej miotła fryzjerska, każdy ma prawo u schyłku żywota otworzyć nielegalny zakład w mieszkaniu, zwłaszcza gdy nie ma przygotowania. Ja się nie pytam, jestem jak czekolada: ona nie pyta, ona rozumie. Za swoje w końcu chce, niech ma miotłę fryzjerską, a nawet cały salon. I włosy w talerzu - co mi tam. Oczywiście dzwoni do mnie, gdy przebywam na gościnnym łonie pracodawcy. Ale od czego internety. Przeszukałam pilnie i nie znalazłam. Ale od czego serwisy aukcyjne. Przeszukałam piln

2376

No, dobra. Mam atak. Potrzebuję tylko cztery kafle, żeby przemeblować w istotny sposób trzy pomieszczenia. W dodatku IKEA akurat chce mi sprzedać kanapę i regały na 24 raty x 0%. Wymyśliłam, jak to zrobić, żeby nie stracić starego kompletu wypoczynkowego, bo Zuzia nie potrafi sobie wyobrazić, że on zniknie z naszego życia na zawsze. Wszystko zmierzyłam, pasuje idealnie. Tylko pojechać do sklepu, dać się zweryfikować przez bank, ustalić datę transportu i mogę mieć idealnie funkcjonalny układ jeszcze przed świętami. A wydawało mi się, że będę musiała sporo poczekać i nie wiadomo ile wydać. Z emocji dostałam sraczki.

2375

Co jest pod moimi powiekami, kiedy myślę o świętach? My wszyscy przy stole. Mama i Tata , którzy marudzą, nawijają makaron na uszy, każdą rzecz wiedzą lepiej i lepiej umieją zrobić, ale... wciąż ze mną są. Niech sobie gadają, ile dusza zapragnie. Co roku boję się, że ich zabraknie. Zuzia , która przemyca treści o fajansiarstwie nastroju świątecznego, ale ciągle ze mną mieszka, bałagani i krzyczy na psy. Nadejdzie dzień, kiedy zasiądzie za tym stołem jako gość. Na szczęście jeszcze nie teraz. Prezes , który przez ostatnie trzy dni usiłował się wymknąć, żeby w coś pograć, a przecież ciasto, zupa, ryba, dupa, weź to pranie, ile razy mogę prosić, żebyś wymienił żarówkę. Ale w końcu światło świeci, piec grzeje, a my już siedemnasty rok we dwoje. Czasem przystajemy patrząc na łąki i przytulamy się na oczach sąsiadów. A niech tam. Koty , które snują się po stole, czego nie znoszę, mieszają łapskami w potrawach i demolują choinkę. Psy , które snują się pod stołem, czego nie znoszę, mies

2374

Obraz
Notka wolna od zwierząt. Prawie. Zrobiłam błąd taktyczny i to się teraz zemści. Owszem, byłam w dupie, ale - jak mawiał Kisiel - zaczęłam się tam już urządzać. Wszystko szło w dobrym kierunku, aż niespodziewanie straciłam czujność i okazało się, że jestem warta w złocie tyle, ile ważę (a nie jest to mało). Dzięki czemu mam teraz przerąbane. Niech to szlag. Zaczęło się od tego, że Szef zadzwonił do mnie przy niedzieli o 21. Akurat leżałam na kanapie pod psem. Ponieważ zapotrzebowanie opiewało na przejrzenie maila, powiedziałam do psa: - Zejdź ze mnie. Szef udał, że nie słyszy. - Zejdź ze mnie - powtórzyłam bardziej zdecydowanym tonem, bo pies też udawał, że nie słyszy. Zasadniczo to było dość obraźliwe. Przeczekał i wyciągnął wnioski. Drugi raz zadzwonił dziś rano, kiedy - jak przypuszczam* - powinnam już świadczyć pracę i zapytał kulturalnie, czy przypadkiem mnie nie obudził. Ucieszyłam się szczerze, usłyszawszy to pytanie, albowiem wyszło na jaw, że moje poczynania są dosy

2373

- Jest taka kłopotliwa sytuacja - poinformowałam dziś Prezesa. - Mianowicie? - Zrobiłam trochę porządku z klientami w centrum kulturalnym wsi polskiej. - W Biedronce? - Nooo. - Ale z klientami?! - Noooo. - Mamy spalony sklep? - Nie. Ale uprzedzam, jakby ktoś nam gównem okna obrzucił... Bo to było tak. Pojechałam po pracy na zakupy. Cimno, zimno, zamieć i pińcet osób w sklepie. Dwie kasy, do obu kolejka. Ja tam pochodzę z lat siedemdziesiątych, nie w takich kolejkach stałam. Nie lubię, ale obecnie obsługa jest dziarska, więc nie ma się o co fantować. Stoję. Za mną ustawia się młody tata z bardzo malutkim dzidziusiem i pełnym koszem. W sklepie ciepło, głośno, światło w oczy. Ja tam dzidziusiów nie lubię, nie rozczulają mnie i nigdy nie rozczulały, postać larwalna mnie nie bierze, ale dziecko jest dziecko. Odsunęłam się i zamachałam na niego, żeby przeszedł przede mnie. Oczywiście żaden patafian ze stojących przed nami ani drgnie. Grzecznie podziękował, więc skwitowałam, że

2372

Nadejszła zima. Jeziora i rzeki skuł lód. Dla Haneczki jest to pierwsza zima w życiu. Ochłodzenie poletnie przyjęła z niesmakiem. Owszem, wychodziła na siusiu, bo jest dobrze wychowanym i posłusznym pieskiem, ale dawała nam do zrozumienia, że czyni rzecz niechętnie i wyłącznie dla nas. Zupełnie inaczej sprawa ma się od chwili, gdy nawaliło tzw. białego gówna. Szczyt haneczkowych wyczynów? Znaleźć największą zaspę, wsadzić w nią z rozmachem głowę aż po samą szyję, po czym cofać się, ciagnąc łeb za sobą w śniegu. Szczyt leśkowych możliwości? Kopsnąć Hankę, żeby wywaliła się w zaspę i skoczyć na nią z rozpędu, by przejechać spory dystans na swej radosnej towarzyszce, jak na saneczkach. Zapewne nie muszę Wam tłumaczyć, jak bardzo cieszymy się, gdy nasze najukochańsze pieseczki wracają do domu. PS Duże koty mają mdłości od samego patrzenia przez okno. Ale nie Edek. On musi zanieść sąsiadom dar w postaci kupy porannej. Prezes : Nie przejdzie do sąsiadów, bo musiałby się przekopać p

2371

Oto dziś dzień krwi i chwały. Odzyskaliśmy zmywarkę. Całej historii od A do Z postanowiłam poświęcić osobny post, bo jest tego warta. Przestałam ją nawet aktualizować na Facebooku, bo z dnia na dzień stawała się coraz bardziej absurdalna. Będę Was prosiła o udostępnienie tego zamierzonego posta jak najszerszej publiczności, aby maksymalna liczba osób zyskała pewność, że od firmy BEKO trzeba trzymać się jak najdalej, czyli gdzieś mniej więcej na drugiej półkuli. A więc opiszę, ale dziś po prostu nie mam na to siły i jest mi niedobrze. W każdym razie: oby splajtowali jak najprędzej, z pożytkiem dla wszystkich klientów. Ament.

2370

Obraz
My tu gadu-gadu, zmywarka, chleb, szafa torebkowa, a tymczasem niepostrzeżenie blogowi stuknęło lat dziesięć. Większość moich /PT/ Czytelników nawet tyle nie żyje. Ja natomiast już dziesięć lat plotę bez sensu i ktoś to czyta! Brawo ja. Z tej okazji wystąpią dla Państwa ci wszyscy, dla których tak naprawdę tu przychodzicie. Tycia i Pimpek Pan Stefan Tusieńka Karollo Jej Wysokość Zofia - Kłębek Nienawiści Edeczek Mamusi Syneczek Kapral Czesław Jedziniak Leśniewski Hanna Akcesorium Karzące Ramię Prezesa Oraz Biurko I Zofia Zuzanna (czego nie widać) Nadmorska Niesamowite, ile tu głównych bohaterów, prawda? Aż dziw, że się wszyscy nie pogubili. No to teraz jest ten moment, kiedy wszyscy wstają, rozgłośnie klaszczą i krzyczą: AU-TOR-KA! AU-TOR-KA!!! No już dobra, dobra. I jeszcze autorka. Czyli ja. I Mysz. (Mysz była różowa, pamiętam ją). Więc my wszyscy bardzo Państwu dziękujemy. Nie, nie zamykamy kramiku, bo nie wzięli

2369

Obraz
Ktoś kiedyś chciał zobaczyć, jak wygląda szafa na torebki. Nie mam pomysłu, jak to sfotografować, żeby wszystko było jasne. W końcu wiemy, że umiem upiec chleb, naprawić gniazdko, wychować dziecko, a nie umiem zrobić głupiego zdjęcia. Ale co poradzę? Podpowiedzi w podpisach. Szafa otwarta To lustro jest właśnie szafą - zamkniętą

2368

Obraz
Najmilsza Córeczko! W '94 listopad był wyjątkowo paskudny. I nawet padał śnieg - taki ciężki i mokry, który czasem przymarza do chodników, by potem zmienić się pod nogami w wodnistą breję. Było zimno i ciemno, a ludzie, jak to zwykle w takich warunkach, warczeli na siebie. Jednak dla mnie to wszystko nie miało znaczenia. Bo ja o 7:05, usłyszałam gromki okrzyk położnej: - Masz Zuzię! A w chwilę potem, tuż nad moim brzuchem pojawiła się Twoja śliczna i bardzo niezadowolona buzia. Co jest oczywiście zrozumiałe - zarwałaś nockę i kazali Ci żyć o 7 rano. Nie Twoja pora. 9 listopada na zawsze zmieniło się wszystko. Nie oddałabym tego za żadne skarby świata. Dziękuję Ci, że jesteś. Bez Ciebie życie nie miałoby najmniejszego sensu. Bądź szczęśliwa i o nic się nie martw. Czuwam.                                                                                     mama

2367

Obraz
Upiekłam swój pierwszy chleb. Taka informacja dla tych, co nie majo fejsa. Przepraszam się z Państwem - umiem upiec chleb, ale nie umiem zrobić przyzwoitego zdjęcia. Pojechałam pochwalić się rodzicom. Łoterloo : Tu masz wodę, wędzonego węgorza i chlebuś, który sam upiekłem. Matka (obwąchując, ciamkając i przeżuwając): Klasa chlebuś, mniam, mniam. Łoterloo : Ojciec? TSZKPJMO *: Ja już mam swój ulubiony chlebuś. Łoterloo : Ojciec! TSZKPJMO : Kupuję sobie na rynku. Łoterloo : Ja cię ostrzegam. Chociaż spróbuj, cholera jasna, jasna cholera!!! Całą noc piekłem, zakwas sam robiłem, do kroćset! TSZKPJMO : Jaka ty agresywna jesteś do starego ojca! *** Sześć kromek później. TSZKPJMO (ciamkając i grzebiąc nożem w smalcu): Jak mi będziesz przywozić ten chlebek, to zaczekaj dzień lub dwa, bo ja nie jem świeżego. Matka (wznosząc oczy ku sufitowi w zastępstwie nieba): A ja z nim żyję prawie pięćdziesiąt lat. Łoterloo : Dobrze ci tak. W poprzednim wcieleniu byłas Hitlerem.

2366

Pod notką 2364 Iza napisała: ... jak zgadzam się z Twoimi poglądami w całej rozciągłości, tak podoba mi się podejście prezentowane TUTAJ . Czyli nawet w Polsce można spokojnie i normalnie, pomimo silnej różnicy poglądów. To duża ulga. I ja się odniosę. Dla wygody, ponieważ materiały internetowe czasem odchodzą do lamusa, kopiuję zapis tekstu nagrania, które w Deonie się pojawiło. Kiedy mieszkaliśmy na 38m2 z dzieckiem i psem, zaszłam w ciążę. Nie rozumiem decyzji pani Natalii, ale hejt i obrażanie innych nie sprawią, że zmieni się świat.  Maja Moller to mama dwójki dzieci i autorka bloga Chrześcijańska Mama. Spontanicznie nagrała film, w którym komentuje ostatnie wyznanie Natalii Przybysz i reakcje na nie. Publikujemy transkrypcję, a niżej video: Może was dziwić miejsce tej transmisji i że jest na żywo, ale to totalny spontan. Pojechałam na zakupy w niedzielę, jako chrześcijańska mama, z racji tego, że - jak słychać - dopadła nas choroba. A jadąc tutaj, miałam przemyślenia

2365

Obożebożenko, piesek Lesiek jest ranny i może nawet umrzeć za jakieś osiemnaście sekund. Otóż. Wróciłyśmy wczoraj z Zuzanną do domu dopiero przed osiemnastą. Prezes wyjechany. Tumult, szaleństwo, niuch, podbieg, wzdryg. Ciepło było i pogodnie, więc wszyscy wypruli do ogrodu. Po jakimś czasie wrócili, akurat siedziałam w fotelu w salonie i pisałam poprzednią notkę, a to trochę trwa i wymaga skupienia. - Mamo - dotarł do mnie głos pełen wyrzutu. - Mamo! - Co? - Pies koło ciebie leży, jest jakiś nieszczęśliwy i nie przychodzi na wołanie. O, faktycznie. Leży i rozsiewa pustkę emocjonalną oraz dramat i tragedię. - Co tam, syneczku? - zapragnęłam wiedzieć. - Życie cię uwiera? Nie życie, moi drodzy. Rana! Ogromna, przygnębiająca, śmiertelna, półcentymetrowa rana na udzie, brocząca psią krwią serdeczną, a uciekało przez nią życie. Ojojane rany mniej bolą, wspomniałam starą prawdę. - Ojojojojojojoj - pochyliłam się nad pieskiem Leśkiem. - Mój biedny, ranny szczeniaczek ze schroniska,

2364

Notka o tym, że w każdej szafie leży trup i czeka na otwarcie drzwi, czyli dlaczego #jestemznatalią Na początku, dla porządku, wrzucam kontekst, bo może jest jeszcze w tym kraju ktoś, kto nie czytał, nie słyszał i nie wie. Parę dni temu Natalia Przybysz, o której istnieniu nie miałam pojęcia, a teraz wiem, że jest piosenkarką, ale dalej nie kojarzę człowieka,  udzieliła wywiadu Wysokim Obcasom . W wywiadzie tym opowiedziała o swojej twórczości i emocjach, ale przede wszystkim o piosence, która stała się jej coming outem - przyznaniem do wykonania aborcji. Na Natalię wylał się hejt w tak gigantycznej skali, że przestał to ogarniać ktokolwiek. Co więcej: dostało się dziewczynie nie tylko od środowisk zygotariańskich, ale również od rzeczonych sióstr w czarnym proteście. Z całego, dość obszernego wywiadu zapamiętano jedynie, że Przybysz ma 60-metrowe mieszkanie i uważa je za zbyt małe dla trójki dzieci i dwojga dorosłych. Tymczasem chodzi przecież o coś zupełnie innego. Mianowicie o p

2363

Obraz
Dzik - lat nieomal pięć i pół. Ma Poglądy. Rzecz wydarzyła się niedawno, na urodzinach Cioci. Ciocia właściwie jest ciocią Matki Dzika, co oczywiście nie ma żadnego znaczenia dla przedstawianych rewelacji. W każdym razie impreza trwała w najlepsze. Na parterze ona trwała, a Dzik przebywał na pięterku z Tą Kaczką, gdyż ustalono, że grzeczne dzieci* winny o pewnej porze opuścić towarzystwo dorosłych. Szczególnie gdy nadużywają. Dorośli, ma się rozumieć. Kaczka - niespodzianka Ta Kaczka jest urody nieco zeszmaconej, gdyż towarzyszy Dzikowi od czasów - z punktu widzenia Dzika - zamierzchłych. Wiele przeszła**. Niedawno nawet kilka zabiegów operacyjnych, czyli rozprucie, wybebeszenie, napchanie ponowne, doszycie nowych oków (bo oczko mu odleciało, temu misiu) i licznych ozdóbek. Proszę się zapoznać: Państwo - Stuart, Stuart - Państwo. Dziękuję. Wróćmy do opowieści. W pewnej chwili Dzik jak cień spłynął ze schodków na parter, pod pachą dzierżąc Tę Kaczkę***. Odchrząknął sumien

2362

Obraz
Nie miała baba kłopotu... Oto bogate wnętrze psa Hanusi. Owszem, trzeba było wyciągnąć za pomocą skalpela. Tyle miałam przytomności, że zawinszowałam sobie w komplecie sterylkę i czipowanie - ja tam przedstawicielom medycznym w nic nie wierzę, a najbardziej, gdy mówią, że coś nie boli. Weź se, kmiocie, wbij taką grubą igłę i wstrzyknij czipa, a potem pogadamy. Bardzo emocjonujący dzień. Hania na pustaka, bo w żołądku jednak dziura. Jutro wieczorem dopiero dostanie trochę rosołku, który jej mamusia, ma się rozumieć, ugotuje. Napiła się wody (wolno), wysikała i śpi. Bida straszna, serce się kraje.

2361

Wczoraj przyjechali do nas goście. Nie jest żadną tajemnicą, że nasze zwierzęta uwielbiają wszystkich gości i natychmiast stawiają się tłumnie, by witać wchodzących: przechadzać się wielokrotnie tam i z powrotem w celu zwrócenia na siebie uwagi i załapania się na głaski (koty) oraz szaleńczych hopsasów, tarzania się po podłodze i włażenia na głowę w celu zwrócenia na siebie uwagi i załapania się na głaski (psy). Każdy ma taki środek wyrazu, na jaki sobie zapracował. Wczoraj Lesiek przebił wszystko. Z tego szczęścia, że oto zjawiły się trzy nowe osoby, w dodatku prozwierzęce i chętne do pieszczot, rozpędził się z kwikiem i... jednym zwinnym susem znalazł się na stole! Z uwagi na moją reakcję (wrzask i gwałtowne wymachy wszystkimi kończynami), przebiegł po nim (2 metry), zeskoczył z drugiej strony i bez kompleksów kontynuował taniec-połamaniec. Kto mi podrzucił tego psa?!

2360

Na fejsie pod poprzednim wpisem pojawił się komentarz o treści: "Wulgarnie....! Bardzo". I to mnie zachęciło do wypowiedzi na temat wulgaryzmów, a także agresji nadającego komunikat. Otóż. Z mojego punktu widzenia wulgaryzmy są takimi samymi słowami, jak wszystkie inne. Jestem językoznawczynią, co większość z Was wie, lubię je jako materię, oglądam, miziam za uszkiem, wypuszczam i patrzę, jak ludzie na nie reagują. Oprócz tego mam taką wadę systemu, że nie widzę. W sensie: dla mnie istnieje tylko to, co nazwane. Może być w głowie, a więc nie głośno, ale muszę wypowiedzieć słowo, żeby zauważyć i zapamiętać. Dla mnie świat składa się ze słów, znam ich wiele (pewnie trochę więcej niż statystyczny użytkownik) i nie waham się używać z gestem. Nie potrafię wizualizować. Czyli: wulgaryzmy są takimi samymi słowami, jak wszystkie inne. Różni je od pozostałych tylko jedno - niosą duży ładunek emocji. Zwróćcie uwagę na ten gatunek, który idzie ulicą i kurwuje co drugi wyraz. Tam si

2359

Obraz
Moje drogie, moi drodzy! W świat gruchnęła wieść, że PiS ugiął się z powodu kobiecych protestów i zakończył prace nad projektem zaostrzającym ustawę antyaborcyjną, czyli całkowitym zakazem aborcji. Wyszedł na mównicę Gowin, ten, co mu krzyczą blastocysty i powiedział, że to byłoby niewyobrażalnym okrucieństwem. Gowin... ktoś mu wierzy? Really? Fala radości zalała środowiska kobie... A, nie - chwileczkę. Coś tu śmierdzi, nie czujecie? Napiszę to teraz, żebyście mi potem nie mówili, że post factum to każdy umie powiedzieć "wiedziałam". Kaczyński to jest polityk z krwi i kości. Opętany nienawiścią do wszystkiego i wszystkich mały skurwiel, upośledzony emocjonalnie gnom, usiłujący odegrać się za własne nieudane życie na innych ludziach, żeby tylko nie zmierzyć się z osobistą niedoskonałością, ale nie głupiec. Oj, nie. Z intelektem u niego wszystko w porządku, a nawet lepiej. Jest politykiem przez duże P, choć nikomu nie musi się to podobać. Z mojego punktu widzenia to najgor

2358

Moje poglądy na kwetię wyboru są powszechnie znane. Zawsze powtarzam, że jedynym kryterium, jakie kobieta winna spełnić, by dokonać aborcji, to nie chcieć być w ciąży. Nie zamierzam tego tematu rozwijać, nie interesuje mnie, dlaczego tak wiele osób nie zajmuje się własną, a wyłacznie cudzą moralnością[1], bo to jest oczywiste. Nie wdaję się również w żadne dysputy na ten temat, ponieważ mam w dupie poglądy zdecydowanej większości ludu pracującego miast i wsi oraz emerytów[2]. Do czasu, gdy nie włażą z tymi poglądami niczym zabłoconymi buciorami w życie moje lub osób mi bliskich. Żyj i daj żyć innym, powtarzam. Jaka szkoda, że nie chcą słuchać. Przeciwników prawa wyboru uważam za szkodliwych idiotów i wcale nie wstydzę się do tego przyznać. Podobnie mam z rasistami, ksenofobami, homofobami, antyfeministami, wieloma innymi fobami i anty. Oraz myśliwymi. Po prostu miło by było, gdyby ktoś poddał ich jakiejś terapii, na przykład elektrowstrząsom. To jest moja osobista opinia i nie wymaga

2357

Kochani! Jeźliktochce to można całą łoterloową rodzinę poznać osobiście. Albo też obejrzeć z bezpiecznej odległości, a potem obgadać. W poniedziałek o szesnastej będziemy przed Teatrem Wyspiańskiego w Katowicach: Łoterloo, Prezes i Zuzanna. Zastanawiamy się, czy wziąć Leśka, żeby olśniewał. I Hankę, żeby wszystkich zalizała. Zapraszam. Nie zawahajcie się podejść i zagadać. #CzarnyProtest

2356

Obraz
Wiem już na pewno, że nadeszła jesień. Jesienią światło słoneczne jest zupełnie inne. W mieście nie zwracałam na to uwagi, po prostu cieszyłam się, gdy otrzymałam jeszcze jeden pogodny dzień. Teraz bacznie obserwuję, że zieleń rozświetlona jest pod innym kątem, a jasność ma chłodniejszą barwę. Wciąż jeszcze siedzę na tarasie, suszę pranie na sznurach w ogrodzie, ale już nie przenoszę się do cienia, bo tam króluje przenikliwy chłód. Na stojaczku do fondue grzejemy sobie - użytkowaną ze stateczną wstrzemięźliwością - herbatę, którą przywiozła w lecie martuuha. Leniwie oszczędzamy ruchy, ciesząc się każdą chwilą. Jestem przekonana, że takich dni, jak dziś, nie zostało już w tym roku zbyt wiele. Prezes zlikwidował okienne skrzynki i zaczął się odgrażać zabunkrowaniem mebli ogrodowych - przy moim kwiczącym sprzeciwie. W końcu nie możemy być pewni, że już nie będzie się dało posiedzieć na tarasie, prawda? Ja mam na tym tle obsesję i nerwicę natręctw. Jeśli tylko można być na zewnątr

2355

Nie piszę, bo mam kryzys twórczy. Czasem coś krótko na fejsie, więc wezmo se założą te fejsy, bo nie wiadomo, ile to potrwa.

2354

Obraz
Piesek Leszek zabiera ostatnio Prezesa i wyprowadza go do lasu. I w ogóle jest wzorem psa. Ech, dzieci... tak szybko dorastają. Na wołanie przychodzi, na spacerze nie ciągnie, siada, waruje, łapska podaje, wędruje przy nodze, ograniczył skakanie do minimum - sam miód. Oczywiście wszystko to nieobsesyjnie, ale ja doceniam. Przy tym świeci przykładem, więc pies Hanka uczy się różnych rzeczy znacznie wcześniej. Obecnie jesteśmy na etapie oczekiwania przy misce w pozycji siedzącej na pozwolenie wciągania. Siadać już umie od dawna i, jak kiedyś pisałam, robi to z wielką zapalczywością. Uczy się również warować i coraz lepiej jej wychodzi. A gdy nie wychodzi, to zmianiam komendę z "Hanka, waruj" na "Hanka, wariuj" i to realizuje koncertowo. Umie też wytarzać się w gównie, na którą to okoliczność została wczoraj wyprana i zniosła to z prawdziwą godnością. W domu jakby spokojniej i ciszej. Tak globalnie, oczywiście, bo przecież wiadomo, że trzeba się kłębić, gryźć,

2353

- Na wszystko może pan liczyć, panie podchorąży - powiedział kapral Kuraś do swojego dowódcy w "Polskich drogach" - tylko nie na wdzięczność dłużników. Tak mówił mój ojciec. - Nie rób nikomu dobrze, nie będzie tobie źle - zwykła mawiać moja mama. - Pamiętaj: każdy dobry uczynek będzie ukarany. Zdania te, ze wszech miar prawdziwe, przypomniały mi liczne historie z życia. W zależności od ładunku gatunkowego były one mniej lub bardziej przykre, gdy się działy i mniej lub bardziej humorystyczne, kiedy emocje opadły, a ja wspominałam je po latach. Przez z góra czterdzieści lat nizałam koraliki doświadczeń na sznury wniosków i nauczyłam się, że ludziom - owszem - należy pomagać, ale tylko wtedy, gdy o to poproszą i tylko w takim zakresie, jaki ta prośba obejmuje. Każde wyrychlanie się w tym względzie jest złe i mija się z celem. Bardzo często bowiem odbiorca naszej nazbyt prędkiej pomocy tak naprawdę wcale jej nie chce (bo akuracik pragnął się po prostu "odgadać" i tyl

2352

Obraz
Mam w domu ścianę. Farba na ścianie liczy rok i wygląda tak: Jeśli mam być szczera, na zdjęciu wychodzi lepiej niż w rzeczywistości. Mogę też pokazać Wam rogi. Dajmy na to ten: Również liczy rok. Mam także drapak dla kotów. On liczy więcej niż rok, ale TO stało mu się w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. I nie, nie zrobiły tego koty, którym rzeczony drapak jest dedykowany. Mam w domu wiele miejsc i przedmiotów w ruinie. Są też rzeczy, które chciałabym mieć, ale z nich zrezygnowałam. Pamiętam, że w poprzednim mieszkaniu istniał taki kąt, co to aż się prosił o masywny, wielki wazon z surowymi, łysymi gałęziami wewnątrz. Finalnie na ścianie zawieszone zostały półki na książki (czyli wszystko w normie), a pomysł zdobniczy odszedł w niebyt. Dlaczego się na to godzę? Bo jestem dorosła i zdaję sobie sprawę, że zwierzęta mają pewne wymagania. One nie rozumieją, że nie wolno im deptać brudnymi nogami po ścianie, ponieważ ja chcę mieć ją czystą. Są kotami: wskakują tam, gdzie

2351

Obraz
W ubiegłym tygodniu, korzystając z uroczej pogody, brać grupowo rzuciła się do ogrodu. Eduś, jak to Eduś (mamusi syneczek najdroższy) - skromniutko, nie wadząc nikomu przycupnął sobie w trawie przy krzaczkach.   Długo w swej cichej samotni nie posiedział. (Hanka jest już mniej więcej rozmiaru Edka - perspektywa kłamie - tylko inaczej zbudowana). Gdyż waliły tłumy. Natomiast Karolek szczerbaty wnosił pretensje do wścibskich, wszędobylskich paparazzi. Za to Prezes zasadził nowy miłorząb i jak mógł, tak starał się sprostać prośbom fanek o okazanie przystojnej łydki. Paczajom, jaki ma kapelutek! Karolek, zniesmaczony nachalnością fotoreporterów, dokonał odbioru inwestycji. Paczajom, jaką ma kitę! (Karolek jest kotem uczciwego rozmiaru, przy czym po przeprowadzce wysmuklał bardzo i lekko wystają mu gnaty - ale za to odciąża kolanka, skalane schorzeniem wędrujących rzepek). A Zocha... jak to Zocha. Miała na to wszystko wyrąbane. Uwielbiam tego kota niemal ba

2350

Obraz
Wprowadzenie. Dawno, dawno temu zadzwoniłam z drogi do Prezesa z informacją, że niedługo będę w domu. Dowcipny ów człowiek skwitował moje starania przykrywając nieszczelnie mikrofon telefonu i wołając w przestrzeń: - Zbierajcie się dziewczynki szybciutko, bo Asia już jedzie! Tak narodziła się nowa świecka tradycja, eksploatowana obficie przy każdej możliwej okazji. W piątek pojechałam do miasta i pożałowałam. O, wsi spokojna, wsi wesoła! Po cóż mi było cię opuszczać - jest lepiej nawet z tym remontem kanalizy, prowadzonym od półtora miesiąca, ze skutkiem ubocznym w postaci zamknięcia ulicy dojazdowej do naszej chałupiny. No, dobra, nikt sobie z tego zakazu ruchu nic nie robi, a i panowie drogowcy-kanałowcy przepuszczają miejscowych bez szemrania. Na cóż mi więc było opuszczać, gdy natychmiast utknęłam w koszmarnym korku, z którego udało mi się uciec po - bagatela - godzinie. I to tylko dlatego, że znam Katowice, więc wiem, który trawnik między blokami przeciąć, żeby się znaleźć