Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2012

Notka w sam raz dla MbL

O cierpliwości chciałam. I oczywiście o tym, do czego mama ma prawo. A przy okazji o tym, do czego prawo ma córka. Córka, która jest mamą. A czasem czuje się mamą własnych, mocno już starszych, rodziców. Bo dzieci miewają problemy w szkole. Żadne to odkrycie, rzecz stara, jak świat. Sama miewałam problemy w szkole. Konkretnie w liceum. Z przedmiotów ścisłych. I nie chcę tu bynajmniej rozważać kwestii – humanista czy ścisłowiec, bo to tak naprawdę nie ma znaczenia. Jedni łapią niektóre rzeczy w lot. A inni nie. Moja córka ma problemy w szkole. Z fizyką. I chemią. Wielkie mi odkrycie. Z uwagi na to, że matura dyszy nam w kark, wyznaczyłam cezurę czasową na samodzielne poprawienie ocen. Nie wyszło. W związku z tym zarządziłam korepetycje. Niby, że jestem bezrobotna, ale nie aż tak, żeby nie dać na masło do chlebka za ciężką pracę fizyczną, jaką jest pompowanie wiedzy do opornej głowy. Wiem, że to praca fizyczna, bo sama kiedyś udzielałam korepetycji. Tyle, że zupełnie z czegoś innego.

Esemesy

Prezesowa do Potomstwa: „Kupowanie na raty zawsze wyprowadza mnie z równowagi” Prezes do Potomstwa: „Pani od rat będzie się musiała poddać jakiejś terapii” Potomstwo do wszystkich: „Bardzo mnie bawicie”

Potwierdzenie, że to nie był wyjątek

Obraz
Dziś Prezes przesłał mi zdjęcie pt. „Co one robią, kiedy myślą, że ich nie widzimy”. Podejrzewam, że Zocha przyszla się zdrzemnąć, skromną zajmując, jak widać, pozycję. A chłopaki tylko na to czekały. Kobiety zawsze mają gorzej…

Kto pierwszy, ten lepszy

Obraz
Godzina 01.00. Nadciagam do sypialni. Miejsc wolnych brak… Zwracam laskawą uwagę PT Czytelników na myszy za kotami. Komentarz do stałych bywalców: tak, to są TE myszy. Nie wiem, gdzie w tym czasie przebywała trzecia.

Ludzkość mnie irytuje

Dziś trzeci dzień nieświadczenia przeze mnie pracy. Ludzkość uznała, że to genialne rozwiązanie i mną szarga. Na różne strony szarga ona i traktuje jak popychadło. Np. protoplasta. Chce, żebym ich zawiozła na jakieś większe zakupy. Nie ma sprawy, zawiozę. Ale ja mam jeszcze inne rzeczy do załatwienia, tak? Więc staram się jakoś umówić. Zaznaczam, że z nim najpierw staram się umówić, żeby wszystko dopasować do nich. Było nie bylo, powołali mnie na ten padół łez. I co ja słyszę w odpowiedzi? Otóż… „zadzwonię do ciebie później, bo ja dopiero wstałem (10.30!) i nie wiem, kiedy będzie mi się chciało wyjść”. O nie, moi państwo! Otóż tak nie będzie!!! Ustawiłam towarzystwo do pionu, od rana załatwiłam sprawy z panem od internetu (temat na osobną notkę), lekko ogarnęłam chałupę, obiad dla dziecka (oraz Prezesa, powracającego dziś z wojaży stolicznych) w lodówce, zaraz jadę na zakupy z rodzicami, ale wcześniej na pocztę i do przychodni dzieckowej, potem odbiorę Prezesa z pociągu i co do reszty

Telefon w południe

- Dostałaś wreszcie? – pyta telefonicznie moja była szefowa (wolna od poczty od dwóch tygodni) wiedząc, że od miesiąca czekam na pisemną akceptację mojego wniosku o zgodę na tzw. dobrowolne odejście. - Dostałam. Dzisiaj. - No to gratuluję! Cha, cha! Jesteś bezrobotna! Ano jestem. Obie jesteśmy. Na własną prośbę w dodatku. Dziwnie się czuję. Zapomniałam już, jak to jest – nie wstawać rano do pracy…

Zostajesz mamą słodkiej kruszynki, a potem się zaczyna

Obraz
Kiedy myślę o czasach, gdy Potomstwo było słodkim bobaskiem, przypominają mi się wyłącznie miłe chwile. Oczywiście, że byłam też niewyspana, zmęczona i przerażona. Nikt nie daje nam prostych recept na macierzyństwo. Matka rodzi się razem z dzieckiem, jak mawia pewna moja znajoma i jest to wielka życiowa prawda. Każdego dnia odkrywamy nowe, nieznane lądy. Każdego dnia uczymy się najtrudniejszej sztuki świata: jak nie zabić kogoś, kogo kocha się nad życie. Tak sobie człowiek żyje i żyje, a czas niezauważalnie dokonuje zmian. Pewnego dnia wstajesz, człowieku, i zauważasz, że to zamieniło ci się w to I wtedy się zaczyna. Druga wielką prawdą życiową jest powiedzenie: małe dzieci, mały kłopot; duże dzieci… No właśnie. Blog to przestrzeń publiczna, więc powiem tylko: duże dzieci… o ja cię… Bo małe krzywdy, tęsknoty, smutki nie są oczywiście wcale małe czy nieważne. Ale duże… Duże to już, jak mawiał Kipling, zupełnie inna historia. Jak ci się dziecko (wybrać pasujące): ubabrze, rozwrzesz

Do czego ma prawo mama

Ostatnimi czasy antologia Macierzyństwo bez lukru robi się coraz popularniejsza. Na tę okoliczność naszła mnie refleksja, że mój blog, w przeciwieństwie do większości antologiowych, jest mało macierzyński. Postanowiłam więc pozastanawiać się nad różnymi aspektami tego zagadnienia, do czego wszystkich również serdecznie zachęcam. Że już nie wspomnę o kupowaniu antologii i pomaganiu tym samym Mikołajkowi. Ponieważ od kilku miesięcy mam bezpośrednią styczność z wychowywaniem nie tylko nastoletniej córki, ale i kilkumiesięcznego chrześniaka, jakoś sama – jako pierwsza – nasunęła mi się refleksja na temat tego, co wolno, a czego nie wolno mamie. Do czego mama ma prawo? Czy mama może być niezadowolona? Czy jeśli jest, oznacza to, że jest też złą mamą? Zacznę drastycznie… Czy mama ma prawo do zrobienia kupy w spokoju? No przepraszam, może kogoś uraża mój tok myślenia. Ale akurat kupa jest czymś, od czego nikt z nas nie jest wolny. Ani matka, ani prezydent, ani papież. Z tym, że prezyden

Robiliście kiedyś

kontrolę skrzynek pocztowych przy temperaturze – 23? Nie??? To nie polecam. Jutro dzień trzeci i mam nadzieję ostatni. Bo jak to potrwa dłużej, to coś mi odpadnie. Np. twarz.

Z listów Chudej

„Kochana, jakoś bardzo zabawne to Twoje macierzyństwo, ledwie wyskrobałam ze dwie-trzy notki o wiekszym stopniu dramatyzmu”*. No Państwo Drodzy! Od czasu, kiedy latte24.pl publikuje nasze teksty, zrobiło się naprawdę niebezpiecznie. Niektórym koleżankom nieźle się dostaje, ja wychodzę z domu wyłącznie w przebraniu (czapa z pomponem, okutana szalikiem po uszy), bo nie wiadomo, za ktorym rogiem czają się dziarskie forumowiczki, które wychowały już pierdylion dzieciątek jak z reklamy kaszki, a i czas mają na kosmetyczkę oraz wymiotowanie publiczne na tych tam forumach. A przy tym zadbane są wielce, bo i włosy prostują, malują sobie urodę na twarzy. To ja przypuszczam, że one znajdą czas, żeby mnie odszukać i spuścić mi łomot, bo ja czasem nie maluję tych paznokci, przyznaję ze wstydem. BO MI SIĘ NIE CHCE. A już w życiu bym się nie przyznała, że wolę wypić wino w większej ilości w damskim towarzystwie. I jak mam wybierać pomiędzy pacykowaniem a nadużywaniem alkoholu, zawsze wybieram to