Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2007

Nie płacz

- Nie płacz tak strasznie – mówię do telefonu – musisz wziąć coś na uspokojenie, rozumiesz? - Tak, oczywiście, że pojadę z tobą do szpitala – potwierdzam – kiedy tylko zechcesz, w każdej chwili. - Masz na koncie chociaż parę chwil snu? – pytam – Musisz jeść. Umyłam wszystkie okna i lustra. Umyłam kafle w kuchni i łazience. Zrobiłam śniadanie, zrobię obiad. Nie chce mi się jeść. Muszę jechać na zakupy. W poniedziałek skończę 34 lata. W poniedziałek minie rok od chwili, gdy zginął nam Stefan. Mam ochotę zagrzebać się w pościel i przeczekać.

Miałam dla was wczoraj miłą notkę

Bo z drugim-tatą jest fajnie. Miałam też plany. Wracając po 18 do domu myślałam, że o 21.30 będę już w łóżku, po kolacji i odebraniu poczty. Że sobie poczytam, a rano cała moja zaniedbana ostatnio rodzina zrobi coś wspólnie. O 20.15 dowiedziałam się, że mój kuzyn jest nieprzytomny, że zabiera go karetka. Jego rodzice nic nie wiedzieli. Musiałam do nich pojechać. Musiałam im to powiedzieć. Zabrałam ich do szpitala i musiałam patrzeć na ich ból. Musiałam też być z kimś dla mojego kuzyna bliskim i słuchać, jak zanosi się od płaczu. Leży na OIOMie. Oddycha za niego respirator. Dziś rano stan nadal jest bez zmian. Na razie jeszcze nie wiem, dlaczego to wszystko dzieje się wokół mnie. To na pewno ma sens. Może to sprawdzian mojego człowieczeństwa.

Zwykle tego nie robię, ale teraz czuję, że muszę

Oto artykuł, na który natrafiłam dziś rano na onecie. Donoszę uprzejmie, że ja jestem spokojna, jak ocean. Ale ta monstrualna bzdura wytrąciła mnie z równowagi. „Precz z Brzechwą Jan Brzechwa (prawdziwe nazwisko Lesman) nie jest godny, by patronować szkołom, przedszkolom i ulicom w dziesiątkach polskich miast Nie ma wśród jego utworów wierszy sławiących bohaterstwo polskiego oręża, patriotyzm i wierność Kościołowi. W zamian pożal się Boże „poeta” bez skrupułów zatruwa młode polskie umysły wirusem „gorszości” w porównaniu z innymi. Nie trzeba nawet pisać, kim, zdaniem poety o nazwisku Lesman, ukrywającego się jedynie za pseudonimem Brzechwa, są owi „lepsi”! Redakcji „Stanu Przejściowego” udało się dotrzeć do tajnego uzasadnienia wniosku Ligi Polskich Rodzin, która zażądała usunięcia nazwiska Jana Brzechwy z listy patronów ulic najpierw we Wrocławiu, a następnie w całej Polsce. Ideę wsparł już wicemarszałek sejmu Janusz Dobrosz (kiedyś PSL, obecnie LPR). Powodem wniosku LPR nie jest – ja

Dziś jest bardzo dobry dzień

Wiosna, panie sierżancie!!! Dziś jest taki dzień, który co roku zatrzymuje mnie na chwilę, cieszy i pobudza do rozmyślań. Wiosna po prostu wybuchła. Zobaczyłam dziś drzewo calusieńkie w kwiatach. Szpalery zielonych krzewów, liście, liście, liście. Drugi-tata przeżywa dziś szczyt formy. Jest absolutnie przytomny i kosmicznie złośliwy. A to oznacza, że właśnie wrócił z dalekiej, trudnej podróży. Poinformowałam go więc, że nie będę się z nim wdawała w jakiekolwiek dysputy, tylko poczekam, aż będzie godnym partnerem (czytaj: nie przewróci się, jak go delikatnie popchnę) i wtedy powrócimy do tych wszystkich kwestii, które był łaskaw na mój temat wygłosić. Nie wyraził entuzjazmu. Druga-mama musiała nas dziś trochę oburczeć, bo tak się rozkręciliśmy w opowiadaniu dowcipasów, aż czynnik nadzorujący uznał, że jeszcze chwila, a drugiemu-tacie głowa pęknie. No to przestaliśmy. Znaczy – ja przestałam. Dowcipkować. Rozkręciłam się tak, bo to, co dziś zobaczyłam nadzwyczajnie podniosło mnie na duchu

Mam głupie pytanie

Czy ktoś z was nie jest przypadkiem biegły w sprawach oddelegowywania pracowników do pracy w komisjach zakładowych organizacji związkowych? Mamy problem z przepisami.

Dyskusje z Archiwum X

Osoby: koleżanka z kadr wycieruch domowy Czas akcji: 11.00 Miejsce akcji: przestrzeń telekomunikacyjna koleżanka z kadr : Kochana, mam do ciebie wyjątkowo nietypowe pytanie. wycieruch : A to nie jesteś oryginalna, wszyscy mi takie zadają. Wal śmiało. koleżanka z kadr wyłuszcza problem wycieruch odpowiedź ma rękawie koleżanka z kadr : Zaprawdę powiadam ci, że to jest niewiarygodne, ale ciebie nie da się zaskoczyć.

Plany na wieczór

Donoszę uprzejmie, że Szef wczoraj zadzwonił do mnie z delegacji i oznajmił, że powraca na gościnne łono rodziny. Rozmarzył się przy tym nieco i zaproponował mi wspólne spędzenie wieczoru. Dojechał do domu przede mną i koło 19.00 zadzwonił raz jeszcze, kusząc mnie wizją przebywania we dwoje, herbatki z cytrynką, czułości, ciepła i… wspólnego oglądania meczu. PS Zainteresowanych informuję, że jako odpoczynek wojownika z najwyższej półki, rzeczywiście obejrzałam z nim ten mecz. Szczęśliwie znudził się po pierwszej połowie i pozwolił mi iść spać.

Konstruktywna samokrytyka

Donoszę uprzejmie, że jak Pan Bóg chce kogoś ukarać, to mu rozum odbiera. Nie ma to tamto, każdemu się zdarza, że jest niegrzeczny i sobie zasłuży. Mnie też się zdarzyło, rozum poszedł do szuflady i zamieściłam na blogu głupawą notkę. Bardzo za to przepraszam. Przede wszystkim drugich-rodziców i ich bliskich. Potem was, czytelników. Zaraz potem Pana Boga – wraz z prośbą, żeby już się na mnie nie gniewał, otworzył szufladę i dał mi jeszcze szansę. A najbardziej ze wszystkiego to dziękuję Skierce, za to że, nie przebierając w środkach, wprost zwróciła mi uwagę, że wiatr mi hula pod kopułą, co by wskazywało na jakieś wolne miejsce, które się tam zrobiło. Bardzo Ci dziękuję, Skierko. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że ostatnio na drugie mam Obłęd.

Niespodzianka

A ja dzisiaj rozmawiałam z drugim-tatą przez telefoooooon…. A wy nieeeeee… ;o) Jesteśmy jednym słowem na dobrej drodze, co? Oświadczenie rekonwalescenta brzmiało: fizycznie dobrze, samopoczucie w normie, pogoda jest sprzyjająca, cieszy się na nową korespondencję. A potem bardzo grzecznie mnie spławił, co ma się nijak do opisów drugiej-mamy, która twierdzi, że jest potworem i trzeba go zawieźć na warsztat na generalkę. Ponieważ przez tyle czasu ani razu nie byłam świadkiem żadnych głupot, w mojej obecności drugi-tata zachowuje się wzorowo, śmiem podejrzewać, że może jakiesik kalumnie się pojawiają ;o)

Bardzo dziwne zjawisko

Donoszę uprzejmie, że tuż po świętach Bożego Narodzenia, mój ulubiony sklep „przy drodze” został zamkniety w celu zmiany właściciela, a co za tym idzie – remotu. Informuję, że przedmiotem ulubienia sklepu nie jest jakość jego pracy, tylko miejsce, w którym się znajduje oraz wydłużone godziny funkcjonowania. Zwyczajnie sobie jadę ja, nigdzie zbaczać nie muszę, w godzinach dziwnych się to odbywa, a sklep stoi i jest czynny. Znaczy był, bo go sprzedali i nowy właściciel zakmnął w celu przeprowadzenia remontu. Zaznaczam, że jak wiadomo Stadło mieszka w sporym mieście, więc i sklep przydrożny jest spory. A dokładnie to to był Mini Mal, a teraz jest Billa. Wracając do merituum: sklep był nieczynny przez trzy niewygodne miesiące. Niewygodne, bo musiałam jeździć gdzieś indziej. A dziś właśnie nastąpiło jego otwarcie. Piszę tu sobie takie długie wstępy, a właściwie chodzi mi o to, że jak przejeżdżałam tam rano przed siódmą, to zauważyłam, że przed zamkniętym jeszcze sklepem stoi kolejka. Oszale

Najpierw wiadomości z frontu

Veni. Vidi. Drugi-tata schudł, ale szacowne oblicze wygląda nieco lepiej. Coś jakby rumieńce troszkę zakiełkowały na policzkach. Opuchlizna z oka bardzo ładnie schodzi, więc przestał się martwić, że przy okazji usunęli mu oko. W promocji. Zamieniliśmy parę słów, machaliśmy sobie jak zwykle. Bardzo go cieszy – wiecie co ;o) Na głowie ma wzbudzającą szacunek bliznę, ale obgadałyśmy to z drugą-mamą, komentując, że każdy prawdziwy mężczyzna szacunek budzącą bliznę winien posiadać. Szef też posiada, tyle że nie na głowie, ale na brzuchu. Jest to blizna po wyrostku, ale za to solidna i Szef zawsze na tę okoliczność wymyśla przeróżne mrożące krew w żyłach historie. Np. o tym, jak napadło go sześciu wściekłych skinheadów, wbili mu w brzuch nóż i przekręcili siedem razy. Ona sam ze wspomnianym nożem w brzuchu dał im wszystkim taki wycisk, że wylądowali na intensywnej terapii. Damy więc drugiemu-tacie szansę, aby mógł po latach opowiadać podobne bzdury swoim hipotetycznym wnukom. Ponieważ młodoś

Mam prośbę

Wszyscy, którzy zwracacie się do mnie z jakimikolwiek prośbami na blogu – na górze strony jest mój adres e-mail. Proszę, piszcie do mnie maile, ja zapominam przesyłać informacji osobom, które proszą o coś w komentarzach, strasznie mam teraz dużo pracy i dostaję kilogramy korespondencji. Staram się na nią odpisywać i obiecuję, że żaden mail nie pozostanie bez odpowiedzi. Nie chciałabym, żeby coś mi uciekło! Piszcie do mnie. Jak coś „wskoczy” mi na skrzynkę, to będzie mi łatwiej sobie z tym wszyskim poradzić. Jeśli ktoś prosił mnie w komentarzach o cokolwiek, a ja nie odpowiedziałam, to nie jest lekceważenie, tylko uciekło mi w natłoku informacji. Piszcie do mnie maile! Wtedy jest duża szansa, że niczego nie przegapię. Bardzo przepraszam wszystkich, którzy poczuli się zaniedbani i odtrąceni :o))

Odwiedziny

Dziś drugiego-tatę odwiedził anestezjolog, który uczestniczył w jego operacji. Bardzo miły człowiek, zainteresował się nami, kwitnącymi przed blokiem operacyjnym, kiedy drugi-tata pojechał na generalny remont. Mimo, że nie musiał. Bardzo mi to zapadło w pamięć, wprost przeciwnie do drugiej-mamy, która wcale tego nie pamięta, ale też trudno jej się dziwić. Odniosłam więc bardzo pozytywne wrażenie i miałam uczucie, że oddałyśmy drugiego-tatę w dobre ręce. Ale do rzeczy: pan anestezjolog przyszedł, zbadał drugiego-tatę i orzekł, że wszystko jest bardzo dobrze. No i że nie ma co liczyć na jakąś rewolucję. Postępy przyjdą, ale małymi kroczkami. Ja sama uzyskałam informacje z innego źródła i informacja ta mówiła, że stan drugiego-taty o wiele przewyższa oczekiwania lekarzy i że ma on naprawdę dużą szansę na całkowity powrót do zdrowia. Źródło przyznało wreszcie to, co już wiemy, że operacja była naprawdę trudna i że stan drugiego-taty był o wiele poważniejszy niż lekarze mówili drugiej-mamie

Obyś żył w ciekawych czasach

Mawia przekleństwo. Przed chwilą ktoś dał mi cynk, że pod naszym domem stoi straż pożarna. Ja się palę i nic o tym nie wiem!!! Matko! W dodatku jesteśmy z Szefem zarządem wspólnoty i normalnie nas zlinczują… Wrzasnęłam na Szefa, żeby tam leciał. Ja już o całopaleniu nie mówię, ale żeby nas przypadkiem rachunkiem nie obciążyli!!! O tempora, o mores! Tak teraz jest. Człowiekowi chałupa się spali, a na koniec przyjdzie faktura ze straży pożarnej. Na szczęście wieści okazały się o tyle przesadzone, że nie chałupa, tylko śmietnik, a właściwie nie śmietnik, tylko kartony koło śmietnika. Odpowiedzialny za zamieszanie cieć – podpalacz sprawę ugasił samodzielnie, a jak się strażak zgłosi z rachunkiem, to go odeślemy do tego, kto po niego zadzwonił. Tak się dławi inicjatywę ;o) Nie wiem, jak wy, ale ja mam wrażenie, że jestem osobą, która przyciąga interesujące sytuacje. No nie powiedziałam, że zabawne!

Nowiny

Drugi-tata czuje się coraz lepiej. Mam nadzieję, że nie wyobrażacie sobie, że biega po oddziale i ślizgiem zalicza korytarze, ale zeszła mu trochę opuchlizna z oka i póki co na drugim się nie pojawiła, poznał swoją szanowną małżonkę i był uprzejmy odbyć dwie krótkie rozmowy telefoniczne. Dla osób, które zdają sobie sprawę z tego, jak poważne są zagrożenia dla pacjenta po takiej operacji, wszystkie wiadomości o takich drobiazgach są niezwykle radosne. Lekarz, który operował drugiego-tatę zrobił mu przegląd gwarancyjny i orzekł, że wszystko jest na dobrej drodze: odruchy w porządku, nie ma negatywnych reakcji ze strony mózgu. Trzeba po prostu dać mu teraz czas na to, by mógł dojść do siebie. Pozytywne i ciepłe myśli nadal się przydadzą, więc nie ustawajcie, kochani, w przesyłaniu pozytywnej energii. O mnie niestety dopominają się już dość mocno wszystkie służbowe sprawy odłożone na tydzień, więc do kliniki pojadę dopiero we wtorek. Na szczęście jest Krysia, która czuwa nad drugimi-rodzic

Poprzednia notka

została przeredagowana na życzenie drugiej-mamy. Ona, jako główna zainteresowana, ma prawo do ostatecznej decyzji i mnie nie wolno się z nią spierać w takich sprawach. Nie może mi natomiast zabronić wykonywania pewnych czynności ;o)))))

A co tam dzisiaj…

No a dzisiaj jest tak: Drugi-tata leży i większość czasu przesypia. Po ułożeniu jego ciała widać odprężenie, więc już go głowa pewnie nie boli. Zresztą zapytałam go i tak mi właśnie powiedział. Bardzo cichutko. Poznał mnie. To było bardzo miłe. Dziś mi nie pomachał, ręce ma cały czas przywiązane do łóżka. To przykre, ale konieczne, żeby nie wyrwał sobie z głowy drenu. Jest bardzo wymizerowany. Nie ma się czemu dziwić – zmęczenie organizmu musi być ogromne. Ma też obrzęki i fatalny wylew na oku. Pośmiałyśmy się z drugą-mamą, że nie ma całkowitej pewności, czy to ona go pod oko nie strzeliła za karę, że ją tak udręczył. Spodziewamy się, że i drugie oko mu spuchnie i zsinieje – jego sąsiad z pokoju, który miał operację wcześniej, wygląda jak po solidnej bójce. Druga-mama jest jak odmieniona. Bardzo, bardzo zmęczona, wyczerpana, ale aż promienieje. I, co najważniejsze, zaczęła jeść. Kochani! Wszyscy musimy zdawać sobie sprawę z tego, że przed drugimi-rodzicami jeszcze bardzo długa droga. R

Odpoczęłam troszkę

Zjadłam coś, zrugałam rodzinę i wypłakałam się. Teraz mogę się wam przyznać do czegoś. Wykonałam dzisiaj straszną, niewyobrażalną pracę. Pięć razy jechałam windą po wyrok. Pięć razy przez całą jazdę trzymałam się ściany, myśląc co powiem drugiej-mamie, jeśli coś poszło nie tak. Ona sama nie miała siły do tej windy dojść. Wiedziałam, że muszę, ale nade wszystko chciałam zatkać uszy i po prostu uciec. Za tę straszną pracę spotkały mnie aż trzy nagrody: pierwsza – gdy zobaczyłam na pustym wcześniej miejscu łóżko z drugim-tatą, któremu bardzo coś się nie podobało; druga – kiedy na burym, szpitalnym korytarzu druga-mama wzięła mnie za ręce, przytuliła się do mnie i powiedziała mi na ucho coś bardzo ważnego i trzecia – kiedy pod poprzednią notką zobaczyłam komentarz Misi. Warto było, Misieńko. Fajni ci się starzy trafili, wiesz?

Nie mam pomysłu na tytuł

Drodzy! Wróciłam w tej chwili z kliniki. Widziałam, że Krynia już pisała, że drugi-tata jest po operacji. Więc od początku: Drugi-tata poddał się nieprofesjonalnej usłudze fryzjerskiej o 9.30 i pojechał sobie na blok operacyjny. Udało mi się troszkę doprowadzić do pionu rozklejoną drugą-mamę i zjechałyśmy na parter w celu wypalenia 324381361275 papierosów. Przez sześć godzin opowiadałyśmy sobie różne dziwne historie. Jestem przekonana, że druga-mama zwymiotuje na mój widok przy najbliższej okazji. Ile można słuchać jednej baby??? Ok. 15.30 drugi-tata powrócił z bloku operacyjnego. Zastałam go w sali obsztorcowującego za coś pielęgniarkę. Nie mam pojęcia za co, bo w te pędy pognałam na parter, celem poinformowania o tym fakcie drugiej-mamy. Drugi-tata żyje i ma się względnie dobrze. Wszystkie odruchy ma w normie, rozumie, co się do niego mówi, gada do rzeczy i chrapie jak drwal. Ze wszystkich możliwych części ciała wyłażą mu rurki o różnych przeznaczeniach. Jedne coś w drugiego-tatę pom

No, do dzieła!

Rozruszam się tylko trochę i wychodzę. Nie wiedziałam, że Miśka przyjeżdża, muszę sprawdzić, czy ktoś ją przywozi, czy też pociągiem się pojawi – wtedy trzeba ją zgarnąć z dworca, bo będzie miała daleko. Myślcie o drugim-tacie, myślcie. Cały czas. Na to, co napisała druga-mama o pogrzebie nie zwracajcie uwagi, palce jej się obślizgnęły po klawiaturze. Żadnego pogrzebu nie będzie, odwołany na 80 lat. Jak najszybciej będzie się dało – dam wam znać, że wszystko jest dobrze. :o)))

600 kilometrów w tyłku

Niejasne przeczucie podniosło mi dziś głowę o 6.00. Następnie za włosy ściągnęło mnie po schodach i zawlekło do kuchni. Tam nastawiło pełny czajnik wody, wyciągnęło z szafki termos i wykonało śniadanie na wynos. Już w samochodzie niejasne przeczucie objawiło się w całej krasie. - Jesteś już w pracy? – zapytał małodziarski głosik w słuchawce. - Eeeee tam. Mam dosyć tej roboty, rzucam ją! – odpowiedziałam przewrotnie, spodziewając się dalszego ciągu. - Przyjedź do mnie – poprosił małodziarski głosik. - Kochana! Solidna firma spełnia najskrytsze marzenia swoich klientów ZANIM zdążą sami je wymyślić. Jestem już w drodze, będę za kwadrans. - A to dobrze – głosikowi wyraźnie się poprawiło. - Spałaś choć trochę? – zapytałam. W słuchawce zapadła taka krępująca cisza. - Wszystko jasne – odpowiedziałam ciszy – Zaraz tam będę. - Boże, skąd wiedziałaś??? – zapytała druga-mama łakomie wpatrując się w termos. - Mówiłam ci, solidna firma, pamiętasz? - Zrobiłaś mi kawy? - A czego byś się napiła? - Her

Wyjeżdżam jutro na cały dzień

Rano jadę do tych Janek i wrócę pod wieczór. Potem zorganizuję jakieś pożywienie i pojadę do szpitala, druga-mama musi dziś zostać tam na noc. Mam nadzieję, że jakoś wspólnie przetrwają. Kryniu02, jeśli czytasz tego bloga i jeśli możesz – przypilnuj, proszę, żeby coś zjadła. Ja wiem, że jest oporna i ciągle mówi, że nie jest głodna, ale to nie do końca tak. Nie potrzeba nam drugiej-mamy leżącej na sąsiednim oddziale, obok drugiego-taty. Zajrzę jutro wieczorem. Ci, którzy jeszcze do mnie nie napisali – PROSZĘ. Trzymajcie się.

Hej tam, orły, sokoły!!!

10 maili to dla mnie stanowczo za mało!!! Piszcie do mnie. Piszcie i wy, które się nigdy nie odzywacie i tylko czytacie sobie po cichutku. Piszcie. zobowiązuję was do pisania. Ale już!!!

Robię takie śmieszne drobiazgi

Donoszę uprzejmie, że robienie śmiesznych drobiazgów ma na celu pokazanie drugim-rodzicom pewnych rzeczy. Np. wczoraj koło południa założyłam na stronie licznik. Nie wiem, co on tam za głupoty pokazuje, ale w statystykach odnotowano już 4 500 wejść na tę stronę przez te parę dni w tym tygodniu! Patrzcie, ilu przyjaciół mają drudzy-rodzice! Zajrzałam w ostatnie 50 wizyt. Oczywiście nie wszystkie adresy statystyki mi identyfikują, ale zobaczcie, skąd jesteście: Belgia Bielsko-Biała Bydgoszcz Ciechanów Francja Hiszpania Kanada Katowice Kielce Kraków Lublin Łódź Niemcy okręg katowicki Olsztyn Opole Polska Poznań Radom Rzeszów Stany Zjednoczone Tarnów Warszawa Wilno, Litwa Wrocław woj. dolnośląskie woj. kujawsko-pomorskie woj. łódzkie woj. małopolskie woj. mazowieckie woj. podkarpackie woj. pomorskie woj. śląskie woj. świętokrzyskie woj. wielkopolskie woj. zachodniopomorskie Oczywiście miejsca powtarzają się w różnych adresach IP, no i mam wgląd tylko w 50 ostatnich. Jak sprawa się szczęśl

Tymczasem w Archiwum X… (idiotyczne prośby)

Osoby: radca prawny wycieruch domowy Czas akcji: 11.00 Miejsce akcji: pokój wycierucha radca prawny (wkracza z dokumentem w dłoni): Proszę pani, jakiś pan przyszedł do nas, zostawił ten dokument, nie chciał nic o sobie powiedzieć i uciekł. Proszę mi pomóc. wycieruch : Nie ma sprawy. Już biegnę, dopadnę drania i przywlokę do was za włosy!

Relacja

Donoszę uprzejmie, że dopadłam drugą-mamę w wolnej chwili i wydusiłam z niej wszystko, co się dało, bez krzty litości. Drugi-tata nadal przez większość czasu utrzymywany jest w nieprzytomności. W tych krótkich momentach, kiedy nie śpi, jest pojony i karmiony przez drugą-mamę, zaopatrzoną przez Krynię02 w specjalną maseczkę. Maseczka zapobiega obrzucaniu drugiego-taty tzw. gilem. Na szczęście druga-mama czuje się już trochę lepiej, po zażyciu końskiej dawki różnej prowieniencji środków. Krynia02 opiekuje się drugą-mamą i drugim-tatą z pełnym oddaniem. Gotuje kompociki, bo drugiemu-tacie nie wolno soków, a brzydzi go już, jak ostatnio powiedziała druga-mama, sucha woda. Przygotowuje mięska w postaci przetartej, żeby mu ułatwić życie i w ogóle jest aniołem, za co jej dziękujemy z całego serca. W piatek wielki dzień trzymania kciuków. Zrobię wszystko, żeby wyrwać się i być w szpitalu z drugą-mamą. Przeszkodę stanowi jedynie moja własna rodzina, która w osobie przedstawiciela również znajdu

Mam maleńka koncepcyjkę

Donosze uprzejmie, że dziękuję za tyle dobrych, ciepłych słów. Czuję się tak przechwalona, że cud, że poruszam sie po ziemi, jak inni ludzie ;o) Myślę, że już wystarczy, hihi. Kochani/Kochane! Mam pewną zabawną koncepcję, którą chciałabym się z wami podzielić. Piszcie do mnie proszę na adres: usmiechlosu@poczta.onet.pl , wystarczy, że w każdym e-mailu będzie nick z komentarzy lub bloga. Zbiorę wasze adresy, odezwę się do każdej osoby i napiszę, o co chodzi. Tymczasem jest jeszcze wcześnie, więc nie naciskam, ale naturalnie później zadzwonię do drugiej-mamy, wyczeszę ją z wszystkich informacji i będę nadal sprawozdawała. Cotku – na pewno wszystko przeczytałaś już na blogu drugiej-mamy, więc, jeśli pozwolisz, nie będę powielała informacji. Trzymajcie się Kochani/Kochane! No serce rośnie, jak człowiek to widzi!!! Ech…

Niusy

Donoszę uprzejmie, że dzwoniła druga-mama. Drugi-tata po badaniach, wyznaczono datę zabiegu. Druga-mama przenosi się do Kryni02, która, jak już wspominałam, mieszka przy samej klinice. Bardzo się cieszę, że będzie miała bliziutko do szpitala i nie będzie musiała tłuc się przez Śląsk. Za to w każdej chwili będzie mogła biec do drugiego-taty, gdyby zaistniała taka potrzeba. Troszkę mi tylko szkoda, że miałam ją dla siebie tak krótko ;o) Jeśli wszystko dobrze się ułoży, druga-mama zajrzy dzisiaj na swojego bloga i odezwie się do wszystkich. Dziękuję wam za uwagę i za odwiedziny, jeśli będzie taka potrzeba, wejdę ponownie w rolę „przekazywacza”, bo rzeczywiście jestem blisko i na bieżąco. A drugiej-mamie u Kryni02 na pewno będzie bardzo miło i dobrze.

Obiadki

Osoby: Szef Stadła wycieruch domowy Czas akcji: 12.30 Miejsce akcji: komunikator wycieruch (o planowanym obiedzie): To co, kochanie, leniwe czy naleśniczki z serem i czekoladą? Szef : Leniwe bym wolał. wycieruch : Straszne. Zawsze wolisz leniwe, a mnie nie pozwalasz być leniwą. Szef (poprawiając sie szybko): Tzn. ja zjem, co zrobisz. I będę zadowolony. wycieruch : Jasne. Jakie masz wyjście, biedny miś.

Dyskusje z Archiwum X

Osoby: kolega z rachunkowości wycieruch domowy koleżanka Ania jako niemy świadek Czas akcji: 11.30 Miejsce akcji: pokój wycierucha kolega z rachunkowości (wkracza i przemawia tonem łaskawego władcy): Witam, witam. No, nie wstawajcie, dziewczynki. wycieruch domowy (zrywa się na równe nogi i strzela na całe gardło): Mowy nie ma!!! Wyklęty powstań ludu zieeeemi!!!

A życie leci swoim torem, czyli Dyskusje z Archiwum X

Osoby: kierownik rachunkowości wycieruch domowy Czas akcji: 12.00 Miejsce akcji: pokój wycierucha wycieruch (o żenująco-przywalającej kupie materiału przesłanej przez kierownika rachunkowości): Piszesz dziś do mnie, mój drogi, piszesz. I piszesz, i piszesz. kierownik rachunkowości : No cóż… Do niektórych kobiet łatwiej pisać niż z nimi rozmawiać!

Zadzwoniłam do podwożącego

ponieważ nie wiem, czy telefon jeszcze działa, no i nie chciałam być upierdliwa. Druga-mama dotarła do szpitala. - Odwiozłem pod same drzwi, żeby nie zmokła – powiedział – punkt 10.00, zgodnie z umową. No! Druga-mama spotka się dziś może z Krynią02, która faktycznie mieszka przy samej klinice. No i może coś z tego wyniknie. Coś oczywiście wygodnego dla drugich-rodziców. Nie będę drugiej-mamy dręczyła, jeśli pozwolicie i poczekam, aż sama da mi znać, co i jak. A jakby sie baaardzo przedłużało, to zadzwonię do dyżurki pielęgniarek i zapytam, czy można ją poprosić do telefonu. Ach, jak mnie jest trudno się pozbyć!

Już piszę

Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale obie wczoraj nie miałyśmy już siły. Dojechał. Biedny, umęczony, z wielkim bólem głowy zakotwiczył w szpitalu. Wyprzedził drugą-mamę karetką na trasie i był uprzejmy pozwolić sobie wobec mnie na drobne złośliwostki, za co, oczywiście, kopnę go w tyłek, jak tylko wstanie. No przecież nie mogę leżącego… ;o) Na początku umieszczono drugiego-tatę w sali z osobami po operacjach, ale panie pielęgniarki były na tyle miłe, że już po chwili przeniosły go do osobnej sali, gdzie leży sam i gdzie jest cicho. Bardzo przeszkadzało mu pikanie monitorów. Dostał bardzo silne leki, zjadł troszeczkę i zasnął. Z pomocą brata drugiego-taty udało mi się wytłumaczyć drugiej-mamie, że nie ma potrzeby, żeby koczowała w szpitalu, bo nie pomoże w niczym, a że sama jest potwornie zakatarzona – to może jeszcze zaszkodzić. Pojechałyśmy do domu. Druga-mama zjadła jakiś żenujący posiłek i to tylko dlatego, że z napięciem wgapiały się w nią trzy pary kocich oczu. A potem poszła spać

Dowcipów chwilowo nie będzie

Ponieważ nie jest śmiesznie, dowcipów chwilowo nie będzie. Ze wszystkich przyjaciół, którzy okazali troskę i zainteresowanie sprawą pomocy drugim-rodzicom, los do działania wybrał mnie. Zobowiązuję się wobec tego informować was o wszystkim, co będzie się działo, za pozwoleniem drugiej-mamy, w jak najkrótszym czasie, bo wiem, że wszyscy martwicie się, myślicie, modlicie się i czekacie. Drugi-tata jest przewożony do kliniki w Katowicach – Ligocie, gdzie czeka na niego doświadczony zespół neurochirurgów. Ja czekam na telefon drugiej-mamy z informacją, że dojechali i prawdopodobnie pojadę na miejsce. W czasie, kiedy drugi-tata będzie przebywał pod opieką kliniki, druga-mama będzie mieszkała u nas. Obiecuję wam wszystkim, że otoczymy ją uważną i czułą opieką i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby ta straszna historia miała dobre zakończenie. Uruchomiliśmy już wszystkie kontakty w środowisku medycznym. Drugą-mamę zawiniemy w kołdrę i przypilnujemy, żeby się leczyła, bo ona teraz drugiemu

Jeśli ktokolwiek tu przychodzi

Jeśli ktokolwiek tu przychodzi, zagląda, czyta – drugi-tata, mąż drugiej-mamy jest w szpitalu. W bardzo ciężkim stanie. Niewiele możemy zrobić. Możemy się tylko modlić. Proszę. Poświęćcie choć minutę jednym z najlepszych ludzi, jakich znam.

Uwaga, uwaga

Donoszę uprzejmie, że jest 13.55. O 15.30 stąd wyjdę. Pojadę do domu. Jak dotrę, będzie coś koło 15.55. Iiiiii… Ugotuję obiad!!! Pierwszy raz od tygodnia chyba. A potem się zaszyję i nie dam się wypruć. To jest plan!

KKK, czyli księgowości krótki kurs

Donoszę uprzejmie, że grunt, to wymyślić jakiś sposób. Ja np. działam jak dzieci w podstawówce, uczące się deklinacji: mianownik: kto? co? dopełniacz: kogo? czego? (nie ma) celownik: komu? czemu? (się przyglądam) … I jadę tak: winien (mi jest ten gościu spod czwórki, jego mać) 397,18, ma (już wycieruszek, bo jest przekonujący) 398,00, saldo (pamietaj, kobito, jego na minusie) – 0,82! Na wszystko jest sposób, tylko niech mnie nikt nie wytrąca z dobrego samopoczucia.

Walczę z księgowością

Donoszę uprzejmie, że podjęłam nierówną walkę z księgowością wspólnoty. Walka jest nierówna, bo humanistką będąc muszę samodzielnie i zupełnie bez przygotowania domyślać się O CO, DO CHOLERY, CHODZI! Ciekawe, czy kontrolują to jakieś czynniki zewnętrzne. Oby nie, a jeśli tak – oby nie za szybko. PS Z całą pewnością wiem już, że w księgowości plus to minus, a minus to plus, czyli zupełnie odwrotnie niż normalny człowiek by podejrzewał. Ale oj no… Nie będziemy się czepiać logiki, nieprawdaż? Ważne, że po moim dwukrotnym expose czynsze spływają z zaległościami. Eviva l’arte!

Kiedyś ludzie żyli inaczej

Donoszę uprzejmie, że tak mi się przypomniało na fali przewalającego się i wszechobecnego antysemityzmu. Otóż w mieście urodzenia wycierucha, zwłaszcza przed urodzeniem wycierucha, chadzało się do dentysty, którym był – jak to się mawia w rodzinie – stary Isenberg. Nie mam 100 % pewności, co do pisowni nazwiska, ale jak bym nie napisała i tak wiadomo, o co chodzi. Stary Isenberg znał moją Mamę od dziecka, leczył jej zęby przez całe życie (Mamy oczywiście, bo on to zapewne dłużej) i był cenionym fachowcem. Nie wiem, jak toczyły sie losy wojenne starego Isenberga, ale rzecz, o której chcę opowiedzieć, miała miejsce w roku 1973, tuż przed urodzeniem wycierucha, a konkretnie na jakieś trzy tygodnie przed urodzeniem. Otóż Mamę zaczął boleć ząb. To znaczy on ją zaczął na…., ale nie mogę tego napisać, bo tu jest miejsce publiczne. Więc zaczął ją boleć ten ząb, a była w dziewiątym miesiącu ciąży. I była sobota… Niewprawionych informuję, że to jest szabas. No więc Mama udała się naturalnie do s

Dyskusje z Archiwum X

Osoby: zastępca dyrektora wycieruch domowy Czas akcji: 7.50 Miejsce akcji: pokój wycierucha zastępca dyrektora (nie wiadomo o czym, ale prawdopodobnie o porannej kawie): Dziś nie piję, bo jadę. wycieruch : Dobrze choć raz zobaczyć cię w pracy trzeźwego.

8-o

Ludzie, czy wy wiecie, że jest już połowa marca??? Kiedy to się stało, do diaska???

Zakładamy nową frakcję

Donoszę uprzejmie, że w Archiwum X zrobiła się kłopotliwa sytuacja, ponieważ sekretariat ma zakaz robienia zakupów. Zakupy bieżące zostaną zrealizowane w terminie do trzech miesięcy. Nie ma mleka. Kawa bez mleka picia się nie doczeka. Kupujemy mleko samodzielnie i oklejamy je karteczkami. Lodówkę w kuchni mamy zapchną półlitrowymi opakowaniami mleka skondensowanego z imionami właścicieli. W naszej komórce organizacyjnej usiłujemy zachować granice rozsądku, więc kupujemy mleko w systemie rotacyjnym tak, żeby w lodówce stało jedno. Działowe. Zabawne, bo dyrekcja robi to samo, a właściwie jest prekursorem tych działań. Dyrekcja powoduje u mnie odruch wymiotny. Quo vadis, domine???

Jaś nie doczekał

Donoszę uprzejmie, że gnałam wczoraj na złamanie karku do domu po to, by nie spotkać się z pania inspektor. Krążą na ten temat dziwne opowiadania o źle odłożonych domofonach. Ciekawe jak tam w takiej sytuacji z zasięgiem telekomunikacyjnym…

Zygmunt Kęstowicz

Donoszę uprzejmie, że Zygmunt Kęstowicz miał na swoim koncie naprawdę wiele, wiele ról. W filmach, w serialach, w teatrze. Ale najbardziej mi żal, że odszedł dzisiaj Pan Zygmunt z „Piątku z Pankracym”, który był motywem przewodnim mojego dzieciństwa. Tak mi przykro, Panie Zygmuncie. Widocznie na placki-pankracki czekał już ktoś inny.

Dziwne propozycje

Donoszę uprzejmie, że Szef powrócił i rozpoczął składanie mi dziwnych propozycji. Jedną z nich był kredyt. Ponieważ na słowo „kredyt” reaguję alergicznie (mamy jeden na samochód i jeden hipoteczny), zatkałam uszy i uciekłam z krzykiem. Potem okazało się, że chodzi o kredyt na wyremontowanie dachu dla naszej wspólnoty. Nadal krzyczę, ale staram się też podawać logiczne argumenty, które zabiją ten pomysł np.: nie mamy czym zabezpieczyć kredytu, bo ludzkość (w tym my sami) ma już pobrane kredyty hipoteczne pod swoje mieszkania i kicha; zebranie właścicieli musiałoby wyrazić na to zgodę i to pewnie jednogłośnie, a nie widzę szans, bo jedyna jednogłośna decyzja, którą podjęła ta grupa ludzi, to wybór Szefa na prezesa (a wycierucha na członka zarządu). Ale to był imperatyw kategoryczny. Cudem udało się nam wejść na konto wspólnoty i zapłacić rachunek za ciepłą wodę. Na osłodę natychmiast pojawił się rachunek za ciepło. W dodatku wynosi 6 razy tyle, co tamten. Urząd Skarbowy i ZUS są czynne d

No i się posypało

Donoszę uprzejmie, że nadmiar obowiązków w końcu musiał odbić mi się czkawką. Dziś doszło do takiej scysji z kierownikiem, że mało się nie pobiliśmy. W efekcie ja siedziałam zamknięta w pokoju i płakałam, kierowniczek się miotał i oczy mu wychodziły z nadmiaru ciśnienia, a wszyscy starali się zniknąć z widoku. Szczęśliwie nadmiar emocji doprowadził do zdjęcia ze mnie części obowiązków, choćby drobnych, ale za to pracochłonnych i kłopotliwych. Nie wiadomo tylko dlaczego to się musi odbywać kosztem takich emocji. Muszę popracować nad sobą, wiadomo, że on nie przestanie wpychać mi na plecy wszystkiego, co się da. Ja sama musze trochę zwolnić i przede wszystkim nie sprawiać wrażenia, że podołam, że zdążę, że nie ma sprawy. Jest sprawa. Jest masę spraw i nawet ja nie nadążam.

Urodziny

Donoszę uprzejmie, że właśnie mi się przypomniało, że siedemnastego Protoplastka ma urodziny, a ja nie mam prezentu, nie mam koncepcji nań, nie mam czasu, żeby polatać i natchnąć się i psiekrwie! Wszystkie pomysły, którymi ktokolwiek zechce się ze mną podzielić, przyjmę z ulgą i wdzięcznością!

Nowe życie

Donoszę uprzejmie, że w mieszkaniu naprzeciwko przybyła nam nowa lokatorka. W dodatku z wagą 5060 g!!! Póki co, współczujemy mamie, pochylamy się z szacunkiem nad jej wysiłkiem i bardzo się cieszymy. Ostatnie zapewne ulegnie zmianie, kiedy dziecię przybędzie w gościnne progi swojego domostwa i zacznie drzeć się dniami i nocami w bezpośrednim sąsiedztwie naszej sypialni. Dniami nam nie przeszkadza, a Zośka ze spaniem przeniesie się pewnie na dół. Gorzej z nocami, niestety… Poza tym: - od czasu przejęcia w zarząd naszej wspólnoty pokłóciliśmy się z Szefem 800 razy, - znalazłam inspektora budowlanego, który zrobi nam przedmiar na dach, - przygotowałam ludzkości wysokości czynszów, - odbyliśmy wizytę w banku celem dostania się do konta i nie zostało to uwieńczone sukcesem, - Szef odkopał nie wiadomo skąd kolegę, który pracuje w formie dystrybucji pokryć dachowych i to rokuje dobrze, - wszyscy krewni i znajomi królika straszą nas, że nie znajdziemy wykonawców, bo pojechali do Anglii, - stwo

Wariuję

Donoszę uprzejmie, że rozmawiałam już dzisiaj z tyloma idiotami, że po prostu dostaję sama świra i w dodatku nie wiem, czy to się kiedykolwiek naprawi. Zwyczajnie nie jestem w stanie wytłumaczyć ludzkości co to jest plan zatrudnienia, a co to jest wykonanie i jak się to rozbija na poszczególne grupy zawodowe. Smaczku dodaje fakt, że w zasadzie są to osoby, które się tym zajmują. Może więc coś ze mną jest nie tak? Może dostałam pomieszania i przemawiam różnymi (obcymi zaznaczam) językami? Doszło do tego, że zadzwoniłam do własnego ojca i wszystko, czego od niego chciałam powtórzylam mu trzy razy, co go trochę zdenerwowało, bo on podobno rozumie za pierwszym. Ja tam nie wiem. Wszyscy mówią, że niby rozumieją za pierwszym, a nikt nie rozumie. Czy słowo FORMUŁA w excelu to jest jakaś przesada? Normalnie, jak powiedziałam FORMUŁA, to po drugiej stronie zapadała cisza. Odpadłam, jak dostałam z jednej jednostki arkusz, a tam w komórce było napisane: 11=6+5. Czy to jest, psiajucha, arkusz kalk

Party

Donoszę uprzejmie, że party odbyło się o pół godziny wcześniej, a w dodatku nie było standing. Dostałyśmy po ciastku (paskudne, niestety) i przepisowym tulipanie (goździki jak widać są niepolityczne). Dyrekcja nie dała się namówić na występy artystyczne, mimo że problem ten został szeroko przedyskutowany przed jej przybyciem na okoliczność konkursu mokrych spodenek (zamiast podkoszulków). Przez niektórych nawet z obrzydzeniem (zgaduj – zgadula, kto się odważył wygłosić taką kwestię). Kierownik marketingu zaoferował się, że zatańczy, ale został wyśmiany. Nikt więcej z żadną propozycją nie odważył się wyskoczyć. Było drętwo. Dyrekcja w ramach zabawiania publiki wygłosiła orędzie o liberalizacji rynku archiuwmiksowego, co spotkało się z kilkoma ziewnięciami. Ogólnie jestem zażenowana. Niestety mam dzis tzw. popołudniówkę, więc podobna żenada czeka mnie jeszcze w drugim zakładzie dla obłąkanych.

Życzenia dniokobietne

Donoszę uprzejmie, że nie wierzę. Dyrekcja o 10.00 funduje nam standing party w swoim gabinecie… Nie wiem, czy można odmówić ze względów ideologicznych?

Życzenia dniokobietne

Donoszę uprzejmie, że parę minut później w drzwiach pojawia się kierownik zaprzyjaźniony, z różami (cóż za fantazja!) w dłoni. Staje nieśmiało i pyta: - Cóż robić, dziewczyny, w tym pieknym dniu? - Uważam, że powinieneś zaprezentować nam jakąś melorecytację połączoną ze zdejmowaniem poszczególnych części garderoby – molestuję seksistowsko. - Chyba nie mam jeszcze tyle doświadczenia zawodowego w Archiwun X, żeby to przetrzymać bez uszczerbku dla psychiki – podsumowuje i rzuca się do obcałowywania.

Życzenia dniokobietne

Donoszę uprzejmie, że wchodzę rano do pokoju, a na biurku standardowy tulipan (szkoda, że nie rajstopy!). Podejrzewając, kto jest darczyńcą, krzyczę w eter: - A wiesz, że prezenty podrzuca tylko Mikołaj? - No co, nie chciałem stać jak ta sierota z miną spaniela – odpowiada mój prywatny kierownik z drugiego pokoju. - Dlaczego, dlaczego? Postój trochę! Przyszedł. Postał. Wyglądał jak spaniel. Brawo.

Wspólnota Mieszkaniowa

Donoszę uprzejmie, że zaprawdę, zaprawdę jestem odpoczynkiem wojownika i płynie on rączo na fali mojego sukcesu. Więc zajęłam się tą wspólnotą. Pomogłam głównej księgowej wybrnąć z różnych meandrów zarządzania. Stworzyłam plan gospodarczy, wytłumaczyłam jakie podwyżki są dla nas konieczne i jak zrobić, żeby były jak najmniej dotkliwe. Przybliżyłam pewne zawiłości regulaminu i ustawy. Rozjaśniłam niejasności. A wtedy Szef się zgłosił i powiedział, że on może być prezesem. I co powiecie? Wybrali go jednogłośnie!

Dzień lasu

Donoszę uprzejmie, że nie było nas, był las, nie będzie nas, będzie las. Więc, moje panie, w tym pięknym, słonecznym, wiosennym juz prawie dniu życzmy sobie, żeby się zrobiło normalnie. I żebyśmy umiały być dla siebie przyjaciółkami.

Dyskusje z Archiwum X

Osoby: zastępca dyrektora wycieruch domowy Czas akcji: 7.30 Miejsce akcji: pokój wycierucha zastępca dyrektora : Chciałem przyjść do was na kawę, ale właśnie się dowiedziałem, że kawa w sekretariacie się skończyła, a następne zamówienie zrealizują nam za trzy miesiące. wycieruch domowy : No to czas odkurzyć w domu termos.

Zarobiona jestem

Donoszę uprzejmie, że jeśli się nie odzywam to znaczy, że papiery przywaliły mnie tak, że całą energię poświęcam na wydostanie się, a przynajmniej na złapanie oddechu. Przepraszam. Bardzo chcę, ale nie mam jak.

Wyznania milosne

Osoby: Szef Stadła wycieruch domowy Czas akcji: ok. 17.30 Miejsce akcji: kuchnia wycieruch (spogląda czule na Szefa i przytula się do niego): Kocham Cię. Bardzo. Szef : Ja Ciebie też, skarbie. … Szef (zerkając z góry na wycierucha): A swoją drogą, skąd te nagłe wyznania? wycieruch : Uświadomiłam sobie, że często w tym codziennym zagonieniu zaczynam niektóre rzeczy uznawać za zwykłe, oczywiste. A one przecież takie nie są. Szef : Mam to samo. Jak czasem otwieram puszkę z czekoladkami i okazuje się, że jest pusta.

Nietypowe rozwiązania

Donoszę uprzejmie, że ledwo żyję. Martwi mię to ciut, ponieważ przysłowie mówi, że jaki poniedziałek, taki cały tydzień, a przysłowia – jak wiadomo – są mądrościa narodu. Tydzień zapowiada się wobec tego prawdziwie obiecująco. Zaraz po pracy udaję się do dentysty, który będzie rozpatrywał mój problem okulistyczny, ponieważ nie jestem minimalistką i nie zamierzam poprzestawać na chodzeniu z okiem do okulisty. Jak się rozkręcę, to pójdę z tym okiem również do ortopedy, co mi tam! Jak sobie pomyślę, ile jeszcze atrakcji z tej dziedziny mnie czeka, to śmiać mi się chce. Już wiem, że wszystkie popołudnia do czwartku włącznie mam zajęte i coraz bardziej zaczynam się cieszyć własną przedsiębiorczością, która kazała mi przy niedzieli przygotować trzy obiady – przynajmniej na jakiś czas mamy zagwarantowane wyżywienie. Jak się żarcie skończy – raz, dwa, trzy – gotuje Szef, który tymczasem: - przewozi Potomstwo w różne strony, - naprawia z sąsiadem wymiennik ciepła w piwnicy, - chodzi po dachu i

Chwilowe załamanie

Donoszę uprzejmie, że ręce mi o(d)padły zaraz z rana. Otóż, jak wiadomo Szacownym Czytelnikom, odbyłam z fanfarami urlop wypoczynkowy o przydatności do spożycia w liczbie dni 10 (roboczych). W tym czasie tzw. ruscy przysłali nam dwa dokumenty: wystapienie i nakaz. Ja pomijam kwestię odesłania ruskim zwrotki (taka żółta karteczka z tyłu koperty), bo nawet tego nie zrobili. Ale wystapienie i nakaz to są, o bogowie!, dwa niezależne dokumenty. I sądzę, że powinno się czytać papiery tej wagi. Tak mię dziś tkło, zaglądam, a data odpowiedzi na wystąpienie mija 12.03! Pytam się więc ci ja kolegi kierownika, co zrobił w tym kierunku. Nic, bo on wcale nie ma świadomości. Konstruktywnie odpowiedział mi: - Ups… LUDZIE!!!!!!!!!! A jakbym taka ja umarła? A jakby pańska matka tędy przechodziła? Ja wiem, że matka siedzi z tyłu i nikt nie jest niezastapiony, ale po prostu denerwuje mnie coś takiego. Jakby kto chciał stanowisko kierownicze w Archiwum X, to proszę bardzo. Żadne kompetencje nie są wymagan

Zaskoczenie

Donoszę uprzejmie, że z przyjemnością stwierdzam, że w 100licy też mieszkają ludzie. Niestety zwykły człowiek z reszty Polski miewa często ogromne problemy w załatwieniu czegokolwiek w Warszawie. Naprawdę ciężko jest unikać uogólnień. To chyba porównywalne z urzędem skarbowym. Widział kto kiedy normalna obsługę w tej instytucji? No właśnie. Ale dziś spróbowałam wejść w posiadanie pewnej skomplikowanej informacji w Archiwum X w Warszawie i wyobraźcie sobie, Szacowni Czytelnicy, że prawie mi się udało. Z tym prawie jakoś sobie poradzę samodzielnie, bo kontakt był miły i serdeczny, więc nie ma to tamto. Wzywam więc wszystkich zainteresowanych, by wzięli udział w waleniu murów nietolerancji terytorialno-środkowopolskiej. OLE!

Dawno, dawno temu o Potomstwie

Donoszę uprzejmie, że dawno temu Szef wypowiedział się również o Potomstwie. Z tekstu wynikają dla niewprawionych pewne niejasności, informuję więc, że Potomstwo jest moim potomstwem, ale, jako że nie jestem chitra, dzielę się nim z Szefem od wielu lat. Niech ma. Dlaczego tylko ja mam być ofiarą? „ Szef o Potomstwie : O Potomstwie nie można napisać nic złego. Absolutnie nic. I nie myślcie sobie, że próbuję się komuś podlizać w trosce o swoje zdrowie i życie. O nie! Potomstwo jest czarującą osóbką. Jest taka słodka i taka milusia. A przy tym tak uparta i niecierpliwa, że mogłoby to doprowadzić do szału kogoś nieuodpornionego. Na szczęście w moim przypadku proces asymilacji i akceptacji wysokiego e i niskiego b (czy raczej bu) przebiegł szybko i prawie bezboleśnie. Brak Potomstwa w domu jest bardzo odczuwalny i w zasadzie nie lubię jak znika na dłuższy czas, bo trochę tęsknie za jej gadulstwem. Bo Potomstwo dużo mówi, ale jak jej zaczną wypadać mleczne zęby, to może być nawet zabawne.(Sz

Koks

Donoszę uprzejmie, że Szef zdał wczoraj pewien egzamin, czego wcale się nie spodziewał. Wrócił do domu nocką ciemną, złachany i nabuzowany, że już o uporczywym kaszelku nie wspomnę. Normalnie chodził i kaszlał, oszaleć można. Skarcony przez kobiety domowe wypił pół litra syropu, a następnie stwierdził, że ni huhu, nie zaśnie. W tej tragicznej sytuacji udał się do szufladki z lekami i strzelił sobie coś na sen. Coś na sen jest u nas użytkowane niezwykle rzadko i właściwie wyłącznie przez Szefa. Cos na sen jest bardzo fajna tabletką, zapewnia ok. 6 godzin nieprzerwanego snu i nie wywołuje porannego kaca. Ma tylko jedną wadę: po cosiu na sen Szef w nocy bredzi. A że jest człowiekiem inteligentnym i o szerokich horyzontach, bredzi w sposób czasami niezwykle interesujący. Bredzenie Szefa wywołuje zabawne reakcje, ponieważ kompletnie wytrąca mnie z objęć Morfeusza. Po prostu zaśmiewam się do rozpuku. Np. wczoraj znienacka zaczął obmacywać mi twarz niczym niewidomy. - Co robisz? – zapytałam s

Dawno, dawno temu…

Donosze uprzejmie, że właśnie moja koleżanka przypomniała mi, że czytała niedawno to, co napisał o mnie Szef na stronie domowej. Odgrzebałam tę stronę spod gruzów zapomnienia i oto, co znalazłam: „ Szef pisze ciepło o Wycieruchu : Jeśli znacie Wycierucha (a znacie ją na pewno, bo inaczej by was tu nie było) wiecie jaka jest: urocza, ciepła, mądra i pogodna. Z pewnością dostrzegliście te cechy rozmawiając z nią na czacie lub GG. W realnym życiu jest taka sama, tyle że sto razy fajniej jest cieszyć się jej bliskością niż samą obecnością on-line. Do tego, że jest urocza, dochodzi fakt, że przyjemnie się na nią patrzy. Nie dość że jest bardzo miła, potrafi znakomicie okazać to mimiką twarzy (zwracam uwagę na bardzo zielone oczy, które czasem mówią więcej niż tysiąc słów) i gestami (ach, ach). Jest bardzo inteligentna, energiczna i ma w sobie to coś co sprawia, że przy niej to co dobre jest jeszcze lepsze, a to co złe łatwiejsze do pokonania.Nie będę ukrywał, że o dziką radość przyprawia mn

Dowal Potomstwu

Donoszę uprzejmie, że zastanawiam się, czy dowalić Potomstwu, jak będzie niegrzeczne. Dowalanie miałoby miejsce w poniedziałki. Potomstwo rozpoczyna bowiem dobrze tydzień od zajęć na lodowisku o godz. 8.45. Następnie ma lekcje w szkole zakończone basenem do 15.20. O 18.00 ma angielski, a dowalanie polegałoby na wstawieniu o 17.00 gimnastyki korekcyjnej. Odliczając 10 minut na przyjście ze szkoły i ok. 20 minut na dojazd na gimnastykę, miałaby 1 godzinę i 10 minut na odrobienie zadań i naukę, bo jak skończy angielski o 19.15 (+ pół godziny na powrót do domu), to już raczej nie będzie w stanie. A w końcu zadania z angielskiego też trzeba odrabiać, bo następny w środę. Podłość ludzka nie zna granic. Jak mnie wnerwi, to ją wkręcę, że zapomni umyć zębów. Czy jestem wystarczająco wredna? :o)

Wspólnota Mieszkaniowa – nowy temat seryjny

Donoszę uprzejmie, że wkracza nowy temat seryjny i dotyczy naszej wspólnoty mieszkaniowej. Zajawka już była, a sprawy komplikują się w przystępie geometrycznym. Spustoszony odrzuconą przeze mnie rękawicą Zarząd, zmuszony został do wykonania realnego planu gospodarczego. Prezes Zarządu nie wie naturalnie w ogóle, o co chodzi, więc plan wykonuje główna księgowa, która też pojęcia zbyt wielkiego nie ma. Spanikowana zadzwoniła naturalnie do mnie, żebym jej pomogła. Bardzo śmieszne. Bardzo. Że niby ktoś ma po tym wszystkim pozamiatać, tak? Znaczy ja mam. No tak, naturalnie, że się z nią spotkam, oczywiście, że jej pomogę, w końcu nie chodzi o obrażanie się, nieprawdaż? A garb rośnie. Wczoraj w zaciszu domowym zapadła decyzja, że będę miała męża prezesa. A ja spokojnie pozostanę sobie w cieniu, będę robiła czarną robotę i pluła sobie w odbicie lustrzane. Inaczej dom nam się zawali.

Poranek, dzień już nie wiem który, bo straciłam rachubę w tym młynie

Donoszę uprzejmie, że po raz enty dochodzę do wniosku, że jestem kompletną kretynką. Fakt jest niezaprzeczalny, ponieważ zupełnie nie wyciągam wniosków z własnych doświadczeń i nieustannie robię błędne założenia. Tym razem założyłam sobie, że jak wszystkie dyrekcje i wszystkie kierowniki se pojadą na naradę, to będzie względny spokój. Jakże się myliłam! Jak zwykle, zresztą. Na swoją obronę, Wysoki Sądzie, mam jedynie to, że moja koleżanka Ania zrobiła takie samo kretyńskie założenie i też bierze w tyłek. Zaczęło sie od samiuśkiego ranka i trwa. Wszyscy zawalili terminy, co wpływa na moje zawalenie terminu jutrzejszego. Nieustannie wpływaja mi na biurko tzw. świnki, czyli takie problemy, których wolałabym się nie tykać i gdzie one były, jak kierownictwo tyłki płaszczyło w swoich gabinecikach? No gdzie??? Donoszę również uprzejmie, że jak słyszę sformułowanie „zadanie audytowe”, to kompletną treść żołądkową mam w gardle. Luz, niech mnie jeszcze ktoś przeaudytuje, to przecież dla mojego d