Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2013

1215

No po prostu choruję obecnie na Zespół Odrzucania Od Komputera. Nie wiem, nie rozumiem, jeszcze mi się nie zdarzyło. Faktem jest, że jak spojrzę na klawiaturę, to mam odruch wymiotny. Jednak nic nie może przecież wiecznie trwać. Przez pacię upomnianam, to wracam. Może się rozkręcę, wszak muszę, góra zaległości mi urosła. Obrzydlistwo. Dziś, Proszę Państwa, w roli głównej Dzik. Dziecię moje chrzestne w czerwcu ukończyło szczęśliwie latka dwa i odblokowało sobie gadanie. Jak to w takich sytuacjach bywa - popadło z jednej skrajności w drugą. Mianowicie gęba mu się nie zamyka nawet na sekundę. Dzięki temu odkrywamy coraz to nowe złoża jego elokwencji. Jest również koszmarnym potworem i daje popalić. W związku z powyższym zdesperowana matka uciekła się do narzędzi rodem z sali tortur i grozi rozwydrzeńcowi deską kuchenną drewnianą. Ostatnie osiągnięcie: Matka Rozwydrzeńca : Jeśli natychmiast nie przestaniesz, to idę po deskę! Rozwydrzeniec : Mamucia... Na deskę jestem uciulony!

1214

Latam jak z pieprzem. A tu do Urzędu Miasta, a to na negocjacje, a to na pocztę, a to... Dajcie spokój. Inwestor od drzewek dość się podniecił naszą aktywnością. Próbuje różnych sztuczek. Koledze groził sądem. Mnie za to próbował przekupić. Pewnie mam sympatyczniejszy wygląd. Albo... Nie, żebym nie była zainteresowana, ale, Proszę Szanownych Państwa, jak kraść, to miliony. A nie tam na drobne się rozmieniać. Siedzieć pójdę za pińć złotych, to się nie kali. Tymczasem brytyjskie dziecko donosi, że dzień trzeci, pracy niet. Dobrze choć, że dach nad głową (fajnie, fajnie, mamo: łóżka, szafa i grzybica), pożywienie jest i ogólnie dobrze się czuje. Ja myślę - matka jej nad uchem nie brzęczy. Też bym była zadowolona. W pobliżu podobno istnieje jakaś hurtownia kosmetyków. Może im się uda zaczepić. Czymta kciuki.

1213

Wiadomość telegraficzna w przelocie. Zuzia niestety nie dostała się na uniwerek. Ludzie, mimo niżu demograficznego, walili drzwiami i oknami. W związku z powyższym pozostały nam studia płatne. Przyjmuję datki w dowolnych kwotach. Im wyższe, tym lepsze. Darczyńca najatrakcyjniejszej kwoty może liczyć na laudację na tym blogu. A nawet panegiryk, jeśli zechce (rymuję). Oraz dozgonną wdzięczność. Tymczasem jutro o poranku udajemy się na lotnisko, celem związania progenitury ze zmywakiem. Zupełnie nie jestem zestresowana. Zupełnie. Przy okazji odbyłam spotkanie z inwestorem (od tych drzewek). Niestety pokoju między nami nie będzie. Wprost z hali odlotów ruszam do Urzędu Miasta, uzbrojona w fachowca, którego zadaniem jest poszukanie dziury. A cosik mi się widzi, że znajdziemy. Biegam, pędzam, gnam. Ale będę zaglądać. Głównie przez telefon.

1212

Wczorajsza psia wizyta niestety nie została uwieńczona sukcesem. Babcia Sąsiadka naturalnie cieszyła się na widok sympatycznej suczki Oli, głaskała ją po główce i karmiła ciasteczkami, ale stany lękowe i depresja wygrały. Pewnie gdybym przyszła sama z pieskiem, radości nie byłoby końca. Ale dwie dodatkowe, obce osoby... to było za wiele. Okazało się przy tym, że w zeszłym tygodniu naraz zmieniły się dwie osoby opiekujące się Babcią Sąsiadką: pielęgniarka i pani z MOPSu. Starsi ludzie zwykle nie lubią zmian. Szczególnie większych zmian. A jeśli do tego dodać lęki, to uzyskujemy klops. Nie, żeby się Babcia Sąsiadka z wymiany opiekunek nie cieszyła. Obu nie lubiła i tęskni za panią, która pomagała jej przez pięć lat. Niestety część pozytywna tych nowości została przyćmiona przez lęk przed nieznanym. Starałam się nakierować jej myśli na jasną stronę całej operacji, ale to trudne. W związku z powyższym uznałam, że zamontujemy Babci Sąsiadce uchwyty przy ubikacji i wannie, bo nie ma, a ic

1211

Zuzanna powraca do domu po północy i opowiada.  Że policja za nią jechała przez jakiś czas.  Że gdzie ona, tam i oni.  Że nagle włączyli koguta i ją skontrolowali. A tu samochód zarejestrowany na kogoś zupełnie innego. A następnie, z właściwym sobie (i mnie) poczuciem humoru, podsumowuje: - Ale by było śmiesznie, gdybym zwłoki wiozła, a oni nie kazaliby mi otworzyć bagażnika.

1210

YES, YES, YES! Wreszcie pojawiło się hasło dupa pawiana . Właściwie to dupa pawiana galaretka . O co kaman? Ktoś wie?

1209

Obraz
Czasami trzeba się rozerwać, więc pojechałam na wycieczkę, która miała, prócz rozrywkowo - towarzyskiego, również cel zapoznawczy. I się zapoznałam. O! Sama rozkoszność. Niespełna trzymiesięczna. A potem zaczęłam szukać po kątach i znalazłam jeszcze taki mały pakuneczek, a w środku... ...niespodzianka, rzec by można. Urocza.

1208

Zdaje się, że zaniedbałam lekko temat Babci Sąsiadki. Aktualizuję więc. Wybrałyśmy się w tę podróż sentymentalną z poziomu kanapy w dużym pokoju. Pani Małgosia, z początku zdumiona, a potem zaintrygowana, przyglądała się, jak rozkładam sprzęt i szukam gniazdka. - Wyruszamy - poinformowałam, otwierając pierwszy katalog. Za zdjęciu widniał jej dawny dom. Z uciechy klasnęła w ręce. - O! Tu! Tu, zobacz! Tu było moje okno! Na szczęście i ja sporo miejsc pamiętam z końca lat siedemdziesiątych oraz osiemdziesiątych, więc mogłam zadawać pytania pomocnicze. - A przypomina pani sobie tę chatkę Baby Jagi na kurzej nóżce, co w niej milicjant na Rondzie siedział i ruch obserwował? - A do Kryształowej pani chodziła? - Gdzie się wczasy załatwiało w latach osiemdziesiątych? Babcia Sąsiadka ochoczo odpowiadała na wszystkie pytania. Kiedy skończyłyśmy przeglądać zdjęcia z pierwszego katalogu, z zadowoloną miną poleciła mi: jeszcze! Byłam przygotowana. Ruszyłyśmy na Rynek, przeszłyśmy ulicą 3

1207

Obraz
Rysiki pojemnościowe gubię na potęgę. Nie potrafię tego wytłumaczyć, bo innych rzeczy nie gubię. Po prostu jestem jakimś wypasionym rysikogubcą. O, takie to już zgubiłam dwa. Czarny i srebrny. (Na szczęście para kosztowała 13 zeta, więc przeżyję). Nie lubię paluchem. Wolę rysikiem. Poszłam więc na całość. Znalazłam aukcję, kupiłam od razu 10 sztuk. Jak szaleć, to szaleć. W dodatku każdy w innym kolorze. Kto bogatemu zabroni. Wraz z kosztami przesyłki popłynęłam na tym interesie 13,80 zł. Jestem z siebie dumna. A jeszcze bardziej dumna będę, kiedy przyjdą. I okaże się, że na przykład w całości. A gdy je wszystkie zgubię (co nastąpi raczej prędzej niż później), to sobie kupię kolejnych 20. Albo i pińcet. Po groszu. A co!

1206

Otóż postanowiłam wystartować w konkursie na najgorszą matkę roku. Nie udało się zająć pierwszego miejsca, ale otrzymałam wyróżnienie specjalne. Dziękuję. Zapomniałam zapłacić wpisowego... Termin był do 5 lipca. Doskonale o tym wiedziałam i wcale nie odkładałam tej czynności. Przypilnowałam, aby Zuzanna zarejestrowała się na stronie uniwersytetu, sprawdziłam prawidłowość wpisanych informacji, uzyskałam login i hasło do konta (na wszelki wypadek, bo dziecko jedzie na zmywak dzień po ogłoszeniu wyników), zadbałam o pełnomocnictwo notarialne oraz potwierdzona notarialnie kopię dowodu osobistego, jakby co. Wydawało mi się, że trzymam wszystkie sznurki i nic się nie wypsnie. I zapomniałam zapłacić. Kolorytu dodaje fakt, że się do tego zobowiązałam na prośbę zainteresowanej. Coś mnie niewyraźnie tknęło w niedzielę wieczorem (7 lipca). Taki dziwny niepokój. Przyczyna nieznana. Zagnało mnie w poszukiwaniu źródła świądu na stronę rekrutacji. Zajrzałam na konto... status niezweryfikowany.

1205

Nie jestem w stanie pisać, bo właśnie sobie uświadomiłam, że zawaliłam bardzo ważną sprawę. Chyba sobie nogę odgryzę...

1204

Obraz
A jak poszedł król na wojnę, Grały jemu surmy zbrojne, Grały jemu surmy złote Na zwycięstwo, na ochotę...* No to idę. Bo jak nie pójdę, to mi wytną przydomowy lasek. O, ten: Wytną i postawią bloki. Oczywiście zamieszkałam tu, by gapić się komuś w okna. Absolutnie nie dlatego, by cieszyć się spokojem i zielenią. Chciałam mieć widok na mur ogniowy. Jestem zła. Wszelkie przejawy zagrzewania do boju, będą w najbliższym czasie mile widziane. Jakieś HU-HA-nie, pokrzykiwanie: walcz! walcz! , a także dobre rady, z czego by tu jeszcze skorzystać. Nie ma pomysłów złych ni głupich. Potrzebuję wsparcia. Nie zawiedźcie. * Maryja. Maryja Konopnicka.

1203

Obraz
Rozliczenia oraz inne atrakcje.

1202

Kontynuuję wątek. Wczoraj słońce ruszyło wreszcie leniwe dupsko, co wydajnie wpłynęło na mój nastrój oraz, że tak powiem, napęd. Czyli: latałam jak kot z pęcherzem. Wizyta u notariusza, w lokalnym oddziale NFZ, zakupy, praca z tekstami, maile, maile, maile, telefony, telefony, telefony. Finalizując obiad zostałam tknięta myślą, że jakoś jasno za oknem, a do tego przyjaźnie. A ja na ten spacer... Nie było odwrotu. Zadzwoniłam więc. - Spacerek? - zapytałam nieśmiało. - TAK! - A jest pani ubrana? - TAK! Rzeczywiście była. Nawet dość wystrojona, za co natychmiast ją pochwaliłam. Postałyśmy chwilę przed domem, pani Małgosia cieszyła się słońcem, ciepłem i zielenią. Potem przeszła do konkretów. - Dokąd mnie zabierzesz? - Gdzie tylko pani chce. - Pójdziemy do sklepu? Nie mam nic do picia. - Pewnie. - I gdzie jeszcze? Widzieliście ją, wyczynowiec się znalazł. Dwa lata nie wychodziła i od razu chce bić rekordy. - A jest pani pełnoletnia? - upewniłam się z kamiennym wyrazem twar

1201

Biegnę, lecę, pędzę, gnam. Dźgłam się nożem w palec przy montowaniu rolady, więc notki nie będzie. (Dźgłam się, gdyż jakieś 12 godzin nie byłam na nic chora, to nie do przyjęcia). Dobranoc.

1200

Pani Małgosia przyznała mi się w niedzielę, że pochodzi z Katowic i bardzo za nimi tęskni. Postanowiłam więc zabrać ją w podróż. Będzie to podróż sentymentalna. Ściągnęłam ponad 200 zdjęć różnych części miasta z okresu od roku 1900 (pojedyncze) do czasów obecnych, z naciskiem na te lata, kiedy w Katowicach zamieszkiwała. Ponieważ interesuje ją Superjednostka ( osoby niezorientowane zapraszam do Wikipedii ), podzieliłam zdjęcia na takie, na których jest ten budynek oraz jego okolice, a także najważniejsze miejsca w mieście, a więc Rondo, Rynek, pobliskie Rynkowi ulice, które na pewno zna. Już się cieszę na wspólne oglądanie. Przy okazji wpadłam na pomysł, żeby zapytać ją o kilka rzeczy, które o historii Katowic może wiedzieć, a których jakoś nie mogę znaleźć. No i spróbuję naciągnąć ją na oglądanie jej własnych zdjęć, a jeśli ma jakieś ciekawe - pożyczyć, zeskanować i pokazać światu. Mamy więc plany na kilka tygodni. Nie chciałabym jej przesadnie przyzwyczajać do swojego towarzystw