Kot mi się zepsuł
W dodatku ten najważniejszy kot. Mój. Zepsuł się dość drastycznie. 22 września 2011 Godz. 16.00 – przyjazd z pracy. Siku. Próba zapakowania zepsutego kota do kosza. Godz. 16.15 – kot zapakowany. Godz. 16.16 – kot zbiega nie zważając na swoje zepsucie. Godz. 16.17 – ponowna próba zapakowania kota do kosza. Godz. 16.20 – kot zapakowany, drzwiczki zamknięte. Kot drze się przeraźliwie. Godz. 16.21 – wędrówka klatką schodową w dół. Kot jest słyszalny poza budynkiem. Godz. 16.22 – w samochodzie. Wie już cała dzielnica. Godz. 16.22 i pół – ruszamy. Wie całe miasto. Godz. 16.23 – 16.40 – mijane samochody ustępują nam z drogi jak karetce. Pewnie ze względu na sygnał dźwiękowy. Godz. 16.40 – lecznica. Nie ma nikogo w poczekalni. Super! Godz. 16.41 – 16.55 – oględziny kota, z których nic nie wynika. Pobranie krwi. Kot ma drgawki ze strachu. Godz. 16.55 – 17.15 – oczekiwanie na wyniki badań. Kot ma nadzieję, że zaraz wracamy do domu, więc milczy zintegrowany z koszem. Mimikra wykręcona do maksimum