Absurdy

Aby zameldować się na pobyt czasowy we własnym mieszkaniu (na dowód posiadania którego ma się odpis aktu notarialnego), w Urzędzie Miasta trzeba podać: swój stan cywilny, dane byłego współmałżonka (w moim przypadku rozwiedzionego od lat 13.) oraz wykształcenie.

Następnie trzeba się podpisać (z podaniem numeru dowodu osobistego) dwa razy: w pozycji chętnego oraz udzielającego zgody na meldunek czasowy (sama jej sobie udzielam).

Chyba zepsułam panu urzędasowi dzień. Przy wykształceniu zacisnęłam zęby, przy stanie cywilnym zacisnęłam pośladki. Przy danych deadmałżonka mnie poniosło.

Pytania:
1. czy gdybym miała wykształcenie podstawowe, mogłabym zameldować się w MOIM mieszkaniu?
2. czy deadmałżonek nie powinien przypadkiem przyjechać z Krakowa do Chorzowa żeby sprawdzić, czy mogę mieszkać w MOIM mieszkaniu (które nie pochodzi z majątku wspólnego)?
3. czemu nie kazali mi przyjść z ojcem?
4. a co, gdyby ojciec nie żył?
5. dlaczego kobiety nie mają mózgu (bo tak są traktowane)?

PS Pan urzędas chciał, abym wypełniła druk w zakresie stosunku do służby wojskowej (mam olewający, nie ma zasadniczej).

PS 2 W urzędzie 3 stanowiska ds. obsługi w zakresie meldunkowym, 2 czynne (okres urlopowy, rozumiem), obsługuje 1 osoba, druga parzy kawę. 20 minut. Pod pokojem kolejka.

PS 3 Pan urzędas zapytany o podstawę prawną do oczekiwania ode mnie tych wszystkich informacji powiedział: nie ma.

A idąc do UM złamałam obcas. W satynowych, różowych pantoflach z Prima Mody. I nie można mi się dziwić, że mnie poniosło.

Komentarze