1069

Najbardziej wyczekiwaną i ryzykowną imprezę tej dekady mamy za sobą. Nazbyt wielu strat w ludziach i sprzęcie nie odnotowano. Przybywszy o poranku z przyjemnością ujrzałam salę prawie wysprzątaną oraz pierdolnik w kuchni (to z mniejszą przyjemnością). Ale doceniam postęp. Ślady bytności mają zostać usunięte całkowicie jutro po południu.
Jeszcze tylko musimy się rozliczyć z mamą współorganizatorki.
Następne wesele. Mam nadzieję – nieprędko.

Komentarze