2041

Czy nie uważacie - i tu zwracam się do Pań - że mężczyźni mają jakiś gen, którego my nie posiadamy, a w dodatku muszą go bezustannie trenować, żeby im nie zanikł?

Taka sytuacja.
Z wrodzonego, niczym nieuzasadnionego lenistwa, wsiadam do windy na pierwszym, żeby pojechać na drugie. Drzwi się zamykają i czuję, że (psia kostka) ktoś mnie ściąga. Jak się okazuje - do piwnicy. Dojeżdżam, dosiada się chłopiec w wieku mojej córki. Nie powiem, jest na czym oko zawiesić, a fabryka nieprzesadnie przepełniona tym dobrem.
- No, a chciałam na drugie - informuję, wzdychając.
Drzwi się zamykają, on błyska do mnie hollywoodzkim garniturem bieli.
- Na które? - pytam, bo stoję koło guziczków, a on nie wykonuje żadnych ruchów.
- Na parter - odpowiada odruchowo, wciąż się szczerząc. Swój człowiek, też leniwy.
Pstrykam w zero, nim zdąży przebrzmieć jego głos. Podnoszę głowę, a on patrzy jak spaniel.
- Dlaczego?! - pyta dramatycznie.
- Co, dlaczego?
- Dlaczego to pani zrobiła?! Ja chciałem chociaż na to drugie z panią pojechać!
Ludzie... Ja jestem dla niego przynajmniej 20 kilo za stara! Naturalnie rozumiem kolegów, którzy są dziesięć lat starsi ode mnie. Oni podświadomie czują, że muszą się spieszyć, bo im prawidłowego działania rozrusznika już niewiele zostało. To jest biologicznie uzasadnione. Ale taki szczyl?
- I teraz mi przykro - informuje niezadowolony, gdy kilka sekund później otwierają się drzwi.
- W najbliższym czasie nigdzie się nie wybieram - oświadczam i, sterczącemu tuż za ruszającą przegrodą, macham ręką. Pa, pa.

Ale o co chodzi? Żeby nie stracić żadnej okazji?! Co ja mam takiemu powiedzieć? Że krępowałabym się zabrać go na lody, żeby nie wyjść na stręczycielkę? (Zaraz przyleci martuuha i zacznie mi od ejdżyzmu wyrzucać, bo ona ma kompleks, że jest sto lat świetlnych młodsza).

Relacje damsko-męskie są zaprawdę skomplikowane i chyba mnie przerastają. Albo to wina bruzdy, bo ja się zupełnie nie umiem znaleźć w takich sytuacjach. Choć skłamałabym, gdybym powiedziała, że zmarszczki mi się trochę nie rozprostowały. I kiecka jakby lepiej leży.

Od jutra chodzę piechotą.
W moim wieku nie można się narażać na tego typu emocje. Niewiele brakowało, a zapomniałabym, po co ja na to drugie.

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. To jest to, co ona mu robi. A czasem nawet mnie!

      Usuń
    2. Sprawdziłam w googlu i już wiem. A do głowy mi nie przyszło. Pewnie dlatego, że ja już nie mam oporów, wyrosłam:)
      A w przypadku waterloo to nie musi być dyskryminacja. Możliwe, że ona jest obrzydliwie wierna.

      Usuń
    3. Rozwiewam wątpliwości. W sprawach seksu to jednak ejdżyzm. Bo ja rozróżniam dość istotnie stosunek od onanizmu. A różnią się tylko jedną rzeczą, mianowicie po tym pierwszym masz z kim porozmawiać.

      Usuń
  2. Dżedaizm! A nie, pomyliłam się, to tylko w moim wypadku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzucacie we mnie słowem żwawszem. Bez opamiętania!

      Usuń
  3. Kocham Cię.
    Amelia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Może to łowca kuguarów? Jak Ci się nie podobają takie emocje, to kopsnij trochę. ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee, tam, straszne. Te kilka lat temu, kiedy próbowałom spotykać się z płcią rzekomo przeciwną, to najmłodszy egzemplarz był 11 lat młodszy od mej skromnej osoby. Jeszcze młodszy na portalu randkowym chciał się ze mną spotkać. A są też tacy, który są tak czarujący, że automatycznie podrywają wszystkie kobiety w zasięgu. Po prostu tak im wychodzi.

      Usuń
    2. Czyli jednak trenują gen! Miałom rację. HA!!!

      Usuń
    3. Uważam podobnie, ale może niekoniecznie świadomie trenują ten gen. Może nam, młodym, aż tak się to w oczy nie rzuca i uważamy za normalne, ale myślę, że po prostu definicje dżentelmeństwa różnią się na przestrzeni pokoleń. Kiedyś kobiety komplementowało się w odpowiednim momencie, teraz komplementami rzucają na lewo i prawo. Albo wcale, zależy od typa, niestety.
      Albo i stety.

      Usuń
    4. Zdecydowanie coś się dzieje z komentarzami.

      Usuń
  5. Czytam i czytam i ożesz, się uśmiech wkrada na moje lico, bo przecież w tym sęk by właśnie ciary chodziły, zmarszczki się gładziły, choćby na.....kiecce!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też mam ten gen, ogłaszam. Wchodzę ostatnio do klienta i mam mu udzielić instrukcji obszernej i objaśnić zasady naszej współpracy. Klient wpada i od progu uprzedza, że on taki zalatany i może mi tylko "minutkę" poświęcić.
    - Przepraszam, ale ja tak nie działam. Mnie minuta nie wystarczy, potrzebuję najmarniej dwudziestu minut i to na dobry początek - powiedziałam i musiałam mieć coś w głosie, bo Panu w oku błysnęło, zwolnił, telefon wyciszył, kawę zaproponował. Po godzinie oboje byliśmy usatysfakcjonowani:).

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tam widzę rasowego podrywacza. Takiego co potrafi każdą zbałamucić. Są tacy. Bardzo niebezpieczni. Człowiek, w sensie kobieta, ląduje takiemu w łóżku nawet nie wie kiedy. A potem mu jeszcze kanapki na drogę zrobi. I się zaprzyjaźni z takim. I mimo, że przeleciana to nie czuje się wykorzystana ani jak puszczalska. Mało jest takich facetów, a szkoda ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś zjada moje komentarze...

    OdpowiedzUsuń
  9. Odwodnik: Godzinę na wyjaśnienie zasad współpracy?! On był usatysfakcjonowany, bo nieoczekiwanie zdrzemnął się w środku dnia!

    Ola: Podzielam Twoją opinię. To trochę tak, jak z piciem - ważne co, kiedy, gdzie i z kim.

    Ida27: Uśmiałam się, szczególnie z ostatniego zdania.

    Ptak: Myślałam, że sama to robisz! Gdy zniknął pierwszy, wykasowałam swoją odpowiedź, bo była w takiej sytuacji od czapy. A teraz widzę, że następnego nie ma - cały wątek szlag trafia. Nie zechciałabyś odgrzebać jednak tego konta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ależ moje-waterloo; to było i tak błyskawicznie, bo w tym zawarłam instrukcję obsługi programu, na którym razem mamy pracować:)

      Usuń

Prześlij komentarz