2080

Taka sytuacja.

Dupa Czesława - mistrzyni drugiego planu
Dostałam gratis. I mogłam wybrać kolor. Jeden masaż też dostałam gratis. Wstydliwie przyznam, że chciałam uiścić, ale nie dopuszczono do transakcji ("chyba sobie żartujesz, palce miałaś chłodne"). Byłabym kontenta, gdyby to się rozciągnęło na wszystkie dziedziny życia. Niestety tak dobrze nie ma.
No, dobra - jest. Przynajmniej w pewnym sensie ("pani Asiu, naprawię pani samochód, a zapłaci pani w bardziej sprzyjających okolicznościach"). Konia z rzędem za sklep spożywczy, którego właściciel, płci - dajmy na to - męskiej, nie zażąda ode mnie uiszczenia rachunku. Albo najlepiej wielu rachunków.
No, dobra. Pan mi rynny wyczyścił i połatał. Też nie wziął. Na wszelki wypadek zakontraktowałam go do kolejnej pracy, żądając dopisania wszystkiego do faktury. Obecnie odbieram jego czułe telefony zapowiadające, że przybędzie w poniedziałek. Oczekuję niecierpliwie. A właściwie Prezes oczekuje, gdyż został pozbawiony środka lokomocji (to ten, co w warsztacie tkwi), a pan postanowił przybyć o świcie, gdy ja ratuję ludzkość od wyginięcia. Znaczy - w fabryce ratuję.

Zasadniczo jestem nieco rozczarowana, że dyrekcja przy wypłacaniu mi ekwiwalentu za pracę nie odczuwa równie sympatycznych emocji. Gdybyż, ach, gdybyż obudził się pewnego dnia z myślą, by ekwiwalent ów zamienić na wypłatę - toby było coś! Może zjedlibyśmy normalny obiad zamiast czyścić zamrażalnik.

A, właśnie! Państwo sobie wyobrazi, że jeden bank uznał Prezesa za wiarygodnego kredytobiorcę. Zobaczymy, jak pozostałe (wnioski poszły do trzech). Znakomita informacja na weekend. Wygląda na to, że jeszcze trochę, a będziemy właścicielami ziemskimi. To dla mnie zupełnie nowa sytuacja, ponieważ dotąd nie doświadczałam. Grunt przynależny do mieszkania się nie liczy, bo go nie widać.
Wezne se krzesło i postawię. Moja ziemia, moja sprawa.

Jest na co czekać.
Póki co - ćwiczymy się w ascezie.

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Tak się tatuują panie po czterdziestce, którym PESEL zaczyna doskwierać.

      Usuń
  2. @ Kaczka - designerski plaster anty... ;)

    Wzięłabym błękit, bo mi do koloru ócz bardziej pasuje.
    Koledzy sportowcy czasem używajom, ale to inny gatunek ludzki jest.
    Ciekawa jestem, czy normalnemu ludziowi pomoże :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż takiego wyboru nie było :D

      Usuń
    2. Co też Pani opowiada...

      http://dommedika.pl/img/p/798-1763-thickbox.jpg

      Powinnaś sobie róż zaordynować - pasowałby do tej róziowo-szarej torebusi ;)

      Usuń
    3. Moja Droga! Plaster pochodzi z prywatnych (sic!) zasobów masażysty.
      Idź do kąta, proszę. Tam zrób rachunek sumienia, a następnie odbądź jakąś pokutę.

      Usuń
  3. Z uwagą śledzę Twoje perypetie z łokciem, gdyż i mnie łokieć boli od dłuższego już czasu (jest opcja, że to dlatego, że ciągle nim o coś zawadzam, wiadomo, że roszczeniowa patologia łokciami się rozpycha). I w poniedziałek idę po skierowanie do lekarza pierwszego kontaktu. Ha, to będzie odyseja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też odyseja - bo poprawy brak. W rozpaczy zaczepiłam znajomego ortopedę. To był błąd, powiadam Ci.

      Usuń
  4. Na końcu plastra zobaczyłam głowę starego dziada, taką z orlim nochalem... oczy od rana odmawiają posłuszeństwa :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja myślę, że to światło tak dziwnie pada. Dłonie gładziuchne przecież :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz