2314
Mówcie mi Miss Chytrości.
Mateńka moja jedyna wydaliła się na wczasy nadbałtyckie, zostawiwszy Ojca słomianym wdowcem. Ma karę, bo nie chce jechać. Mateńka namówiła się więc cichaczem z jego osobistą bratową i, zdaniem Ojca, all day long obsmarowują obu braci, a swoich mężów*. Jeden nie może zaprotestować, bo nie żyje, a drugi nie może zaprotestować, bo ewentualnymi odbiorczyniami protestów są jedynie córka i wnuczka, czyli całkowity brak targetu.
Zawziąwszy się na Ojca, podrzucam mu podstępnie obiadki, chociaż pyskuje, wmawiając światu, że niczego nie potrzebuje. Mam jednak wciąż świeżą ranę duszy po ostatnim matczynym sanatorium, gdy Ojciec odmawiał uczestnictwa w posiłkach, a następnie wydalił z siebie na widok Matki następujący komunikat:
- Nawet mi obiadu nie ugotowała!
Oooooo, tak nie będzie. Dziś zaopatrzyłam się wręcz w klucze do ich mieszkania i postanowiłam podrzucić placek po węgiersku wbrew woli Ojca, a nawet podczas jego nieprzytomności oraz ewentualnej nieobecności. Taka jestem przebiegła, podła i złośliwa (z natury).
Tymczasem Ojciec mój jedyny z powodu wiatru (nie, nie wiatrów) przebywał w domu, co pozwoliło nam odbyć burzliwą dysputę na tematy wszelkie. Często był to monolog, ale nie ma o co się rzucać.
W trakcie doznałam olśnienia.
- A wiesz, że pani Szaszkiewiczowa prowadziła blog?
- Co ty powiesz? Sama prowadziła?
- Nie. Z użyciem wnuka. Trafiłam na ten blog jeszcze za jej życia. Bardzo interesujący. Ty też byś mógł.
- Ja bym dziecku** tego nie zrobił.
- Dziecku nie, ale dajmy na to: córce.
- Córce też bym nie zrobił.
- Śmiało, śmiało - zrób. Córka zgłasza się na ochotnika. Piszesz sobie spokojnie, a gdy skończysz, ja odbieram, wdrażam wersję elektroniczną i puszczam w świat.
Tu nastąpiło pół niezwykle żenującej godziny wymyślania argumentów, dlaczego mianowicie Ojciec mój jednorodny nie może pisać bloga. Dysputa wymagała ode mnie niezłej gimnastyki w kontrargumentacji, a przypominam, że on jest prawnikiem***. Kluczył i zwodził. W końcu wyciągnął, w jego mniemaniu, wartość ostateczną.
- Jestem stary! Trudno mi! Ciężko! Czasem nawet nie mam siły czytać, a co dopiero pisać!!!
Zatarłam pod stołem mentalne rączęta i odstawiłam scenę finalną tańca z policzkowaniem rybami.
- KUP SE DYKTAFON!
No to trzymajcie kciuki. Jeśli się uda, czeka Was prawdziwa uczta. Osobiście zamówiłam wykład o roli kobiet w polskiej walce narodowowyzwoleńczej.
-------------
On jest urodzonym nauczycielem. Można go słuchać godzinami. Opowiada o historii w taki sposób, że człowiek zapomina oddychać. Chciałbym, żebyście też mogli tego doświadczyć.
Wychodząc, przybiłam ostatni gwóźdź do trumny.
- Tato, wciąż masz jeszcze wiele do dania innym.
I zostawiłam go na pastwę przemyśleń. BRAWO JA!
* Oczywiście że obsmarowują. Inaczej wszystko byłoby bez sensu.
** Ja nie jestem dzieckiem, tylko starą babą. Dziecko jest dzieckiem, chociaż też starą babą.
*** Wcale nie BYŁ. Oni są do końca życia. I pokłócą się nawet ze świętym Piotrem u niebios bram. Serio.
Mateńka moja jedyna wydaliła się na wczasy nadbałtyckie, zostawiwszy Ojca słomianym wdowcem. Ma karę, bo nie chce jechać. Mateńka namówiła się więc cichaczem z jego osobistą bratową i, zdaniem Ojca, all day long obsmarowują obu braci, a swoich mężów*. Jeden nie może zaprotestować, bo nie żyje, a drugi nie może zaprotestować, bo ewentualnymi odbiorczyniami protestów są jedynie córka i wnuczka, czyli całkowity brak targetu.
Zawziąwszy się na Ojca, podrzucam mu podstępnie obiadki, chociaż pyskuje, wmawiając światu, że niczego nie potrzebuje. Mam jednak wciąż świeżą ranę duszy po ostatnim matczynym sanatorium, gdy Ojciec odmawiał uczestnictwa w posiłkach, a następnie wydalił z siebie na widok Matki następujący komunikat:
- Nawet mi obiadu nie ugotowała!
Oooooo, tak nie będzie. Dziś zaopatrzyłam się wręcz w klucze do ich mieszkania i postanowiłam podrzucić placek po węgiersku wbrew woli Ojca, a nawet podczas jego nieprzytomności oraz ewentualnej nieobecności. Taka jestem przebiegła, podła i złośliwa (z natury).
Tymczasem Ojciec mój jedyny z powodu wiatru (nie, nie wiatrów) przebywał w domu, co pozwoliło nam odbyć burzliwą dysputę na tematy wszelkie. Często był to monolog, ale nie ma o co się rzucać.
W trakcie doznałam olśnienia.
- A wiesz, że pani Szaszkiewiczowa prowadziła blog?
- Co ty powiesz? Sama prowadziła?
- Nie. Z użyciem wnuka. Trafiłam na ten blog jeszcze za jej życia. Bardzo interesujący. Ty też byś mógł.
- Ja bym dziecku** tego nie zrobił.
- Dziecku nie, ale dajmy na to: córce.
- Córce też bym nie zrobił.
- Śmiało, śmiało - zrób. Córka zgłasza się na ochotnika. Piszesz sobie spokojnie, a gdy skończysz, ja odbieram, wdrażam wersję elektroniczną i puszczam w świat.
Tu nastąpiło pół niezwykle żenującej godziny wymyślania argumentów, dlaczego mianowicie Ojciec mój jednorodny nie może pisać bloga. Dysputa wymagała ode mnie niezłej gimnastyki w kontrargumentacji, a przypominam, że on jest prawnikiem***. Kluczył i zwodził. W końcu wyciągnął, w jego mniemaniu, wartość ostateczną.
- Jestem stary! Trudno mi! Ciężko! Czasem nawet nie mam siły czytać, a co dopiero pisać!!!
Zatarłam pod stołem mentalne rączęta i odstawiłam scenę finalną tańca z policzkowaniem rybami.
- KUP SE DYKTAFON!
No to trzymajcie kciuki. Jeśli się uda, czeka Was prawdziwa uczta. Osobiście zamówiłam wykład o roli kobiet w polskiej walce narodowowyzwoleńczej.
-------------
On jest urodzonym nauczycielem. Można go słuchać godzinami. Opowiada o historii w taki sposób, że człowiek zapomina oddychać. Chciałbym, żebyście też mogli tego doświadczyć.
Wychodząc, przybiłam ostatni gwóźdź do trumny.
- Tato, wciąż masz jeszcze wiele do dania innym.
I zostawiłam go na pastwę przemyśleń. BRAWO JA!
* Oczywiście że obsmarowują. Inaczej wszystko byłoby bez sensu.
** Ja nie jestem dzieckiem, tylko starą babą. Dziecko jest dzieckiem, chociaż też starą babą.
*** Wcale nie BYŁ. Oni są do końca życia. I pokłócą się nawet ze świętym Piotrem u niebios bram. Serio.
To ja powiem ze chciałabym słuchać a nie czytać :-) ale wezmę co dają i będę pewnie prosiła o jeszcze :-)
OdpowiedzUsuńJeśli kupi ten dyktafon, to jest szansa :)
UsuńAle to nie blog powinien być, tylko podcast, jak to się teraz mówi na audycję gadaną.
OdpowiedzUsuńPóki co, nie dzielmy skóry na żywym niedźwiedziu. Poza tym - nie wolno nam decydować za zainteresowanego, prawda?
UsuńSerio? Nie wolno? A dożywiać na siłę plackiem węgierskim wolno?
UsuńWyobraź sobie, że namówiłam go, żeby wypił pod placuszek trochę czerwonego wina! Miss Chytości. A nawet Missis.
UsuńUuuu, spoić starszego pana, a potem wymusić podstępnie rozmaite obietnice. Brzydko :P
UsuńWymuszałam przed spajaniem. Gdyż mianowicie mieszkamy jakieś 20 km od siebie i muszę dojechać.
UsuńNawet jeśli najpierw wymusiłaś, a potem spiłaś, to sytuacja nie wygląda lepiej :D Ale liczę, że zabiegi okażą się skuteczne.
UsuńTak naprawdę, to zostawiłam go, żeby myślał. Takie pytanie otwarte :)
Usuńnie ważne jakimi środkami ważne że cel blisko celu !
OdpowiedzUsuńW tym przypadku zgadzam się w 100%!
UsuńNamawiaj rodziciela, ja trzymam kciuki :) Będzie kolejna uczta blogowo literacka :)
OdpowiedzUsuńWierz mi, że będzie!
UsuńTo może ufundujemy ten dyktafon ? Taki prezent od fanek.Pomogło by w decyzji?
OdpowiedzUsuńSądzę, że jest na to zbyt dumny :)
UsuńAlez chytra z Ciebie sztuka. Cel zbozny, wiec pochwalam i czekam cierpliwie na pierwszy wpis Panatatusiowy. Juz czuje, ze bedzie uczta duchowa. Teresa
OdpowiedzUsuńJeśli dojdzie co do czego, natychmiast Was poinformuję.
Usuń:)))) zasiałaś ziarno.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję.
UsuńSuper!
OdpowiedzUsuńNie dzielmyż, ach, nie dzielmyż.
UsuńOch, bedzie uczta, bedzie sie dzialo! trzymam kciuk, a nwet dwa, zeby sie Pan Ojciec zdecydowal!
OdpowiedzUsuńByłoby kultowo.
Usuń