2317

Co to tam teraz nam leciało? Nie pamiętam. Ale ponieważ zrobiłam specjalnie dla Was zdjecia, to przodem roślinność.

Zacznijmy od najwyższego drzewa na Placu Defilad, które zainteresowało mnie z uwagi na przyrost tegosezonowy. Jak tak dalej pójdzie, w przyszłym roku skoczy o 1,5 metra.


Nawieźlimy se okrywowych i tujów też sześć, bo nam Wojtuś podarował. Póki co, nie znalazły jeszcze dla siebie lokalizacji, więc ustawiły się w szpaler i można kroczyć mimo. Jest to bez sensu, ale pociesznie wygląda.


Matka Dzika podarowała nam ostatnio akcję baby, czy jak to się tam cholerstwo nazywa. W ogóle jest śmiesznie, bo my dwa dni gadamy, żeby wybrać miejsce na jakąś sadzonkę. A moglibyśmy przecież rzucać i gdzie spadnie, tam rośnie. Po prostu lubimy komplikacje. Z akacją też tak było. Sprawa oparła się nieomal o miarkę krawiecką. Ale jest ładnie.
Na drugim planie po lewej wierzba, której Leśniewski JESZCZE nie zdemolował.


Tu natomiast był głóg. Z naciskiem na "był".


Powodowany troską o stan zarośli, Pan Architekt buduje zasieki. Obecnie objął nimi miłorzęby...


oraz orzechy (na zdjęciu Orzech Czesiek, jeśli się rozumiemy, a gazoniki jeszcze bez kwiatów):


Z wierzb to mamy jeszcze taką z różowymi listeczkami. Bardzo mnie rozczula, widziałam je w ogrodach w wersjach szczepionych, jak nasza, i nieszczepionych - jakoś mniej, bo krzaczor. Zdjęcie zrobione całkowicie nieumiejętnie, czyli po mojemu. Wcale nie widać, że różowe, ale możecie mi wierzyć na słowo i jestem gotowa wykonać zbliżenie.


Zasadziłam też omawiane wcześniej kwiaty w skrzynkach. PAT protestował, a teraz jest zadowolony, co tylko potwierdza, że na drugie mam Chronicznaracja. Kwiaty szaleją i dziś jest ich jeszcze więcej. Oczywiście szkoda czasu na rozpisywanie się, że chciałam czerwone, wybierałam tylko takie (poszóstne) rozsady, po których było widać kolor. I co? I gówno. Ten głęboki fiolet to już mnie rozwalił po prostu.



Na oknie kuchennym w skrzynce z kwiatami zamieszkała również bazylia. W przyszłym roku to będzie zielnik w całości. Rozumiecie: marcheweczkę rach, ciach, ciach, pietruszeczkę rach, ciach, ciach, otwieram okno nad blatem kuchennym i ziółka rach, ciach, ciach.


Gdy ja sadziłam kwiaty, Pan Architek produkował Warzywa & Owoce Co. Tu plan ogólny. Zwracam Państwa uwagę na moje ulubione miejsce w ogrodzie, zwane roboczo grobkiem. Jak mi kto podpadnie, spocznie pod bobem.


Na deser pozostawiłam zdjecie o wdzięcznym tytule Zasieki. Patrzo - palety się przydali. Zasieki są przed Tym Psem. W środku poziomki (wieszczę, że nic z tego nie będzie, ale On się upiera, że ja się nie znam), pigwa (bo Ten Pies darzy pigwy emocją negatywną - znajdzie, wykopie i zatrenuje na śmierść każdą), mały świerczek z Polski centralnej i coś tam jeszcze, już nie pamiętam.
Ludzie mają zadbane ogródeczki, a my jak w squacie. Z litości nie obfotografowałam tych wszystkich desek i wiader antyleśkowych.


Sąsiedzi nas chwalą, że tyle nasadziliśmy.
Nie rozmawiajmy o pieniądzach.

Poza kwiatkami w skrzynkach wszystkim zajmuje się PAT. Niby się mówi, że ja nic nie robię w ogrodzie, ale jak robię, to mnie przepędza, bo ja się nie znam. To biere se wino na taras i też wysiłek w ogrodzie, c'nie? Nigdy nie upierałam się przy pracy fizycznej. Ani zresztą żadnej innej.

----

Słuchajcie - czy Was też tak drażni, jak mówię o Prezesie Pan Architekt? Jakoś nie umiem przywyknąć. Może wrócimy do Prezesa? W końcu jest Prezesem Wszystkiego.

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Też mi coś nie pasuje. Przywykł człowiek jednak.

      Usuń
  2. Chojak fajny,a weścież zasadźcież wy se kawalatek lasu może. Tujowo ,brzozowo,swierkowy, wszystko w miarę w kupie,i będzie git. Takich drzewek Wam Lesniewski nie wykopie.Tyle terenu,to można szaleć.A Kwiatki w luźnych rabatach też takie oc są wielolwtnie,zrobi ise kolorowo,łakowo,pięknie. Zasieki wtenczas w jednym miejscu ,a w kupie siła,to i Leśniewski sie znudzi,bo jak ma jedno drzewko,jedną roslinke,to wiadomo,trzeba zdobyć i tarmosić!
    HM?

    OdpowiedzUsuń
  3. Prezes jest ok,PAT też mi jakoś nie pasował,ale w końcu jestem tylko czytaczem i zniese:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do zasieków i zabezpieczeń to... może łatwiej będzie Tego Psa w klatkę jaką wsadzić, albo zafundować gustowny namordnik w stylu Hanibala Lectera? Za kilka lat będzie ogród z cieniem i zielonościami, tudzież różowościami ;) Mnie się podoba. Będziesz się z tym winem przenosić spod jednego drzewka pod kolejne :)
    Pan Architekt to mi się tylko z Matrixem kojarzy, wybacz. Prezes w dzisiejszych czasach kojarzy się gorzej, ale Twój własny Prezes jest jakiś taki fajny i normalny i był ze sławą swoją pierwszy ;) Nie wiem jak inni, ale ja miewam proces myślowy: napisano Pan Architekt, znaczy Prezes. Już nie wspomnę, że PAT to teraz blisko PAD'a. No ale pisz jak wolisz, wszystkie wią o kogo chodzi ;) Byle tylko piranioszczęki nie psuł laptopa, to będzie wspaniale. Wracając do roślinności, ja na balkonie wysiałam, wysadziłam, ukwieciłam, mój Clematis oporny (ja też się nie znam) zdecydował się na pączkowanie, na co przyszedł kocur sąsiadów - trochę dupa wołowa, a jednak... - i potraktował MOJE doniczki z kwiatami jak SWOJĄ kuwetę. Ja naprawdę koty kocham, ale to już bezczelność. Własny kot - rozumiem, ale obcy?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może on uznał, że jest swój?

      Usuń
    2. Być może, w sumie to kot sąsiadki. Moje dziecko też najchętniej uznało by go za swojego, ale na tym polu kot nie wyraża chęci. To zasadniczo nie dziwi, za dużo miłości.

      Usuń
    3. Za dużo też bywa problemem. Wnioskuję po nadwadze.

      Usuń
  5. Ja lubiłam Prezesa. PAT mi nie pasi, zresztą kojarzy się z PAD-em, a po co się denerwować, panie tego. W mojem stanie niewskazane.
    U nas za zasieki robią chwasty, bo nie nadążamy kosić. Ale borówka amerykańska rośnie i obiecuje :-)
    Kobita od kur i kotów

    OdpowiedzUsuń
  6. mi pasuje i Prezes i Architekt , najmniej mi pasuje jak piszesz PAT , od razu kojarzę listonosz Pat , lub sąsiedzi z bajki Mat i Pat :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakaś taka zgodna się zrobiłaś. Węszę podstęp.

      Usuń
    2. ludzie na starość łagodnieją :D

      Usuń
    3. Widzieliście ją. Dam ja Ci starość zaraz!

      Usuń
  7. Zdecydowanie Prezes, z wszystkich wyżej wymienionych powodów.
    A czy psa nie można potraktować jakimś szkoleniem? Nie znam się, dywaguję, ale może jest na niego jakiś sposób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pies już odbywa, wyobraź sobie. Pan trener apeluje, żeby wlec za sobą i rowerem. Kto niby na rowerze? A za mało się znamy, żebym zapytała, czy można wlec za samochodem ;)

      Usuń
    2. No skoro rower nie, mimo, że samo zdrowie i w ogóle, to należy mieć tylko nadzieję, że w miarę prędko wejdzie w psi wiek nastoletni, a nastolatki, to wiadomo, że nie mają energii na nic ;)

      Usuń
    3. W sensie wy na rowerze i pies na smyczy?

      Ja wczoraj z psem spędziłam chwile przy użyciu kartonowego pudła. Wzięłam wielkie pudło, psa, parówkę w kostkę i zaczęłam nęcić. Pies następnie pudło obleciał, obwąchał, powłaził, wylazł, znów obleciał, wlazł, wylazł, wystraszył się, wskoczył na, zapadł się pod, znów wlazł. Jak już pudło było zdatne do przełażenia jak tunel, zaczął się bać, ale zanęcony dowiedział się, że przełażenie przez tunel też jest fajne. Na końcu ułożył się na pudle i chyba czuł zadowolony. Polecam.

      Usuń
    4. @torebka
      No co Ty? Mają, tylko nie na to, co proponujemy.

      @Karnas
      Mogę go zamknąć w pudle i zakleić? Oraz wysłac na Wyspy? JAKIEKOLWIEK WYSPY?!

      Usuń
    5. Obawiam się, że z klap zrobi wiosło i wróci.

      Usuń
    6. Wiedziałam. Jestem skazańcem bez prawa łaski...

      Usuń
  8. Moja koncepcja odnośnie np. głogu który był jest taka że jak pies widzi sadzenie, lub jest na ogród puszczony tuż po to najzwyczajniej w świecie bawi się w aportowanie patyka (głogu ) co to państwo mu przygotowali a znajdzie po zapachu i jeszcze na pochwałę liczy. Moi znajomi jeden krzaczek róży usiłowali posadzić ok. 60! razy! a psica zza węgła zaglądała czy już gotowe ☺-krzaczek nie wytrzymał próby czasu. A ponoć wystarczy posadzić BEZ PSA a potem podlać cały teren żeby zapach świeżego grzebania w ziemi się nie wybijał. Z kolejnej szufladki w mózgu- myślę że" Prezes "w dzisiejszych czasach to ironia i humor dla inteligentnych -a zdawa mi się że tacy tu zaglądają ☺.Ja tam lubię być "sekretarką prezesa "(osobistego)☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że poddałaś mi ciekawy pomysł? Idę mu powiedzieć.

      Nie chcesz się czasem ze mną kawy napić? Ojciec został okolicznościowym słomianym wdowcem. Ja tam jestem codziennie!

      Usuń
    2. O której bywasz -ja pracuję codziennie rano

      Usuń
    3. Wariatka. Mogłaś mi wysłać nr mailem, nie? ;)
      Zapisałam, wykasowałam.
      Bywam popołudniami.

      Usuń
  9. Prezes, zdecydowanie Prezes. Od początku mówiłam, ale mnie się nie słucha!

    Toterama

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie możecie narzekać na bezczynność - tego pola to niezły kawałek macie. Aktywnego pieska zaś ... może by tak do podlewania zatrudnić? https://www.youtube.com/watch?v=fI1lcBxfZvY

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Genialne. Niestety piesek... hmmm... aktywny jest zainteresowany głównie pogryzieniem węża na kawalusiunie o powierzchni 1 cm2.

      Usuń
  11. Jakie to jest frustrujące, no nie mogę. W sensie takie hektary i taki pies. Dysponuję podobnym ogrodem oraz bydlakiem-niszczycielem. Wszystko, ale to wszystko, każdy krzaczek musi być ogrodzony. I to nie jakąś tam plsticzaną siateczką, o nie. Musi być wzmocniona drutem w środku bo wsadzi ryj i rozerwie.
    Przez całą zeszłą sobotę robiłam rabatę przed oknem, zaniedbując dziecko i paznokcie. Kupa roboty, sadzenie roślin to był pikuś i wisienka na torcie. Zasypałąm korą, zrobiłam piękne zdjęcie dla potomności i co? Teraz grodzimy. Efekt "ogrodowiska" poszedł w p...u. W niedzielę wszystko jeszcze pełniło swoje role, w sensie siatka i pręty. Wracamy w poniedziałek a ten.... (nie mogę, apopleksji zaraz dostanę), leży na środku, na takim maluśkim płożącym iglaku. Łapka na łapę, ogon malowniczo zawinięty, uszka czujne, owczareczek-cukiereczek. Zaczęłam go wyzywać od najgorszych, wiązanki jak malowane. A ten, żeby jeszcze miał jaką filuterna minę. Nie, to była mina ruskiego kibica. "Leżę tam gdzie chcę, bo mi wolno, bo mi nic nie zrobisz." A jak wychodził!!! Tempem nastolatki co ją matka poprosiła o pomoc w krojeniu chleba na kolację. Noż k.....!!!!
    I ze wszystkim tak jest. Każdy krzaczek!!! 10 lat tu mieszkamy i ciągle patelnia bo wszystko albo połamane, albo stratowane albo uschło obsikane. Nie mam na to już zdrowia. I kasy! Wiem, że mi przejdzie bo go kocham ale chwilowo nie lubię i niech mi z oczu zejdzie, dziad jeden.
    Wybaczcie mi, proszę, to ulanie się ale mam frustrację na świeżo. Dodatkowo ostatnio koty dokładają do pieca zostawiając kupy wszędzie tylko nie w kuwecie, więc chwilowo mam dość mojej zwierzętarni.
    Pozdrawiam
    ida27
    P.S. Surfinie trzeba mocno podlewać. W upał to nawet dwa razy dziennie. Dwa razy w tygodniu woda z nawozem. Jest specjalny do surfinii. Rosną do ziemi i kwitną jak głupie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przejmuj się - od tego tu jestem, żebyś mogła sobie zwomitować. Wspieram mentalnie!

      PS To nie są surfinie, tylko petunie. Ale faktycznie, też używam tego nawozu.

      Usuń
  12. A nie jest to akacja Tortuosa przypadkiem? Tak mi jakoś wygląda.
    A o pieniądzach w kontekście ogrodu to pogadamy, jak zachorujesz na róże, o. Oczywiście nie, że nie doceniam... Jeśli planujesz posadzić lasek polecam akcje typu "Drzewko za makulaturę", puszki i PETy też biorą. Dają drzewka. maleńkie, ale są.

    P.S. Prezes.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to nie mam nic wspólnego z kurą. Kwiatki chciałam na oknach, bo jak nie mieć na wsi skrzynek z kwiatkami. Ale pracę przy nich postrzegam w kategoriach obowiązku, nie przyjemności.
      Moja Matka! Ta to ma kurę w genotypie!!! (I Prezes).

      Usuń
    2. Taaa... Posiadanie własnego ogrodu potrafi zmienić, a genotyp nie woda.Zaczyna się od paru kwiatków w oknach a kończy ;) Czego Ci oczywiście życzę, bo to świetne jest, zwłaszcza po paru godzinach w fabryce. Ale tak czy inaczej, najważniejsza jest ta radocha, z kwiatkami, czy bez, prawda?
      A jeśli to Tortuosa, to z jej gałązek można wyplatać różne takie, dekoracyjne. Ikebany na przykład...

      Usuń
    3. Genotyp jest też z ojca. Jego ziemia przeraża. Mnie nie przeraża, ale żeby w niej grzebać, to trochę przesada. Nie przewiduję zmiany.

      (Nie mów nikomu, ale mówię do roślin - kocham żywe i co mi pan zrobisz).

      Usuń
  13. Toteż własnie z tego względu także nie chcę psa :) Żeby mi nie wyrywał i nie niszczył. Nie mówię, ze mam jakieś drogocenne, ale cieszy się człowiek jak głupi z badylka, chucha i dmucha, podlewa i przyjdzie taki futrzak i zniszczy. Nie, kot wystarczy :)
    Kwiatki na oknach cudne :)

    Ja się do PATa nie przyzwyczaiłam do tej pory, wole Prezesa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chciałam psa. Przechodząc płynnie do poważnych wyznań: pies jest inny, głupi, niszczy i czasem mam ochotę zatłuc skurwysyna. Ale kocham go. Weź pod uwagę, że w końcu się przyznałam, chociaż odpierdzieliłam tekst, że nienienienigdyinie. Kocham gnojka, chociaż niszczy, wkurwia i śmierdzi. Gdyby ktos go skrzywdził, tobym zabiła bez chwili wahania. Boszsz, jaka jestem miękka.

      Usuń
    2. Ha, dobrze wiedzieć, ze jednak kochasz, będę ostrożniejsza w słowach ;)
      A serio, od dziecka obcowałam z psami i z kotami. I chomik był, i króliki. Oraz szereg zwierząt gospodarskich. kochałam je i opłakiwałam odejścia. Ja naprawdę lubię wszystkie zwierzęta i gdybym miała psa, nawet takiego wariata, to tez bym kochała. Bo to członek rodziny, ale świadomie wybrałam kota, gdyż wiem, że pies wymaga o wiele więcej pracy i troski, a ja po prostu mając dwoje dzieci i absorbującą pracę oraz jeszcze bardziej zapracowanego pana męża nie dałabym rady poświęcić psu tyle uwagi, ile powinien jej otrzymać.

      Nie jesteś miękka, nie jest przecież tak, ze miłość=miękkość. Albo ja o czymś nie wiem ;)

      Usuń
    3. Nie waż słów, bo Ci pokażę centymetrowe kawałki gąbki rozwleczone po całym ogrodzie!!!

      Usuń
  14. Akacji nie ma co sadzić co do centymetra, bo za moment będzie wszędzie i przeklniesz moment, w którym wymyśliłaś, że chcesz ją mieć (wiem, co mówię, to podły chwast, jak perz). Przestrzegam też przed sumakami - są piękne jesienią, ale też bardzo agresywne. Nie mam już siły co roku wycinać tego wszystkiego - przed domem akacja, za domem sumaki. W dodatku akacja bardzo brudzi, a cały syf ląduje w domu, bo nie ma komu butów wytrzeć. Barbara

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz