2352

Mam w domu ścianę. Farba na ścianie liczy rok i wygląda tak:


Jeśli mam być szczera, na zdjęciu wychodzi lepiej niż w rzeczywistości.

Mogę też pokazać Wam rogi. Dajmy na to ten:


Również liczy rok.

Mam także drapak dla kotów. On liczy więcej niż rok, ale TO stało mu się w ciągu ostatnich dwóch miesięcy.


I nie, nie zrobiły tego koty, którym rzeczony drapak jest dedykowany.

Mam w domu wiele miejsc i przedmiotów w ruinie. Są też rzeczy, które chciałabym mieć, ale z nich zrezygnowałam. Pamiętam, że w poprzednim mieszkaniu istniał taki kąt, co to aż się prosił o masywny, wielki wazon z surowymi, łysymi gałęziami wewnątrz. Finalnie na ścianie zawieszone zostały półki na książki (czyli wszystko w normie), a pomysł zdobniczy odszedł w niebyt.

Dlaczego się na to godzę? Bo jestem dorosła i zdaję sobie sprawę, że zwierzęta mają pewne wymagania. One nie rozumieją, że nie wolno im deptać brudnymi nogami po ścianie, ponieważ ja chcę mieć ją czystą. Są kotami: wskakują tam, gdzie można wskoczyć; są psami: czują potrzebę gryzienia przedmiotów. Czy to mnie wkurwia? Owszem. Ale po stokroć wolę mieć w domu przyjaciela - czujące, myślące, kochające stworzenie - niż muzealne wnętrze, skrzętnie odkurzane gustowną miotełką (mam miotełkę, kupiłam se w Jysku za piątala), szczególnie że nienawidzę sprzątać.

Dlaczego dziś głoszę Wam te komunały?
Otóż napotkałam na fejsie ogłoszenie, które brzmiało:
Znajome poprosiły mnie o pomoc. Sunia, którą wyadoptowały wraca z adopcji, tzn właściciele chcą ją odwieść do schroniska z z którego wzięli. Powód ? Podgryza 4 letnie dziecko. Beza bo tak ją nazwali dla mnie bardziej Lejdi ( bo to szyk i klasa w jednym ) to ok.3 miesięczna sunia. O charakterze wiem nie wiele bo jest u mnie od wczoraj wieczora. Będzie pieskiem ok.15kg ma smukłą budowę i piękne umaszczenie.
Przepłakała całą noc, nie wie czemu po 2 tygodniach znudziła się rodzinie i ta odwiozła ją z powrotem za kraty. Tęskni koszmarnie - pomóż jej...
Mała przebywa pod Sochaczewem tel 502-159-114
Do ogłoszenia dołączono zdjęcie.


Coś mi pękło w środku do tego stopnia, że wystosowałam niecenzuralny apel do wszystkich znajomych.
Nieustannie zadziwia mnie ludzki debilizm - pies ma to do siebie, że gryzie, szczeka, skacze. Zwłaszcza, gdy jest mały. Może spróbuj, kretynie, wychować szczeniaka, zamiast oddawać go do schroniska?!
Mam w domu pięć adoptowanych zwierząt, jedno dziecko, które sobie urodziłam i jednego męża, którego sama wybrałam. Wszyscy wymienieni w wieku szczenięcym wykazywali charakterystyczną głupawkę, doprowadzając mnie niejednokrotnie do załamania nerwowego (najbardziej dziecko, bo najdłużej, mąż szybciej nauczył się słuchać). Doprowadzenie ich do względnej używalności kosztowało mnie sporo wysiłku i KONSEKWENCJI. Dodatkowo mam znakomitą świadomość, że wychowuje się nie przez pierdolenie po próżnicy, tylko poprzez przykład. Nie umiesz wychować szczeniaka? Nie mnóż się. Z dzieckiem tym bardziej ci się nie uda. A społeczeństwo o wiele lepiej znosi niewychowane zwierzę niż niewychowanego bachora.
Tymczasem sunia poleca się do adopcji. Potrzebuje swojego człowieka - ale takiego z odrobiną mózgu. Zwierzę nie jest rzeczą, nie obowiązują go przepisy o rękojmi, nie nadaje się do zwrotu z powodu niespełniania oczekiwań. Weźmiesz? Kochaj. I kochaj mądrze.
#NieKupujAdoptuj
PS Jeśli masz niewychowanego bachora albo narzekasz na męża, który jest dla ciebie niedobry, możesz mnie śmiało usunąć ze znajomych. Nie ma takiej ilości wina, które pozwoli mi to oglądać. Śmiało, bez krępacji.
Tymczasem: zdrowie przy pogodnej niedzieli.

Co z Wami, ludzie?! Ile macie lat, kto Was wychowywał i dlaczego źle? Jak to się stało, że jesteście pieprzonymi egocentrykami i nie czujecie potrzeby autorefleksji? Skąd to błędne przekonanie, że jesteście centrum wszechświata? Jakich doświadczeń potrzebujecie, żeby się przekonać, że jest zupełnie inaczej?! Oby Was nie spotkały, bo ja nikomu nie życzę źle.

Dojrzałość nierozerwalnie łączy się z rozsądkiem. To nie ma nic wspólnego z wiekiem. Prezes kiedyś powiedział mi:
Nie widzę potrzeby, żeby szanować kogoś, kto jest ode mnie tylko starszy. Starszy nie znaczy mądrzejszy. Doświadczenia pięćdziesięciolatka bywa doświadczeniem rocznego dziecka, powtórzonym pięćdziesiąt razy.
Tak! On ma rację! Fakt urodzenia się wcześniej nie ma nic wspólnego z życiową mądrością i dojrzałością. Ludzie od nas starsi są po prostu... starsi. A na szacunek trzeba sobie zasłużyć.

Nie kolekcjonujcie przeżytych lat, to nie ma najmniejszego sensu. Liczy się rozwój, autorefleksja, pokora. Liczy się mądrość i dobro w człowieku. To, jak traktujecie innych, szczególnie słabszych od siebie. Ideały, które stają się Waszymi. Nie napchane frazesami usta, ale świadectwo, pochodzące z postępowania. Kopiowanie osobistego debilizmu w obojętniej liczbie jednostek jest szkodliwe społecznie. Ośmielcie się podyskutować z biologią, generującą potrzebę replikacji, bo nieodrodne kopie niedojrzałych egocentryków są zwyczajnym wypaczeniem.

Gdyby ktoś dorosły chciał adoptować tego pokrzywdzonego przez los pieska, telefon znajdzie w ogłoszeniu. A gdyby chciał dać dobre, wieloletnie życie innemu stworzeniu - niech wygugla sobie najbliższe schronisko. Wszystkie pękają w szwach.

Komentarze

  1. mam Rudeńkę z adpocji.Przekochana sunia,wzięta takiemu jednemu potworowi w ostatniej chwili.
    Kuźwa flaki się przewracają jak się czyta takie posty.Wzieli,oddają...ale skoro i dzieci z adopcji potrafią oddać?
    Uważam że kiedyś to im się do uszu naleje.Szkoda że kosztem piesełka;/.

    OdpowiedzUsuń
  2. Schroniska pękają w szwach, serce mi się ściska jak to widzę. Nie rozumiem ludzi, którzy nie chcą mieć przyjaciela, co prawda na czterech łapach , ale za to wiernego do grobowej deski....a czasami i dłużej.Mam dwa " worki na karmę":), mam też dwoje wnucząt, które przy moich ogonach uczą się empatii i wrażliwości. I wiem , że będą z nich dobrzy ludzie, bo już dziś szanują swoich braci mniejszych.Nie zrozumiem nigdy takich " ludzi". Sumienie pozwala im spokojnie spać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż - można wykazać się dojrzałością nie adoptując zwierząt. Z różnych przyczyn. I Ty, i ja nie wyobrażamy sobie bez nich życia, ale da się przecież. Podpowiadam, że są ludzie, którzy nie wyobrażają sobie życia bez przynajmniej jednego wyjazdu na urlop rocznie. A ja nie znoszę podróżować i tego nie robię. Wyjazd (obojętnie dokąd) traktuję w kategoriach kary.

      Usuń
  3. Nie umiem takiego zachowania nawet skomentować :(

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja przeciwnie, takim typom życzę wszystkiego najgorszego! Mam poszarpane fotele, usmarowaną ścianę, obgryzione kwiaty w ogrodzie i szczęśliwego kota (ze schronu). Nie zamienię tego na nic :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wyobrażam sobie jak można wychować dziecko bez zwierząt -jak ono ma się nauczyć troski i opiekowania się innymi , odpowiedzialności za drugą istotę i takiej bezinteresownej miłości -przecież dla rodziców jest pępkiem świata i to nie ono koło nich skacze -ono jest obskakiwane a rodzice na baczność 24 /24. Nic tak dobrze bachorom (kocham moje bachory ) nie robi jak poczucie ważności -ono jest tym starszym bratem /siostrą dla swojego pupila -nareszcie jest MĄDRZEJSZE i kogoś uczy. To wspaniale podnosi dzieciakom samoocenę ☺-sprawdzone -POLECAM.
    A Joanna -kocham Cię -choćby za samą miłość do zwierząt
    Niech schronisko udostępni dane tych nieludzi innym schroniskom

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozwolę się z Tobą nie zgodzić. Mam dwoje dzieci, a żadnego zwierzaka, chociaż chciałabym, ale z różnych względów nie mogę. Na tym polega odpowiedzialność, że mimo chcenia nie mam, bo wiem, że nie mogłabym mu zapewnić tego, czego potrzebuje.

      Usuń
    2. Brawo Ty -ja wypowiadam swoją opinię -i nie uważam że jest ona jedyna słuszna -wynika z obserwacji dzieci w czasach przed zwierzem i po. Np hasło "wynieś śmieci "- odzew ZARAZ! a na "proszę wyjść z psem "- reakcja natychmiastowa (wiem, cienki przykład ).Nasza sunia jest wzięta do dogoterapii dzieci (emocje trudne do ogarnięcia , strach przed zwierzętami. . . ) ale dobrze robi całej rodzinie

      Usuń
    3. @Monika
      Ja też zawsze uważałam, że dzieci wychowane ze zwierzętami są bardziej empatyczne. Ale prawda jest taka, że dziecko może żyć ze zwierzęciem i wyrosnąć na sobka. To my przekazujemy pewne wartości.
      Niemniej... jestem zawsze ZA :)

      @Anonimowa
      Bardzo cenię i szanuję postawę, którą prezentujesz. Mówię zupełnie poważnie. Rezygnacja bywa często dojrzałym wyborem. Mnie się nie podoba zachowanie osób opisanych w notce - czyli traktowanie zwierzęcia jak przedmiotu. Biorą, oddają, przestawiają... jak rzecz. Dorosły człowiek bierze zwierzątko i ponosi tego konsekwencje. Albo rezygnuje a priori. I to jest właściwa postawa.

      Usuń
  6. Zgadzam się z Tobą całkowicie.
    Na dowód (którego akurat nie mogę pokazać) mam parkiet zniszczony przez mojego najlepszego psa. Tak, był najcudowniejszy. :-)

    Odnoszę wrażenie (a może jestem już tak stara), że coraz więcej jest nieodpowiedzialności, w różnych sprawach.

    Pozdrawiam Cię bardzo ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiste, że są ludzie, którzy nienaganny ład i swoje wizje estetyczne przedkładają nad inne atrakcje wynikające z posiadania zwierząt. Tylko niech, do cholery, nie biorą sobie do domów tych słodziutkich szczeniaczków, tych niu-niu-niu puchatych kociaczków...

    Wrrrr. Jak mnie to wpienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to mi właśnie chodzi - żeby nie brać i nie porzucać bez sensu.

      Usuń
  8. i_am_keyser_soze29 sierpnia 2016 01:22

    Mój pies pożarł tylko kawałek krzesła, w wyniku czego dostał kawałki drewna, które łupał na wygodne, w sam raz do palenia w piecu drobiazgi. Robił tak całe życie - ku obopólnej korzyści. Poza tym nigdy niczego nie zniszczył - ściany się myło, piesa czesało gęstym grzebieniem w ramach pozbycia się sierści i ewentualnych insektów (uwielbiał to) co by nie śmiecił zanadto. Będąc bardzo młodym podgryzał place i źle sypiał w nocy, wykoncypowaliśmy że z tęsknoty za matką - dostał wielkie, stare pluszowe coś w co mógł się wtulić i wypłakać i było po problemie. Każdy problem z psem, oprócz naprawdę ciężkich przypadków, da się obejść lub sprytnie załatwić, ale trzeba chcieć. Bierzesz psa to nie idź na łatwiznę. Nie kumam dlaczego ludzie sądzą, że odpowiedzialnym to trzeba być za dziecko, ale za inne żywe stworzenie to już nie. Tak samo wymaga ono wychowania, chodzenia na kompromisy i rozwiązywania problemów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale kumasz? Pies się sam w dwa tygodnie nie wychował. Ruja i poróbstwo.

      Usuń
  9. Męża nie mam akurat
    Dziecko uważam za dobrze wychowane, choć boleje nad tym, że lenistwo jest tą wadą, której mi się nie udało wyplenić, ale może jeszcze mu przejdzie ...

    Na stanie domowym, poza 6 ludziami dorosłymi, posiadamy 1 psa i 1 kota domowego, + 1 dochodzącego, który pewnie przed zimą może z dochodzącego zamienić się na domowego.

    Co do wychowania - to mam podobne zdanie jak Ty.

    Tak, że ten, tego... no nie zamierzam wywalać z linków.

    OdpowiedzUsuń
  10. Moje dziecko też nie raz mnie pogryzło to co? Oddać do adopcji chyba. Skoro z psem, członkiem rodziny można tak zrobić. Nigdy tego nie zrozumiem. Jak oni tą czterolatkę uczą odpowiedzialności, empatii? Całe szczęście wychowano mnie w rodzinie kochającej i szanującej zwierzęta, tak samo wychowam moje dzieci.
    PS. Półki na książki zdecydowanie na plus w stosunku do wazonu z krzakiem :) Daj krzaku rosnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, mój kot ma na koncie nowy telewizor moich rodziców. Duży płaski, akurat gonił drugiego kota i nie dał rady wskoczyć na górę. Cóż, nie wyrzuciliśmy kota ;) Teraz pamiętamy, że należy niektóre przedmioty przytwierdzić mocno do podłoża.

      Usuń
    2. Kot dał Wam do zrozumienia, że telewizja kłamie.

      Usuń
  11. Szacunku nie dostaje sie w pakiecie z wiekem/stanowiskiem/wstaw dowolne. Na szacunek kazdy, i maly i duzy, czlowiek musi zapracowac.
    W maju odszedl nasz kocur, po miesiacu walki o jego zycie nie bylo wyjscia. Kilkanascie lat razem. Moja dorosla juz corka (byl jej) poszla go uspic. Mogla oddac i wyjsc. Ale nie. Ona nie chciala, zeby sie bal, chciala, zeby czul sie bezpiecznie. I byla z nim do konca. Straszne przezycie, potem bylo jeszcze gorzej.
    Ale za to, co dla niego zrobila zasluguje na szacunek i podziw.
    A ma dopiero 18 lat.
    AgulaW.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I Ty też. W końcu ktoś to dziecko wychowywał na porządnego człowieka!

      Usuń
  12. Mądre słowa. Od kilkunastu lat współpracuję z organizacją pomagającą ofiarom ludzkiej głupoty. Ze strony takiej organizacji wygląda to znacznie gorzej . Niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ja się wypowiedziałam z maksymalnym ograniczeniem środków wyrazu. Nie chciałabyś słyszeć tego, co mówię w domu. Niestety okazuje się, że wcale nie jestem taka wyważona, jak chciałoby się myśleć. I bardzo niektórym życzę. Bardzo. W chuj i po pachy.

      Usuń
  13. Krew mnie zalała.
    Rok temu u mych wrót stanął facet ten jedyny. Na drugi dzień przywiózł swojego psa i tu się zaczął problem. Ja nie miałam pojęcia o psach, zwłaszcza tych z problemem, tymczasem nagle zaczęłam mieć do czynienia z psem z długą listą problemów. Obłożyłam się książkami i internetem. Zmieniłam gabinet weterynaryjny, bo usłyszałam, że pies to maly dominant i ten typ tak ma.
    Mój dzien z psem rok temu obejmował jego skakanie po moich podrapanych nogach, piszczenie, wpychanie mi piłeczki, wydzieranie spode mnie poduszki i ściągnięcie kołdry. Nie zwracalam na psa uwagi? Świetnie. Pudełko/kapcie/hantel/buty dostawały nóg. Wysłać maila? Świetnie. Z laptopa w łazience, bo pies próbował rzucać się na komputer. Wyjść na trening z torbą 7-9 kilo wagi? Super, ale 10 kilogramów psa wisi uczepione zębami torby. Na spacerze zagrożeniem był absolutnie każdy pies pojawiający się w promieniu pół kilometra i ja nie przesadzam wcale. O próbach zasypiania, gdy zostawałam sama to ja wolę się nawet nie wypowiadać. Nie wiem, jak ja to wytrzymałam, przyznaję, że miałam moment, w którym chciałam go oddać, bo nie dawałam rady. W końcu znalazłam właściwe sposoby, właściwych ludzi i zgłosiłam się po pomoc do właściwego specjalisty.

    Teraz nie jest to szczyt ideałów, ale da się z nim dogadać. Ja rozumiem, czego on ode mnie chce, on rozumie, czego ja od niego chcę, a jeśli nie rozumie, jest w stanie opanować się na tyle, żeby się zastanowić i prawidłowo postąpić.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ostatnio na plaży jakieś babsko zachęcało małżonka do nabycia psa. Ona takiego fajnego przed chwilą spotkała i jego pani mówiła, że to są pieski kanapowe, głównie leży, na spacery krótkie chodzi i przytula się zupełnie jak dziecko. NIC z nim nie trzeba robić. Ordynarnie podsłuchiwałam w oczekiwaniu na rasę tego cichego i bezwonnego psa, z którym nic nie trzeba robić. Okazało się, że ona mówi o yorku. Potem tacy ludzie biorą psa i dziwią się, że psa roznosi.

    A gdyby ktoś chciał zobaczyć wyjątek od tego, że przy małych dzieciach nie wolno psa, zapraszam do mnie. Pokażę siedmioletnią córkę sasiadów, która jako jedyna ogarnia ich rozgadanego i niewychowanego psa. Jak ostatnio zakomunikowała stanowczym siedmioletnim głosem, że pies ma byc cicho, bo nie będzie piłeczki to pies przerodził się w ideał.

    Tę trąbę, która oddała psa po 3 tygodniach to ja bym chętnie sama pogryzła.

    OdpowiedzUsuń
  15. Masz sporo racji! Ludzie są bezmyślni, jeśli chodzi o zwierzęta. Mają dziwne wyobrażenia o wspólnym z nimi życiu. W moim domu też zawsze były zwierzaki i zawsze wiązało się to z ograniczeniami, jeśli nie powiedzieć ze zwiększoną pracą ze względu na galimatias, jaki robiły te stworzenia. Niestety, zwierzęta to sporo wyrzeczeń, a jeśli kogoś na nie nie stać, powinien sobie kupić raczej....maskotkę.

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. (ja mam świadomość, że to jest post z sierpnia, a mamy styczeń kolejnego roku)
    Kurwa mać, 3-miesięczny szczeniak podgryza. NIE-KURWA-SAMOWITE... Bezdenna głupota ludzka nie przestaje mnie przerażać. 22.grudnia 2015 roku wzięliśmy suczkę, 11 tygodni, znajdę z okolicznego przytuliska. Jeszcze przez 2 tygodnie był z nami nasz ukochany 10-letni wyżeł, którego drążył rak płuc (po 2 tygodniach niestety nie udało się już zrobić więcej, walka trwała pół roku i trzeba było dać mu odejść w spokoju. Pierwszy raz w ciągu 28 lat życia wzięłam środki uspokajające, dzięki czemu u weterynarza tylko chlipałam, a porządnym wodospadem trysnęłam dopiero w samochodzie). Więc została nam mała. Dali nam ją z problemami skórnymi - 'pomyje pani hexodermem i zejdzie' - nie zeszło, leczyliśmy skórę ponad pół roku, na szczęście się udało. Kasy szkoda podliczać, bo sumka na pewno miała w sumie 4 cyfry. Gryzła, skakała, zniszczyła pół przedpokoju, zeżarła kotlety, zupę (tak, cały garnek). Nadal jeszcze jak się czymś zajmie, to ciągnie bez opamiętania. Jak się rozkręci w szaleństwie, to trudno ją zatrzymać. Było ciężko. Czasami nadal jest. Czy ktoś chciał ją kiedyś naprawdę oddać? NIE. Bo nie robi się takich rzeczy żywej istocie. Ty bardziej, że chodnik w przedpokoju można wymienić, a dziurę załatać. A psia miłość, jest niepowtarzalna. Za każdym razem szlag mnie trafia. ZA KAŻDYM...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bachora można zrobić nowego ;)
      Będzie nieumazany!

      Usuń

Prześlij komentarz