2360

Na fejsie pod poprzednim wpisem pojawił się komentarz o treści: "Wulgarnie....! Bardzo". I to mnie zachęciło do wypowiedzi na temat wulgaryzmów, a także agresji nadającego komunikat.

Otóż.
Z mojego punktu widzenia wulgaryzmy są takimi samymi słowami, jak wszystkie inne. Jestem językoznawczynią, co większość z Was wie, lubię je jako materię, oglądam, miziam za uszkiem, wypuszczam i patrzę, jak ludzie na nie reagują. Oprócz tego mam taką wadę systemu, że nie widzę. W sensie: dla mnie istnieje tylko to, co nazwane. Może być w głowie, a więc nie głośno, ale muszę wypowiedzieć słowo, żeby zauważyć i zapamiętać. Dla mnie świat składa się ze słów, znam ich wiele (pewnie trochę więcej niż statystyczny użytkownik) i nie waham się używać z gestem. Nie potrafię wizualizować.

Czyli: wulgaryzmy są takimi samymi słowami, jak wszystkie inne. Różni je od pozostałych tylko jedno - niosą duży ładunek emocji. Zwróćcie uwagę na ten gatunek, który idzie ulicą i kurwuje co drugi wyraz. Tam się w środku coś dzieje, gotuje, buzują gwałtowne uczucia, a oni nie potrafią ich nazwać... Nie są to wszakże wybujali intelektualiści, których uczono, który widelec służy do jedzenia ślimaków - tylko sól tej ziemi. Do tego dokłada się dzisiejszy galop informacyjny, atak bodźców oraz naturalna skłonność języka do uproszczeń. I macie wynik.

Jak wspominałam, posiadam całkiem spory zasób słów. Mało tego: potrafię ich sensownie używać (i w miarę bezbłędnie pisać), a także dostosować się do sytuacji. Mogę doprowadzić zdania do wynaturzenia w postaci minimum pięciozgłoskowców* co oddech, choć za tym nie przepadam. Przy tym sądzę, że jeśli uważam coś za grube nadużycie, to nie warto tonąć w eufemizmach.

Jest jeszcze jeden aspekt wypowiedzi, na który nie zwykliśmy zwracać uwagi. Mianowicie odrębność języka kobiet od języka mężczyzn. Dziewczynki mają być grzeczne. Od urodzenia uczy się nas, byśmy były czyste, skromne, odzywały się jak najmniej, a jeśli już, to bardzo elegancko. Ze dwa miesiące temu wyłącznie przez grzeczność nie przylutowałam własne matce**, która siedząc w altance i puszczając dymy rzekła:
- Jak te dziewczynki dziś bluzgają! Są gorsze niż chłopcy!
Było gorąco. Pragnę podkreślić, że ani razu nie użyłam słowa "głupia", "wkurwiasz" czy związku frazeologicznego "kopnij się w głowę". Czuję się wewnętrzną zwyciężczynią.

Moja mama (lat 75), choć z wyraźnym zacięciem feministycznym, jest jednak wykwitem swoich czasów. Wiele trudu włożono, by jej wpoić, że ma siedzieć ze złączonymi nogami i się zamknąć. Kiedyś w ogóle nie przeklinała, teraz bardzo rzadko. Wyobraźcie sobie taką sytuację:
Przedpokój w mieszkaniu moich rodziców - budowlana pomyłka: od drzwi wejściowych kiszka, po kilku metrach rozchodzi się w pokaźny prostokąt. Goście zawsze w kolejce. Przy tym kiszka jest ślepa*** i ciemna. Rzecz wydarzyła się w czasach, gdy pod drzwiami stało mleko. Matka po nie poszła, otwarła drzwi, podniosła butelkę, zamknęła drzwi, zrobiła w ciemnym przedpokoju dwa kroki i... z całą energią przyfasoliła piszczelą w drzwi szafki, które otwarły się za nią, gdy zmierzała po mleko (i nie zauważyła).
- KURWA!!! - wrzasnęła matka i trudno się dziwić.
Nie pamiętam, ile miałam lat, ale pierwszy raz w życiu usłyszałam z jej ust brzydkie słowo. Nie wyszłam ze swojego pokoju do południa. Taka siła rażenia. Rzeźnia.

Do czego dążę? Ano do stwierdzenia, że łatwiej nam przyjąć słowo żwawsze z ust, czy spod pióra, mężczyzny niż kobiety. To jest znakomicie widoczne w komentarzach dotyczących czarnego protestu: wypomina się z niesmakiem, że niektóre kobiety były agresywne (zwłaszcza werbalnie). Nie były. Co najwyżej lekko zbliżyły się do męskich zachowań w analogicznej sytuacji.
Gorąco pragnę podkreślić, że tak długo, jak kobiety będą trzymały buzie w ciup, a rączki w małdrzyk, nic się nie zmieni, bo takie właśnie zachowania są społecznie oczekiwane. Przekraczajmyż granice. Ja tam nie zamierzam spełniać niczyich oczekiwań, prócz własnych i Wam też to z serca rekomenduję. Oraz oddychajcie przeponą. Kobiety zwykle oddychają szczytami płuc, co nie jest najlepszym pomysłem. Używajcie przepony, to obniża timbre głosu. Kiedy dojdziecie do wprawy, będziecie mogły do jakiegoś debila huknąć basem****:

SPIERDALAJ GŁUPI CHUJU!!!



* Ale po co?
** Jest tylko jedna.
*** Jak to kiszka.
**** Naturalnie przesadzam, ale rzeczywiście oddychając przeponą się nie piszczy. Piszczenie i omdlewające głosiki są słabe. Serio.

Komentarze

  1. To ja się podpisuję pod powyższym!

    OdpowiedzUsuń
  2. Klaszczę i wielbię!

    Ad agresywnych kobiet: w poniedziałek załapaliśmy się na czoło pochodu pod Sejm, gdzie na wejściu, jak wiadomo, szlaban i prewencja. Policjantów tak przerażonych/przewidujących atak widywałem głównie w sytuacjach okołomeczowych, a przecież tu nikt im nie puszczał CHWDP. Kobiety się ruszyły i STRASZO.
    Jedna mówczyni kompletnie wygrała, bo weszła na murek do reszty przemawiających i prewencjusz jej zasunął "niech pani zejdzie na dół". Na co ona wypaliła: "proszę pana, całe życie ustępowałam i schodziłam, teraz się nie ruszę!". Mic drop.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. W dodatku znasz ten przedpokój!

      Usuń
    2. Mój syn w pierwszej klasie gimnazjum do kolegi "łacinnika "- uważam że język polski zawiera tyle słów którymi można podkreślić ważność wypowiedzi że używanie wulgaryzmów w tym celu jest zbędne "- kolega nie zrozumiał ☺.Czy już wspominałam że mam w domu polonistę z krwi i kości? ☺ -na szczęście już dopuszcza używanie łaciny -ale trzeba się pilnować ☺

      Usuń
  4. Oj, alfabetyczność u Cię się czuje po jednym słowie. Kaloryczne określenia z "lewacką kurwą" na czele były rzucone tam gdzie trza, puzzle idealnie poukładane. Cudowny post! Ja prywatnie jestem przeklinakiem wykwitnym (to u nas rodzinne).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze uważałam się za feministyczny beton i jestem z tego dumna. Nawet chcę sobie zrobię taką koszulkę.

      Usuń
    2. Bycie Lewacką Kurwą to zaszczyt. Kim innym można dziś być, no kim? :)

      Usuń
  5. Czasem człowiek musi (bo się udusi), rzucić soczystą kurwą. Wirtuozem w tej materii jest mój mąż i sąsiad z piętra wyżej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zupelnie jakbym siebie czytala :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Normalnie mnie zainspirowałaś.

    OdpowiedzUsuń
  8. "kurwuje co drugi wyraz"..
    Otóż ja się nie zgadzam z opisem emocji tego gatunku. Ten gatunek nie wyraża żadnych emocji. Po prostu nie zna innych znaków przestankowych.
    Gatunki emocjonalne kurwują albo bez jakichkolwiek wtrąceń typowo słownikowych (co bywa piękne w swej różnorodności leksykalnej), albo (te usiłujące zachować samokontrolę, bo mamusia patrzy) mniej więcej co siódmy wyraz, czyli 1x na zdanie proste bądź 2-3 razy na zdanie złożone, ale za to z dużą emfazą. U osobników kurwujących co drugie słowo nijakiej emfazy nie zaobserwowałam do tej pory.
    Co rzekłszy, pragnę zaznaczyć, że z ogólnym przesłaniem w kwestii niskiej przydatności małdrzyka (i reszty wyuczonych zachowań) do zwalczania głupoty zgadzam się w całej pełni. Dużo bardziej przydatny jest wałek, bo te chińskie parasolki to jakieś słabe są i za szybko się rozlatują... :)
    Szkolenia z różnorodności leksykalnej wydają się niestety bez sensu, bo który jest w stanie docenić pięciominutowy potok bez powtórzeń?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mówią niczego innego, bo nie posiadają środków wyrazu :)

      Usuń
  9. Tyle u Ciebie notek napisanych polszczyzną, którą dziateczki powinny chłonąć, a żadne nigdy się nie zainteresowało, i akurat zakończenie TEJ NOTKI dzieciątko moje przeczytało mi zza ramienia. I jak ono się ucieszyło!... I jak pobiegło dzielić się radością z bratem!...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz