2366

Pod notką 2364 Iza napisała:
... jak zgadzam się z Twoimi poglądami w całej rozciągłości, tak podoba mi się podejście prezentowane TUTAJ.
Czyli nawet w Polsce można spokojnie i normalnie, pomimo silnej różnicy poglądów. To duża ulga.

I ja się odniosę.

Dla wygody, ponieważ materiały internetowe czasem odchodzą do lamusa, kopiuję zapis tekstu nagrania, które w Deonie się pojawiło.

Kiedy mieszkaliśmy na 38m2 z dzieckiem i psem, zaszłam w ciążę. Nie rozumiem decyzji pani Natalii, ale hejt i obrażanie innych nie sprawią, że zmieni się świat. 

Maja Moller to mama dwójki dzieci i autorka bloga Chrześcijańska Mama. Spontanicznie nagrała film, w którym komentuje ostatnie wyznanie Natalii Przybysz i reakcje na nie. Publikujemy transkrypcję, a niżej video:

Może was dziwić miejsce tej transmisji i że jest na żywo, ale to totalny spontan. Pojechałam na zakupy w niedzielę, jako chrześcijańska mama, z racji tego, że - jak słychać - dopadła nas choroba. A jadąc tutaj, miałam przemyślenia o tym, czym żyje ostatnio część internetu, czyli "coming outu Natalii Przybysz". Jak można zobaczyć na jej stronie internetowej, wylała się na nią fala hejtu.

Chcę wam powiedzieć, dlaczego ja nie protestuję i nie hejtuję jako mama. To jest coś, czego jako mama nie rozumiem. Nie rozumiem żadnych pobudek dotyczących aborcji, ale w szczególności takich, które podała Natalia Przybysz. Tak naprawdę myślę, że każda z nas myśli podobnie. 

 38 m^2 z dzieckiem i psem

Kiedy my mieszkaliśmy na  38 m^2 z dzieckiem i psem i okazało się, że jestem w drugiej ciąży, to poszliśmy szukać kredytu mieszkaniowego po to, żeby powiększyć nasze lokum i stworzyć lepsze warunki mieszkaniowe. 

Decyzja takich osób jak pani Natalia jest dla mnie niezrozumiała, natomiast wiem, że od tego mojego niezrozumienia nie zmienia się świat. 

To, że ja tupnę nogą i zacznę kogoś obrażać, z przekonaniem, że mam słuszność, nie sprawi, że ta osoba się zmieni, to nie sprawi, że świat się zmieni. Tak naprawdę tym, co zmienia świat, jest właśnie to, co robię. Takie wychodzenie z ukrycia.

Łatwo oceniać z bezpiecznych odległości i miejsc

Łatwo jest usiąść za komputerem i z bezpiecznej odległości, z poczucia bezpieczeństwa, które daje anonimowość, pisać rzeczy, które są dla nas pewnie po części prawdziwe, ale nie niosą ze sobą niczego pozytywnego. Oprócz tego, że mi zrobi się lepiej, ponieważ wyrażę swoją złość, po części wyładuję się. 

Tym, co zmienia świat, jest mówienie, że można żyć inaczej. I sobie myślę, że gdybym nie wierzyła, a spotykałabym osoby, które mówią mi o tym, co jest negatywne, poprawne, niepoprawne moralnie, od których słyszę tylko taką mowę pełną potępienia, to nie wiem czy byłabym w Kościele. 

Ja miałam to szczęście, że spotkałam ludzi, którzy mi pokazali, że życie z Panem Bogiem jest fajne. Tylko tyle i aż tyle. I to jest zadanie każdej z nas. Może nie tutaj w internecie, ponieważ taka internetowa działalność pewnie dotyczy tylko części z nas. Ale tak naprawdę to jest zadanie każdej z nas w swoim miejscu, w którym żyjemy.

Dobre i fajne życie z Bogiem

Po prostu być sobą i pokazywać swoim życiem, że można żyć z Panem Bogiem. Można żyć fajnie, można żyć na 60 m^2 z piątką dzieci i być przy tym szczęśliwym, i dawać z siebie mnóstwo miłości. Od tego, że będziemy hejtować i poprawiać świat, ten świat się nie zmieni. Mimo że każdy z nas ma czasem taką potrzebę. Mimo że część z nas nazywa to napominaniem w duchu Ewangelii itd. - bzdura.

Tym, co może zmienić świat, nie jest napominanie innych i mówienie im, jak oni mają się zmieniać, tylko zmienianie siebie i pokazywanie, że można żyć dobrze, że można żyć fajnie, że można żyć jako katolik, chrześcijanin tymi wartościami w świecie. Nie jako jakieś dziwadło, czy ktoś oderwany od życia. Ale jak ktoś, kto żyje pełnią życia i pokazuje, że to jest fajne. I tego wam życzę.

Życzę wam też dobrej niedzieli. Takiej niedzieli, w której pokażecie innym, że żyjecie fajnie, dobrze z Panem Bogiem. I że głosicie otwartość na życie, niekoniecznie hejtując innych, czy zalewając świat upomnieniami, ale życiem na maksa. Do zobaczenia.

Zaskoczę Was... nie mam zamiaru naskoczyć na nią, że robi zakupy w niedzielę.
No, dobra - żartowałam. Wiadomo że nie napisałabym nigdy czegoś takiego, bo nie obchodzi mnie w najmniejszym stopniu, kiedy kto robi zakupy. Owszem, pewna spójność teorii i praktyki w człowieku jest potrzebna, ale nie ma co przesadzać.
Zasadniczo to chciałabym ogłosić, że mnie tez bardzo się podoba to, co powiedziała Maja. W szczególności ten fragment:

Od tego, że będziemy hejtować i poprawiać świat, ten świat się nie zmieni. Mimo że każdy z nas ma czasem taką potrzebę. Mimo że część z nas nazywa to napominaniem w duchu Ewangelii itd. - bzdura.

Tym, co może zmienić świat, nie jest napominanie innych i mówienie im, jak oni mają się zmieniać, tylko zmienianie siebie i pokazywanie, że można żyć dobrze, że można żyć fajnie, że można żyć jako katolik, chrześcijanin tymi wartościami w świecie. 

Tak właśnie postrzegam przekonywanie ludzi do idei: nie zakazami, nakazami, praniem mózgów, monotonną narracją, tylko przykładem własnego życia. Wierzcie lub nie, ale ja znam jedną (sic!) taką osobę, istotnie identyfikującą się z kościołem katolickim i jest nią... Chuda. NIGDY nie słyszałam i nie czytałam, żeby kogoś upominała, narzucała swoje poglądy czy umoralniała. A jednocześnie całym swoim życiem pokazuje, że jej wybór jest trafny. Kiedy episkopat odwraca się plecami do uchodźców, Chuda kupuje koc i oddaje go na zbiórkę. Kiedy prawicowy publicysta - a kościół nie protestuje, czyli przyzwala - nazywa Dryjańską "zdeformowaną", Chuda obmyśla, jak skuteczniej pomóc Mikołajkowi, choremu na rdzeniowy zanik mięśni.
- Jak ty to wytrzymujesz? - zapytałam kiedyś, oburzona kolejnym paskudnym wybrykiem kleru.
- Modlę się - odpowiedziała.
A ja wiem, że jej modlitwa ma prawdziwą wartość.

Chuda i jej podobni (czyli przypuszczalnie również Maja) są najlepszym, co przypadkiem udało się wyprodukować kościołowi katolickiemu w Polsce. Niestety jestem głęboko przekonana, że nie ma o tym pojęcia. Szkoda - bo to są osoby, które dają tej beznadziejnej instytucji jakąś szansę. Zasadniczo Maja pomyliła się tylko w jednym miejscu. O, tu:
Nie rozumiem żadnych pobudek dotyczących aborcji, ale w szczególności takich, które podała Natalia Przybysz. Tak naprawdę myślę, że każda z nas myśli podobnie. 
Powinna była powiedzieć "wydaje mi się". Bo rzeczywiście tylko jej się wydaje - ale dla całości wywodu nie ma to znaczenia.

***

Wiecie, że nigdy nie doszło pomiędzy mną a Dorotą do różnicy zdań na tematy społeczne? Sądzę, że za bardzo się szanujemy i rozumiemy, co kieruje tą drugą.
Szacunek - to jest bardzo fajne słowo.
Powtarzajcie je często.

Komentarze

  1. Jak zwykle w punkt!
    Wiernie czytająca H. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawiasem, potem widziałam gdzieś w sieci (TVN24?) wywiad, w którym pani Moller bardzo starała się nie powiedzieć nic. Ale widać było, że gryzie się w język do bólu, żeby nie "katechizować", pomimo wyraźnej ochoty. Trudno powiedzieć, co ważniejsze - ochota, czy gryzienie się w język. W każdym razie przestało mi być aż tak jednoznacznie, choć z drugiej strony - doceniam pogryziony język.
    Nieważne. Została przecież w sieci też tamta wypowiedź, która obu nam się spodobała. :) Jak dla mnie, powinna być zalecana jako poranna lektura ku odświeżeniu pamięci na kolejny dzień. Dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie, którzy nie popełniają błędów, nie istnieją.

      Usuń
    2. O, na pewno. Wpisuję się na listę przykładów. xD

      Usuń
  3. O ile miłą odmianą jest wpis pani Mai, to uderzyło mnie w jej tekście kilkakrotne podkreślanie, że można jako katolik "żyć fajnie". Jam nie katolik, ale na ile poczytałam sobie wypowiedzi (zaangażowanych) katolików, nie o fajność życia w katolicyzmie chodzi. Jakby wręcz przeciwnie. I ma się w życiu określone zadania. Jest wśród nich także dawanie swoim życiem świadectwa, tak jest, jak pisze i pani Maja, ale raczej nie świadectwa fajności życia.
    Ale może to tylko część katolików tak myśli, a część chce zwyczajnie fajnie żyć? Ok. To fajnie.
    Pozdrawiam zwierzaki!
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałam się czepiać, jak wiadomo. Ale rzeczywiście - uporczywe powtarzanie sprawia raczej wrażenie, że jest zupełnie odwrotnie.

      Usuń
  4. Szanowac poglady innych w momencie kiedy sa zupelnie sprzeczne z naszymi to prawdziwa sztuka. Ciagle nad tym pracuje, czasem mi sie nawet udaje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprzeczność poglądów jest niegłupia do chwili, gdy ktoś nie próbuje zmusić Cię do zaakceptowania lub życia wg jego własnych.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Pragnę dodać, że tych najlepszych w Kościele jest cała masa, tylko są zupełnie niemedialni.

      Usuń

Prześlij komentarz