2015
Ach, ta cudowna, świąteczna atmosfera!
Zapach ciasta wciska się w każdy kąt, Czesiek wlecze swój ulubiony kołnierz futrzany i zabija go pod stołem, choinka - lekko kulawa i łysawa miejscami - odpiera ataki co żwawszych domowników, Prezes kurwuje, siedząc na pięterku... sam czar. Lubię. Zwłaszcza że Zuzanna, póki co, jeszcze nie obraziła się wigilijnie. I nawet dała słowo, że rano poodkurza.
Dom bylim oglądać i... tak. Ładniusi. Wieś, dojazd asfaltówką (ale tylko 18 km do drzwi fabryki), psy dupami szczekają, przystanek autobusowy 20 m od furtki. 120 m powierzchni, na dole: salon, kuchnia, ubikacja, przedpokój, pomieszczenie gospodarcze, kotłownia, a na górze: trzy pokoje, przedpokój, duża łazienka z wanną i prysznicem. Pięterko z balkonem, na który wychodzi się z dwóch pokoi. Działki po horyzont - 30 arów, dla hobbystów, bo sprzedać się części nie da, chyba że sąsiadowi. Nie ma dostępu. Wokół pola, trochę lasu. Wielkość działki skłania do zapuszczenia własnego. Właściciel sugeruje żeby nie zalesiać przed ogrodzeniem całości - próbował, ale sarny mu wszystko zeżarły. Sarny, rozumiecie. Własne nieomalże, prywatne sarny. Pewnikiem i inne zające.
Praktycznie nowy, w stanie do wprowadzenia się po minimalnym liftingu - nie wyobrażam sobie mieszkać w pokoju w zajączki. Ogrzewanie węglowe (tak, bo najtaniej) - kaloryfery i podłogowe pod płytkami - plus kominek, bez płaszcza, ale z rozprowadzeniem na piętro. Na podłogach terakota i lita deska. Kuchnia wyposażona. Tylko trzy okna dachowe, których wszakże nie znoszę jak psa. Okien w ogóle dużo, więc dom jasny. Kominek na środku salonu, można się gonić dookoła. Siła doprowadzona do kotłowni, oczyszczalnia ścieków (tak, bo raz w roku człowiek da usunąć resztki, a gmina nie może się czepić, że szambo niepróżnione). Woda biologicznie czysta, można odwrotnie do spłuczek i podlewania ogrodu.
A nad tym wszystkim duży strych. Co za ulga, bo nie ma piwnic. Jest zasadniczo dostosowany do uzdatnienia na powierzchnię mieszkalną, ale komu by się chciało. A gratów zawsze dużo.
Do kupienia praktycznie wyłącznie dwa stoły z krzesłami i pralka. Resztę mamy, a obecna emerytka pralnicza mogłaby już nie znieść przeprowadzki, choć szkoda jędzę porzucać. I można mieszkać.
No więc po świętach zagęszczamy ruchy bioderek. I się zobaczy.
A Wy co tam kręcicie?
Zapach ciasta wciska się w każdy kąt, Czesiek wlecze swój ulubiony kołnierz futrzany i zabija go pod stołem, choinka - lekko kulawa i łysawa miejscami - odpiera ataki co żwawszych domowników, Prezes kurwuje, siedząc na pięterku... sam czar. Lubię. Zwłaszcza że Zuzanna, póki co, jeszcze nie obraziła się wigilijnie. I nawet dała słowo, że rano poodkurza.
Dom bylim oglądać i... tak. Ładniusi. Wieś, dojazd asfaltówką (ale tylko 18 km do drzwi fabryki), psy dupami szczekają, przystanek autobusowy 20 m od furtki. 120 m powierzchni, na dole: salon, kuchnia, ubikacja, przedpokój, pomieszczenie gospodarcze, kotłownia, a na górze: trzy pokoje, przedpokój, duża łazienka z wanną i prysznicem. Pięterko z balkonem, na który wychodzi się z dwóch pokoi. Działki po horyzont - 30 arów, dla hobbystów, bo sprzedać się części nie da, chyba że sąsiadowi. Nie ma dostępu. Wokół pola, trochę lasu. Wielkość działki skłania do zapuszczenia własnego. Właściciel sugeruje żeby nie zalesiać przed ogrodzeniem całości - próbował, ale sarny mu wszystko zeżarły. Sarny, rozumiecie. Własne nieomalże, prywatne sarny. Pewnikiem i inne zające.
Praktycznie nowy, w stanie do wprowadzenia się po minimalnym liftingu - nie wyobrażam sobie mieszkać w pokoju w zajączki. Ogrzewanie węglowe (tak, bo najtaniej) - kaloryfery i podłogowe pod płytkami - plus kominek, bez płaszcza, ale z rozprowadzeniem na piętro. Na podłogach terakota i lita deska. Kuchnia wyposażona. Tylko trzy okna dachowe, których wszakże nie znoszę jak psa. Okien w ogóle dużo, więc dom jasny. Kominek na środku salonu, można się gonić dookoła. Siła doprowadzona do kotłowni, oczyszczalnia ścieków (tak, bo raz w roku człowiek da usunąć resztki, a gmina nie może się czepić, że szambo niepróżnione). Woda biologicznie czysta, można odwrotnie do spłuczek i podlewania ogrodu.
A nad tym wszystkim duży strych. Co za ulga, bo nie ma piwnic. Jest zasadniczo dostosowany do uzdatnienia na powierzchnię mieszkalną, ale komu by się chciało. A gratów zawsze dużo.
Do kupienia praktycznie wyłącznie dwa stoły z krzesłami i pralka. Resztę mamy, a obecna emerytka pralnicza mogłaby już nie znieść przeprowadzki, choć szkoda jędzę porzucać. I można mieszkać.
No więc po świętach zagęszczamy ruchy bioderek. I się zobaczy.
A Wy co tam kręcicie?
Wygląda bardzo zachęcająco.
OdpowiedzUsuńA czemuż obecni się wyprowadzają? I takie fajne zostawiają??
Pan powiedział, że z powodów finansowych. Nie pytałam o szczegóły, ale rozumiem - w życiu różnie bywa.
UsuńKupcie. Ja się do Was wprowadzę i będę Wam sprzątać za wikt i opierunek. Jem malutko i prawie się nie brudzę.
OdpowiedzUsuńA dookoła? Znaczy: czy dużo brudzisz dookoła. Jeśli nie - wbijasz. Uwijemy Ci gniazdko przy kominku, będziesz miała ciepło i blisko do kuchni.
UsuńDookoła? W życiu! Wszystko podgarniam pod siebie...
UsuńUstawimy Cię w drzwiach, żebyś mogła zgarniać gościom z kieszeni!
UsuńAjerkoniakowiec Anonimowa kręci, a ww. opisana chata wraz z areałem Anonimową kręci, jednak po przemyśleniu za daleko. Teraz zaś Anonimowa musi prezenciki dla Jej Wysokości popakować (czeka tylko by dziecię usło), aby Gwiazdor miał co dziecięciu pod drzewko rzucić.
OdpowiedzUsuńNajlepsze życzenia
Mojemu też muszę zapakować, choć przy takim przebiegu pakowania już niewiele :)
UsuńŁadny dom ( Mecenas jak szpieg zlokalizował go w ciągu kilku minut ). Napęd w samochodzie na cztery koła, wydajna odśnieżarka na placu i żyć nie umierać :)))
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że zlokalizował. Mecenas może nam się przydać!
Usuń(Patrzajta ludzie, jak się na beszczela załatwia poradę prawną za całusa w czółko) ;))))
Pierniczki dekorujemy! I za dom trzymamy kciuki!
OdpowiedzUsuńI świątecznie życzymy Wam!
Amelia and team :)
A my Wam!
UsuńRamtamtam!!!
chce taki dom!
OdpowiedzUsuńsernik w piekarniku uchylonym już siedzi ale nie wygląda cosik za dobrze. jakoś licho i popękany - a ja tak go z buta traktowałam, oddając się jednocześnie innym czynnościom przedświątecznym... ech. to pewnie przez to, że wina nie piłam!!! no ale rano do pracy, a po winie ciężko mi się wstaje...
spokojnych świąt!
Będzie pyszny. Zobaczysz.
UsuńTo kiedy parapetówka, bo ja już na wyvieraczce i niech mnie ktoś spróbuje wyrzucić ;)
OdpowiedzUsuń