2203

To jest pies.
Pies ma kapciucha.
W kapciuchu pies ma skarby.
I Wielką Kość.


Dziś pies stanął przed ogromnym wyzwaniem. Dostał swoją pierwszą w życiu Ogromną Kość (taki gotowiec ze sklepu) i od razu kazano mu zrozumieć, że musi oddać. I to w najlepszym możliwym momencie - kiedy była już troszkę nadgryziona, cudownie ośliniona, taka pyszniutka i wyjątkowa. I tak pachniała...
A ona wtedy przyszła, powiedziała "oddaj" i zabrała. Jacy ludzie są podli, to ustawa nie przewiduje.

Za pierwszym razem pies warknął, więc usłyszał potężną reprymendę. Na wszelki wypadek wymiękł. Potem było już tylko lepiej.
- Każdy, kto przechodzi, odbiera psu kość - zarządziła ona-zła. - Pies musi oddać kość każdemu domownikowi, nie tylko mnie.
I pies oddaje. Bo co ma zrobić, biedny pies.

***

Pies został dziś sam z kotami na dłużej, bo rodzina pojechała na pogrzeb. Po powrocie Zuzanna zastała:
- miskę na kanapie,
- kupę w kuchni,
- brak skarpetki, która gdzieś powędrowała,
- swoją mysz do komputera w stanie agonalnym w psiej skarbnicy,
- psa na zakazanym pięterku.
Nienawiść wzbudziła demolka myszy. Westchnęłam, oddałam własną i zobowiązałam:
- siebie do sfinansowania nowej,
- Zuzię do zamykania drzwi od pokoju.

Koty żyją, nie wyglądają na uszczerbione.

***

Mowa pogrzebowa była udana, co wnoszę po zadowoleniu werbalnym bliższej i dalszej rodziny zainteresowanego. Oraz łobuzerskich uśmiechach reszty gości obecnych na stypie. Co prawda Prezes podsumował, że ksiądz mógł dostać palpitacji na moje alkoholowo-tytoniowe wybryki sprzed ołtarza, ale został zlekceważony. Natomiast tato zawinszował sobie, abym wygłosiła mowę na jego pogrzebie, gdyż podobno mam dryg, ale poszczułam go bliższą znajomością - zarówno jego samego, jak i licznych wybryków.
Nie skomentował.

I popłakałam się tylko raz. Na koniec. Więc to się prawie nie liczy.

Komentarze

  1. Mówca umarłych...
    Taki tytuł dobrej książki z dobrej serii.
    Potrzebny człowiek.
    Bardzo i w czasach samotności, coraz bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny pies;) taka straszna tressssura!
    Biedna mysz;)
    Trudne chwile i u nas, podobny pogrzeb mieliśmy dzisiaj:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Wychowanie piesa w toku :) Będą z niego ludzie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja nie na temat, mozna? Zawsze mnie to zastanawia, ze ludziska buduja sobie domy, a miejsca na suszarke z mokrym praniem w ustronnym ale wietrzonym miejscu nie przewiduja :-( Ot taka sytuacja. U autorki tez nie przewidziano? No bo wlecie, to chociaz mozna na zewnatrz, no razi czasem ale mozna. W koncu czlowiek u siebie to i wlasne pranie sobie suszy. A w pozostale dni roku? Co robic z praniem by nie rozstawiac w przejsciu suszarki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie budowałam tego domu. I właściwie to zupełnie nie stoi w przejściu, skąd taki pomysł?

      Usuń
    2. Znikąd, to bylo pytanie otwarte :-), nie ad personam. Widze te suszarki dosyc czesto na zdjeciach domow, ktore ludzie wrzucaja do sieci. No i wlasnie ktos ten Twoj dom wybudowal i jak sugeruje zdjecie miejsce suszarki jest w szeroko pojetej przestrzeni otwartej :-)

      Usuń
    3. Prawdę mówiąc, mogłabym suszyć w gościnnym, zwłaszcza że nie ma gości. Ale jestem za leniwa. Musi być pod ręką.

      Usuń
  5. Czyli kolega byl grzeczny:) Jesli tylko tyle zmalowal... po nieco ponad tygodniu u Was?! Koty przezyly, dom tez. A te drobizgi niewarte sa uwagi;) Nic sie nie wydarzylo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spodziewałam się większych zniszczeń. Choć trzeba przyznać, że z kotami pod tym względem jest łatwiej.

      Usuń
  6. Kevin sam w domu to i porządki swoje zaprowadza pod nieobecność części stada. Tym bardziej, że to jego nowa miejscówka. A może Lesio wymarzył sobie przywództwo?
    U mnie było podobnie. Na początku zostawiałam na 30 minut, póżniej na dłużej. Przez kilka dni demolka była że ja cieee. Nie żegnałam się i nie witałam po powrocie.Kompromis został osiągnięty, przestał się stresować, bo raczył w końcu zauważyć, że zawsze wracam.
    A kotecki też cudne.

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy czytam że ktoś czytając bloga opluł ze śmiechu monitor to zwyczajnie nie wierzę. Kiedyś nawet próbowałam. Nie da się raczej. Natomiast popłakać osobiście, samotnie i dyskretnie, że kolejny koleś znalazł ludzi... po prostu ludzi niezastąpiona przyjemność.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz