2435

Matka zaprotezowana. Oczywiście nie obyło się bez zgniecenia mózgów, bo wyekstrahowanie nas na niewielkiej przestrzeni grozi śmiercią lub kalectwem wszystkich widzów oraz i również przypadkowych przechodniów.

Więc sklep z zaopatrzeniem medycznym. Renia - właścicielka, matka, ja, personel i klienci, którzy skutkiem zbiegu nieszczęśliwych okoliczności znaleźli się w polu rażenia. Przymierzalnia, czyli pomieszczenie o powierzchni nikczemnej, listopad w rozkwicie, a więc wiele okryć wierzchnich. Torebek. Matek, mnie i Reń. Narada wojenna, co robimy: protezujemy stałą czy tymczasową? Kupujemy stanik czy korzystamy z własnego?

Proteza.
Renia (rozpaczliwie, gapiąc się matce w odziany cycek): Przygotowałam dla pani protezy w oparciu o to, co powiedziała mi córka. I to do dupy jest.
Łoterloo: Ale chwilunia. Było podać rozmiar, to podałam. Nie moja wina, że producent strzela ślepakami.
Matka (miętoląc z zainteresowaniem protezę tymczasową): Ta jest wielkości mojej głowy.
Łoterloo: No, patrz, jaką masz małą główkę. Niektórzy mają takie cycki. Cud, że dożyłaś takiego zabawnego wieku.
Renia (ryjąc w pudełkach poszukując rozmiaru): Ja tu wybór mam!
Łoterloo: Luz, zmierzymy wszystkie. Noc jeszcze młoda, a my wręcz przeciwnie.
Matka (miętoląc z zainteresowaniem protezę stałą): To jest niezłe, tylko strasznie ciężkie. W worku na plecach mam to nosić?
Renia (spod stosu kartoników): Wrzućcie se cycki na wagę, to zobaczycie.
Łoterloo: Mamo, masz w domu wagę?
Matka: Kuchenną?
Łoterloo: Nie, towarową.

W kulminacyjnym momencie dochodzimy do wniosku, że zaczynamy od tymczasowej, bo lekka, łatwa i przyjemna. Trochę jak Viagra light: dziwna ciut, ale po niej ładnie się bielizna układa. Nadchodzi czas na biustonosze.

Stanik.
Renia: Ten jest dość mocno zabudowany, taki sportowy typ. Czy będzie pani nosiła głębokie dekolty?
Łoterloo: Wątpię.
Matka: A co wy mi tu zabraniacie?! Będę nosiła. Do pasa!
Łoterloo: Jest rozpasana. Poprosimy o coś burdelowego.
Renia: Czarny?
Łoterloo: Zielony!!! (Podnosi głowę i dostrzega na górze regału manekin). Ten! Dawaj ten! Mamo, ten jest józiowy w groszki.
Matka: Chcę w groszki.
Renia (podskakując strąca manekin z regału): Musimy sprawdzić, jaki to rozmiar.
Łoterloo: Na moje oko to jest TEN rozmiar.
Renia: O, faktycznie.
Matka (wbijając się w groszki): I co?
Łoterloo: Bingo. Dawaj jeszcze burdelowego. Ja stawiam.
Renia: Widzę, że pieczołowicie dobiera pani asystę do zakupów.
Matka: Jak szaleć, to szaleć.
Głos męski zza przepierzenia: Muszę wyjść zapalić.
Łoterloo: Mięczak.

Instruktaż.
Renia: O, tu, niech pani spojrzy...
Łoterloo: Gówno spojrzy, jak jest ślepa.
Renia: Jak to ślepa?
Łoterloo: Ślepy to taki, co nic nie widzi.
Renia: Ale pani nie wygląda!
Matka (stukając się z rozmachem w potylicę): Bo widzi się tu. Oczy to tylko proteza.
Łoterloo: Cwaniara, nie? Umie się przystosować. Ona przetrwa nawet atak nuklearny.
Matka: Miałam na myśli mózg.
Łoterloo: Proszę, jak kombinuje. A ma głowę mniejszą niż niektórzy cycki.


Kasa.
Łoterloo: Ja płacę.
Renia: Weźcie te staniki ze sobą, niech pani w spokoju poprzymierza, bo w domu to inaczej niż w przymierzalni. W poniedziałek Asia zwróci mi te, z których pani zrezygnuje, a za resztę zapłaci.
Łoterloo: Za nie swoje baluj.
Matka: To zapłacę sobie za tę tymczasową protezkę.
Renia: O, nie. Nie po tym, co tu razem przeżyłyśmy. To prezent ode mnie.
Łoterloo: Nooooo mamo. Wbijamy teraz w miasto? Oszczędziłaś, to stawiasz.
Matka: I tak nie pijesz, bo prowadzisz.
Łoterloo: I po zabawie. Zniszczyłaś mi życie.
Renia: Jesteście wariatki.

Z tego miejsca pragnę gorąco podziękować Reni, która to wszystko zniosła z godnością, ma wybór i jest pięknym człowiekiem. Gest z prezentem bardzo mnie wzruszył. Za resztę zapłacę kartą Visa, bo taką dali mi w banku.
A teraz się napiję, bo już nigdzie nie jadę i dostałam łapówkę w postaci czerwonego wytrawnego. Hiszpańskiego. Gratyfikację, znaczy. Co nie zmienia faktu. Za nie swoje baluj.

------

W domu rodziców.
Łoterloo: Patrz, jaki matka ma stanik!
Ojciec (z irytacją): I niby gdzie zamierzasz w nim chodzić?!
Matka: Na podryw. Trzeba korzystać, póki człowiek może.
Łoterloo: A jeszcze nie widziałeś tego niebieskiego w kwiatki.
Ojciec: Co?!
Łoterloo: Zainwestuj w aparat słuchowy. Trzeba korzystać, póki człowiek może. A jak będziesz miał aparat słuchowy, to będziesz lepiej widział. Np. stanik w kwiatki.
Ojciec wykonuje lekki zamach. Łoterloo znika jak sen złoty.

Komentarze

  1. fakt lepszy słuch poprawia widzenie :D
    a gościowi co na papierosa wychodził trzeba było powiedzieć że papieros to po a nie w trakcie :D
    dużo zdrowia dla rodzicielki

    OdpowiedzUsuń
  2. Asiu, prawie 22 lata temu przymierzałam protezy i staniki w takim sklepie.
    Tylko pani obsługująca (okazało się, że też Amazonka)słowem się nie zająknęła,że na tę protezę przysługuje refundacja i zainkasowała ode mnie pełną kwotę. A widziała świeże szwy i widać było, że o niczym nie mam pojęcia... Ale nic to, ważne, że tyle lat minęło a ja w dobrym zdrowiu i kondycji, czego i Twojej Mamie szczerze życzę. Bądź dobrej myśli, mam mnóstwo koleżanek w Stowarzyszeniu Amazonek, które mają podobny lub dłuższy staż po operacji. Będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  3. no to czekaj, czekaj: mamy rózowy w groszki, niebieski w kwiatki - a co w koncu z burdelowym? Nie mów, ze jednak nie kupilyscie!!! (czy to wlasnie ten na podryw?)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz