2470

Pomyślałam, żeby wypowiedzieć się na temat czegoś kontrowersyjnego, ale pewnie znów mi się nie uda, bo rozsądek zwycięży. Niemniej, skoro otwarłam Worda, to już się wypowiem, gdyż niby w jakim celu miałabym spalać kalorie bez uzasadnienia, a – o, zgrozo! – pisanie też zużywa. Mianowicie dzisiaj będzie o interakcji pomiędzy właścicielami psów, a posiadaczami dzieci.

Nieustannie jestesmy bombardowani doniesieniami o spektakularnym pogryzieniu kilkulatka przez agresywnego psa pozbawionego stosownej opieki. Zwykle nie biorę udziału w tego typu dyskursach, bo: żal mi (przede wszystkim) okaleczonego dziecka, żal mi psa, którego los po takim wydarzeniu bywa – eufemistycznie rzecz ujmując – przykry, żal mi rodziców i żal mi właścicieli. A najbardziej żal mi osób niepozbawionych mózgu. Jak większość z Was wie, od zarania dziejów żyję z kotami, więc siłą rzeczy psy, które w zagościły u nas stosunkowo niedawno, traktuję nieco jak koty, z tytułu czego są rozwydrzone. Przy tym ich niesubordynacja całkowicie mi nie przeszkadza, gdyż należę do tej grupy, która swojego adopciaka pyta z czułością: „Czy jesteś zadowolony ze standardu?“. Tak, podjęliśmy decyzję o adopcji licznej grupy zwierząt i naszym naczelnym celem jest stworzenie im warunków, w których będą swobodne, szczęśliwe, wyluzowane i pewne, że trafiły do domu, w którym nigdy, PRZENIGDY nie spotka ich nic złego. Panujące u nas zasady są dość luźne, choć – nie powiem – pewnych rzeczy nie trawię, ale to akurat wszyscy mieszkańcy wiedzą i przynajmniej starają się zastosować.

W związku z powyższym psy (koty są o wiele lepiej wychowane Z NATURY) hasają sobie, jak chcą, włażą, gdzie chcą, korzystają z wszelkich uroków życia, a my pilnujemy tylko, żeby nic im się nie stało. Niemniej bez litości przestrzegamy zasady kulturalnego zachowania przy posiłkach – czyli siadania w kręgu i spokojnego oczekiwania na zezwolenie – czy też tępimy ucieczki. Nie dlatego, żebyśmy obawiali się, że pies nie znajdzie drogi do domu, tylko dlatego, że istnieją samochody, źle nastawieni ludzie oraz mnóstwo przypadków, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Wiemy, że naszym obowiązkiem jest zadbać o bezpieczeństwo psa i... bezpieczeństwo środowiska. Bo, Moi Drodzy, pies reaguje, jak pies, a nie jak człowiek. W związku z powyższym większość ludzi na świecie nie potrafi przewidzieć psiej reakcji, oczekując, że pies pomyśli tak, jak oni. Gdy tymczasem pies kieruje się własnymi, psimi przemyśleniami i to, co nam wydaje się sytuacją bez znaczenia, dla psa może stanowić element zagrożenia. Na tę okoliczność pies zachowa się jak zagrożony pies. A potem artykuły w prasie.

W naszym domu zwierzęta żyją więc spokojnie, luźno i bezpiecznie. Wbrew przypuszczeniom wszystkich, doskonale jednak rozumiem, że nie każdy z umiłowaniem oczekuje obskoczenia z radosnym piskiem przez Leśka, a nawet Haneczkę, która uwielbia świat i którą uwielbia świat. Mało tego! Mnie samą wkurwia, gdy skaczą na mnie moje własne psy, co to podarły mi już pończochy i wybrudziły niejedne ciuchy. W związku z powyższym stosuję się do zasad behawiorystów (oraz wyglądam jak bezdomna), nie żegnam się wychodząc i nie witam wchodząc, ale to akurat psu (nomen omen) na budę, bo i tak śmierdziele skaczą, a ja nie mam siły ani wewnętrznej konsekwencji, żeby je z tego wyprowadzić. Finalnie naszymi gośćmi bywają jedynie osoby, które albo to lubią, albo przynajmniej znoszą bez większego żalu, a każdy jest uprzedzany, żeby odział się jak ostatni szmaciarz. W związku z czym przy okazji goście czują się u nas maksymalnie wyluzowani, bo ich nigdzie gumka nie ciśnie, a o to przecież chodzi.

Do tego mieszkamy na wsi, gdzie życie płynie zupełnie inaczej niż w mieście. W naszym ogrodzie łąka ma się znakomicie, nie przyszłoby nam do głowy oczekiwać od nikogo ściagania obuwia, gdy wchodzi do domu, najchętniej witamy takich, co mają luz w szarawarach i se pójdą do lodówki, kiedy coś będą chcieli, tym samym nie zawracając gitary gospodarzom, a na pytanie, czy można do toalety nie potrafimy udzielić odpowiedzi. Powtarzalnie przybywają do nas osoby, które łażą po całym domu wiedząc, że mogą, a zasadniczo to nikt nawet nie zwróci na to uwagi. ALE. W sytuacji jakiegokolwiek konfliktu pomiędzy człowiekiem a psem staniemy po stronie człowieka. Nie dlatego, że uważamy, że ma rację, ale dlatego, że pies ma zęby i siłę, o której nikt zwykle nie myśli. Staniemy po stronie gościa, rozdzielimy, założymy opatrunki i – jeśli uporczywie prowokował psa – wypierdolimy za bramkę bez litości. Gdyż nie potrzebujemy kultywować znajomości i mało na czym nam zależy.

Ludzie z mojego pokolenia (40+) lubują się w podkreślaniu, jakie to mieliśmy szczęśliwe dzieciństwo w opozycji do sytuacji, którą można zaobserwować obecnie. Mam wobec tego jedno pytanie. Jeśli uważasz, że rodzice przekazali Ci takie cudowne wartości, to czemu nie przyszło Ci do głowy, żeby puścić je dalej?! Co takiego się wydarzyło, że nie wychowujesz ani swoich dzieci, ani zwierząt, doprowadzając do sytuacji ekstremalnych? Skąd przekonanie, że Twoje dziecko czy Twoje zwierzę może wszystko?
Otóż nie może.

Ludzie w równej mierze nie wychowują i nie zwracają uwagi na zachowanie dzieci, co psów. Z jakichś nieznanych przyczyn wierzą w ich „rozsadek“. Dzieci nie są rozsądne, bo nie mają doświadczeń, które chroniłyby je przed debilnymi zachowaniami. Psy nie są „rozsądne“, bo są psami. Stąd cudzysłów. Psy zachowują się, jak psy, a nie, jak ludzie. Przy tym niosą ze sobą wszelkie traumy, których doświadczyły, nawet jeśli wydaje się nam, że nie. Nigdy nie masz stuprocentowej pewności, co może dla psa stanowić element zagrożenia. Weź go na smycz. Po to ją wymyślono.

Mało chadzamy z psami, choć wiem, że pewnie powinniśmy więcej. Wcześniej braliśmy na smycze Hankę i Leśka, a Morgana puszczaliśmy luzem, ponieważ się pilnuje. Działo się tak do chwili, gdy spotkaliśmy na swojej drodze niemniejscowe panie z niekastrowaną suczką oraz histerią w pakiecie. Morgan podbiegł do suczki, żeby się zapoznać, bo mimo braku jaj lubi sobie niuchnąć panienkę. Suczka miała cieczkę, panie wpadły w amok, zaczęły wrzeszczeć i nam wygrażać. Owszem, miałam ochotę je kopnąć i poinformować, dlaczego kastruje się kundle płci obojga. Ale finalnie skończyło się tym, ze jeśli już gdzieś idziemy, to wszyscy są na smyczach. Bo z ręką na sercu – nie mam całkowitej pewności, co wystraszy Morgana i spowoduje u niego agresję. Nigdy się tak nie zdarzyło, ale przecież może. Nie chcemy, żeby tak się stało. Z różnych względów. Nieważne, kto ma rację, ważne konsekwencje.

Weź psa na smycz. Ucz dziecko, że nie wolno wyciągać ręki do obcego psa. Nawet swojego nie wolno drażnić, w ogóle nikogo nie wolno drażnić. Wychowuj. To jest takie zapomniane słowo, bo pod nim leży wysiłek. Nie mam jednak pewności, skąd się wzięło przekonanie, że cokolwiek przychodzi bez wysiłku. Dziecko samo się nie wchowa. Zwierzę samo się nie wychowa. A jeśli Ciebie rodzice nie wychowali, to jesteś dorosły, nie ma co zwalać winy na kogokolwiek, weź się ogar i weź się za siebie. Serio. Świat na nikogo nie czeka. Myśl. To nie boli. (No, dobra – boli, ale warto).

***

O kotach nie napiszę. Koty są cudem samym w sobie i mogą włazić na łeb, jeśli tylko zechcą. Właściwie to tylko wtedy, gdy umiemy się stosownie podlizać (powiedziała, miziając Edka, który akurat mimochodem przystanął na jej udzie w trakcie jakiejś szalenie istotnej misji, co to zwykły, prosty, ludzki umysł nie ogarnia) i zasłużymy na ich deptanie.

Komentarze

  1. Madrze prawisz. Wychowalam jednego kota, obecnie wychowuje jednego psa. Oraz wychowalam sie z jednym psem i mnostwem innych stworzen.
    Wychowalam jedno dziecko, ktore poszlo w swiat. Oraz wychowuje jeszcze dwoje. Ktorym zagrozilam dzis, ze jak sie nie ogarna to ja pojde w swiat.
    I to wszystko do kupy wymaga wysilku, myslenia i przewidywania. Oczywiscie sama nie jestem.
    Niemniej nikt mi tych zwierzakow, ani dzieci na glowe nie wsadzil. Sama tak zdecydowalam. A jak sie zdecyduje to sie bierze odpowiedzialnosc.
    Odpowiedzialnosc. Ot takie slowo. Malo uzywane ostatnio.
    Pzdr.
    AgulaW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle takie słowa z pracą w tle to są niepopularne.

      Usuń
  2. Moja suczynka byla rozpuszczona przeokropnie, ale… ja NAPRAWDE usilowalam ja wychowac, chodzlam z nia do psiej szkoly i… nic :(
    Podobno wszystkie afgany tak maja, co nie jest prawda!

    Mogla spac we wszystkich lozkach, mogla obgryzac meble, nic na nia nie dzialalo. I na dodatek uciekala i trzeba bylo jej szukac!
    Co ja przezylam, to moje. Po niej powiedzialam "zadnego psa" i tak bylo i jest :)
    Uklady miedzy psica a corka (wtedy 12 lat) ustanowilam ja: spacery na smyczy do wypeku i nie draznienie psa w zadnej formie.
    Psica potrafila gryzc, jezeli sie ja chcialo zrzucic z lozka lub fotela, a o odebraniu kosci mowy nie bylo, odgryzla by reke :)
    Zdewastowala nam dom i ogrodek, tarzala sie w smierdzacych blotach, ale i tak kochalismy ja :)
    Dozyla 14 lat, miala zaawansowanego raka, trzeba ja bylo uspic :(
    Corka potem miala zawsze psy, aktualnie mam od niej na trzy tygodnie psiego rezydenta, ojezuuu ile on ma energii, ja juz nie moge!!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz