2471

Ponieważ akuracik dziecko w samolocie (powraca z zasłużonych wakacji), to Ciocia Łoterloo wykaże na przykładach, dlaczego nie ma rozbieżności pomiędzy szacunkiem do życia, a szacunkiem do... życia. Pomyślałam sobie, że temat jest nośny. Ale wcale nie zacznę od tego, od czego myślicie, że zacznę. Zacznę od czegoś zupełnie innego, czyli od kociego polowania.

Jak wszyscy wiedzą, żyję z kotami od kiedy pamiętam. Nie piszę, że mam koty, bo kotów się nie ma – to one mają, dzięki Bogu, nas. Koty są piękne jako całość i są absolutnym cudem natury. Dobry, stary Pan Bóg musiał mieć wyjątkowy humor, kiedy je stwarzał. Dał bowiem kotom wszystko: niewyobrażalny urok i czar, dumę, pewność siebie, ponadnormatywną inteligencję, umiejętność radzenia sobie w niesprzyjających okolicznościach, a do tego gibkość ciała, czujność zmysłów, wspaniałą i niepowtarzalną broń w postaci kłów i pazurów oraz... mordercze instynkty. Ale, ale... chwileczkę. Czy sprawa jest rzeczywiście tak jednowymiarowa, jak nam się wydaje?!

Kot, prócz wszelkich zalet ciała (ducha na razie nie omawiamy), otrzymał też w darze kilka niedogodności. Należy do nich m.in. maleńki żołądek, czyli instynktowna potrzeba nieustannego polowania. Kot domowy winien mieć stały dostęp do suchej karmy, którą podskubuje po ziarenku przez cały dzień. W przeciwieństwie do psa – temu należy się jedna, wypełniona po brzegi pysznym żarciem micha. My karmimy dwa razy, bo jakoś mi szkoda psa, jedzącego raz dziennie, a poza tym nasi milusińscy są nieprawdopodobnymi łasuchami i obżartuchami. Dostają więc śniadanie i kolację, a w środku dnia tzw. nagródkę, na którą czekają z podziwu godnym samozaparciem. Oraz wszystko, co wyżebrzą i ukradną. Macham na to ręką, bo przez ¾ roku zażywają mnóstwo ruchu pod dowództem Leśka – Dyrektora Posesji, któren to Lesiek jest wsiegda gatow, by strzec naszego bezpieczeństwa i niepodległości oraz wie, że sąsiad sam się nie obszczeka, a śmieciarz twój wróg i nie oddamy nawet guzika. Żrą więc sobie przyzwoicie, spalając, co popadnie w szaleńczym biegu, z naciskiem na niuch, podbieg, wzdryg wokół szopki (szopka MUSI być obiegniona wielokrotnie).

Natomiast kot, z uwagi na boską konstrukcję, poluje nieustannie. Jest drobny, więc jego ofiarami stają się stworzenia niewielkie, które morduje z godną podziwu zapalczywością. Czy powinniśmy mieć żal, skoro zapewniamy stały dostęp do pożywienia? Otóż nie. Nasz domowy pieszczoszek rozumie, że oto znalazł się w raju, gdzie zawsze pełna miseczka, ale instynkt odziedziczony po przodkach podpowiada mu, by polować przy każdej okazji, bo pusty żołądek oznacza osłabienie, mniejszą skuteczność na łowach i w ostateczności śmierć głodową. Kot sie nie kształcił w uniwersytetach, ufa tylko sobie i postępuje zgodnie z tym, co dyktuje mu instynkt.

Czy fakt, że to rozumiem i akceptuję, oznacza, że lubię? No, pewnie że nie. Niemniej rozum podpowiada mi, że karcenie kota za coś dla jego organizmu oczywistego jest zwyczajnym idiotyzmem. Ratuję wszystko, co dam radę uratować – ostatnio wróbelka, którego wydarłam Edkowi z paszczy. Na szczęście był świeżakiem i kot go nie zdemolował. Najdelikatniej, jak potrafiłam, rozwarłam kocie szczęki, dokonałam szybkiej wizji stanu ptaszka i pogalopowałam oddać mu wolność. A następnie... nagrodziłam kota. Prędziutko wyjęłam z szafki ulubione cuksy, pogłaskałam po główce, zapewniłam, że jest świetnym łowcą i dokonałam ostatecznej wymiany. Wilk syty i owca cała.

Ratujemy wszystko, co nam w ręce wlezie i nikogo nie oszczędzamy. Przeklinamy na kretowiska w ogrodzie oraz zdemolowane rośliny, ale bez cienia zmiłowania odbieramy psom krety, ryjówki, myszki i wypuszczamy na wolność. Mają swoją rolę do wypełnienia w przyrodzie, a nam nie ubędzie. Nawiasem mówiąc: jeśli sądzicie, że ślepy, tłusty, niemrawy kret porusza się wolno, to jesteście w mylnym błędzie. Spierdala, aż miło. Po prostu nie wyobrażacie sobie, ile zdrowia kosztowało nas kiedyś uratowanie kretowi życia. Normalnie... byliśmy przemoczeni do majtek.

Czy zatem istnieje sprzeczność pomiędzy nasza miłością do kotów i psów, a szacunkiem dla życia małych szkodników? No, nie. My rozumiemy, co powoduje naszymi pupilami, ale wiemy, że nie potrzebują zabijać. Nie karcimy ich za to, co dla nich naturalne, ale też czuwamy, żeby nie wytłukły gadziny w całej okolicy. Nawet jeśli gazdina w podzięce gryzie nas w palec do krwi. Znaczy mnie. Bo nie było czasu, żeby lecieć po robocze rękawice.

Czy jest więc sprzeczność pomiędzy popieraniem absolutnego i bezwzględnego prawa kobiety do terminacji niechcianej ciąży, a zrozumieniu sytuacji osób z niepełnosprawnościami i staniu murem za nimi i ich żądaniami zapewnienia godnego życia? Czy jest sprzeczność pomiędzy działalnością na rzecz ruchu pro-choice, a realnym wsparciem, którego udzielam niepełnosprawnemu dziecku? Czy jest w końcu sprzeczność pomiędzy moim bezwzględnym poparciem dla kobiety, którą żąda legalnej aborcji, a ochroną ciąży, możliwością dokonania pełnej diagnostyki prenatalnej i podjęcia każdego możliwego leczenia prenatalnego? Nie, nie ma żadnej. Tak samo, jak będę stała murem za prawem do ochrony w pełni ukształtowanej kobiety, tak wstanę z kanapy, by walczyć o prawa reprodukcyjne i pochylę się nad losem KAŻDEJ kobiety, którą ktoś zmusza do usunięcia ciąży w sytuacji, gdy ona pragnie dziecka.

Czy w końcu sądzę, że każda kobieta po aborcji odczuwa ulgę? Ale no, proszę Was... Ile ludzi, tyle emocji. Jedne chca świętować, inne – odbyć żałobę. Każda z nich ma święte, niezbywalne prawo, by zrobić to, co czuje. Ja tego prawa będę zawsze strzec. Wystrzelę korek z szampana albo podam chusteczkę i wcale nie będę się wstydziła zapalic znicz. Obetrę łzy, przytulę, pobędę razem i nie wymądrzę się, że wiem, co czuje. Nie wiem. Ale ze wszystkich sił postaram się WSPÓŁ-CZUĆ. Z szacunkiem i pokorą.

Czy jest sprzeczność pomiędzy udzielaniem pomocy zwierzętom, a udzielaniem jej ludziom? Czy istnieje ktoś słabszy, kto na moją pomoc zasługuje bardziej niż inni? Czy bardziej wartościowy jest mój ukochany kot, czy może ten złowiony wróbel? Czy ratować kota, czy psa? Wspierać możliwość dokonania aborcji, czy donoszenia ciąży? Czy w tym wszystkim istnieje jaka jedynie słuszna decyzja?

TO JA jestem pro-life. Szanuję psa, kota, kreta i ptaszka (oraz ropuchę, którą usiłował dziś zgnębić Dyrektor Posesji). Staram się nie jeść mięsa. Jak potrafię, tak wspieram słabszych od siebie, z naciskiem na dzieci, osoby starsze i z niepełnosprawnościami. Zdejmuję nogę z gazu. Podwożę sąsiadkę. Nie tłukę pająka. Odzywam sie grzecznie. Płacę u weterynarza za leczenie psa osoby bezdomnej.
Mało? Być może. Ale pomyślcie, co stałoby się ze światem, gdy każdy postępował tak, jak ja. Pomyślcie, co by się stało, gdyby każdy się po prostu ZAMKNĄŁ zanim wyleje całą żółć w Internecie? Co by sie wydarzyło, gdyby na polską reprezentację dla odmiany nie wylać wiadra pomyj?! Potraficie sobie wyobrazić coś takiego?!

Pomyśl przez chwilę, jak sam chciałbyś być traktowany w trudnej dla siebie chwili. A potem idź i uczyń to innym.
Zacznij od siebie.

Komentarze

  1. Amen! Ale to Królestwo nie jest z tego świata. Niestety.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda droga zaczyna się od pierwszego kroku. Czy nie sądzisz, że będziemy bliżej, jeśli ktokolwiek się na niego zdecyduje?

      Usuń
  2. o rany... zeby tak wszyscy (a przynajmniej wiekszosc) przestrzegala tego "nie czyn drugiemu co tobie niemile" to zylibysmy w raju... Ja sie staram, i dziecka tego ucze i pajaka tez nie tluke chociaz na sam widok gadziny oblewam sie potem i zaczynam trzasc.
    Chcialabym zeby ludzie byli spokojniejsi. Jakos bardziej spelnieni zyciowo, czy co, no bo to w koncu stad sie bierze ten jad i zólc wylewana na "wrogów" sprawy (jakiejkolwiek).

    Na tego bloga przychodza raczej same ludzie co to nie zgubili mózgu w polu, rozgarniete, wiec i podobnie myslace i dzialajace - ale mam nadzieje ze zablaka sie tu jeden z drugim pieniacz i moze - moze, moze - przeczyta i cos zrozumie?

    Oraz: Dyrektor Posesji !!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że wielokrotnie udało mi się dowiedzieć, że te mądre, dobre ludzie, co tu wchodzą, za moją namową zrobiły coś fajnego, czego nie robiły wcześniej? Nikt mi nie wmówi, że nie marto :)

      Usuń
    2. Czyli jakby tak jestes strazniczka podtrzymujaca dobry ogien i szczodrze dorzucasz drewienek :)
      Pieknie!

      Usuń
  3. Popieram i wdrażam jak się da...!

    OdpowiedzUsuń
  4. A na poczatek wystarczy NIE wylac wadra pomyj. Tylko nie wylac.
    A potem przyjdzie czas na nastepne. Dobre slowo, usmiech, czucie wespol, a nawet i wspracie.
    A na poczatek nie wylac ......
    Pzdr
    AgulaW

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam… moze nie sposob zycia, bo to rozumiem i popieram, ale sposob wyrazenia tego w tak prosty i przekonywujacy sposob. To tez nielatwe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko da się powiedzieć w sposób łatwy do przyswojenia. Za profesorem Tatarkiewiczem dodam, że kto tego nie potrafi, ten sam danej kwestii nie rozumie. Ale zgadza się z Tobą, że wiele osób tego nie robi z różnych powodów. Najczęstszym jest chęć bycia ważnym. Ja nie czuję potrzeby bycia ważną. Za to lubię być użyteczną. Czuję, że mam dług do spłacenia.

      Usuń

Prześlij komentarz