Dla rozluźnienia

Mam w pracy kolegę (kolega kerownik), który ostatnimi czasy oszalał już kompletnie* i dokształca się jak opętany. Nie nadążam już za liczbą odbytych przez niego studiów podyplomowych, a tu jak diabeł z pudełka wyskakują dodatkowo szkolenia. Ogółnie temat nic do życia nie wnosi, oprócz powszechnej irytacji, ponieważ kolega kerownik, napompowany wiedzą, usiłuje teorię łączyć z praktyką i wdrażać różne usprawnienia, które tylko doprowadzają ludzkość do rozpaczy, bo jak wiadomo teoria i praktyka nie tylko nie leżą obok siebie na półce, ale nawet na tym samym regale, a – jak ostatnio podejrzewam – może i w dwóch zupełnie różnych magazynach, na dwóch zupełnie innych końcach województwa.
Niemniej czasami udaje mu się wstrzelic z anegdotką.

Anegdotka.

W trakcie warsztatów, obecnym panom wezbrała w sercach jakaś żałość** i rozpoczęli wielopiętrową dyskusję na temat płci przeciwnej, której podsumowaniem było szumne hasło do wpisywania na sztandarach: KOBIETY LECĄ NA KASĘ.
Gdy zaczęli przeginać, do dyskursu wtrącił się prowadzący i powiedział:
- Ale chwila, panowie, to nie tak. Jak wiecie, mam za sobą studia psychologiczne, a więc wytłumaczę wam, jak to naprawdę działa. Otóż pewne zachowania są atawistyczne. Wiecie, jak to kiedyś było: najbardziej pożądanym w wiosce samcem był ten, który przyniósł na ramionach upolowanego żubra. Dawał pożywienie, poczucie bezpieczeństwa…
Zapadła nabrzmiała zadumą cisza, którą przerwał głos męski, pochodzący z tyłu sali:
- Ech… A teraz człowiek przyniesie do domu cztery żubry i jeszcze za to oberwie…

* co skądinąd w zakładzie dla obłąkanych nie jest wcale przypadkiem odosobnionym
** tzw. zaleganie afektu (dodam – bez efektu)

Komentarze