1024

Warunki są ciężkie. Szczególnie myślę w takich sytuacjach o osobach starszych, dzieciach i zwierzętach. My, dorośli, w pełni sił, możemy sobie jakoś z upałami poradzić. No i JAKOŚ sobie radzimy.

Najgorszy jest kompletny brak życzliwości. Staram się teraz w dwójnasób. Raz – jest rzeczą dla mnie oczywistą, że (mimo starannie wystudiowanej niechęci i ograniczenia własnych potrzeb do minimum) muszę się ruszyć z domu i jechać do rodziców. Po to, żeby oni nie musieli wychodzić z domu i ograniczać swoich potrzeb. Dwa – staram się mówić mniej niż więcej zakładając, że w upale o cierpliwość wszystkim jest równie trudno. Marzy mi się, żeby inni też o tym pomyśleli.

Zamiast skupiać się na tym, że jest nam gorąco, duszno i nieznośnie, zastanówmy się czy w sąsiedztwie komuś nie jest czasem trudniej. Czy naprawdę takim wielkim problemem jest napełnienie wodą plastikowej miseczki i wystawienie jej przed dom? Czy nie zapomnieliśmy zapukać do tej starszej pani z pierwszego piętra i zapytać, co jej przywieźć ze sklepu, do którego jedziemy po napoje i lody? Czy konieczne jest pokrzykiwanie na psa lub kota, który namolnie pcha nam się na kolana i patrzy w oczy z nadzieją, że my – wszechwładni – zrobimy coś wreszcie z tą temperaturą? Czy na pewno musimy nawarczeć na te osoby, które muszą pracować, kiedy mamy wolne (kierowcę w autobusie, ekspedientkę w sklepie, kelnera w knajpce)?

Jakie jest, moim zdaniem, najlepsze lekarstwo na upał? Postarać się choć na chwilę o sobie zapomnieć. Pamiętajmy, że już za moment zacznie lać i przyjdzie jesień, a za nią zima – by niepodzielnie zapanować na większość roku. A życzliwości nigdy nie za wiele.

Komentarze