1911
Pranie.
Niesamowita historia, jak to się mnoży. Potrzebowałam tygodnia, żeby znaleźć kosz na pranie po wyjeździe Zuzi. Obecnie znów go szukam. Fascynującą właściwością obecności mojego dziecka w domu jest fakt, że ile bym pralek nie załadowała, nie puściła, nie wywiesiła - kosz zawsze jest pełny.
Białe poszły, teraz czarne. Kosz nabrzmiewa kolorem.
Nie mamy balkonu, więc w aktualnej aurze jesteśmy skazani na wolne schnięcie. Sytuacja zapewne poprawi się, gdy zostanie włączone ogrzewanie. Do czego się nie kwapimy z przyczyn oczywistych. Ach, gdy w końcu kupimy ten dom, całe lato będę suszyć na słońcu. Piękne. Lubię pranie pachnące słońcem i świeżo skoszoną trawą. W dodatku przy pogodzie można to robić nawet dwa razy dziennie. Przewiduję wszechogarniającą czystość.
***
Buty muszę zawieźć do szewca hurtem. Tu fleczki, tu zelowanie, tu się wkładka odkleiła. Uzbiera się z dziesięć par, pan się zapewne ucieszy. Dostaję u niego zniżki dla masowego klienta. Pracuje szybko, schludnie i jest pomysłowy. Widziałam pantofle, w których obniżył koturny i obcasy. Idealnie, bez najmniejszego śladu. Geniusz szewski w czystej postaci.
***
Kupiłam sobie w perfumerii internetowej.
Zapach oczarował mnie już dawno temu. Jest taki... inny.
Paczkomat właśnie doniósł, że zaprasza serdecznie. To lubię, panie, to lubię. Szybko i skutecznie. W dodatku nie pobrano za przesyłkę, więc nie mogę napisać, że tanio. Za darmo. Perfumeria nazywa się Perfumesco, już u nich kupowałam i nigdy nie miałam zastrzeżeń. Różnice w cenach są... hmmm... znaczące. W omawianym przypadku wynoszą 230,00 zł na sztuce.
Za to kończą mi się różane. I to akurat teraz, gdy kupiłam żel do mycia o takim zapachu. Lirene.
Pewnie by się nie kończyły, gdybym onegdaj nie potłukła praktycznie nietkniętej pięćdziesiątki, co stoi mi kołkiem do dziś. W każdym razie łazienka pachniała różami przez jakieś dwa miesiące. Mam małą łazienkę.
***
Zuzia nieobecna, więc na obiad naleśniki. A jutro knedle ze śliwkami. Od poniedziałku dyżury przechodzą na Pana. Bardzo to praktyczne, nie mogę powiedzieć.
Niesamowita historia, jak to się mnoży. Potrzebowałam tygodnia, żeby znaleźć kosz na pranie po wyjeździe Zuzi. Obecnie znów go szukam. Fascynującą właściwością obecności mojego dziecka w domu jest fakt, że ile bym pralek nie załadowała, nie puściła, nie wywiesiła - kosz zawsze jest pełny.
Białe poszły, teraz czarne. Kosz nabrzmiewa kolorem.
Nie mamy balkonu, więc w aktualnej aurze jesteśmy skazani na wolne schnięcie. Sytuacja zapewne poprawi się, gdy zostanie włączone ogrzewanie. Do czego się nie kwapimy z przyczyn oczywistych. Ach, gdy w końcu kupimy ten dom, całe lato będę suszyć na słońcu. Piękne. Lubię pranie pachnące słońcem i świeżo skoszoną trawą. W dodatku przy pogodzie można to robić nawet dwa razy dziennie. Przewiduję wszechogarniającą czystość.
***
Buty muszę zawieźć do szewca hurtem. Tu fleczki, tu zelowanie, tu się wkładka odkleiła. Uzbiera się z dziesięć par, pan się zapewne ucieszy. Dostaję u niego zniżki dla masowego klienta. Pracuje szybko, schludnie i jest pomysłowy. Widziałam pantofle, w których obniżył koturny i obcasy. Idealnie, bez najmniejszego śladu. Geniusz szewski w czystej postaci.
***
Kupiłam sobie w perfumerii internetowej.
Zapach oczarował mnie już dawno temu. Jest taki... inny.
Paczkomat właśnie doniósł, że zaprasza serdecznie. To lubię, panie, to lubię. Szybko i skutecznie. W dodatku nie pobrano za przesyłkę, więc nie mogę napisać, że tanio. Za darmo. Perfumeria nazywa się Perfumesco, już u nich kupowałam i nigdy nie miałam zastrzeżeń. Różnice w cenach są... hmmm... znaczące. W omawianym przypadku wynoszą 230,00 zł na sztuce.
Za to kończą mi się różane. I to akurat teraz, gdy kupiłam żel do mycia o takim zapachu. Lirene.
Pewnie by się nie kończyły, gdybym onegdaj nie potłukła praktycznie nietkniętej pięćdziesiątki, co stoi mi kołkiem do dziś. W każdym razie łazienka pachniała różami przez jakieś dwa miesiące. Mam małą łazienkę.
***
Zuzia nieobecna, więc na obiad naleśniki. A jutro knedle ze śliwkami. Od poniedziałku dyżury przechodzą na Pana. Bardzo to praktyczne, nie mogę powiedzieć.
Pranie już tak ma:) Ale nie narzekam, bo lubię;) nie mylić z prasowaniem, bo nie lubię.
OdpowiedzUsuńDalsza część notki mnie zainteresowała z czysto filozoficznej stromy... ile kosztują perfumy, skoro różnica w cenie przekracza 200 zł?.... zadumałam się i wyszło mi, że nigdy nie kupiłam sobie perfum... straszne! (aczkolwiek posiadam, otrzymałam w darze, głównie od teściowej, ale z pewnością są to same podróby:P)
W Sephorze kosztują 429, ja kupiłam za 199. Wiem, że z czysto filozoficznej, ale poczułam się zobowiązana, żeby Cię poinformować :)
UsuńJak już kiedyś zużyję te dary (tak na oko za 15 lat), to sobie sama kupię takie jakie mi pasują, o!!!;)
UsuńPodpowiadam: stłukło się.
UsuńBardzo lubię paczkomaty - czuje się wtedy takie niezależne... I owszem, chciałobym mieć dom, może być tylko wielkości mego mieszkania, również po to, żeby wieszać pranie na dworze. Niby mam balkon, ale w pokoju ptaszków, więc w sumie jest atrapą, a czasem wspominam jak to na wsi chodziło się do sadku za stodołą z michą pełną prania i wiadereczkiem klamerek. Mrrau..
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. I zupełnie inaczej pachnie suszone na balkonie, a inaczej - w ogrodzie. Nie wiem czemu.
UsuńIntrygująca buteleczka. Zdradzisz co to, czy przeszukiwać tą perfumerię? ;)
OdpowiedzUsuńLa Prairie "Midnight Rain".
UsuńPranie to jest nic. Prasowanie! Nigdy się nie kończy, zawsze zalega, jak wyrzut sumienia.
OdpowiedzUsuńU mnie nie. Każdy prasuje swoje rzeczy przed wyjściem. W szafie i tak się mną, więc uważam, że prasowanie na zapas nie ma sensu.
UsuńSprawdziłam, ceny niższe, od dzisiaj biorę rozwód z Sephorą.
OdpowiedzUsuńPrzez jakiś czas byłam podejrzliwa jeśli chodzi o oryginalność produktów, ale podróbek nie stwierdzono.
UsuńDziekuję, fajna strona,moze się iedyś przyda ,kto wie;)
OdpowiedzUsuńSłużę, Madame!
UsuńJak jest ładna pogoda, to w lecie i 4 pralki prania oblecisz w ogrodzie w jeden dzień. Tajemnica tkwi w umiejętnym przestawianiu suszarki do słońca :P Wiem, co mówię, bo praktykowałam nie raz. A pościel jak pachnie!
OdpowiedzUsuńDzięki za polecenie sklepu perfumiarskiego. Ja kupowałam w e-glamour, ale coś mi się zdaje, że mi jakiś wybrakowany egzemplarz przysłali, bo szybko przestaje pachnieć. Poprzedni takie same miałam z Super Pharmu i nie miałam zastrzeżeń.
Wnioskuję, że w samych perfumeriach jest bardzo duży narzut.
Usuń