1914

Jakoś tak przy śniadaniu zebrało się nam na omawianie nieakceptowalnych zachowań męskich.

Możemy sobie pogadać, bo grono w stu procentach iksowe. Inna sprawa, że nie mamy możliwości dokonania oglądu z drugiej strony, bo nie ma drugiej strony, która mogłaby coś wnieść. Machamy na to ręką, bo co tu wnieść do klepania w tyłek.
Niewiele mam takich doświadczeń (a właściwie to jedno), gdyż prócz tyłka posiadam wredną gębę i nikt się nie odważa. Tym bardziej uhonorować trzeba tego jedynego, który sie szarpnął, wykorzystując do tego przewagę w postaci relacji służbowej. Normalnie dałabym w mordę - tu się powstrzymałam, ale kiedy o tym pomyśleć, to właściwie nie musiałam. Choć pewnie nie miałabym potem pracy.
Refleksja nadeszła, bo bardzo przepraszał.

Koleżanki też miały coś do powiedzenia i okazuje się, że proceder poklepywania po dupie nadal ma się znakomicie, choć tempus fugit, a tempora mutantur. Ale niektóre umysły, co można poznać, wsłuchując się w opowieści, nader wolno te zmiany odnotowują. Na szczęście postęp widać.
Najbarwniejsza była historia koleżanki, pochodząca gdzieś z epoki kamienia łupanego, czyli ogólniaka. Okazuje się, że posiadała dyrektora, który zwykł był poklepywac i obmacywać uczennice. I, wyobrazi Państwo sobie, zdarzyło się, że wpadł do sekretariatu, w którym rzeczona koleżanka po coś tam stała, dopadł do niej i złapał za pierś. Dość boleśnie zresztą.

Wydaje mi się, że to są objawy aberracji psychicznej. Podobno w końcu został usunięty, choć - jak znam życie - pewnie wyłącznie ze stołaka dyrektorskiego. To se potem poklepywał jako nauczyciel.
Dziś chyba nie do pomyślenia, a przynajmniej taką mam nadzieję.

Czasem się zastanawiam, co by się stało, gdyby dziś jakiś facet klepnął mnie w tyłek. I dochodzę do wniosku, że może też bym go klepnęła. Albo złapała za jaja i ścisnęła, patrząc głęboko w oczy. W najbardziej niekreatywnym odruchu - strzeliła w pysk, że głowa obróciłaby się jak na kreskówce.
Jeśli to miałoby miejsce w pracy, to pewnie skończyłoby się w sądzie. Co za szczęście, że świat się zmienia, prawda? Kiedyś wytoczenie sprawy poklepywaczowi było nie do pomyślenia. Są pewne rodzaje postępu, które bardzo mi się podobają,

Komentarze

  1. Jeden mnie ostatnio klepnął w pracy w tyłek. Odwróciłam się i z całej siły przywaliłam mu w tyłek. Tak, ze sie za niego trzymał, gdy wychodził. Czemu nie w twarz? Bo treningi czegoś mnie nauczyły i złamałabym mu nos. Na drugi dzień oswiadczyl mi, ze klepnięcie w tyłek to był przejaw sympatii, on mnie lubiŁ, teraz już nie lubi i już mnie nigdy więcej nie dotknie. A i mam sobie nie pochlebiać.

    Szczęka mi gruchnęła o podłogę i nadal tam leży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszymy, że już Cię nie lubi. Mała strata, krótki żal.

      Usuń
    2. Gabi, a dlaczego Twojego klaps nie potraktował jako przejawu sympatii??? Dziwne.

      Usuń
    3. Och, jaka Ty jesteś wredna ;)))))) Uwielbiam to.

      Usuń
  2. Pomysł ścisniecia za jaja jak najbardziej właściwy.
    Klepania nie znoszę i musiałabym zareagować,szczęściem nie trafiło mi się .
    Mam za to koleżankę, która lubi klepanie i sama klepie! Jakby mnie klepnęła to też bym jej odwaliła.Chociaż ja częściej używam brzydkich wyzwisk,wiec dostałaby kretynką w twarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo nie lubię naruszania strefy prywatnej przez osoby, z którymi nie jestem blisko. Jest mi obojętne, jakiej są płci. Rozumiem Cię znakomicie.

      Usuń
  3. Daaawno temu, poklepywanie w tyłek to było przejawem powodzenia u facetów. Żadna nieuświadomiona dziewczyna nie obrażała się na ten gest a wręcz były zachwycone powodzeniem. Brzydule zazdraszczały. Czasy zmieniły się i nareszcie można faceta uszkodzić cieleśnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem. Ale jak widać, Tobie nie podobało się to również wtedy. Dziękuję za to, co powiedziałaś, bo jest bardzo istotne.

      Usuń
  4. Miałam dwa takie zdarzenia w moim życiu i w obydwu zareagowałam nie tak, jakbym zareagować chciała. Pierwszy był w liceum, nauczyciel miał lepkie łapy. Nieśmiałe znaki z mojej strony gdzieś tam spotkały się ze spojrzeniem pełnym politowania i na pewno jestem wredna, i sobie wymyśliłam, klasyka gatunku.
    Za drugim razem był ginekolog, który mnie obmacywał podczas usuwania nadżerki. Ograniczałam się do chwytania go za ręce, byłam sparaliżowana strachem, nie mówiąc o tym, że nie mogłam się ruszyć.
    A w wyobraźni działałam jak jakaś Supermenka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czyń sobie żadnych wyrzutów. Jesteś ofiarą tych obleśnych facetów i nie ma w tym ŻADNEJ Twojej winy. Nawet najmniejszego okruszka. To, co opisałaś, jest tak obrzydliwe, że aż płakać mi się zachciało. I nie wiem, które wstrętniejsze, ale mam ochotę krzyczeć. Życzę im, żeby zdechli.
      Bardzo Ci współczuję.
      Jestem z Tobą.

      Usuń
    2. Ach, to nawet nie jest kwestia winy, bo winna się nie czuję. Zła jestem na siebie, że jednego i drugiego nie wyrżnęłam w kły. Trzeba było wyjść na korytarz i powiedzieć "kobiety, ten facet to łajdak, nie dajcie mu zarobić, to gnida". A ja co? A ja pokornie wyszłam. I oczywiście zapłaciłam za wizytę.

      Usuń
    3. O tym również napisałam, choć może mało dosadnie. Osoba, doświadczająca przemocy, nie reaguje modelowo. I to też nie jest powód do pielęgnowania wyrzutów sumienia. To nie Ty miałaś zachować się "jakoś tam". Te sytuacje nie miały prawa się wydarzyć.

      Usuń
    4. Kruszyzno, u mnie było do trzech razy sztuka. To znaczy, tych dwóch pierwszych razów nie zapomnę (zabawne, drugi to ginekolog jak u Ciebie) - tego uczucia poniżenia, wstydu, zażenowania, braku umiejętności odnalezienia się ... Zaowocowały one reakcją na trzeci: też solidnie klepnęłam. I zapewniam, że klepnełabym za każdym następnym razem, ponieważ tu dotykać ma prawo mnie tylko ten, komu na to pozwolę.
      Ale przyznam się Wam szczerze i uczciwie, że jestem osobą zmysł dotyku uznającą za zmysł bardzo ważny. I kiedy czuję, że chciałabym kogoś znajomego po przyjacielsku objąć i przytulić, tudzież ucałować z radości, to często robię to w sposób spontaniczny... Dlatego zawsze mam mieszane uczucia, jak to zostanie odebrane. Bo te uczucia pojawiają się, oczywiście po fakcie...
      Ciekawym doświadczeniem dla mnie było ćwiczenie, które robiłam rok temu na studiach: mieliśmy narysowaną postać człowieka i mieliśmy pokolorować miejsca, gdzie: 1. Może dotykać mnie moja mama; 2. Może dotykać mnie mój tata; 3. Może dotykać mnie moje dziecko; 4. Może dotykać mnie kolega; 5. Może dotykać mnie koleżanka; 6. Może dotykać mnie mój partner; 7. Może dotykać mnie mój szef (tu domagałam się podziału na szefa i szefową) - i jeszcze kilka, ale już ich nie pamiętam. Przeanalizowałam je głęboko. Polecam zastanowienie się każdemu nad takim ćwiczeniem. Z założenia miało pozwolić zdiagnozować "zły dotyk", ale ja uważam je za bardzo ważne ćwiczenie osobiste.

      Usuń
    5. O, bardzo ciekawe ćwiczenie. Można nawet zmodyfikować, tak sobie myślę, i przeszkolić dzieci. Pokazać na rysunku, gdzie może dotykać mama i tata, i nikt inny. Nadałoby się?

      Usuń
    6. Pod warunkiem, że nie wprowadzą ustawy. Albo się pospieszysz ;)

      Usuń
    7. Na pewno trzeba się pospieszyć i modyfikować, póki nie obwarowane klauzulą lub zakazane ustawą :)

      Usuń
  5. Puh! dzięki! a ja już myslałam, po obejrzeniu pewnego obrazka wczoraj, że się mylę. Klepanie po tyłku kobiet zawsze przypomina mi klepanie osła w dupę. Zawsze mnie to wpierdala. Ponieważ jestem sroga, to u mnie też się nikt nie odważy. Dlatego nawet mąż nie może, chociaż żyjąc z emancypantką czasem chyba chętnie wróciłby do - jak to było? epoki kamienia łupanego? Ot co im zostało z walenia pięściami w pierś... inwolucja genu alpha. I dobrze tak jest. Kobiety, które dobrowolnie sobie pozwalają, intuitywnie zgadzają się z podporządkowaniem płci męskiej. Co mnie brzydzi. Fuj! Dobrze, że żyjemy w 21 wieku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie nie ingeruję w to, co się dzieje między dwojgiem dorosłych, kochających i szanujących się ludzi. Inną rzeczą jest klaps w warunkach intymnych, na który obie strony wyrażają zgodę, inną upokarzający gest publiczny lub nawet niepubliczny, ale wykonany przez obcą osobę. Ludzie mają prawo do erotycznych gestów, jakiekolwiek by nie były. Ale nikomu nie wolno naruszać nietykalności innego człowieka, jeśli on się na to nie godzi.
      Jak mnie Prezes będzie chciał klapsnąć w pupę, to ja zapraszam. Uważam, że to się może nawet rozwinąć w ciekawym kierunku :)

      Usuń
  6. A co w przypadku gdy prezes firmy molestuje uczynkiem i słowem, a wszystkim kobietom w firmie to odpowiada? To było molestowanie w najbardziej prymitywnym, poniżajacym wydaniu. Byłam świadkiem, byłam targetem. Spotkał mnie ostracyzm ze strony pań, gdy nie pozwoliłam sobie na to i bulwersowałam się tym faktem. Oczywiście o podwyżce czy awansie dla mnie nie było mowy, zostałam wręcz zdegradowana. Odeszłam stamtad pod byle pozorem, ale do tej pory czuję do siebie niesmak. Zastanawiałam się nad podjęciem kroków prawnych, ale wiem, że cała firma, łacznie z kobietami, stanęłaby za nim murem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wznieciłam już kiedyś dyskusję dotyczącą granic "flirtów" w pracy. To było chyba w lutym lub w marcu tego roku. Więc, jeśli pozwolisz, nie chciałabym wyważać otwartych drzwi. Spójrz może do archiwum, rzecz ciągnęła się przez kilka notek i komentarze były barwne. Zachęcam.

      Usuń

Prześlij komentarz