Przepracowani?

Ostatnio robię porażające rzeczy w pracy i zaczynam się niepokoić swoim stanem umysłu. Wyspowiadałam się z tego przed pracownikami, wywołując falę radości. Na szczęscie pocieszono mnie, że nie tylko ze mną jest tak źle.

Parę dni temu wychodziłam z pracy, ciagle tocząc rozmowy przez komórkę. Spakowałam torebkę, przytrzymałam telefon ramieniem, zamknęłam drzwi, odeszłam kilka kroków i z nawyku spojrzałam, czy zabrałam ze sobą wszystko, co trzeba. Stwierdziwszy brak, powiedziałam do telefonu – do jednej z moich kierowniczek:
- Poczekaj chwilę, muszę się wrócić. Zajrzałam do torebki i widzę, że nie zabrałam komórki.
I zapadła taka krępująca cisza…

Dziś, jak zawsze, zanim weszłam do swojego pokoju, wpadłam do moich dziewczyn na pogaduchy poranne. W pewnym momencie zakomunikowałam:
- Moment, idę do siebie, odłożę graty i zaraz tu wrócę.
Wyjęłam z torebki kluczyki od samochodu, stanęłam przed drzwiami i… naciskam na kluczyk, żeby otworzyć centralny zamek.
Nie muszę wyznawać, że bez efektu?

Dziewczyny popłakały się ze śmiechu.
Nagle jedna z nich wyznała:
- Nie martw się, dwa dni temu otwarłam drzwi wejściowe na dole w Archiwum X, po czym sie przeżegnałam, jakbym wchodziła do kościoła.

Przeciążenie?

Komentarze