Nowy dzień

Humor mi dopisuje, jak rzadko kiedy. Budzik zadzwonił, a ja wyskoczyłam z łóżka rześka i żwawa, naładowana energią i radosna, bez śladu zniechęcenia do pracy (a ja wstaję o 5.30!). Słońce świeci! A wieczorem w lasku koło domu objawiła się kukułka! I jak ślicznie! Życie jest piękne!!!
Oj, dziewczyny, mówię wam: jak pięknie jest żyć!!!
Jestem zdania, że dobry, stary Pan Bóg zawsze potrafi nas pouczyć. Żebyśmy nie zajmowali się głupstwami, znaleźli dystans, cieszyli się z biedronki, wróbelka i nawet z tego, że ogórek nie śpiewa.
Wszystkie trudności pokonamy, one są po to, żebysmy wiedzieli, jakie nieprawdopodobne piękno staje sie naszym udziałem. Żebyśmy zyskali pewność, że życie jest jednorazowego użytku, traktowali je jako łaskę, a nie jako coś oczywistego, co się nam należy, bo tak. Czuję się dziś jak wczesną wiosną, kiedy przeżywam zachwyt nad budzącym się życiem, nad pękającymi pąkami, słonecznymi porankami. Dziś właśnie zyskałam pewność, że wreszcie wiem, dlaczego Wielkanoc jest wiosną. Bo życie zwycięża śmierć i każdy krzaczek jest tego świadectwem. Przepraszam, że bełkoczę jak oszalała, ale normalnie mnie roznosi! Wczoraj w wieczornej rozmowie telefonicznej mówiłam Cotkowi, że jeszcze rok temu nie podejrzewałabym, że spotka mnie takie szczęście! Jak mogłabym przypuszczać, że połączy mnie taka bliskość z dwiema absolutnie wyjątkowymi kobietami, które szanuję i podziwiam. Myślicie, że to dla mnie oczywiste, że druga-mama obdarzyła mnie przyjaźnią? Nie marzyłam o tym nawet. Myślicie, że to dla mnie oczywiste, że Krynia otworzy przede mną swoje serce? Ja jestem zwykłym człowiekiem, z różnymi wadami i przywarami, miewam humory, fochy, buntuję się i złoszczę. Ani trochę nie jestem idealna czy posągowa, wręcz przeciwnie!

Hopsasa!!!

Normalnie jestem dziś Tygryskiem z „Kubusia Puchatka”. Chce mi się skakać i brykać! To daje wiele radości moim koleżankom w pracy – wyobraźcie sobie podskakującą na korytarzu babę po trzydziestce, z nadwagą i na obcasach!
Dużo we mnie tej dziecięcej radości, którą zwykle gubimy po drodze, tego prostego zachwytu nad każdym głupstwem, o którym zapominamy, bo się nam wydaje, że dorosłym nie wypada. Jadąc dziś do pracy śpiewałam w samochodzie pełną piersią. To niezwykle atrakcyjne widowisko dla współużytkowników dróg – zwłaszcza na czerwonym świetle, hihi.

Ach, taka jestem wdzięczna za wszystko!!! To jest moja modlitwa dziękczynna: w pokorze dziękuję, że mogę żyć!

Hopsasa, hopsasa, hopsa… sa..

I podskakując pobiegła dalej.

Komentarze