1102

Już miałam napisać zabawną notkę o mruczeniu, kiedy jakieś licho mnie podkusiło i weszłam na facebook. No i szlag mnie trafił.

Oprócz aktualności ze świata bliższych i dalszych znajomych, mam również zwyczaj przeglądać wieści z polubionych stron. Nie "lajkuję" ich jak szalona, rozważając każdorazowo, czy żart lub pomysł to już wszystko, na co stać autora fanpage'u, czy też zabłyśnie ponownie niebawem. Decyduję się zwykle, gdy rokuje. Więc spoko, wyrabiam.
I tak sobie podczytuję: co tam radosnego u Małgosi, czym znów zabłysnął King Kong, czy jedno z nielicznych szanowanych przeze mnie wydawnictw naukowych nam coś coś, jak to będzie po kociemu, a jak po damsku, tudzież - dajmy na to - co do poczytania wśród tzw. sfer (niebieskich). Spokojnie podczytuję i w nastroju wyluzowanym. Aż tu nagle trafiam na utworzone przez kogoś (nazwisko nieistotne) wydarzenie. Mianowicie, że wredny myśliwy postrzelił psa sąsiada. Że myśliwi to zło. I nagle we mnie wzbiera, że mało głowa nie eksploduje.

Dlaczego nikt, NIKT!!! nie pisze nawet pół zdania o tym, że właściciele nie zapewniają zwierzętom należytej opieki, do cholery? Przejrzałam podlinkowane wydarzenia tego typu: za każdym razem pisze się, że zwierzę zostało pozostawione bez opieki i przebywało poza posiadłością. Ba! Mało tego! Czasami w ogóle brykało samopas, np. ulatniając się przez dziurę w płocie - tak od lat, pewnie właściciel nie miał czasu (ironia i sarkazm, jakby kto nie wyczuł), żeby ją załatać lub... to mu odpowiadało. Dlaczego NIKT się nie oburza, że ktoś wziął do swego domu zwierzę i nie czuwa nad jego zdrowiem i życiem?
Poza wszystkim... pies, zgodnie z obowiązującymi przepisami, winien być wyprowadzany na smyczy i w kagańcu. Bo - do diaska - sam jest zagrożeniem. I niech mi ktoś spróbuje wmówić, że nie. Kto więc jest winien? @#$%^&*()@#$

Od razu mówię - nie będę dyskutowała na temat tego, że jakiś gnój strzela do psa, gdyż nie uważam, jakoby można było coś wnieść do tej dyskusji.

Pójdę lepiej do sklepu po kotlet schabowy, bo mnie rozerwie.

Komentarze

  1. mój luby kilka lat temu, kiedy jeszcze nie mieszkaliśmy razem, chciał wystąpić o pozwolenie na broń, bo na trasie między naszymi domami kark wyprowadzał rotweilera czy inne tego typu bydle luzem, bez kagańca i tento bydlaczek z upodobaniem ganiał ludzi. plus w zeszłym roku kiedy wieźliśmy młodego na sankach średniej wielkości pieseczek zaczął go obszczekiwać i skakać na niego. właściciel zamiast pieseczka chwycić mówił że toto lubi dzieci i mamy się nie bać. normalnie ostatkiem sił się powstrzymałam żeby gościowi nie dać w ryja a psa nie potraktować z buta - nie zrobiłam tego tylko dlatego że zasłaniałam ryczące dziecko. za to pan mąż wytropił kolesia (po prostu za nim poszedł) do bloku i zadzwonił na strasz miejskom, która potraktowała pana 100-złotowym mandatem.
    nie ukrywam, że nie jestem fanem zwierzaków, nigdy żadnego nie miałam, ale ludziom nie bronię o ile zwierzę zna swoje miejsce w szeregu i nie zagraża ludziom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pacia - ja jestem fanką zwierzaków. Bardzofanką. Kocham, cierpię, gdy cierpią, krzywdy zrobić nie dam, bo odgryzę twarz. I dlatego mnie to złości.
      Bo gdy się bierze za kogoś odpowiedzialność - czy to za zwierzątko, czy za dziecko, przywołując je na świat - to się dba o jego bezpieczeństwo. Jakby trzyletnie dziecko, samopas puszczone, wpadło pod samochód, to zaraz by się głosy podniosły: A GDZIE BYŁA MATKA?!
      A gdzie byli, do jasnej cholery, właściciele tych psów?!

      Osobną sprawą jest to, o czym piszesz. Nie ma - lubi dzieci. To jest zwierzę, nie da się przewidzieć każdej jego reakcji. Ono może nie ze złości, ale ze strachu na przykład. Przerazi się... ja wiem? Nagłego dźwięku? I odgryzie komuś rękę.

      Uwielbiam zwierzęta. ALE PSY MAJA BYC WYPROWADZANE NA SMYCZY I W KAGAŃCU. Koniec kropka.

      Usuń
    2. ja nie lubię ale rozumiem tych co lubiom :)

      Usuń
  2. Kolega wyprowadzał psa,na łąki (zresztą moje ,i ja nic nie miałam przeciw) wiadomo,wieś,z dala od zabudowań,pies sobie biega,pan psa ma go nas tzw.oku,nie zeby pies wiał w las itp. Pan mysliwy zwrócił mu uwagę,ze może odstrzelić psa, bo mu sarny spłoszy jak tak będzie biegał.

    Czyli psu nie wolno było biegać luzem nawet jak pusto i ogólnie ok, a panu mysliwemu wolno na mojej prywatnej łące strzelać do saren ,ba nawet do psa,który chociaz biega wolno jest pod opieką.

    Myśliwym mówię nie i koniec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale przeczytałaś przedostatnie zdanie mojego wpisu? Nie chcę, żebyśmy dyskutowały o sprawach absolutnie oczywistych.

      A swoją drogą - co do łąk. Są chwile, kiedy marzy mi się system amerykański. Bo co, przepraszam bardzo, pan myśliwy robił na TWOJEJ łące?
      Aż się chce powiedzieć, że możesz go odstrzelić, jak tak będzie biegał.

      Usuń
  3. Ok:) Przepraszam,poniosło mię:)
    Ano jemu wolno,jak przez teren prywatny przebiega jakiś tam teren łowiecki.
    Może coś się mieniło,nie wiem,bo to było kilka lat temu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe co by było, gdybyś sobie ten teren ogrodziła. Chyba to właścicielowi ziemi wolno?
      Tak sobie rozważam teoretycznie...

      Usuń
  4. z myśliwymi problem - bo jedni nie chcą ich u siebie (tych na pewno jest dużo mniej), a drudzy - głównie rolnicy - chętnie by ich zobaczyli, bo dziki i sarny olbrzymie szkody robią w uprawach. a co do psów na wsi - jako zdeklarowany miłośnik tych zwierząt ;) wolałabym psa biegającego luzem na polu czy w lesie nie spotkać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem o myśliwych, jak od wielu lat mawia mój tato:
      szanse muszą być równe - dać zającom dubeltówki.

      Usuń
  5. Nie lubię psów... odkąd spacerując wolnym krokiem po "lesie" (wśród domków kempingowych nad jeziorem) zostałam przez olbrzymie zwierzę ugryziona w d**ę - a byłam w początkowych tygodniach ciąży!!! Odnaleźliśmy właściciela, pokazał nam papiery, że szczepiony i zapłacił za rozwaloną odzież, ale... do dziś się zastanawiam, czy szok np nie spowodował trwałych zmian w rozwoju mojego dziecka:( Psów już NIGDY nie polubię, choć, oczywiście, wina była właściciela:(((((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obejrzałam wczoraj film dokumentalny - a właściwie jego część (linka Wam nie podaję, bo ja w połowie wyłączyłam... nie dałam rady ogarnąć niektórych rzeczy) - o pewnym człowieku, który mówił tak, jak Ty. A potem...
      Potem przyszedł kot i wszystko się zmieniło :)

      Ale rozumiem, że się boisz i wcale mnie to nie dziwi. Za to bardzo mnie cieszy sposób, w jaki rzecz opisałaś - że wina właściciela. Otóż to.

      Usuń

Prześlij komentarz