Foch

Jestem obrażona.
Pięknieśmy sobie ponarzekały na mężów, jak chyba nigdy jeszcze, w długiej i porywającej rozmowie telefonicznej. Miałam zamiar strzelić na ten temat nocisko, a tymczasem druga-mama kazała mi natychmiast iść spać, a sama ubiegła mnie w planach i zrealizowała zapis przede mną. No to co? Mam się powtarzać?
Foch.
Przyjaciółka niby..
Swoją drogą zastanawiające jest, jak bardzo mówimy jednym głosem i jak te wszystkie sytuacje – niczym przez kalkę malowane. Najwyraźniej rację miał John Gray – pochodzimy z zupełnie różnych planet. Po prostu faceci do myślenia używają zupełnie innych partii mózgu niż my. I pewnie też mogliby godzinami o tym, jak ich do szału doprowadzamy swoim podejściem do różnych spraw. Mimo wszystko sądzę, że priorytety mamy te same, tylko dochodzimy do ich realizacji kompletnie różnymi drogami. Nasza jednak wiedzie przez chaszcze.
Moja mama zawsze mawia, że wózek powinny ciagnąć dwa koniki, tymczasem okazuje się, że wszędzie jest podobnie: my czujemy się wprzęgnięte w chomąto, a wokół nas jak opętany biega jakiś luzak (taki niby zapasowy konik, podpięty do wozu) i od czasu do czasu strzela kopa w wózek, który wali nas w tyłek całym ciężarem, ale efekt uboczny jest taki, że przez chwilę zapierniczamy szybciej. Podczas drogi luzak widzi różne motylki i inne okoliczności przyrody, a my w chomącie – nie, bo nam pot oczy zalewa.
Ale wizja, ja cię przepraszam…

Mateczka się zawsze podpiera przysłowiem, bo ponoć przysłowia są mądrością narodu. No i w takich sytuacjach mawia-ci ona:
- Kiedy ci powiedziano „żono”, to cię na wieki pogrzebiono.
„Strach się bać.
Normalnie strach się bać.
Nie ma jak
przed demokracją zwiać…”

Komentarze