Przeprowadzam małe zmiany

Jakby mi było mało nieustannych nieobecności w pracy w najbliższych dniach, to jeszcze kazałam sobie dzisiaj wymienić komputer.
Masakra.
Oczywiście wszystko przebiegło nad podziw sprawnie, ale mimo to byłam pewien czas wyłączona z obiegu, a w dodatku mam zupełnie inną klawiaturę i trochę mi czasu zajmie przyzwyczajenie się do niej, co wydatnie wpływa na szybkość pisania. No i muszę patrzeć, gdzie stukam, bo inaczej ciągle trafiam nie tam, gdzie trzeba.
No jasne, wiem, że to się unormuje, ale jak po raz kolejny nie trafiam w Alta, to się stresuję.

Jutro wyjeżdżam do Warszawy (aloha Cotku, Cocie i Córciu) i nieustannie odnoszę wrażenie marnowanego czasu. Zwłaszcza, że z siedem godzin spędzę w pociągu w te i wewte, bo magistrala w remoncie i są PLANOWE opóźnienia.
Jak w najlepszym horrorze z lat osiemdziesiątych.
Muszę wstać o 4.00, żeby zdążyć na pociąg o 6.00, narada trwa do 16.00, a pociąg powrotny mam o 17.31, bo go przesunęli. Planowo. A bezplanowo będę stała do 40. minut w szczerym polu. A niech to!!!

I w dodatku nie zainstalowała mi się nowa przeglądarka, więc nie mam zakładek. Wrrr…

Komentarze