Co tam z niusów

Wczorajsza narada niezwykle obfita w informacje rewolucyjne. Byłabym może przytłoczona, gdyby nie to, że jako osoba niezwykle dobrze poinformowana, wszystko już wiedziałam i widziałam dwa dni wcześniej. Więc zdążyło mi już przejść.
To bardzo wygodne, mieć różne rzetelne i ekspresowe źródła informacji, ponieważ ma się czas na ochłonięcie i profesjonalne podejście do tematu. Że o braku zaskoczenia przez grzeczność nie wspomnę.

Tymczasem Dzieje Się.
Wczoraj o 22.00 zadzwonił telefon służbowy. Taki mam nawyk, że jak widzę służbową rozmowę o tego typu porze, to ZAWSZE odbieram, bo nikt by się nie odważył do mnie zadzwonić tak późno bez ważnego powodu. Wszyscy bowiem wiedzą, że jestem wredna, podła, okrutna i mam ogólnie paskudny charakter. Nie muszę więc ekstra nikogo uświadamiać, że są pewne rzeczy, które można załatwić w pracy. No i nie muszę sobie wyrabiać opinii, bo już ją posiadłam.
No to odebrałam.
Wiadomości były takie, że mi dech odebrało i miałam potem nieco problemów z zaśnięciem. Niemniej dziś rano byłam na pewne rzeczy przygotowana, co sobie chwalę.
Powiadam wam: szwindel i kryminał. Nie zazdroszczę mojemu koledze, który z racji pełnionej funkcji musi się tym zajmować bezpośrednio. Ja sama obecnie nie muszę, lecz wielce sobie cenię wiedzę (w tej kategorii słowo „nadmiar” nie istnieje). Zwłaszcza, że być może w moim życiu na początku roku znów coś się podzieje i jest szansa, że będzie mnie to dotyczyło bardzo osobiście. Wobec powyższego dokonałam właśnie przegrupowania wojsk i rozpoczęłam procedurę przetargową na najnowsze uzbrojenie.
A teraz się przyczaję.

Komentarze