O trybie życia

Gwałtownie poszukuję pracownika. Jego zadaniem będzie w pełnym wymiarze czasu pracy przypominać mi o tym, żebym jadła. Niestety ostatnio mi to nie wychodzi.
Za to palę, jak smok, niestety. Zwłaszcza w takich dniach, jak dziś, kiedy okazuje się, że gdzieś tam wewnątrz mnie znajduje się granica odporności na debilizm niektórych osób. Nie wiem naprawdę, ile wypaliłam dzisiaj, ale krzyczałam strasznie, w całości eksploatując zasoby tzw. technicznych określeń wojskowych, jakie tylko kiedykolwiek zasłyszałam. A że mój język giętki z łatwością wyraża, co pomyśli głowa, stworzyłam przy okazji kilka niezwykle ujmujących związków frazeologicznych odkrywając, że deklinacja i koniugacja bywa przydatna w różnych sytuacjach.
Źródłem mojej frustracji stał się kierownik marketingu – szczególny zresztą idiota – który odmówił współpracy nie tylko na moja prośbę, ale również na polecenie szefa. Mało tego. Wezwał wszystkich swoich pracowników i zakazał im absolutnie ze mną współpracować! Interesuje mnie fakt tzw. chodów tego człowieka, ponieważ śmiało zauważę, że po takim wystąpieniu wywaliłabym kretyna z jego ciepłego stołeczka na jego durny, zbity pysk. I nie wie, dupek słomiany, że jego właśni ludzie natychmiast po tym do mnie przyszli, donieśli mi uprzejmie, po czym zapytali, co mogą dla mnie zrobić, jak mi pomóc i co ułatwić. Musi jeszcze zjeść dużo chleba i wypić morze wódki, żeby mieć takie relacje. Nie tylko z własnymi pracownikami, ale też z sąsiednimi, nie?

Szef osobisty przebywa w Warszawie, ale zadzwonił.
- Proszę cię, nie denerwuj się. Dasz sobie radę sama, czy potrzebujesz jakiejś pomocy?
Co dasz sobie radę? Co dasz sobie radę??? Co za pytanie kretyńskie. Przecież wiadomo, że dam sobie radę i pytanie jest retoryczne. Zapiszę sobie również stosowną notatkę w kalendarzu i gdy nadarzy się sposobność – użyję bez litości.
Nie ma zmiłowania dla złamasów.

Tymczasem pokroiłam jabłuszko na kawałki, a z czeluści szafy wydobyłam 2 mandarynki i kilka winogron. To pójdę się dowitaminizuję.

Komentarze