1052

Lekkiego szału dostałam, więc w przerwie od zarobkowania postanowiłam pozarobkować. I się wyprzedaję jak leci. To ma swoje plusy dodatnie, bo przy okazji robię porządki w miejscach, do których nawet kurzowi  nie chce się zajrzeć. Co ciekawe, dostałam ataku nawet na torebki, a jest to rzecz bez precedensu. Nieużywane ciuchy? Won. Nieużywane torebki? Won. Jak mi coś nieużywanego w ręce wpadnie – won.
Potomstwo wyjechało do Krakowa. Idealnie, jej pokój znakomicie się nadaje do działań składzikowo – fotograficznych. Manekin Kunegunda, pieszczotliwie zwany Kundzią, wreszcie świadczy jakieś usługi poza hodowaniem roztoczy.
Tak na marginesie – to jest ciężka praca. Piorę, prasuję, wieszam, upinam, fotografuję, mierzę, zdjęcia obrabiam, w sieci umieszczam. Z 8 godzin mi dziś zeszło, a efekt zupełnie nieprzystający. Oby się coś sprzedało, bo inaczej szlag mnie trafi. Przynajmniej koty szczęśliwe – one uwielbiają rozpierduchę.
A przy okazji znalazłam cztery staniki, które oczekiwały lepszych czasów. A właściwie gorszych, bo utycia. Co niestety uczyniłam. Przyznaję się bez bicia.

Komentarze