Nie do wiary

Posadziłam tyłeka na stołeka, wsadziłam filtr w przerwę na papierosa i zadzwoniła komórka.
- Szef cię wzywa do siebie – oznajmiła sekretarka.
- Nie do wiary. Kolejny dzień z rana będzie mnie obtańcowywał? – wyraziłam wątpliwość związaną z jakością pracy.
- Dziś jest w lepszym humorze – pocieszyła mnie sekretarka i odłożyła słuchawkę.
Prawdą jest, że sekretarka bywa osobą najlepiej poinformowaną. Z uśmiechem na ustach wkroczyłam do jaskini lwa.
- Pani kierownik, widzę, dziś radosna – mrukną stary, łypiąc na mnie znad pisma.
- Ja się, szefie, pozytywnie nastawiam, bo inaczej nie zniosłabym takiej serii.
I był w lepszym humorze, czyli andropauza sinusoidalna. Temat powrócił, ale w innym ujęciu. Wściek minął, mam nadzieję, że bezpowrotnie.
Pracownica odpowiedzialna za wzniecającą rozszalałe emocje działkę siedzi w kącie i posypuje sobie głowę popiołem. Wyciągnęłam ją stamtąd za ucho i poinstruowałam na okoliczność bierzsiędorobotyaniesmędźmitu. Podziałało.

Rozpoczynamy działalność związaną z oględzinami ewentualnych lokum (loków???). Odrzuciłam wczoraj propozycję zakupu działki i postawienia na niej domu drewnianego. Dom to ma być dom. A poza tym – za duża strata na cieple.
Będę wam donosić uprzejmie z pola boju.

Komentarze