Schiza sięga zenitu

Nie gadam z Wami dzisiaj, bo dyrekcja wybiera się na spotkanie z wicepremierem i każe mi też iść. Jak wszyscy podejrzewają – jestem zachwycona do granic możliwości. Uwielbiam takie sytuacje, w ogóle mnie to nie stresuje… Zaczynam się zastanawiać nad jakimś spektakularnym upadkiem ze schodów do godz. 10.oo, może wtedy uda mi się uniknąć tego tego zaszczytu.
Ludzie! Blisko 12.ooo pracowników w naszym regionie, a ten sobie obrał mnie. No co za złośliwość podła i nieprzewidziana! W dodatku nie pozostało mi nic innego, jak z uśmiechem podziękować za to wyjątkowe wyróżnienie i oznajmić, że czuję się nieprawdopodobnie doceniona oraz zachwycona faktem, że szef obdarza mnie takim niesamowitym zaufaniem.
A wziąłby ze sobą swojego zastępcę, nie?
Ma dwóch, to mógłby sobie wybrać.
Znowu mi ślinianki zastrajkują od tego suszenia zębów. I te rozmowy… Ja to doskonale znam. Ja to przerabiam regularnie, choć nie AŻ NA TAKIM szczeblu. I w dodatku z obrzydzeniem. I myślę sobie, że soleil o wiele lepiej by się do tego nadawała. A ona sobie bezczelnie jeździ po jakichś Ogrodzieńcach, zamiast się zatrudnić w Archiwum X i zwolnić mnie z tych zaszczytów, co to mnie ciągle kopsają.

Rzec by można, że żółć mi się uszami wylewa, nieprawdaż?

PS Samochody naprawione. Co za ulga – jeden problem z głowy.
PPS Mam chwilową zapaść finansową. Znaczy – mam nadzieję, że chwilową.

Komentarze