1157

Od dłuższego już czasu pracujemy z Chudą nad kolejną częścią Macierzyństwa bez lukru. Nasze działania zawsze zaczynają się dużo wcześniej niż innych osób, co jest całkowicie zrozumiałe. Nieodmiennie praca ta sprawia mi przyjemność. Nie tylko w aspekcie materii, jako takiej; również z powodu ludzi, którzy oddają swój czas i zdolności małemu facetowi, potrzebującemu wsparcia.

Zawsze spotykam kogoś nowego. Dyskutujemy, czasem się spieramy, wymieniamy uwagi całkowicie nie na temat. Nierzadko nasza znajomość opuszcza ramy poczty mailowej, rozchodzi się znacznie dalej, zaczynamy po części uczestniczyć nawzajem w swoim życiu. Nagle okazuje się, że znam ludzi w wielu zakątkach kraju i świata. Fajnych, dowcipnych, miłych, porządnych ludzi. To mi robi na wiarę, że dobro jednak zwycięża.

I owszem, bywam zmęczona, zniechęcona, zirytowana. Szczególnie przy finiszu. Bo roboty huk. To jednak nie umniejsza satysfakcji. I z tej, wygłaskanej moimi dłońmi materii, i z tego, że świat całkiem nieźle sobie radzi. Mimo wszystko.

Komentarze