Wszystko diabli wzięli

Niestety najczarniejszy scenariusz zdaje się nas nie opuszczać. Westchnąwszy zrezygnowaliśmy z wyjazdu, zrezygnowaliśmy z urlopu, zrezygnowaliśmy z jedzenia i innych uciech. To przedostatnie akurat mi się przyda, to bez dwóch zdań.
Zawieszeni w próżni kombinujemy, co w tej sytuacji począć, żeby obciążyć się jak najmniejszymi kosztami oraz wysiłkiem. Póki co, nie wymyśliliśmy niczego konkretnego, w końcu jeśli mogła Scarlett O’Hara, to i ja mogę pomyśleć o tym jutro.
Na zewnątrz wściekły upał, co za szczęście, że mieszkanie mamy chłodne. W pracy wściekły upał i nie można liczyć na polepszenie. Coś się ludziom popsztrykało w głowach, wszak sezon urlopowy, a większość dostała wścieklizny na okoliczność pracy. Jutro mam spotkanie w Gliwicach, znowu stracę pół dnia. W czwartek tzw. roboczo kierownictwo, czyli naradę pt: co jeszcze szef jest w stanie z nas wycisnąć. W piątek jeden z zastępców wymyślił sobie naradę z dyrektorami naszych jednostek podległych, która – niech sczeznie – nie może się odbyć beze mnie.
A w poniedziałek nie idę na urlop.
Ech…

Komentarze