1152
Tak, oczywiście, naturalnie winna jestem PT Czytelnikom jakieś aktualności. Już przystępuję.
Dzień pierwszy matur rozpoczął się niezwykle burzliwie. Zuzia ma wysypkę wszędzie, jak jeszcze nigdy w życiu. Drapie się ciągle i jest przez to jeszcze bardziej nerwowa niż wynikałoby z okoliczności. Nie ma się co dziwić.
A tu rano kot jakiś pod nogi jej wejdzie, to pończochy do kiecki nie pasują, a to w końcu prostownica oddała ducha. Pomstuje na czym świat stoi, wali prostownicą w podłogę celem wydarcia z niej resztek ciepła (związek przyczynowo - skutkowy nie został ustalony), miota się po chałupie jak furia.
Siedzę jak mysz pod miotłą w kuchni i w drogę nie wchodzę. W pewnym momencie nieśmiało pytam:
- A Persen wzięłaś?
- TAK!!! - wrzeszczy, ile sił w płucach.
Efekt komediowy osiągnięto.
Dziś z kolei wraca do domu przegrana (matma).
- Zawaliłam.
Ładnie - myślę sobie.
Po kilku godzinach wchodzi do kuchni, gdzie przesiaduję ze słuchawkami na uszach.
- Z tobą coś jest nie w porządku - autorytet psychiatrii polskiej bezkompromisowo stawia diagnozę. - Mówię, że chyba jednak zdałam, a ty nic.
Jasne. U siebie w pokoju za zamkniętymi drzwiami mówi, a ja w kuchni i te słuchawki. Ale super. No pewnie, że się cieszę. Cieszę się, jak głupi do sera.
Dzień pierwszy matur rozpoczął się niezwykle burzliwie. Zuzia ma wysypkę wszędzie, jak jeszcze nigdy w życiu. Drapie się ciągle i jest przez to jeszcze bardziej nerwowa niż wynikałoby z okoliczności. Nie ma się co dziwić.
A tu rano kot jakiś pod nogi jej wejdzie, to pończochy do kiecki nie pasują, a to w końcu prostownica oddała ducha. Pomstuje na czym świat stoi, wali prostownicą w podłogę celem wydarcia z niej resztek ciepła (związek przyczynowo - skutkowy nie został ustalony), miota się po chałupie jak furia.
Siedzę jak mysz pod miotłą w kuchni i w drogę nie wchodzę. W pewnym momencie nieśmiało pytam:
- A Persen wzięłaś?
- TAK!!! - wrzeszczy, ile sił w płucach.
Efekt komediowy osiągnięto.
Dziś z kolei wraca do domu przegrana (matma).
- Zawaliłam.
Ładnie - myślę sobie.
Po kilku godzinach wchodzi do kuchni, gdzie przesiaduję ze słuchawkami na uszach.
- Z tobą coś jest nie w porządku - autorytet psychiatrii polskiej bezkompromisowo stawia diagnozę. - Mówię, że chyba jednak zdałam, a ty nic.
Jasne. U siebie w pokoju za zamkniętymi drzwiami mówi, a ja w kuchni i te słuchawki. Ale super. No pewnie, że się cieszę. Cieszę się, jak głupi do sera.
A to u mnie rano ok, spokojnie, żarciki i te sprawy, powrót z kręceniem głowy i słowami,a daj spokój !
OdpowiedzUsuńZawód, bo tematy niezbyt jej przypadły, no ale wycisnęła co się dało z zasobów wiedzy pobranej:)
Dziś wróciła radosna,bo poszło dobrze,dwóch zadań nie zrobiła,ale resztą tak, i jest dobrej myśli.
Jak ona to i ja:)
Jutro anglik,no powinno być ok.
Rozumiem, że po angielskim nadal OK. Bardzo trzymam kciuki.
UsuńSTRASZNE stresy, ale dzisiaj angielski, więc już (mam nadzieję) luzik:)
OdpowiedzUsuńJa też :)
UsuńNo,to co już macie WAKACJE! Emocje opadły?
OdpowiedzUsuńA skąd ten pomysł? Jeszcze biologia i ustne :)
UsuńHi,tak mię cuś rozum chwilowo odebrało :)))
OdpowiedzUsuńPo angielskim nadal ok:)
Jeszcze 4 przed nami i też kolejne podejście do egzaminu z jazdy:)
Trzymam kciuki z całej siły :)
UsuńI nawzajem za ustne i biologię!
OdpowiedzUsuń