1337
Czy ja już kiedyś mówiłam, że nie zawsze od razu wiemy, dlaczego coś się dzieje? I myślimy często: okropne, męczące, za co mnie to spotyka? A po jakimś czasie wszystkie elementy układanki trafiają na swoje miejsce i okazuje się, że to było najlepsze, co mogło nas spotkać. Że było nam potrzebne z różnych przyczyn. A to, by się czegoś nauczyć. A to, by naprawić jakieś popełnione wcześniej błędy. Stać się kimś lepszym.
Im jestem starsza, tym mi w pewnym sensie łatwiej. Nie znaczy to oczywiście, że nie przeżywam, nie płaczę, nie złoszczę się, nie tupię nogami i nie wygrażam niebiosom pięścią w bezsilnej złości. Pewnie że wygrażam. Ale krótko. Łatwiej mi się opanować i spróbować myśleć o wielu sprawach inaczej niż wtedy, gdy się zdarzały. Po prostu dumam: czego mam się nauczyć?
Przeczytałam niedawno (cytuję z niczego, czyli z głowy), że wszystko, co się dzieje, dzieje się DLA nas. I im wcześniej to zrozumiemy, tym będziemy szczęśliwsi. Coś w tym jest, trzeba się tylko otworzyć, co bywa dość trudne.
A wiecie, czemu to piszę? Bo wciąż kopię się z tym stypendium socjalnym. Dziś byłam w ZUSie. Dzięki tej wizycie wykryłam kilka nieprawidłowości, które - dzięki sprzyjającej koniunkturze - można wyprostować. Gdyby pani z kwestury (pozdrawiamy serdecznie) nie była taka skrupulatna, pewnie wyszłoby to na jaw za 10 lat (ZUS ma czas). I kto wie, jakie wtedy byłyby problemy. A tak... nauczyłam się nowych rzeczy. Naprawię stare błędy. Usunę problem, który się pojawił, a zupełnie nie miałam świadomości, że istnieje, wprowadzona w błąd przez fachowca.
Owszem, to wszystko jest kłopotliwe. Ale chyba warto, co? No to mam za co dzisiaj podziękować.
Im jestem starsza, tym mi w pewnym sensie łatwiej. Nie znaczy to oczywiście, że nie przeżywam, nie płaczę, nie złoszczę się, nie tupię nogami i nie wygrażam niebiosom pięścią w bezsilnej złości. Pewnie że wygrażam. Ale krótko. Łatwiej mi się opanować i spróbować myśleć o wielu sprawach inaczej niż wtedy, gdy się zdarzały. Po prostu dumam: czego mam się nauczyć?
Przeczytałam niedawno (cytuję z niczego, czyli z głowy), że wszystko, co się dzieje, dzieje się DLA nas. I im wcześniej to zrozumiemy, tym będziemy szczęśliwsi. Coś w tym jest, trzeba się tylko otworzyć, co bywa dość trudne.
A wiecie, czemu to piszę? Bo wciąż kopię się z tym stypendium socjalnym. Dziś byłam w ZUSie. Dzięki tej wizycie wykryłam kilka nieprawidłowości, które - dzięki sprzyjającej koniunkturze - można wyprostować. Gdyby pani z kwestury (pozdrawiamy serdecznie) nie była taka skrupulatna, pewnie wyszłoby to na jaw za 10 lat (ZUS ma czas). I kto wie, jakie wtedy byłyby problemy. A tak... nauczyłam się nowych rzeczy. Naprawię stare błędy. Usunę problem, który się pojawił, a zupełnie nie miałam świadomości, że istnieje, wprowadzona w błąd przez fachowca.
Owszem, to wszystko jest kłopotliwe. Ale chyba warto, co? No to mam za co dzisiaj podziękować.
No i pięknie! :-)
OdpowiedzUsuńWiesz, że teraz się dopiero zaczęło? Oszszszszssz...
UsuńCo Ty mówisz?!
UsuńNo i trzeba będzie to wszystko naprostować...
UsuńZawsze mi powtarzałaś, że wszystko dzieje się po coś, to masz :)
OdpowiedzUsuńGadałam takie rzeczy? Naprawdę? Pewnie znów byłam na haju ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńmatko, co Ty bierzesz? Dziękować Bogu za ZUS?!
OdpowiedzUsuńChcesz trochę? To mailem pisz, a nie otwartym, bo mnie zamkną :D
UsuńNie za ZUS dziękowałam, tylko za przedziwny splot okoliczności, na który psioczyłam od dłuższego czasu. Póki mię refleksja nie naszła.